wtorek, 18 lutego 2020

INFO DLA ZAGUBIONYCH

Przeniosłam swoją twórczość na wattpada!
Gdzie:
Wstawiam nowe opowiadania.
Przerabiam wszystkie swoje historię.
Na dzisiejszy moment:
1.Czy to koniec Maleca ? [zakończone]
2.Pani Potter w czterech domach! [w trakcie poprawiania, 14/22 rozdziałów]
(DAWNIEJ:Girl with four wands)
3. Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił/ Sebastian Morgenstern [w trakcie, stan rozdziałów 27]
4. Rozważania Ton'ego Starka (po pijaku) [zakończone]
5. Puchaty Pajączek [zakończone]
6. Myśli, które oddychają i słowa, które palą ( korekta nierozpoczęta)
7. Love makes us liar (korekta nierozpoczęta)


LINKI DO WSZYSTKIEGO:
Czy to koniec Maleca?
Pani Potter w czterech domach!
Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił!
Rozważania Ton'ego Starka (po pijaku)
Puchaty Pajączek 
Myśli, którę oddychają i słowa, które palą
Love makes us liars

czwartek, 26 maja 2016

Zwiastun!

Dziewczyna o imieniu Laura, jak każda przyszła czarodziejka, marzyła o liście z informacją o przyjęciu do szkoły. Jednak dzień jej jedenastych urodzin był dla niej koszmarem…

piątek, 8 kwietnia 2016

Pani Koniec / Epilog

Prorok codzienny!
Dnia 18 listopada opuściła nas słynna bohaterka Laura Potter. Jako prapraprawnuczka potężnego niegdyś Harry’ ego Pottera, wyzwoliła ze szponów cały magiczny świat przed Lordem Voldemortem, który ukrywał się kilkadziesiąt lat szykując zemstę.
  Zmarła z niewiadomych przyczyn w Klinice Magicznych Chorób i Urazów Świętego Munga.   Osierociła piątkę dzieci w tym dwuletnie dziecko. Dwójka z całej z graji zajmuje się rodzeństwem, gdyż ojciec Eryk Filch- Potter jest niezdolny umysłowo do wychowania swojej rodziny. [..]
 Teraz państwu przypomnimy ostatnie słowa wypowiedziane przez wybrankę:
                     „ Era Potterów dopiero się zaczyna.”
Czy to początek czegoś złego?




Bracia Wesley założyli swój własny sklep dowcipów, który miał swą  oficjalną premierę dnia 30 czerwca (tuż po zakończeniu roku szkolnego).  Następnego dnia odbył się ślub dwójki bliźniaków.

Amelia Filch wyszła za mąż za znanego szukającego Dracona Malfoy’ a.
Roksana Filch z powodu zabójstwa ukochanego popełniła samobójstwo, w jej ślady poszła zrozpaczona matka, która utraciła dwójkę swoich dzieci.

Draco Malfoy został oficjalnie ojciec dwójki dzieci. Musimy dodać, że żadne z dzieci nie jest podobne do rodziców. Czyżby Amelia dopuściła się zdrady?!

WIADOMOŚĆ Z OSTATNIEJ CHWILI!

Z przesłuchania świadków dowiedzieliśmy, że Draco jest ojcem jednego z dzieci państwa Potterów! Czyżby nasza bohaterka miała coś za uszami? Niestety ta dwójka nie chce wypowiedzieć na ten temat. 

















piątek, 25 marca 2016

Rozdział 29

Przepraszam za błędy, przepraszam, że to tak długo trwało nie chciałam go pisać, bo za bardzo się z tą historią przywiązałam. ;-; 

============
Obudził ją przeszywający ból. Zamrugała kilkakrotnie. Nie musiała mieć otwartych oczu, aby widzieć ciemność.  Czuła się cholernie źle. Chciało się jej jeść, pić i musiała do toalety. Westchnęła. Wszystko ją bolało. Serce zniszczone pracowało z ledwością. 
Czemu pszczoła użądli i  umiera, a człowiek wiele razy rani i dalej żyje? Jaki jest tego sens? Czasem zwykle słowa ranią bardziej niż czyny. 
Ponownie westchnęła, jej głos odbił się echem po korytarzu. Musiała się ogarnąć. Nie miała zbyt wielkiego pola do popisu.   Kajdanki wżynały się w skórę, zostawiając  krwawe ślady. Wzięła głęboki oddech.
Laura spokojnie. 
 Pomyśl, musisz mieć jakieś szanse.
Jestem zakuta w kajdanki, walka nie popłaca.
Gdyby tak…
Nie po to zostałam wybrana do czterech domów, aby nie skorzystać z ich głównych cech.
Zadrżała. Nie był najmądrzejszy pomysł, ale jest znikoma szansa, że się to uda. Resztkami sił wrzasnęła, ile miała sił w płucach. Nie musiała długo czekać, do pomieszczenia wbiegł jeden z śmierciożerców. Ubrany w służbowe ubranie, które niczym się nie różniło od ciemności.
   Jasne światło rozwarło się po pomieszczeniu. Tak jak dziewczyna zgadywała było zbudowane z  kamienia, wszędzie leżały kajdanki i rozwalone miski.  
Śmierciożerca zmrużył gniewnie powieki. Podszedł do dziewczyny i uderzył ją w policzek.  Zamrugała kilkakrotnie odpychając nieproszone łzy.  Uderzone miejsce paliło się miłosiernie. Na jej skórze został odciski palców mężczyzny. 
-Ty kurwo, nauczysz się porządku! – prychnęła, duma gryfońska nie pozwalało na takie traktowanie.
-Chcę widzieć Voldemorta, śmieciu- kolejne uderzenie, kolejne prychnięcie.
-Pan, będzie widział kiedy on zechcę, a nie ty parszywa smarkulo.- warknął.
Miała wielką ochotę go kopnąć, lecz jej krótkie nogi nie pozwalały na to. W duchu przeklinała swój wzrost.  Napluła mu na twarz.  Spojrzała w jego oczu mordu. Teraz miała pewność, że przesadziła. Przełknęła strach. Wyciągnął w jej stronę różdżkę . Napięła mięśnie, czekając na zaklęcie niewybaczalne. W czasie braku przytomności, wiele razy oberwała zaklęciem niewybaczalnym. Skąd wiedziała? Rany na jej mówiły wszystko.
-Nott, wynoś się- w drzwiach pojawił się Draco, ubrany w strój śmierciożercy.
Czarna, długa szata zakrywająca całe ciało i maskę, którą trzymał akurat w dłoni. Dziewczyna mogła dostrzec delikatnie drżenie dłoni chłopaka. 
-Nie- burknął.
-Jestem od ciebie wyżej w kręgu, jedno słowo, a z ciebie zostanie tylko proch- warknął, Nott,prychnął i wyszedł z pomieszczenia.
Draco machnął różdżką, wszystkie pochodnie zapaliły się dając trochę ciepła. Zamknął za sobą drzwi, wyciszył zaklęcie pomieszczenie i podszedł do dziewczyny. Skuliła się, nie miała ochoty go widzieć. Wyciągnął z szafy małą butelkę wody. Cofnęła się na tyle ile pozwalały jej kajdańki.
-Nic od ciebie nie chcę- warknęła, obróciła głowę na bok, usłyszała westchnięcie.
-Nie dyskutuj- złapał ją za podbródek, zmuszając do wypicie napoju.
Nie chciała się przyznać, ale odczuła ulgę pijąc wodę, jedno pragnie zostało ukojone. Niestety z następnymi musiała poczekać. Schował pustką butelkę do szaty.
-Możesz sobie iść do swoich przyjaciół.- warknęła, uniosła dumnie głowę.
-To nie są moi przyjaciele.
-Ta? Przyznaj się, ile zabiłeś naszych? Błagali się o litość? Co ja gadam, nigdy by tego nie zrobili.  Fred, George,  Ola, Sandra… Jeśli im coś stało to obiecuje na Merlina, że będziesz cierpiał. Nie chcę wiedzieć jak został zniszczony Hogwart. Ty parszywy dupku, mam nadzieje, że zgnijesz w piekle… Ty…
-Hogwartowi nic się nie stało, śmierciożercy chcieli tylko ciebie.  Tylko jedna osoba zginęła.- uciął.
-Kto?!- spytała przerażona.
W myślach błagała, aby to nikt z jej znajomych.
-Albus Dumbledore – westchnął.
-To niemożliwie…
-W ostatnich godzinach swoje życia powiedział „ Lauro twoja odpowiedź jest w sercu”.
-To teraz mi powiedz, co to kurde znaczy!
-Nie wiem. Ty znasz odpowiedź. Laura ja chcę cie przepro…
-Daruj sobie.- warknęła.
-Ale…
-Nie warto…
-Laura…
-Nienawidzę cie.
-Wiem.
-Wyjdź.- wyszedł.
Zamknęła oczy.  Śniła  o wczorajszych wydarzeniach mając nadzieje, że to tylko sen, który okazał się pieprzoną rzeczywistością.
Poczuła szarpanie ramienia. Otworzyła gwałtownie. Przed nią stali mężczyźni. Przerażona próbowała się odsunąć, lecz jeden z nich złapał ją za ramie.  Drugi zaś ściągnął kajdanki, poczuła niewyobrażającą ulgę.  Niestety nie dano jej długo się cieszyć bo złapali ją za łokcie i wyciągnęli ją z pomieszczenia.  Korytarzy były według niej takie same. Otworzyli wrota, która przypominały drzwi od Wielkiej Sali. W środku byli wszyscy śmierciożercy, na samym środku było  pole w które została wrzucona. Na tronie zasiadł Lord Voldemort. Reszta ukłoniła się i wróciła na swoje miejsce.
-Witajcie…- zaczął, przestała go słuchać.
 Wzrokiem odszukała jakiekolwiek ucieczki, lecz szanse były znikome.  Wszędzie byli śmierciożercy, na dodatek była bez różdżki.  Została uderzona brzuch powiedziała zaskoczona „Auć”.
-Słuchaj się pana- mruknął.
-Czy jesteście gotowi na koniec ery Potterów!?- zabrzmiał głos Lorda, wszyscy krzyknęli głośno „Tak panie”.- Powiedz mi Lauro Potter- wysyczał jej nazwisko z nienawiścią- Jakie mas ostatnie życzenie.
Laura teraz aby nigdy!
-Nie jesteś godny tytułu Lorda, Lord stanął by w uczciwej walce a nie zabijał bezbronnej osoby. To takie nie rycerskiej.
-Więc co sugerujesz?- spytał zaciekawiony, kątem oka spojrzała na przerażone Dracona i Zabiniego.
-Ja, ty pojedynek przed Hogwartem.  Jesteś tego godzien Lordzie Voldemorcie? 
-Wiesz,  że mnie ze mną szans?- wybuchnął śmiechem.
-Jak nie mam z tobą szans to czemu nie zawalczysz…?
-Zgadzam się, jest jeden warunek.
- Jaki?- przełknęła strach.
-Pojedynek będzie dział się na oczach uczniów Hogwartu, niech patrzą na twoją porażkę Potter- wysyczał.- Niech się uczą, że ze mną się nie zadziera.
-Dobrze- uniosła dumnie głowę- Daj mi różdżkę.
                          * * *
Poczuła znajome szarpnięcie brzucha. Czarna mgła pomiędzy nimi zabrała ich na znajome tereny dziewczynę. Ciężko opisać to dziewczyna wtedy czuła, radość, radość i radość.  Uczniowie odbudowali mury Hogwartu. Miała ochotę do nich pobiec lecz została zatrzymana.  Pierwszy zobaczył ich Nevil, zaskoczony krzyknął. Wszystkie głowy skierowały się stronę. Uczniowie tak samo jak nauczyciele ruszyli biegiem w stronę dziewczyny. Lord złapał ją za szyje i przyłożył magiczny patyk na obojczyk.
-Stójcie !- wrzasnęła, zaskoczeni zatrzymali się- Nic proszę nie róbcie zaufajcie mi! Proszę.
Rozejrzała się po przyjaciołach, niektórych się   porządnie oberwało. George nie miał jednego ucha, Fred kulał,  bliźniaczki miały rozcięte czoło, które było zabandażowane. Na szczęście nie było więcej poważnych obrażeń.
-Witaj Minerwo- przywitał się Tom Riddle, kobieta wzdrygnęła- Potter wyjaśnij czemu tu jesteśmy.
-Na terenie Hogwartu mamy stoczyć ostateczną walkę, wygrany bierze wszystko. Nikt zewnątrz nie może rzucić żadnego zaklęcia bo ta osoba zginie, oznaczając koniec gry- przełknęła ślinę.
Odepchnął się od siebie, wyciągnął z szaty jej różdżkę i podał jej. Rzuciła ostatniej spojrzenie przyjaciołom.  Odebrała magiczny patyk i cofnęła się o krok.
-Pojedynek czas zacząć- powiedzieli jednocześnie.
Świat stanął w miejscu. Wszyscy wstrzymali oddechy, teraz od niej zależało kto wygra. Nikt nie mógł jej pomóc bo mogła umrzeć. Przed bitwą naciągnął na nią klątwę. Przełknęła ślinę.
-Sectumsempra!- krzyknął.
-Protego!  Perrificus Totalus! – w ostatnim momencie odskoczył.   
Walka trwała w najlepsze. Nikt nie odpuszczał, szanse były wyrównane.  Uczniowie, nauczyciele mogli się tylko przyglądać.  Dziewczyna zaczynała się męczyć, skakanie, odbijanie zaklęć zabierało wszystkie jej siły. Nie była martwą istotą, która urodziła się z kości i krwi innych ludzi. Oddech urywany zamieniał się w parę.   Rozwiązane trampki dały osobie znak. Gdy uciekała przez zaklęciem „Avade Kedavra” upadła. Nastała cisza. Odebrał jej różdżkę. Przełknęła ślinę. Wszyscy wstrzymali oddech.  Wybuchnął śmiechem.  Wypluwała ziemię, która dostała się do jej ust.
-Taka słaba.  Era Potterów od dziś zostanie usunięta z historii. Ava…!
-Avade Kedavra! – z Zakazanego Lasu wybiegł Eryk Filch.
-Nie!- krzyknęła.
Lord Voldemort w ostatniej chwili odbił zaklęcie, lecz jeden ze strumień dotknął. Upadł na ziemie.  Wyglądał na martwego.
-Laura!- wykrzyknął uradowany.
-Uciekaj stąd!- wrzasnęła, zamarł zaskoczony.
Wstała. Mimo prośby dziewczyny podbiegł do niej. Pomógł  jej wstać. Objął ją. Wybuchnął płaczem.
-To nie byłem ja, nigdy bym cie nie skrzywdził- wtuliła się.
-Wiem, tęskniłam.
-Boże, Laura ja cię kocham. Zawsze kochałem, każdy dzień był torturą.
-Ja też cie kocham.
Gdy wszyscy byli zajęci spoglądaniem na dwójkę zakochanych. Lord uniósł się z ziemi i z całą nienawiścią powiedział „ Avade Kedavra”.
-Au- szepnął Eryk.
Spojrzała na niego przerażona. Po  policzku popłynęła samotna łza. Upadł z łomotem na ziemie. 
-Eryk…- wybuchnęła płaczem.
-Miłość to słabość.- podniosła się, wytarła łzy i uniosła głowę.
To właśnie miłość sprawia, że człowiek jest silniejszy.
Pamiętaj Lauro.
Lauro Potter.
Ominęła ciało chłopaka i powolnym krokiem podeszła do przeciwnika.
-Jesteś na przegranej pozycji. Mam twoją różdżkę, ja swoją. Twój chłoptaś nie żyje.
-A właśnie, że nie.- powiedziała z mocą.
Z jej kieszeni wydobył się miecz rycerza z srebrnej zbroi, który zmienił się  w rzeczywisty rozmiar.  Zmrużył oczy.   Poczuła potężną moc przepływającą jej ciało.  Szala zwycięstwa w ostatniej minucie zostanie osądzona przez założycieli Hogwartu.  Drugą ręką przywołała swoją różdżkę.  Przyłożyła do miecza, którą czerwonym strumieniem połączył wszystkie moce w jedności.  Dzierżyła wszystkie magiczne patyki w jednej ręce. Serce szalało jej z radości.  Wkurzony Voldemort rzucał wszystkie znane mu zaklęcie  z łatwością je odbijała.  Była coraz bliżej i bliżej.  Chciała wypowiedzieć mordercze zaklęcie lecz gdy postawiła różdżkę pionowo to zamieniła się w szklany miecz, który przebił  na wylot martwą istotę. Ciała padła z głuchym trzaskiem. Wiatr rozwiał niszczące kawałki ciała Lorda Voldemorta. Nie popłynęła krew, nie wrzasnął, cisza.
Lord Voldemort nie żyje.
Laura Potter jest mordercą.
Powolnym krokiem obróciła się do martwego ciała przyjaciela. Nowa  partia łez wypłynęła na zewnątrz. Odrzuciła magiczny patyk. Upadła na kolana i przytuliła się do Eryka. Jego zimno przenikało ją.
-Czemu to nie byłam ja? – wydusiła w końcu.- Zrobiłam bym wszystko abyś znowu oddychał, powiedział moje imię.
Odrzucony miecz wyłonił swoje prawdziwe postacie.  Założyciele Hogwartu po tylu latach. Wreszcie mogą zaznać spokoju. Żyli w mroku, czekając na Laurę, która uwolni ich z nie woli. Spojrzeli na zniszczony w połowie Hogwart. Do ich dusz powróciły wspomnienia. Wreszcie w domu.
Potem skierowali wzrok na płaczącą osóbkę, przytulającą się do przyjaciela, który ją ochronił. Wiedzieli co zrobić. Unieśli ręce, z pod ich palców wydobyły się strumienie w kolorów domów. Owinęły ciało chłopaka, dając nowe życie. Nowy początek.

Potem zniknęli kłaniając się uczniom i nauczycielom życząc wspaniałego życia, które jest krótkie, i kruche.

sobota, 12 marca 2016

Rozdział 28

Nikt nie lubi poniedziałków, zwłaszcza, że zaczęła się bitwa.
 Zerwała się z łóżka i pobiegła do okna. Tłum śmierciożerców szedł na Hogwart a na czele Lord Voldemort, który podobno umarł.  Nie dajcie się zwieść to tylko Iluzja.   Z prędkością przebrała się, w tym samym czasie alarm nakazał uczniom wstać. Złapała za różdżkę i krzyknęła zaklęcia patronusa. Koń, Borsuk, wąż, kruk zaczęły okrążać tarczę. Chroniąc przed de mentorami. Wybiegła z pomieszczenia. Rycerz, który kłaniał się stał na baczność przed nią. W pokoju wspólnym trwał chaos.  Uczniowie pchali się do wyjścia bądź zabierali coś z pokoju. Ruszyła za pierwszą grupką. Dostrzegła rudzielców wyciągnąć wielki worek z skrytki.
-Zapowiada się niezła zabawa!- krzyknął Fred.
-Zabawa?!- wrzasnęła zaskoczona.
-Fajne masz księcia!- krzyknął zasapany George, mimowolnie odwróciła się i zobaczyła rycerza trzymające dumnie miecz.
Przed nawoływanie uczniów nie słyszała jak biegnie za nią. 
-Laura masz szybko skryć się na najwyższej wieży!- odwróciła się, Draco złapał ją za łokieć.
-Jest walka muszę tam być!- pokój wspólny był pusty, była ich trójka.
-Będziesz rzucała zaklęcia z góry! Twoja kolej wkrótce nadejdzie!- pociągnął ją w stronę schodów.
Tak jak wcześniej w pokoju wspólny panował chaos. Nauczyciele wykrzykiwali rozkazy, uczniowie biegli na swoje stanowiska. Duchy chowały się po kątach, aby zaskoczyć przeciwników. Irytek latał w tą i z powrotem (o dziwo ) słuchając rozkazów Minerwy. Dziewczynie brakowało już tchu, ciężko było się przedzierać przez tłum, pod prąd.  Czuła paniczny lęk, nie udało się jej. Nie odnalazła ostatniej różdżki.  Przegrają. Niech Merlin ma nas w opiece.   Ciężko było dotrzymać kroku blondynowi, musiał kilka razy ją ciągnąć. Przeklinała w duchu swoją kondycje. Znaleźli się na najwyższej wieży z zamku.
-Masz. Tu. Zostać. Nawet nie waż się ruszać na krok.- warknął  i wybiegł.
Podeszła do metalowej rury, która chroniła przed wypadkiem.  Zacisnęła palce na różdżce, gdy zobaczyła najróżniejsze. Wzrok skrzyżował się z NIM.  Wyglądał gorzej nic go sobie wyobrażała. Uśmiechnął się i dłonią pokazał swoją armię.
Era Potterów zostanie dziś ukończona.
Po jej plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz, gdy usłyszała głos Voldemorta. Syknęła z bólu, gdy blizna dawała sobie we znaki.
Mylisz się.
Tylko Potterowie znają sposób, aby uniknąć śmierć.
My jesteśmy panami Śmierci.
Czuła narastający gniew, wroga. Przełknęła ślinę. Spojrzała kątem oka na rycerza w srebrnej broi. Stał niewzruszony. Rycerz dodawał jej pewności, której teraz potrzebowała.
Czekała.
Kto zrobi pierwszy ruch.
Cisza.
Do kogo należy pierwszy ruch?
-Fred!
-Co jest George?
-Jak przeżyjemy to otworzymy razem sklep i się ożenię!
-Dobra ale ja jestem druhną! Zawsze chciałem ubrać sukienkę bez konsekwencji!
-Niebieską czy Zieloną?
-Czerwoną!- Laura parsknęła.
Podziwiała ich styl życia, wszystko na luzie. Nawet w obliczu zagrożenia nie trącą zimnej krwi. Wielki szacunek.
-Laura! Zamierzasz użyć zaklęć niewybaczalnych ?- spytał Fred.
Wzruszyła ramionami.
-Nie ma innego wyboru! Drętwotą ich niepokonany !
-A tak w ogóle to fajne masz księcia!
-George idź do diabła!
-Dobra! Mam go pozdrowić?- przewróciła oczami.
Powróciła do oglądania scenerii za barierą. Jej Patronusy dalej okrążały barierę. Dementorzy nie mogli się zbliżyć, wydawały okropne dźwięki. Po plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Na co oni tak czekają?!

Niczego nie rozumiała.  Lord Voldemort stał i uśmiechał się jakby niby nic. Ukazując zniszczone zęby, wzdrygnęła. Coś jej tu nie pasowała. Śmierciożercy też wyglądali bardzo pewnie. Zmrużyła oczy. Próbowała dostrzec jakikolwiek szczegół, który pomógł by jej rozwiązać zagadkę.  Po chwili w rękach przeciwnika pojawiła się czarna różdżka.  Wreszcie zrozumiała.
-Padnijcie!- wrzasnęła ile sił w płucach.
Skuliła się.  Rycerz srebrnej zbroi objął dziewczynie chroniąc przez nadchodzącym piekłem. Usłyszała potężny głos Lorda – Avade Kedavra!
Bariera rozbiła się na tysiące części, ostre jak brzytwa raniąc gołą skórę.  Oszołomiona spojrzała na bliźniaków, który otworzyli parasolki i patrzyli się    na spadający na ziemie. Potem cisza. Nikt nie ruszał się. Podniosła się z ziemi. Przełknęła strach. Wiedziała co teraz się wydarzy.
-Ruszajcie- odczytała z jego ust.
Czarna chmura ruszyła na Hogwart.  Na pierwszy atak ruszyły Dementorzy. Uczniowie, nauczyciele wystrzelili swoje Patronusy w tym Laura Potter. 
-Zabawę czas zacząć- krzyknął Fred.
-Tym razem macie racje!- odkrzyknęła.
Nie było sensu rzucać zaklęć oszałamiającym jeśli one powstrzymywały na chwile. Rzucała zaklęcia niewerbalne. Zabiła ludzi, była mordercą. Pewnie ją za to skarzą na dożywocie ale chciała tylko pomóc.  Uczniowie szyli za jej przykładem. Zielony promień  przeszywał człowieka skazując go na błyskawiczną śmierć.  Serce miała ciężkie, każdy oddech sprawiał jej trudność. Jedynie rycerz od czasu do czasu pomagał jej jak leciało zaklęcie w jej stronę.  Odbijał mieczem niepożądane zaklęcia.
Słyszała wrzaski uczniów, mogła tylko zgadywać kto oberwał. Posągi wywołane przed Minerwę ruszyły do ataku. Albus ruszył przodem chroniąc ciałem swoją szkolę. Żyje? Nie wiadomo.  Zaklęcia rozświetlały mrok. Mury  trzęsły się od uderzeń olbrzymów. Zakazany los płonął.  Wielkie pająki pożerały przeciwników, wreszcie się na jedzą.  
Wszystko ją bolało. Ile może takie dziecko jak ona przeżyć na wojnie? Miała dopiero piętnaście lat! Musiała wytrzymać. Wytrzymała by gdyby ktoś nie rąbnął ją w tył głowy. Zamrugała kilkakrotnie. Rycerz włożył jej miecz do kieszeni. Iluzja

Zamrugała kilkakrotnie.  Nawet z otwartymi oczami widziała ciemność. Nie mogła się poruszyć. Kajdanki wrzynały się w skórę.  Zaskrzypiały. Przełknęła ślinę.  Zimno przenikało ją do szpiku kości. Nie  mogła sobie przypomnieć co się stało, gdzie jest, kto ją przyniósł. Jedynie zapamiętała zielony strumień lecący prosto w czarna chmurzę. W głowę miała ciężką, każdy ruch powodował ból. Modliła się, że to zwykły koszmar z którego zaraz się obudzi. Westchnęła.  Poczucie winy nie zbyt jej pomagało. Martwiła się. Czy jej przyjaciele żyją? Czy jeszcze raz ich ujrzy? Cierpieli? W jakim stanie jest Hogwart?  Tyle pytań tak mało odpowiedzi! Drewniane drzwi otworzyły się z jękiem.  Jasne światło oślepiło ją.  W  drzwiach pojawił się Lord Voldemort i Draco Malfoy. Chciała krzyknąć, cokolwiek lecz z gardła wydobył się jęk.  Chłopak o platynowych włosach patrzył na nią obojętnie jakby była zwykłym meblem.
-Jak ci się podoba twój pokój?- Lord Voldemort uśmiechnął się.
-Nie w moim guście ale ujdzie- burknęła, przez moment szarpała się z łańcuchami z marnym skutkiem.
-Draco- Lord położył dłoń na ramieniu chłopca- Miałeś racje jest bardzo uparta ale bardzo głupia.  Bardzo dobrze ją omamiłeś.
-Co- wydusiła zaskoczona.
-O to ty nie wiedziałaś?- udał zaskoczonego-  Nie dziwiło cie, że tak nagle się tobą zainteresował?
-Cóż… Myślałam, że poleciał na mój urok osobisty- przełknęła gorzkie łzy.
Ciężko jest opisać  co w tej chwili czuła. Straciła chęć do życia. Kolejna zaufana osoba ją zawiodła. 
-Chodź Draco.
Gdy byli tuż przed drzwiami, powiedziała najgłośniej jak tylko mogła:

-Draco, jesteś mordercą- po czym utopiła się w łzach. 

sobota, 13 lutego 2016

#2 Miniaturka " Pani Potter"

Za błędy przepraszam! Nie miałam kiedy poprawić, biorę się zapisanie drugiej miniaturki na drugim blogu :3 



Życie Laury Potter było trudne.
Najgorsze wspomnienia wracały w nieodpowiedniej chwili.
Każdy patrzył na nią litościwie.
Okropnie czuła się przy rudowłosy Fredzie.
Siedziała ze swoim rodzeństwem i „przyjaciółmi” w Expresie do Hogwartu, który ruszył. Do nikogo nie odzywała się. Gabriel bez żadnych oporów rozmawiał z Harry’ m, Hermioną, Ron, Ginny, George I Fredem. Czuła na sobie palący wzrok chłopaka.
Miała ochotę zwymiotować, gdy jej głupi mózg odtworzył wspomnienie pocałunku rudowłosego z jakąś blondynką.  Mimo, że nic nie czuła do niego poczuła się zdradzona. Do tego w tłumie zobaczyła Dracona, który zamarł gdy ich oczy się spotkały. Cały świat się zatrzymał. Usta zaczęły ją palić. Gdyby nie Ginny, która złapała ją za rękę aby pociągnąć do pociągu, nie wiadomo co by było dalej.
Wpatrywała się w rozmywające się obrazy za szyby. Zamknęła bezradnie oczy. Czuła beznadziejnie.  Każdy dźwięk ją irytował, każdy oddech. Miała ochotę krzyknąć „ Idźcie wszyscy do diabła!” lecz przez gardło nie przechodziło żadne słowo.
-Mamo?- otworzyła oczy i spojrzała na swoje braciszka.
Reszta „przyjaciół” przyzwyczaiła się do mówienia na nią mama, lecz czasem gdy Gabriel mówił do niej tak do  wzdrygali.
-Tak?- spytała zaspanym głosem.
Całą noc nie mogła spać, podekscytowanie brało w górę.  Wyobrażała sobie jak teraz po wielu przejściach będzie żyła z uczniami.  Z jednej strony bała się bo będzie spotykać Freda wraz z jego dziewczyną i Dracona. Za jakie grzechy?
Dzięki Hermionie, która użyczyła jej książkę „ Historia Hogwartu” jakoś zasnęła. Nawet ją polubiła.
-Idziesz spać?- przysunął się do niej.
-Tak. Będziesz mnie bronił przed demonami i innymi stworami?- kiwnął głową, zamknęła oczy i zasnęła.
Obudziło ją trząsanie ramieniem. Zaspanym wzrokiem rozejrzała się  przedziale, który był pusty  nie licząc Hermiony i Ginny.
-Wstawaj śpioszku! Musimy się przebrać, specjalnie wygoniłyśmy chłopców więc się pośpiesz.
-Ok… Już…- ubrała na siebie szaty szkolne i poczekała aż dziewczyny przebiorę dopiero wtedy mogła zawołać chłopaków.
Wychyliła głowę za drzwi, Fred, George, Harry, Ron rozmawiali przyciszonymi głosami. Pierwszy zauważył ją Harry. Kiwnął głowa w jej stronę. Wzięła głęboki oddech i z bijącym sercem podeszła do chłopców.
-Możecie iść przebrać- bez słowa ruszyli do przedziału ale Harry nagle stanął i złapał Laurę za łokieć, zmuszając aby się zatrzymała.
-Co jest?- szepnęła, bez słowa dała się poprosić w głąb korytarza.
-Nie mieliśmy pogadać- szepnął.
-O co chodzi?- spytała zaskoczona.
Siedzieli w łazience, która nie należała do największych. Zanim Harry rozpoczął rozmowę rzucił na pomieszczenie zaklęcia wyciszające.
-Chcę abyśmy po kolacji udali się do Hagrida musimy wreszcie ustalić czy jesteś moją siostrą czy nie. Nie mogę dalej żyć w niepewności.
-Ale jak? Przecież będzie ciemno do tego korytarze patrolują nauczyciela czy jakoś tak się nazywają.
-Mam pelerynkę niewidkę. Damy radę- szepnął.
-No dobra- westchnęła- Możemy wracać?
-Mogę ci zadać pytanie?- spojrzał na nią uważnie.
-Jasne…- zmrużyła oczy.
-Co łączy cię z Fredem?- zakrztusiła się powietrzem, zaczęła kaszleć.
-Skąd ten pomysł?!- spytała czerwona.
-Bo…- zająknął się- Patrzy się na ciebie cały czas, obserwuje każdy twój ruch, gdy do kogoś mówi i tak zerka na ciebie. Myślałem, że masz coś nie tak z głową ale spytałem Rona, Hermiona i Ginny… Moje obawy się potwierdziły- zmarszczył brwi.
-Nie… Mnie… Nie… Nic… Nie… łączy- teraz ona nie mogła się wypowiedzieć.
-Jeśli cię skrzywdzi- zagroził jej palcem- to będzie miał ze mną do czynienia- wybuchnęła śmiechem.-A teraz możemy już iść.



Stała z pierwszakami przed stołem nauczycieli, Minerwa McGonall wyczytywała po kolei nazwiska. Czuła się głupia przerastała całe grono dzieciaków do tego czuła na sobie dla palące wzroki. Gdy nastała jej kolej (była ostatnia, Gabriela przydzielona do Gryffindor’ u)   z drżącymi nogi podeszła do tiary przydziału. Szepty i zdziwione głosy uczniów nie pomagały jej. Zdawała sobie sprawę, że jest sensacją bo była Potter’ em jak jej młodszy braciszek.  Błagał w myślach aby nie trafiała do Slytherinu.  Musiała dopasować się do prośny Dracona.
-Czuła od ciebie bijąca odwagę, dumę… Już wiem! Będziesz idealnie pasowała do Gryffindor’ u ! – oklaski z strony lwów była najgłośniejsza jak nigdy dotąd.
Opiekunka lwów zabrała tiarę, Laura z uśmiechem usiadła koło Harry’ ego.
-Mam trzech Potterów w domu! – wrzasnął jakiś chłopak, parsknęła.
-Gratulację!- krzyknął Harry.
-Nie będę owijał w bawełnę! Życzę smacznego!- na stołach pojawiło się jedzenie przygotowane  przez skrzaty.
Zaczęła smarować sobie Tosta, zerknęła na brat, który znalazł sobie kolegów. Rozmawiał radośnie o ulubionym sporcie czarodziejów z jakiś chłopakiem o mysich włosach.
-Harry?
-Tak?- powiedział z pełną buzią.
-Czemu oni do jasnej cholery się tak na mnie patrzą?- szepnęła zdziwiona, uśmiechnął się.
-Nie codziennie siostra Pottera przychodzi do Hogwartu.- walnęła go z łokcia- A może dlatego, że jesteś ładna? A niech ktoś cie spróbuje dotknąć to tego pożałują- rzucił chłopakom ostre spojrzenia od razu odwrócili się.
-Czyli od teraz będzie ze mną 24 godziny na dobę?
-Nie  w czasie nocy, Hermiona i Ginny będą cie pilnować- Laura zauważyła, że jej „brat” mówi z czułością imię rudej. Czyżby Harry czuł coś do niej?
-To co jeszcze? Może obstawa na każdej przerwie?
-W sumie to dobry pomysł.
-Harry!
-No co!? Nie mogę się martwić o swoja siostrę?- szepnął.
-To nie  jest pewne.- mruknęła.
-I tak wiem swoje.


Chatka Hagrida mieściła się na skraju Zakazanego Lasu, przyjemnie się na nią patrzyło.  Dziewczyna poznała go, gdy wołał pierwszorocznych do łodzi (niestety ona też musiała płynąć), zrobił na jej ogromne wrażenie. Musiała unosić głowę aby na niego spojrzeć. Harry ściągnął pelerynkę niewidkę i schował mapę. Zapukał, gdy usłyszeli „proszę” weszli do pomieszczenia.
-Witaj Harry…- wielkolud zamarł.
Dwójka to zauważyła od razu zasypała mężczyznę pytania. Kieł szczeknął i powrócił do swojej łoża. Opadł na krzesło i spojrzała bezradnie na dwójkę.
-Już, już zaraz odpowiem na wasze wszystkie pytania. Herbatki?- pokręcili głową.- No dobra zaczynajcie.
-Czy Laura jest moją siostrą?- spytał Harry.

-Tak- Potterowie krzyknęli.- Zaraz wam opowiem jak to się zdarzyło…

poniedziałek, 8 lutego 2016

Rozdział 27

„Nie ma zbyt wiele cza­su,
 by być szczęśli­wym.
 Dni prze­mijają szyb­ko.
 Życie jest krótkie.
W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia,
 a ja­kaś niewidzial­na ręka nam je przek­reśla.
 Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru.
Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś,
jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro?”

Laura Potter siedziała w bibliotece patrząc w księgę, nie pamiętała o czym czytała i nawet co. Jej myśli krążyły wokół rozmowy z Harry’ m Potter’ em. Dał jej dużo do myślenia. Zwłaszcza, że od dłuższego czasu czuła coś złego, blizna piekła ją miłosiernie. Zamknęła z trzaskiem książkę i westchnęła.  Strażniczka księg rzuciła jej ostre spojrzenie.  Wstała i odłożyła książkę na miejsce. 
Wyszła na korytarz. Objęła się ramionami i szła wolno rozglądając się na każdy obraz, posąg, ducha przelatującego obok. Uczniowie mijali w pośpiechu, jakby gonił ich diabeł.  Do jej uszu docierały szepty przyjaciół, którzy  mówili o zabezpieczaniu artefaktów.
Nauczyciele bardzo szybko dowiedzieli się o „spisku” uczniów, nie byli zadowoleni z tego powodu bo to do nich należy to zadania. Lecz Krukoni wysunęli takie argumenty, że zamknęli jadaczkę nauczycieli, z niezadowoleniem zaczęli pomagać.
Nawet Severus Snape, który pod swoje skrzydła dwie młode gryfonki, pod jego okiem stawały się coraz lepsze.  Bliźniacy udoskonali z krukonami własne wynalazki.  Kilku ślizgonów założyło Gwardie Dumbledore aby uczyć każdego chętnego do obrony czarnej magii. Laura też do niego należała była ona nauczycielem, jako jedyna potrafiła wyczarować patronusa z młodym wieku.
Puchoni z resztą radą pedagogiczną zaczęli ukrywać magiczne przedmioty w pokoju życzeń, to zadania mogło wydawać się łatwe ale było bardzo trudne. Bo tylko czyste serce puchona mogła ukryć coś cennego.
 Duchy pod okiem Irytka uczyło się brzydkich psikusów, które kosztowały życiem. Na przykład spadające szafy znikąd, latające miecze, iluzja strasznych zwierząt.
Idąc dalej usłyszała jak mała ślizgonka mówi starszej koleżance, że podsłuchała jak nauczycieli rozmawiając ze sobą, nie chcą popełnić tego samego błędu co kilkadziesiąt lat, dlatego pomagają uczniom.
Albus Dumbledore cały czas jest na najwyższej wieży w Hogwarcie  wmawiając zaklęcie obronę, który zwykły czarodziej nie zna.  Zdarzyło się, że nie było na żadnych posiłku.
Wielka Sala musiała zostać powiększona kilkakrotnie, bo wszystkie magiczne szkoły jakie istnieją wzięły sobie  do serca powagę sytuacji i ruszyły na pomoc Hogwartowi.  Każdy zdawał sobie sprawę, że Hogwart mógł nie przeżyć kolejne ataku sam-wiesz-kogo. 
Trzeba czasu aby dawna magia wróciła na swoje miejsce, teraz jest za bardzo słaba.
Szkoła nigdy nie była taka przepełniona! Wszystkie nieużywane klasy zostały wypełnione uczniami z zagranicy, nieznane przez nikogo pokoje stały się sypialniami.
 Uczniowie Hogwartu ciepło przyjęli nowych przybyszów, niektórzy nawet znaleźli miłość, która przyszła zaskoczenia
Laura uśmiechnęła się.
Uczniowie jak nauczyciele znaleźli wspólny język, nawet Hagrid, który nie był pewien tego pomysłu, ale gdy zobaczył   Madame Maxime od razu zmienił zdanie. Miłość kwitła wokół wszystkich nawet pani Potter.
Robiła już któreś kółko ale zbytnio to jej nie przeszkadzało. Musiała pomyśleć.  Zwłaszcza, że musiała odnaleźć różdżkę Gryffindor’ u.
Magiczny patyk Roweny znalazła przypadkiem. Poszukiwała w historii Ravenclaw (pożyczyła jej książkę krukonka) jakikolwiek informacji. Siedziała do późna wieczorem,  przesuwała zamglonym wzrokiem po kartkach, szukając wskazówki. Gdy  powiedziała "dość"i trzasnęła książką usłyszała dziwny dźwięk.
Rozejrzała się po pomieszczeniu. Podniosła księgę i zaczęła ją pukać. Gdy  znalazła ten dźwięk, obróciła książkę tak, że grzbiet księgi miała tuż przed nosem. Zmrużyła oczy. Dostrzegła nitkę, która była kluczem do skarbu. Najdelikatniej jak tylko mogła pociągnęła nitkę. Wzięła głęboki oddech, w środku szalała z radości.
Znalazła różdżkę schowano w grzbiecie książki. Od razu wyciągnęła swoją i przyłożyła.

Jak zwykle nic się nie działo a potem wiązką niebieskiego światła objęła dwa magiczne patyki. Zamknęła oczy po światło raziło ją w oczy, gdy je otworzyło zastała tylko jej różdżkach. Uśmiechnęła się szeroko jak tylko potrafiła. Połowa różdżkę na szafkę. Podeszła do szafy i wyciągnęła pidżamę. Przebrała się i wskoczyła do łóżka. Szczelnie przykryła się i zamknęła oczy. Sen przychodził z trudem bo walczyła z podekscytowaniem....
-------------------------------------------------------------
Zdaje sobie sprawę, że rozdział jest krótki, ale on jest wstępem do czegoś dużego a nie chciałam do w tym rozdziale zaczynać. :)