piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 8

Wszystko wróciło do normy. Na korytarzach panował radosny gwar. Wielkiej sali znowu każdy rozmawiał. Ślizgonie powrócili do swoich żartów ale nigdy nie przebiją bliźniaków. Latająca deska wokół Hogwart… Nikt tego nie zapomni.
Dzisiaj miała się odbyć wycieczka do Hogsmeade ale pogoda uczniom nie pozwoliła na to.  Każdy siedział przy kominku i zagrzewał swoje zmarznięte ręce.
Laura leżała w dormitorium rudzielców, którzy tworzyli    własne dowcipy.    Eryk był ich królikiem doświadczalnym. Dziewczyna patrzyła na nich jak na bandę wariatów.
-Jesteście idiotami- stwierdziła.
-Tyle się z nami zadajesz i dopiero teraz to stwierdzasz?- Fred zaczesał swoje krótkie włosy.
-Stwierdziłam to za nim się urodziłam  i was poznałam- George rzucił w nią poduszką.
-Ej!
-Masz za swoje!
-A tobie za brakło głosu? -walnął Michała w łeb Fred.
-Głodny jestem- stwierdził- i Auć!
-Ty zawsze jesteś głodny. Góra tłuszczu.
-To są mięśnie!- powiedział oburzony.
-Ta… jasne.
-Kobieto idź ty do kuchni!- rzekł George.
-Panu się nie po myliło? Pan chciał powiedzieć, że Sandra idzie do kuchni. Nie ja…- George na dźwięk imienia dziewczyny, która mu się podoba strzelił buraka.
-Oooo!     Zakochana para Sebastian i Sandra. Hehe!- nabijał się z brata.
-Ty masz na drugie Sebastian?- spytała zdziwiona Laura.
-Nie Sewerus- wybuchnął śmiechem.
-Fred ty też masz drugie imię?
-  Lemire- powiedział niezadowolony Fred.
-Lemire Lemur- parsknął śmiechem George.
-A ty?- skierowała pytanie do przyjaciela.
-Michał.
-Ładnie- stwierdziła.
Do pokoju wszedł współlokator. Jeremi. Wysoki chłopak o kasztonowych  włosach. Chłopak, który ma maniery. Potrafi odstąpić krzesło i pomóc małolacie w pracy domowej lub w innej sprawie. Można go określić jako ideał ale zajęty. Niestety.
-Przed przejściem czeka na ciebie ślizgon, Laura. Mówi, że ma jakąś sprawę.
-Dzięki. Zaraz pójdę.
-Nie rozwalcie dormitorium. Chcę jeszcze gdzieś spać.
-Nie martw się!- powiedzieli bliźniacy, kiwnął głową i wyszedł.
-Wiesz co od ciebie chcę?- spytał zły przyjaciel.
-Książkę muszę mu oddać- wstała i skierowała się do wyjścia.
Gruba dama otworzyła wejście. Zabini był  oparty o ścianę. Stał niedaleko grupki piszczących pierwszoklasistek, które wyzdychały na jego widok. Laura na ich widok przewrócił oczami. Chłopak nie zdawaj sobie sprawy, że one stoją niecałe 3 metry od niego.  Był skupiony na dziewczynie idącą do niego.
-Jeśli chodzi ci o książkę to zaraz ci oddam…
-Nie to mi chodzi- rzucił chłodno.
-A o co?- spytała zdziwiona.
-Możemy porozmawiać bez żadnych światków- spojrzał na grupkę pierwszoklasistek wpatrzonych  w chłopaka.
-Jasne- wzruszyła ramionami- Prowadź.   
Dziewczyny patrzyła na nią ze zazdrością. Gdyby mogły dawno by już nie żyła. Zaprowadził ich do nieużywalnej klasy. Poniszczone meble perfekcyjnie  pasowały do tony kurzu.  Za szybko wciągnęła powietrze. Zakaszlała. Gdy przestała kaszleć spytała:
-Powiesz mi o co chodzi?- ścisnęła różdżkę, nie wiedziała jakie ma zamiary ślizgon.
-Pamiętasz co ci mówiłem o Draco i jego rodzinie?- przytaknęła.- Chcę się upewnić czy nikomu nie powiesz.
-Nikomu. To jest tajemnica. A tajemnic się nie wyjawia- odetchnął z ulgą.
-Nie mów nikomu o tym spotkaniu. Wymyśl coś. Powiedz, że spytałaś o nie zrozumiałe rzeczy w książce  czy coś… A tak w ogóle ładnie pachnie prawda?- zaśmiał się.
-Wspaniale- Wybuchnęła śmiechem.- Masz do mnie jeszcze jakąś sprawę?
-Tak uważaj na pewnego puchona ma na ciebie chrapkę.- puścił jej oczko.
-Jeszcze ktoś?- zarumieniła się.
-Dużo ich będzie. 4 Ślizgonów. 10Puchonów. 5 Gryfonów. 19 Krukonów.
-Kłamiesz.
-Otwórz oczy, Laura- ominął ją i wyszedł.
Sprawdziła czy nikogo nie ma na korytarzu ( zwłaszcza Zabiniego) i ruszyła do dormitorium. Rycerz w srebrnej zbroi ukłonił się i ukazał wejście do pokoju. Dziewczyna usiadła i schowała twarz w dłonie. Westchnęła zrezygnowana.  Sama myśl, że ma ważne zadanie miała ochotę się zabić. Ma dopiero 11 lat!
-Panienko co się stało? -spytała Mrużka.
-Muszę coś znaleźć ale nie wiem od czego zacząć.
-A panienka nie próbowała… szukać w ulubiony lub stworzonych przez kogoś miejsc?- Mrużka podała  Laurze wskazówkę.
-Daj jakiś może przykład.
-Salazar Slytherin stworzył dawno, dawno temu komnatę tajemnic.
-Komnatę Tajemnic?
-Dziewczynka została zaczarowana przez dziennik Toma Riddle i otworzyła komnatę w łazience dla dziewczyn.
-Co się z nią stało?- obudziła się w Laura iskierka nadziei.
-Została uratowana przez Harry'ego Pottera. Parę lat później wzięli ślub.
-Mrużko wiesz co to oznacza?!
-Nie- powiedziała prawdę.
-  To co szukam może być właśnie tam!- zapiszczała radośnie.-Dziękuje!
-Proszę bardzo- ukłoniła się.
-Mrużko możesz mi podać kolacje? Nie będzie dzisiaj szła do Wielkiej Sali.
-Już się robi!- strzeliła palcami i znikła.
Przebrała się w wygodniejsze ubrania i zjadła przez Mrużke przygotowaną kolacje.  Zapakowała do plecaka pelerynkę niewidkę i śmierdzącą bombę (od bliźniaków). Weszła do salonu. Od razu przy niej znalazł się Michał.
-Idziesz ze mną na kolacje?
-Nie… Już jadłam muszę iść do biblioteki. Nie odrobiłam pracy domowej.- skłamała.
-Ok.- wzruszył ramionami- A mogę księżniczkę odprowadzić?
-Z miłą chęcią- ukłoniła się.
Wyszli. Po drodze spotkali nieznośnego Irtyka, który śpiewał na całe gardło;
-ZAKOCHANA PARA JAŚ I MAŁGOSIA CAŁUJĄCA PRZY DAMSKIEJ TOALECIE. TRALATRALA!
-Irytku bo zawołam krwawego Barona!- wrzasnął Michał.
Duch od razu przestał się śpiewać. Wszyscy wiedzieli, że Irytek boi się Krwawego Barona. Wystarczy o nim wspomnieć. Duch prychnął i odleciał. Po chwili przybiegł woźnych. Nie lubiony przez uczniów, wystarczy na niego spojrzeć a już czuje się odrazę.  Jestem charłakiem, dlatego nienawidzi innych uczniów. Bo nie może być czarodziejem jak inni.
-Widzieliście psotnika?!- warknął.
-Nie proszę pana- powiedziała Laura.
Nie miała ochotę tłumaczyć temu  staremu gruchoty. Po tym jak ją oskarżył, że wybrudziła korytarz.
-Jak go dorwę! To nie ujdzie mu płazem!- pobiegł w przeciwną stronę.
Kotka woźnego zmrużyła swoje kocie oczy. Machnęła łysym ogonem i pobiegła za swoim panem.
-Stary gbur!- rzekł Eryk.
-Panie Filch dostaje pan szlaban za obrażanie nauczyciela. Przez pana Gryffindor traci 20 punktów. Proszę za mną- warknął Snape, który się pojawił znikąd.
Złapał ramię chłopaka i pociągnął chłopaka do wychowawczyni. Dziewczyna podrapała się po brodzie. Nie mogła się nadziwić jak ten mężczyzną chodzi cicho.
-Laura skup się!- zganiła się
Pobiegła do łazienki dziewczyn, która nie jest używana przez jęczącą Martę. Gdy weszła natychmiast   usłyszała szloch.
-Marta?- zawołała.
Przed nią pojawiła się płaczącą Martyna. Niewysoka dziewczyna z okularami i dwoma kucykami.
-Przyszłaś się ze mną pośmiać?- jęknęła- No tak! Wszyscy uwielbiają śmiać się z Marty. Kto jest chętny rzucić w nią książka? 10 punktów za trafienie w brzuch a 15 za trafienie w brzuch.
-MARTA!- wrzasnęła dziewczyna- Nie przyszłam tutaj aby się z ciebie śmiać tylko spytać gdzie jest komnata Tajemnic?
-A co się to?- Laura cofnęła się gdy Marta do niej przybliżyła- Wiele mnie się pytało, lecz nikomu nie powiedział.  Niby tacy odważni. Gdy przyjdzie co do czego to uciekają  - przewróciła oczami.
-Ja muszę wiedzieć!- powiedziała stanowczo.
-Dobrze ale musisz mi przynieść Kwiat Śmierci.- skrzyżowała ręce -Jeśli mi go nie przyniesiesz to nie dostaniesz ode mnie informacji!
-Gdzie ten kwiat rośnie?- spytała Laura.
-W Zakazanych Lesie.
-Co?! Uczniowie nie mogą wchodzić do Zakazanego lasu!
-NIE MA KWIATU, NIE MA INFORMACJI- wrzasnęła.- NIE MA KWIATU, NIE MA INFORMACJI!
-Dobrze! Przyniosę ci ten kwiat!- uśmiechnęła się.
-Śpiesz się! Zawsze mogę zmienić zdanie- zachichotała.
Wleciała do najbliższej kabiny. Laura westchnęła i wyszła z łazienki. Nie miała innego wyjścia musiała się zaprzyjaźnić z Harridem. Jeśli chcę wiedzieć gdzie ten kwiat rośnie
                                                              * * *  
-Hagrid!- zawołała.
Otworzył jej pól olbrzym z wielką kręconą brodą. Koło niego stał pies, który był większy od Laury.
-Co cie sprowadza w moje skromne progi? -spytał radośnie.
-Ciekawość. Mogę wejść?
-Oczywiście.
Dom Hagrida nie był większy od salonu Laury. Wszystko było w jednym pomieszczeniu. Po środku stało drewniany stół. Pod oknem stało łóżko. Po lewej stronie stał regał wypełniony dziwnymi książkami.
-Herbaty?- kiwnęła- Co cie sprowadza?
-Chciałam cie zapytać czym się zajmujesz?- poczęstowała się ciastek, nie smakowało dobrze. Ale udawała, że jest pyszne. Jeśli chcę zdobyć informację musi być milutka.
-Jestem gajowym. Zajmuje się opiekowaniem magicznych stworzeń.
-Na przykład jakie?- podał jej herbatę, wrzuciła dwie kostki cukru i wymieszała.
-Hipogryfy, jednorożce holibka.
-Co się dzieje?!
-Woźny idzie! Schowaj się!- Laura schowała się w kąt i narzuciła pelerynkę niewidkę. Hagrid spojrzał dziwnie na schowaną dziewczynę. Schował kubki i otworzył drzwi.- Co się sprowadza do mnie?
-Jutro do ciebie przyjdzie Filch.   
-W jakie sprawie… holibka?
-Szlabanu. Będzie z tobą szedł do Zakazanego Lasu- powiedział zadowolony woźny.
-To wszystko.- zamknął za sobą drzwi i ruszył do zamku.
-Holibka było blisko. Możesz wyjść.- ściągnęła pelerynę i schowała do plecaka.
-To ja już pójdę.
-Możesz jeszcze zostać. Herbata ci wystygła akurat- uśmiechnął się i podał jej napój.
Podziękowała i wypiła napój.
-Opowiedz mi o Hipogryfach?
-Mam jednego nazywa się dziobek…- dalej dziewczyna nie słuchała.
Myślami była w zakazanym lesie. Zastanawiała się jak może iść do Zakazanego Lasu. Musiała dostać szlaban tak jak Michał.
-No  tak śmierdząca bomba! Wystarczy ją podłożyć- myślała.
-… Dlatego jest taki delikatny.- Uśmiechnęła się.
-To ja będę Hagridzie szła zaraz będzie robiło się ciemno.
-Holibka rzeczywiście!- otworzył jej drzwi- Przyjdziesz jeszcze..? Nikt mnie tutaj nie odwiedza.- spytał z nadzieją.
-Oczywiście!- poprawiła plecak- Do widzenia!
-Do widzenia!- pobiegła do zamku.
                                              *  *  *
Weszła do jednej z klas zostawiając otwarte drzwi (specjalnie). Klasa znajdowała się koło klasy Mistrza Eliksirów. Wyciągnęła z plecaka śmierdzącą bombę. Nie zdążyła jej położyć do pokoju wszedł Snape.
-Potter co ty robisz?!- warknął.
-Ja…- udała zdziwiona.
-Dostajesz szlaban tak jak Filch. Jutro idziecie z gajowym do Zakazanego Lasu!- warknął, dziewczyna w duchu uśmiechnęła się- Przez panią Gryffindor traci 20 punktów . Teraz do dyrektora!- pociągnął dziewczynę do gabinetu.
                                                * * *
Laura usiadła na sofie, czekała na dyrektora. Przed nią chodził wkurzony tłusto włosy. Był porządnie wkurzony. Za nim odkrył na gorącym uczynku Potter humor zepsuli im bliźniacy wrzucając do klasy śmierdzące bąki. Wszystko co się dotknie wybucha nieczystym    zapachem. Długo zajęło profesorowi usunięcie zapachu. Staruszek jak zwykle w domu humorze powitał zgromadzony.
-Co cie Lauro sprowadza do mnie?- usiadł naprzeciwko dwójki.
-Potter chciała podłożyć śmierdzącą bombę niedaleko moje klasy!- warknął.
-Sewerusie zostaw nas samych.- machnął swoją szatą i wyszedł trzaskając.
-Po co podłożyłaś bombę bliźniaków?
-Bo…- nie mogła odnaleźć słów aby to wytłumaczyć.
-No cóż… twoje zachowanie było karygodne!- zachichotał- Niestety będziesz miała szlaban w Zakazanym Lesie- puścił oczko w jej stronę.
-Czy mogę już iść zaraz będę miała szlaban…
-Idź- machnął ręką.
                                          * * *
Pobiegła do dormitorium w poszukiwaniu ciepłej kurtki i czapki. Gdy odnalazła co chciała była mocno spóźniona. Gdy dobiegła na miejsce wszyscy już byli.
-Zostawiam ty bachory od twoją opieką- rzucił woźny.
-No dzieciaki! Idziemy. - spojrzeli na siebie z przerażeniem.
-Lumos- szepnęli.
Zakazany Las jest bardzo stary i tajemniczy. Żyje tam dużo niebezpiecznych stworzeń dlatego uczniowie mają zakaz wstępu. Dwójka przyjaciółka szła w ramie w ramie z różdżkami w górze. Hagrid jakby niby nic szedł z kłem swoim psem, który był ogromny.
-Gdzie dokładnie idziemy?- spytał przyjaciel.

-Muszę zebrać trochę Asfodeuls  jest niedaleko kwiatu śmierci. Holibka gdy tylko się zbliżałam do tego chwasta to słyszę dziwne głosy. Dobrze, że jesteś Laura jako dziewczyna nie będziesz ich słyszała i je mi zbierzesz.
-Będzie to bezpieczne?- spojrzała na niego z przerażeniem.
-Kwiaty Asfodelusa są "przyczepione" do kwiatów śmierci. Wystarczy, że delikatnie odplączesz je i włożysz do torby.
-Aha..- powiedziała nie zadowolone dziewczyna.- Czemu Eryk nie może zebrać ty kwiatów? Czemu ja?
-Bo kwiaty śmierci uwielbiają dziewczyny. Centaury płci żeńskiej nie wiadomo jak rozkochały w sobie te kwiaty. Więc centaury płci męskiej nie mogę ich zebrać do tworzenia wywarów. Ich odgłosy są zabójcze dla nich.
-Wow- palnął chłopak.
-Wiw- parsknęła śmiechem gdy Hagrid chciał powiedzieć "wow"- Będzie gdy usłyszysz ich głosy. Gorzej niż moja teściowa…   
-Nie jest chyba tak źle…
-Źle jest gdy masz okres. Holibka to już tu- wskazał na maleńką łąkę.
Łąka wyglądała magicznie. Niebiesko- żółte kwiaty mieniły się w blasku księżyca.  Dziewczyna odeszła od reszty grupki.  Zachwyciło ją jaki może być piękny Zakazany Las nocą.
Wyglądamy pięknie…. każdy nas pragnie. Lecz nas nikt nie dostanie!
Wyglądamy pięknie… każdy nas pragnie. Nasze zadanie spełnimy!
Wyglądamy pięknie…. wręcz tajemniczo.
Wiemy czego chcemy! Uważajcie chłopcy, zabijemy gdy trza!
Wyglądamy pięknie… każdy nas pragnie. Lecz chciwiec  nic nie dostanie!
Oddamy się gdy potrzeba… Chronimy gdy musimy. My jesteśmy kwiaty śmierci!
Strzeżcie się głupcy!
-LAURO MOŻESZ JE ZEBRAĆ GŁOWA MNIE BOLI- wrzucił jej plecak.
-Dobrze- nie rozumiała ich, te kwiaty pięknie śpiewały!
Położyła plecaki (swoje i Hagrida) na ziemi i podeszła do pierwszych kwiatów. Różdżkę miała pod pachą. (musiała jakoś kwiaty rozplątać) Delikatnie odplątała kwiat śmierci od Asfodelusa.
-Cały kwiat?!- krzyknęła, jej głos odbił się echem po Zakazanym Lesie.
-Tak!- ryknął odpowiedzi i zatkał sobie uszu.
Po paru minutach plecak pół olbrzyma wypełniony był kwiatami. Gdy chłopcy nie patrzyli  Laura włożyła do swoje plecaka kwiat śmierci. Nie wiedziała, że to będzie takie proste. Złapała torby i podeszła do chłopaków, którzy wywijali się z bólu.
-Proszę- podała torbę.
-Holibka chodźmy z stąd. Uszy mi pękają.
Zaczęli się kierować w stronę wyjścia. Nagle usłyszeli trzask gałęzi.
-Co to było?!- spytała Laura.
Pies Hagrida sprintem pobiegł w stronę chatki właściciela.
-Holibka mam złe przeczucia. Naj…
-Co naj…?
-Dementorzy- szepnął Hagrid. Pobladł.
-Dementorzy…?- jęknęła Laura.
Spojrzała na przyjaciela, który był blady ja ściana.
Jedne z najobrzydliwszych i najokropniejszych stworów, wysysające duszę magiczne stworzenie, siejące postrach wśród czarodziejów. Dementorzy mają humanoidalny kształt, osiągają wielkość do trzech metrów; całe ich "ciało" jest okryte czarnym, postrzępionym płaszczem, pozostawiającym nieodsłonięte jedynie ręce i twarz. Dementorzy nie posiadają oczu i ust, posiadają za to otwór w ich miejscu, który służy do wykonywania "Pocałunku Dementora", czyli aktu wyssania duszy z ciała ofiary. W przeciwieństwie do innych magicznych stworzeń, dementorzy unoszą się nad ziemią, gdyż nie posiadają nóg. Jedną z najskuteczniejszych metod walki z dementorami jest użycie Zaklęcia Patronusa. Patronus, jako emanacja dobra i skumulowanych pozytywnych uczuć i myśli jest w stanie przeciwstawić się dementorowi, o ile czarodziej jest na tyle silny, by przezwyciężyć swój lęk, strach i słabości. Nawet niecielesne patronusy, w postaci mgiełki potrafią odstraszyć na chwilę dementora, jednak dopiero zwierzęca forma Patronusa może go przepędzić. (R)
-Eryk!- potrząsnęła ramie chłopaka- Różdżka!- wrzasnęła- czarne postacie były coraz bliżej.
-Co…?
-Zaklęcie Patronusa ! Pomyśl szybko o czymś miłym i krzyknij Expetro Patronus- wytłumaczyło chłopakowi co ma zrobić unieśli różdżki.
-Ex… Ex..- Eryk się zaciął.
Dziewczyna już czuła jak de mentorzy wysysają jej duszę. W ostatniej chwili szepnęła.
-Expetro Patronus!- z jej różdżki wystrzelił koń.
Laura bardzo dobrze słyszała wrzaski de mentorów. Spojrzała na Hagrida i na Eryka.  Niespodziewanie straciła grunt pod nogami. Straciła przytomność…
 ------------------------------------------------------------
Witam państwa serdecznie! Dzisiaj w tą piekną pogodę daje rozdział! :D Za 5 komentarzy będzie następny <3  Skomentuj dla ciebie to chwila moment dla mnie pisanie nie zajmuje chwili :P
        

5 komentarzy: