piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 8

Wszystko wróciło do normy. Na korytarzach panował radosny gwar. Wielkiej sali znowu każdy rozmawiał. Ślizgonie powrócili do swoich żartów ale nigdy nie przebiją bliźniaków. Latająca deska wokół Hogwart… Nikt tego nie zapomni.
Dzisiaj miała się odbyć wycieczka do Hogsmeade ale pogoda uczniom nie pozwoliła na to.  Każdy siedział przy kominku i zagrzewał swoje zmarznięte ręce.
Laura leżała w dormitorium rudzielców, którzy tworzyli    własne dowcipy.    Eryk był ich królikiem doświadczalnym. Dziewczyna patrzyła na nich jak na bandę wariatów.
-Jesteście idiotami- stwierdziła.
-Tyle się z nami zadajesz i dopiero teraz to stwierdzasz?- Fred zaczesał swoje krótkie włosy.
-Stwierdziłam to za nim się urodziłam  i was poznałam- George rzucił w nią poduszką.
-Ej!
-Masz za swoje!
-A tobie za brakło głosu? -walnął Michała w łeb Fred.
-Głodny jestem- stwierdził- i Auć!
-Ty zawsze jesteś głodny. Góra tłuszczu.
-To są mięśnie!- powiedział oburzony.
-Ta… jasne.
-Kobieto idź ty do kuchni!- rzekł George.
-Panu się nie po myliło? Pan chciał powiedzieć, że Sandra idzie do kuchni. Nie ja…- George na dźwięk imienia dziewczyny, która mu się podoba strzelił buraka.
-Oooo!     Zakochana para Sebastian i Sandra. Hehe!- nabijał się z brata.
-Ty masz na drugie Sebastian?- spytała zdziwiona Laura.
-Nie Sewerus- wybuchnął śmiechem.
-Fred ty też masz drugie imię?
-  Lemire- powiedział niezadowolony Fred.
-Lemire Lemur- parsknął śmiechem George.
-A ty?- skierowała pytanie do przyjaciela.
-Michał.
-Ładnie- stwierdziła.
Do pokoju wszedł współlokator. Jeremi. Wysoki chłopak o kasztonowych  włosach. Chłopak, który ma maniery. Potrafi odstąpić krzesło i pomóc małolacie w pracy domowej lub w innej sprawie. Można go określić jako ideał ale zajęty. Niestety.
-Przed przejściem czeka na ciebie ślizgon, Laura. Mówi, że ma jakąś sprawę.
-Dzięki. Zaraz pójdę.
-Nie rozwalcie dormitorium. Chcę jeszcze gdzieś spać.
-Nie martw się!- powiedzieli bliźniacy, kiwnął głową i wyszedł.
-Wiesz co od ciebie chcę?- spytał zły przyjaciel.
-Książkę muszę mu oddać- wstała i skierowała się do wyjścia.
Gruba dama otworzyła wejście. Zabini był  oparty o ścianę. Stał niedaleko grupki piszczących pierwszoklasistek, które wyzdychały na jego widok. Laura na ich widok przewrócił oczami. Chłopak nie zdawaj sobie sprawy, że one stoją niecałe 3 metry od niego.  Był skupiony na dziewczynie idącą do niego.
-Jeśli chodzi ci o książkę to zaraz ci oddam…
-Nie to mi chodzi- rzucił chłodno.
-A o co?- spytała zdziwiona.
-Możemy porozmawiać bez żadnych światków- spojrzał na grupkę pierwszoklasistek wpatrzonych  w chłopaka.
-Jasne- wzruszyła ramionami- Prowadź.   
Dziewczyny patrzyła na nią ze zazdrością. Gdyby mogły dawno by już nie żyła. Zaprowadził ich do nieużywalnej klasy. Poniszczone meble perfekcyjnie  pasowały do tony kurzu.  Za szybko wciągnęła powietrze. Zakaszlała. Gdy przestała kaszleć spytała:
-Powiesz mi o co chodzi?- ścisnęła różdżkę, nie wiedziała jakie ma zamiary ślizgon.
-Pamiętasz co ci mówiłem o Draco i jego rodzinie?- przytaknęła.- Chcę się upewnić czy nikomu nie powiesz.
-Nikomu. To jest tajemnica. A tajemnic się nie wyjawia- odetchnął z ulgą.
-Nie mów nikomu o tym spotkaniu. Wymyśl coś. Powiedz, że spytałaś o nie zrozumiałe rzeczy w książce  czy coś… A tak w ogóle ładnie pachnie prawda?- zaśmiał się.
-Wspaniale- Wybuchnęła śmiechem.- Masz do mnie jeszcze jakąś sprawę?
-Tak uważaj na pewnego puchona ma na ciebie chrapkę.- puścił jej oczko.
-Jeszcze ktoś?- zarumieniła się.
-Dużo ich będzie. 4 Ślizgonów. 10Puchonów. 5 Gryfonów. 19 Krukonów.
-Kłamiesz.
-Otwórz oczy, Laura- ominął ją i wyszedł.
Sprawdziła czy nikogo nie ma na korytarzu ( zwłaszcza Zabiniego) i ruszyła do dormitorium. Rycerz w srebrnej zbroi ukłonił się i ukazał wejście do pokoju. Dziewczyna usiadła i schowała twarz w dłonie. Westchnęła zrezygnowana.  Sama myśl, że ma ważne zadanie miała ochotę się zabić. Ma dopiero 11 lat!
-Panienko co się stało? -spytała Mrużka.
-Muszę coś znaleźć ale nie wiem od czego zacząć.
-A panienka nie próbowała… szukać w ulubiony lub stworzonych przez kogoś miejsc?- Mrużka podała  Laurze wskazówkę.
-Daj jakiś może przykład.
-Salazar Slytherin stworzył dawno, dawno temu komnatę tajemnic.
-Komnatę Tajemnic?
-Dziewczynka została zaczarowana przez dziennik Toma Riddle i otworzyła komnatę w łazience dla dziewczyn.
-Co się z nią stało?- obudziła się w Laura iskierka nadziei.
-Została uratowana przez Harry'ego Pottera. Parę lat później wzięli ślub.
-Mrużko wiesz co to oznacza?!
-Nie- powiedziała prawdę.
-  To co szukam może być właśnie tam!- zapiszczała radośnie.-Dziękuje!
-Proszę bardzo- ukłoniła się.
-Mrużko możesz mi podać kolacje? Nie będzie dzisiaj szła do Wielkiej Sali.
-Już się robi!- strzeliła palcami i znikła.
Przebrała się w wygodniejsze ubrania i zjadła przez Mrużke przygotowaną kolacje.  Zapakowała do plecaka pelerynkę niewidkę i śmierdzącą bombę (od bliźniaków). Weszła do salonu. Od razu przy niej znalazł się Michał.
-Idziesz ze mną na kolacje?
-Nie… Już jadłam muszę iść do biblioteki. Nie odrobiłam pracy domowej.- skłamała.
-Ok.- wzruszył ramionami- A mogę księżniczkę odprowadzić?
-Z miłą chęcią- ukłoniła się.
Wyszli. Po drodze spotkali nieznośnego Irtyka, który śpiewał na całe gardło;
-ZAKOCHANA PARA JAŚ I MAŁGOSIA CAŁUJĄCA PRZY DAMSKIEJ TOALECIE. TRALATRALA!
-Irytku bo zawołam krwawego Barona!- wrzasnął Michał.
Duch od razu przestał się śpiewać. Wszyscy wiedzieli, że Irytek boi się Krwawego Barona. Wystarczy o nim wspomnieć. Duch prychnął i odleciał. Po chwili przybiegł woźnych. Nie lubiony przez uczniów, wystarczy na niego spojrzeć a już czuje się odrazę.  Jestem charłakiem, dlatego nienawidzi innych uczniów. Bo nie może być czarodziejem jak inni.
-Widzieliście psotnika?!- warknął.
-Nie proszę pana- powiedziała Laura.
Nie miała ochotę tłumaczyć temu  staremu gruchoty. Po tym jak ją oskarżył, że wybrudziła korytarz.
-Jak go dorwę! To nie ujdzie mu płazem!- pobiegł w przeciwną stronę.
Kotka woźnego zmrużyła swoje kocie oczy. Machnęła łysym ogonem i pobiegła za swoim panem.
-Stary gbur!- rzekł Eryk.
-Panie Filch dostaje pan szlaban za obrażanie nauczyciela. Przez pana Gryffindor traci 20 punktów. Proszę za mną- warknął Snape, który się pojawił znikąd.
Złapał ramię chłopaka i pociągnął chłopaka do wychowawczyni. Dziewczyna podrapała się po brodzie. Nie mogła się nadziwić jak ten mężczyzną chodzi cicho.
-Laura skup się!- zganiła się
Pobiegła do łazienki dziewczyn, która nie jest używana przez jęczącą Martę. Gdy weszła natychmiast   usłyszała szloch.
-Marta?- zawołała.
Przed nią pojawiła się płaczącą Martyna. Niewysoka dziewczyna z okularami i dwoma kucykami.
-Przyszłaś się ze mną pośmiać?- jęknęła- No tak! Wszyscy uwielbiają śmiać się z Marty. Kto jest chętny rzucić w nią książka? 10 punktów za trafienie w brzuch a 15 za trafienie w brzuch.
-MARTA!- wrzasnęła dziewczyna- Nie przyszłam tutaj aby się z ciebie śmiać tylko spytać gdzie jest komnata Tajemnic?
-A co się to?- Laura cofnęła się gdy Marta do niej przybliżyła- Wiele mnie się pytało, lecz nikomu nie powiedział.  Niby tacy odważni. Gdy przyjdzie co do czego to uciekają  - przewróciła oczami.
-Ja muszę wiedzieć!- powiedziała stanowczo.
-Dobrze ale musisz mi przynieść Kwiat Śmierci.- skrzyżowała ręce -Jeśli mi go nie przyniesiesz to nie dostaniesz ode mnie informacji!
-Gdzie ten kwiat rośnie?- spytała Laura.
-W Zakazanych Lesie.
-Co?! Uczniowie nie mogą wchodzić do Zakazanego lasu!
-NIE MA KWIATU, NIE MA INFORMACJI- wrzasnęła.- NIE MA KWIATU, NIE MA INFORMACJI!
-Dobrze! Przyniosę ci ten kwiat!- uśmiechnęła się.
-Śpiesz się! Zawsze mogę zmienić zdanie- zachichotała.
Wleciała do najbliższej kabiny. Laura westchnęła i wyszła z łazienki. Nie miała innego wyjścia musiała się zaprzyjaźnić z Harridem. Jeśli chcę wiedzieć gdzie ten kwiat rośnie
                                                              * * *  
-Hagrid!- zawołała.
Otworzył jej pól olbrzym z wielką kręconą brodą. Koło niego stał pies, który był większy od Laury.
-Co cie sprowadza w moje skromne progi? -spytał radośnie.
-Ciekawość. Mogę wejść?
-Oczywiście.
Dom Hagrida nie był większy od salonu Laury. Wszystko było w jednym pomieszczeniu. Po środku stało drewniany stół. Pod oknem stało łóżko. Po lewej stronie stał regał wypełniony dziwnymi książkami.
-Herbaty?- kiwnęła- Co cie sprowadza?
-Chciałam cie zapytać czym się zajmujesz?- poczęstowała się ciastek, nie smakowało dobrze. Ale udawała, że jest pyszne. Jeśli chcę zdobyć informację musi być milutka.
-Jestem gajowym. Zajmuje się opiekowaniem magicznych stworzeń.
-Na przykład jakie?- podał jej herbatę, wrzuciła dwie kostki cukru i wymieszała.
-Hipogryfy, jednorożce holibka.
-Co się dzieje?!
-Woźny idzie! Schowaj się!- Laura schowała się w kąt i narzuciła pelerynkę niewidkę. Hagrid spojrzał dziwnie na schowaną dziewczynę. Schował kubki i otworzył drzwi.- Co się sprowadza do mnie?
-Jutro do ciebie przyjdzie Filch.   
-W jakie sprawie… holibka?
-Szlabanu. Będzie z tobą szedł do Zakazanego Lasu- powiedział zadowolony woźny.
-To wszystko.- zamknął za sobą drzwi i ruszył do zamku.
-Holibka było blisko. Możesz wyjść.- ściągnęła pelerynę i schowała do plecaka.
-To ja już pójdę.
-Możesz jeszcze zostać. Herbata ci wystygła akurat- uśmiechnął się i podał jej napój.
Podziękowała i wypiła napój.
-Opowiedz mi o Hipogryfach?
-Mam jednego nazywa się dziobek…- dalej dziewczyna nie słuchała.
Myślami była w zakazanym lesie. Zastanawiała się jak może iść do Zakazanego Lasu. Musiała dostać szlaban tak jak Michał.
-No  tak śmierdząca bomba! Wystarczy ją podłożyć- myślała.
-… Dlatego jest taki delikatny.- Uśmiechnęła się.
-To ja będę Hagridzie szła zaraz będzie robiło się ciemno.
-Holibka rzeczywiście!- otworzył jej drzwi- Przyjdziesz jeszcze..? Nikt mnie tutaj nie odwiedza.- spytał z nadzieją.
-Oczywiście!- poprawiła plecak- Do widzenia!
-Do widzenia!- pobiegła do zamku.
                                              *  *  *
Weszła do jednej z klas zostawiając otwarte drzwi (specjalnie). Klasa znajdowała się koło klasy Mistrza Eliksirów. Wyciągnęła z plecaka śmierdzącą bombę. Nie zdążyła jej położyć do pokoju wszedł Snape.
-Potter co ty robisz?!- warknął.
-Ja…- udała zdziwiona.
-Dostajesz szlaban tak jak Filch. Jutro idziecie z gajowym do Zakazanego Lasu!- warknął, dziewczyna w duchu uśmiechnęła się- Przez panią Gryffindor traci 20 punktów . Teraz do dyrektora!- pociągnął dziewczynę do gabinetu.
                                                * * *
Laura usiadła na sofie, czekała na dyrektora. Przed nią chodził wkurzony tłusto włosy. Był porządnie wkurzony. Za nim odkrył na gorącym uczynku Potter humor zepsuli im bliźniacy wrzucając do klasy śmierdzące bąki. Wszystko co się dotknie wybucha nieczystym    zapachem. Długo zajęło profesorowi usunięcie zapachu. Staruszek jak zwykle w domu humorze powitał zgromadzony.
-Co cie Lauro sprowadza do mnie?- usiadł naprzeciwko dwójki.
-Potter chciała podłożyć śmierdzącą bombę niedaleko moje klasy!- warknął.
-Sewerusie zostaw nas samych.- machnął swoją szatą i wyszedł trzaskając.
-Po co podłożyłaś bombę bliźniaków?
-Bo…- nie mogła odnaleźć słów aby to wytłumaczyć.
-No cóż… twoje zachowanie było karygodne!- zachichotał- Niestety będziesz miała szlaban w Zakazanym Lesie- puścił oczko w jej stronę.
-Czy mogę już iść zaraz będę miała szlaban…
-Idź- machnął ręką.
                                          * * *
Pobiegła do dormitorium w poszukiwaniu ciepłej kurtki i czapki. Gdy odnalazła co chciała była mocno spóźniona. Gdy dobiegła na miejsce wszyscy już byli.
-Zostawiam ty bachory od twoją opieką- rzucił woźny.
-No dzieciaki! Idziemy. - spojrzeli na siebie z przerażeniem.
-Lumos- szepnęli.
Zakazany Las jest bardzo stary i tajemniczy. Żyje tam dużo niebezpiecznych stworzeń dlatego uczniowie mają zakaz wstępu. Dwójka przyjaciółka szła w ramie w ramie z różdżkami w górze. Hagrid jakby niby nic szedł z kłem swoim psem, który był ogromny.
-Gdzie dokładnie idziemy?- spytał przyjaciel.

-Muszę zebrać trochę Asfodeuls  jest niedaleko kwiatu śmierci. Holibka gdy tylko się zbliżałam do tego chwasta to słyszę dziwne głosy. Dobrze, że jesteś Laura jako dziewczyna nie będziesz ich słyszała i je mi zbierzesz.
-Będzie to bezpieczne?- spojrzała na niego z przerażeniem.
-Kwiaty Asfodelusa są "przyczepione" do kwiatów śmierci. Wystarczy, że delikatnie odplączesz je i włożysz do torby.
-Aha..- powiedziała nie zadowolone dziewczyna.- Czemu Eryk nie może zebrać ty kwiatów? Czemu ja?
-Bo kwiaty śmierci uwielbiają dziewczyny. Centaury płci żeńskiej nie wiadomo jak rozkochały w sobie te kwiaty. Więc centaury płci męskiej nie mogę ich zebrać do tworzenia wywarów. Ich odgłosy są zabójcze dla nich.
-Wow- palnął chłopak.
-Wiw- parsknęła śmiechem gdy Hagrid chciał powiedzieć "wow"- Będzie gdy usłyszysz ich głosy. Gorzej niż moja teściowa…   
-Nie jest chyba tak źle…
-Źle jest gdy masz okres. Holibka to już tu- wskazał na maleńką łąkę.
Łąka wyglądała magicznie. Niebiesko- żółte kwiaty mieniły się w blasku księżyca.  Dziewczyna odeszła od reszty grupki.  Zachwyciło ją jaki może być piękny Zakazany Las nocą.
Wyglądamy pięknie…. każdy nas pragnie. Lecz nas nikt nie dostanie!
Wyglądamy pięknie… każdy nas pragnie. Nasze zadanie spełnimy!
Wyglądamy pięknie…. wręcz tajemniczo.
Wiemy czego chcemy! Uważajcie chłopcy, zabijemy gdy trza!
Wyglądamy pięknie… każdy nas pragnie. Lecz chciwiec  nic nie dostanie!
Oddamy się gdy potrzeba… Chronimy gdy musimy. My jesteśmy kwiaty śmierci!
Strzeżcie się głupcy!
-LAURO MOŻESZ JE ZEBRAĆ GŁOWA MNIE BOLI- wrzucił jej plecak.
-Dobrze- nie rozumiała ich, te kwiaty pięknie śpiewały!
Położyła plecaki (swoje i Hagrida) na ziemi i podeszła do pierwszych kwiatów. Różdżkę miała pod pachą. (musiała jakoś kwiaty rozplątać) Delikatnie odplątała kwiat śmierci od Asfodelusa.
-Cały kwiat?!- krzyknęła, jej głos odbił się echem po Zakazanym Lesie.
-Tak!- ryknął odpowiedzi i zatkał sobie uszu.
Po paru minutach plecak pół olbrzyma wypełniony był kwiatami. Gdy chłopcy nie patrzyli  Laura włożyła do swoje plecaka kwiat śmierci. Nie wiedziała, że to będzie takie proste. Złapała torby i podeszła do chłopaków, którzy wywijali się z bólu.
-Proszę- podała torbę.
-Holibka chodźmy z stąd. Uszy mi pękają.
Zaczęli się kierować w stronę wyjścia. Nagle usłyszeli trzask gałęzi.
-Co to było?!- spytała Laura.
Pies Hagrida sprintem pobiegł w stronę chatki właściciela.
-Holibka mam złe przeczucia. Naj…
-Co naj…?
-Dementorzy- szepnął Hagrid. Pobladł.
-Dementorzy…?- jęknęła Laura.
Spojrzała na przyjaciela, który był blady ja ściana.
Jedne z najobrzydliwszych i najokropniejszych stworów, wysysające duszę magiczne stworzenie, siejące postrach wśród czarodziejów. Dementorzy mają humanoidalny kształt, osiągają wielkość do trzech metrów; całe ich "ciało" jest okryte czarnym, postrzępionym płaszczem, pozostawiającym nieodsłonięte jedynie ręce i twarz. Dementorzy nie posiadają oczu i ust, posiadają za to otwór w ich miejscu, który służy do wykonywania "Pocałunku Dementora", czyli aktu wyssania duszy z ciała ofiary. W przeciwieństwie do innych magicznych stworzeń, dementorzy unoszą się nad ziemią, gdyż nie posiadają nóg. Jedną z najskuteczniejszych metod walki z dementorami jest użycie Zaklęcia Patronusa. Patronus, jako emanacja dobra i skumulowanych pozytywnych uczuć i myśli jest w stanie przeciwstawić się dementorowi, o ile czarodziej jest na tyle silny, by przezwyciężyć swój lęk, strach i słabości. Nawet niecielesne patronusy, w postaci mgiełki potrafią odstraszyć na chwilę dementora, jednak dopiero zwierzęca forma Patronusa może go przepędzić. (R)
-Eryk!- potrząsnęła ramie chłopaka- Różdżka!- wrzasnęła- czarne postacie były coraz bliżej.
-Co…?
-Zaklęcie Patronusa ! Pomyśl szybko o czymś miłym i krzyknij Expetro Patronus- wytłumaczyło chłopakowi co ma zrobić unieśli różdżki.
-Ex… Ex..- Eryk się zaciął.
Dziewczyna już czuła jak de mentorzy wysysają jej duszę. W ostatniej chwili szepnęła.
-Expetro Patronus!- z jej różdżki wystrzelił koń.
Laura bardzo dobrze słyszała wrzaski de mentorów. Spojrzała na Hagrida i na Eryka.  Niespodziewanie straciła grunt pod nogami. Straciła przytomność…
 ------------------------------------------------------------
Witam państwa serdecznie! Dzisiaj w tą piekną pogodę daje rozdział! :D Za 5 komentarzy będzie następny <3  Skomentuj dla ciebie to chwila moment dla mnie pisanie nie zajmuje chwili :P
        

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 7

      Zmęczony chłopak przetarł oczy. Nie spał od wielu dni. Nie licząc kilku 15 minutowych drzemek.  Bał się, że w czasie snu obudzi się jego przyjaciółka. Dokładnie dzisiaj mija 2tygodniowa śpiączka. Nikt nie wie co się stało. Śpi jak zaklęta.  Żaden lekarz nie może odpowiedzieć na jego pytania; "Dlaczego  śpi?", "Co się stało"?, "Czemu nie może się obudzić?". Westchnął. Pielęgniarka  nie wyrzuca już chłopca nie ma sensu i tak wróci. Nawet w nocy. Opuścił wiele godzin lekcyjnych. Siostry przynosiły mu pracę domowe, które i tak nie robił.
Hogwart od "wypadku" Laury Potter zrobił się cichy. Nawet Ślizgonie przestali żartować. Każdy tępo wykonywał swoje obowiązki nawet nauczyciele. Nikt nie zdał sobie sprawy, że jedna dziewczyna (która była dość lubiana) zrobi takie zamieszanie.
Gryfonie i Ślizgonie przestali na siebie warczeć. Nie kiedy można było zobaczyć, że sobą rozmawiają. Można stwierdzić, że zaczynają się powoli przyjaźnić.
Pierwsze mecze nie były już tak ciekawe. Pogoda robiła się coraz gorsza tak jakby wiedziała co się stało w murach Hogwartu.
Młody Malfoy też odczuł brak dziewczyny, której nienawidził lecz nie dawał po sobie tego poznać. Szedł dumnie przez korytarz na lekcje. Przypadkowo na kogoś wpadł.
-Przepraszam- mruknęła dziewczyna.
Zebrała rozsypane książki i pognała w głąb korytarza. Nie dając dość do słowa. Chłopak wzruszył ramionami i wszedł do klasy. Dziś miał zajęcia z Gryfonami.
                                      * *   *
-Michał…- szepnął Fred.
-Jecdv.. co?- spytał zaspany głosem.
-Mam teraz dwie godziny wolne może pójdziesz do dormitorium i się prześpisz?- spytał gdy zobaczył stan chłopak.
Pognieciona koszula, podkrążone oczy i włosy w nieładzie. Wyglądał jak ostatnie nieszczęście. Fredowi zrobiło się smutno więc postanowił pomóc.
-Nie… dam… sobie… radę-… ziewnął.
-A kto powiedział, że cie pytam o zdanie? Wynocha!- machnął ręką.
-A jak się obudzi…?- spojrzał na dziewczynę.
-To powiem, że byłeś tutaj cały czas. Chłopie weź się ogarnij wyglądasz gorzej niż moja mama gdy nie wypije kubka kawy.
-Może masz racje…
-Ja zawsze mam rację- Michał nie chętnie wstał i skierował się do dormitorium.
Gdy zwolniło się krzesło rudy przemienił je w wygodniejsze z oparciem. Wygodnie się rozsiadł i przyglądał się dziewczynie. Nie wiele różniła się od dziewczyn. Mały nosek i usta. Gęste jasno brązowe włosy zakończone ombre (Fred po wielu tłumaczeniach wreszcie się dowiedział co to jest to ombre). Duże zielone oczy. Jeden tylko  mały szczegół mógł ją różnic. Niewidoczna prawie blizna po lewej stronie czoła. Wcześniej jej nie widział.
-Ale ze mnie idiota- walnął się w czoło.
Słynny Harry Potter miał Blizne po lewej stronie czoła. Więc Laura Potter była spokrewniona z Harrym Potterem- pomyślał.-Dziwne.
-Gdzie ja jestem?- szepnęła dziewczyna.
-Księżniczka Gryffindorów się już obudziła z błogiego snu?- spytał kpiąco.
Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu.
-Co ja tu robię?- spytała.
-Gdy byłaś w sowiarni straciłaś przytomność. Eryk przyniósł cie tutaj. Zaraz po niego przyjdę- wstał z fotela.
-Nie! Nie! Niech pośpi. Na pewno siedział tutaj cały czas.- spojrzała na plik pergaminów- To…
-Jego prace domowe nie odrobione.
-Podaj mi je.
-Po co?- uniósł jedną brew.
-Ktoś musi je zrobić!- rudzielec podał je pergaminy, pod kładkę, pióro i atrament.
-To ja zostawię cie samą- zamienił fotel w zwykłe krzesło i wyszedł.
                                            * * *
Po paru godzinach Laura się nudziła. Wszystkie prace domowe zrobiła.   Nie chciało jej się spać. Nuda ją dopadła. Nagle do  skrzydła szpitalnego wpadł Zabini trzymającego zakrwawionego Draco. Dziewczyna od razu wstała. Zabrała różdżkę z szafki gdy Zabini kładł przyjaciela obok łóżka Laury.
-Co się stało!?
-Bijąca Wierzba- sapnął.
-Szukaj pielęgniarki ja się nim znajdę!- wystrzelił jak strzała.
Laura podeszła do chłopaka. Miał całą zakrwawioną twarz. Wzięła głęboki.
Spokojnie Laura. Zacznij od zaklęcia oczyszczającego. Nie wiem jakie ma rany. Gdy będziesz wiedziała jakie można użyć zaklęcia lecznice. (R)
-Tertgeo- zaschnięta krew i świeża krew usunęła się z ciała Malfoy.
Ma niewielkie rany. Wystarczy zaklęcie "Episkey" i eliksir wzmacniający. Stracił dużo krwi. (R).
-Episkey!- niewielkie rany zaczęły się goić.
Klatka tlenionej fretki zaczęła się regulować. Oddychał wolno i spokojnie. Usiadła na jego łóżko.
-Accio eliksir wzmacniający!
Przez chwilę nic się nie działo. Mała fiolka przeleciała przez połowę Hogwartu do ręki Laury. Niechętnie podniosła podbródek chłopak i wlała mu wywar.
Do skrzydła wbiegł Zabini, pielęgniarka i Dumbledore.
-Co się stało!?- spytał Zabini.
Pielęgniarka zbadała chłopaka i stwierdziła:
-Nic mu nie jest.
-Pani Pomfrey, Laurze należą się szczere podziękowania właśnie uratowała Draco. Powiedz mi dziecko czego użyłaś?
-Tertgeo, Episkey i  eliksir wzmacniający- powiedziała ze strachem Potter.
-100 punktów dla Gryfonów- powiedział radośnie staruszek.
-Laura połóż się. Nie możesz się przemęczać.
-Ale..
-Bez dyskusji!- dziewczyna westchnęła i położyła się na łóżku przykrywając się kołdrą.
-Zabini jak chcesz możesz tu zostać. Zostanie pan zwolniony z lekcji- przytaknął- Pani Pomfrey idziemy.
W pomieszczeniu zostali tylko trójka uczniów Hogwartu. Między nimi zapadła krępująca cisza.
-Dziękuje- przerwał ciszę Zabini.
-Za co?- położyła się na boku w stronę chłopaka.
-Za uratowanie przyjaciela.- uśmiechnęła się- Jest dla mnie jak brat.
-Nie ma za co. Powiedz mi Zabini czemu Draco mnie nienawidzi?- spojrzała na blondyna.
-Kto powiedział ci, że cie nienawidzi?- spytał zdziwiony.
-Nikt mi nie powiedział! Tylko on cały czas mnie poniża, wyzywa. Rzuca zaklęcia na moich przyjaciół.  Mam dalej mówić?- warknęła.
-Ty nie rozumiesz…
-A co mam zrozumieć?!
-On nie jest taki jaki myślisz…
-A jaki?- syknęła.
-On nie umie…
-Co nie umie?!
-Pokazywać dobrych uczuć- prychnęła.
-Ta… jasne a ja jestem księżniczką Slytherinu.- westchnął.
-Wyobraź sobie chłopca bitego przez ojca. Matkę, która straciła sens życia. Przez lata nauczony były nienawiści do szlam i brudno krwistych. NIGDY nie usłyszał żadnej pochwały.- powiedział największy sekret Draco Malfoy.
Dziewczynę zamurowało gdy usłyszała co się dzieje w życiu Draco. Nie wiedziała co powiedzieć. Patrzyła tępo na chłopaka.
-Nie wiem co powiedzieć..- powiedziała szczerze.
-Nie zwracaj uwagi na jego odzywki. - dziewczyna przewróciła się na drugi bok i zasnęła.
                                                      * * *
-Gdzie ja jestem…?- szepnął chłopak.- W niebie? Nie… Ciebie tam by nie było!
-Też cie miło widzieć stary- przewrócił oczami.
-Co się stało?- rozejrzał się po pomieszczeniu.
Dostrzegł dziewczynę obok jego łóżka. Wydała mu się znajoma. Przyjaciel podążył za jego wzrokiem.
-To Laura Potter. Uratowała ci życie.
-Ta… jasne a ja jestem księciem Slytherinu.- prychnął.
-Dzięki niej jestem jeszcze z nami. Wątpię czy do piekła cie przyjmą.
-Dobra, dobra- przewrócił oczami.-Gdzie idziesz?- spytał gdy przyjaciel wstał.
-Po kremowe piwo. Siedziałem tu trochę i chcę mi się pić. Tobie nie przyniosę jesteś chory- pokazał język i wyszedł.
-Dziękuje za uratowanie życia, Laura.- szepnął i przewrócił się na drugi bok (plecami do niej)  i zasnął.
                                                    * * *
-Pani Potter!
-dkenck… co? Znaczy… słucham?- spytała zaspany głosem.
-Postanowiliśmy. Ja i Dumbledore, że  zwolnimy cie już. Nie ma sensu, żebyś siedziała z nami.
-Dziękuje!- zerwała się i przytuliła pielęgniarkę.
-Zabierz swoje rzeczy i idź za godzinę będzie kolacja.-przytaknęła.
Pielęgniarka poszła do swoje gabinetu. Laura zabrała swoje rzeczy i włożyła do plecaka. Pergaminy (prace domowe) pomniejszyła i wrzuciła do kieszeni bocznej. Podeszła do Dracona, który wyglądał jak aniołek. Pocałowała go w policzek i wybiegła.
Mając nadzieje, że nikt nie tego nie widział.
Lecz Zabini ukryty za posągiem wszystko widział. Spakowanie, pocałunek u wybiegnięcie. Westchnął. Wyszedł z cienia do swoje przyjaciela. Wiedział, że Potter namiesza im w życiu…
                                          * * *
Gdy Laura weszła do pokoju Gryfonów na jej widok bliźniacy zaczęli klaskać. Fred podał jej zeschnięte kwiaty i puste pudełko czekoladki.
-Dziękuje?- zaśmiała się.
-Co tam długo?!- spytała Sandra.
-Musiałam jakoś odpocząć od szkoły.
-Następny raz weź nas ze sobą!- powiedziały bliźniaczki (Sandra i Ola).
-Niemożliwe!
-Co?!- pokazała palcem na Ole i Freda.
-Ten znowu z nią flirtuje! Ledwo co wejdziemy do salonu to on jest już przy niej- pokręciła głową.
-Narzekasz- machnęła ręką-George na ciebie patrzy zagadaj do niego- wskazała głową na rudego, który niby zajął się pisaniem w pergaminie.
-A jak masz niby zagadać swatko?
-Spytaj co robi. Ja muszę lecieć do…
-…Eryka- dokończyła za nią zdanie Sandra.
-Tak- pobiegła do swoje dormitorium.
                                    * * *
Sandra niepewnie podeszła do George, który pisał coś w pergaminie. Nie wiedziała od czego zacząć.
-Hej- usiadła  obok niego.
-Hej.
Cisza.
-Co piszesz?- spytała przerywając niezręczną ciszę.
-Listę rzeczy do zakupu.
-Mogę zobaczyć?- wzruszył ramionami.
Podał jej pergamin. Gdy "przypadkowo" ich palce się zetknęły dziewczyna strzeliła buraka. Zakryła się pergaminem i zaczęła czytać.
-Na co to?- spytała gdy przeczytała.
-Będziemy prowadzić sklep z dowcipami. Jak ci się podoba ten pomysł?
-Jest świetny!- powiedziała szczerze- Kiedy macie go zrealizować?
-Gdy skończymy Hogwart…
                                        * * *
-Pani Lauro!- krzyknęła skrzatka.
-Tak Mrużko?- spytała.
-Książka jest jak nowa.
-O! Dziękuje.!- odebrała książkę- Możesz już iść.- strzeliła palcami i znikła.
Laura przebrała się w wygodniejsze rzeczy i ruszyła do dormitorium Eryka. Zastała tam śpiącego chłopaka. Narzuciła na pokój zaklęcie wyciszające i usiadła na sąsiadującym łóżku. Wsłuchała się w jego oddech. Jej powieki robiły się coraz cięższe i cięższe.    Kolejny raz zasnęła.
                                              * * *
Eryk otworzył oczy.  Nie odczuwał zmęczenia wręcz przeciwnie tylko głód. Spojrzał się w bok ujrzał śpiącą Laurę. Uśmiechnął się na ten widok.  Starając się w ciszy podszedł po ubrania i ruszył do łazienki wsiąść gorący prysznic.
Potrząsnął ramieniem dziewczyny. Otworzyła gwałtownie oczy i usiadła prosto. Przetarła pięściami oczy. Na widok przyjaciela rzuciła mu się w objęcia oboje padli na łóżko.
-Udusisz mnie!- stwierdził.
-Trudno się mówi!- zaśmiała się.
-Jak chcę jeszcze żyć- pocałowała go w policzek i usiadła obok niego.
-O jednego dziada mniej na  świecie!
-Osz ty!- zaczął ją łaskotać.
-Przestań! Błagam proooooszę!   Przepraszam, przepraszam!- powiedziała z Łazami w oczach.
-Mam nadzieje…!
-Idziemy na kolacje?
-Nie mogę. Muszę odrobić prace domowe- dziewczyna bez słowa wstała i podeszła do otwartego okna.
-Jakie pracę domowe? Accio plecak!- złapała plecak i wyciągnęła mały stosik pergaminów. Machnęła różdżką i na oczach Michała stały się normalnej wielkości.
-Kiedy ty to…
-O czy to ważne?- zganiła go-Chodźmy na kolacje.
-No dobra. Dziękuje.- uśmiechnęła się i ruszyła za przyjacielem do Wielkiej Sali…
==========================================================
Myślę więc jestem a gdy myślę jest rozdział ! <3

Za 5 komentarzy będzie następny. Mam nadzieje, że ktoś jeszcze czyta tego bloga L  

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 6

Następnego dnia Laura nie poszła na lekcje z powodu bólu brzucha. Dostała zwolnienie od pielęgniarki (która do niej przyszłą), że może odpocząć dała jej eliksir przeciwbólowy i kazała jej wskoczyć do łóżka.
Dziewczyna nie miała zamiaru tego robić. Wpiła eliksir odczekała aż  napój zacznie działać. Ubrała wygodne spodnie, białą koszulkę i bluzę od przyjaciela. Uśmiechnęła się namyśl o Eryku.
Mocny powiew wiatru zdmuchnął niesfornego koka Laury. Wkurzona dziewczyna zamknęła książkę " Historie Hogwartu" i rozpuściła włosy.  Złapała ją gęsia skórka. Michał, który oglądał jak jego przyjaciółka walczy z ogarnięciem włosów ściągnął bluzę i rzucił jej ubranie. Został w samej koszuli. Nie odczuwał zimna. Dziewczyna podziękowała i ubrała ją na siebie. Wyglądała w niej komicznie. Wyglądała jakby nosiła o wiele za dużą sukienkę. Musiała parę razy podciągać rękawy aby dostrzec swoje maleńkie ręce. Laurze od razu pokochała tą bluzę.
-Nie oddam ci już jej.- powiedziała dziewczyna.
-Mam ich wiele- wzruszył ramionami.
-Co za cholerny wiatr!- warknęła dziewczyna.
-Spokojnie- stanął za nią i zaczął jej pleść solidne warkocza.
W dzieciństwie siostry zmusiły go aby plotły im fryzury. Gdy tego nie robił one płakały a on dostawał szlaban. Uśmiechnął się na to wspomnienie.
Muszę podziękować siostrą za tortury- pomyślał.
Związał warkocza gumką.
-I jak?- spytał.
-Idealnie. Dziękuje!
-Ty Filch! Pleciesz warkocze? Co ty baba jesteś?- ten nie odpowiedział, wiedział, że kłótnia z Malfoy'em nie ma sensu.
-Drętwota! - warknęła.
Strumień zielone światła poleciał prosto w Draco.
-Zwiewamy- szepnął.
Dziewczyna przytaknęła i zabrała plecak. Po drodze wrzucając "Historię Hogwartu". Mięśniacy patrzyli tępo jak ich szef leży bez ruchu. Gdy się ocknął był Laura i Erik byli swoim domu.
Naciągnęła pelerynkę niewidkę i wyszła. Różdżkę miała w pogotowiu. W salonie nie było żadnej duszy. W Hogwarcie trwały lekcje. Wybiegła przez dziurę w ścianę. Skierowała się do domu Ślizgonów.
                                              *  * *
Stanęła przed wejściem do salonu. Pilnował go krwawy baron. Nie widział jej ale słyszał
-Hasło!- warknął.
Włos Laurze zjeżył się na karku.
-Czysta krew?- spytała.
-No- ukazał jej wejście do salonu.
Sprawdziła czy nikt nie idzie i weszła do salonu. Ślizgonie mieszkali w lochach. Urządzony w brawach srebra i zieleni. Mimo, że mieszkali widzieli błonie. Dzięki magii oczywiście.
-Gdzie może być różdżka?- pomyślała.
Zdawała sobie sprawę, że odnalezienie będzie nie lada wyzwaniem. Sprawdziła czy nikogo nie było. Ściągnęła pelerynkę niewidkę. Miała prawo tu być, lepsza, niż żadna wymówka.  Zmniejszyła pelerynkę i włożyła do kieszeni. Podeszła do najbliższego posągu.
-Co ty tu robisz?- usłyszała ostry głos Draco.
Sparaliżował ją strach. Nagle świat stanął w miejscu. Cisza.
-Co ty tu robisz?- wznowił pytanie.
-Mam… prawo tu być…- powiedziała  roztrzęsiony głosem.
Obróciła się w jego stronę. Stał oparty o drzwi swoje dormitorium. Przyglądał się jej z zaciekawieniem.
-Tak?- podszedł do niej-Jakoś wcześniej cie nie widziałem- stwierdził.
-Nie… było… kiedy…- patrzyła wszędzie tylko w nie jego oczy.
Zimne oczy Draco przewiercały jej duszę.
-Po co tu jesteś?- spytał.
-Szukam…- nagle dostrzegła Zabiniego- Zabini!- zawołała chłopaka.
Zdziwiony chłopak podszedł. Nie krył swoje zdziwienia.
-Tak?- spytał uprzejmie.
-Mogę z tobą porozmawiać na osobności?- Draco uniósł jedną brew .
-Oczywiście.- uśmiechnął się.
                                      *  *  *
-W jakim celu uciekłaś przed Draco?- spytał.
-Nie uciekłam przed nim!- oburzyła się- Chciałam się zapytać czy macie może historię wasze domu.
-Czemu akurat mnie się pytasz?
-Bo… wydajesz miły-skłamała.
-Cóż… nie trudno się zgodzisz- machnął niewidzialnymi włosami.  
-To macie tą historię?- spytała
-Tak.  Chodź to ci ją dam…
-Nie to ja tu poczekam!- w odpowiedzi wzruszył ramionami i wyszedł do salonu.
                                                       *  *  *
-Co chciała?- spytał wkurzony chłopak.
-Chciała historię nasze domu.- podszedł do półki i wyciągnął starą, zieloną książkę, pachniała pleśnią.
-Po co jej?!
-Nie wiem- przyjaciel wzruszył ramionami.- Nie pytałem.
-Ona coś knuje…- stwierdził Draco.
-Przesadzasz- stanął koło przyjaciela.
-Ja nie przesadzam?!!- warknął.
-Tak- ominął przyjaciela i bez słowa wyszedł.
                                                     * * *
-Proszę- podał jej śmierdzącą książkę.
-Dziękuje. To… ja będę szła- skręciła najbliższy korytarz.
Powiększyła pelerynkę i nałożyła na siebie. Postanowiła zagłębić się w historię Slytherinu.
                                                  * * *
-Mam złe przeczucia- myślał głośno.
-Na Merlina! Pomóż mi  bo Avade Kedavra nie zadziała na tą tlenioną fretkę!- szepnął, po czym wszedł do swoje pokoju.
                                                     * * *
Położyła śmierdzącą książkę na biurko.  Przebrała się w pidżamie i wskoczyła do łóżka. Smród książki nie dawał Laurze spać.
-Mrużka!- zawołała.
Usłyszała trzask.
-Tak Lauro?- skrzat usiadł na Łóżku.
-Widzisz tą książkę?- pokazała zieloną księgę leżącą na biurku-Możesz jakoś ją przeczyścić aby nie śmierdziała?
-Mam ją umyć?- spytała, przekręciła śmieszne łebek.
-Nie! Zrób coś aby ten zapach… no wiesz. Ale postaraj się treści nie zniszczyć nie jest moja tylko kolegi.
-Kolegi pani powiada…- uniosła swoją "brew".
-On jest Ślizgonem!- po Mrużce przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Miała złe wspomnienia z Ślizgonami…

Odkąd jest w Hogwarcie uwielbiała chodzić po korytarz wypełniając zdania dyrektora lub nauczyciela. Jako jedyni ze skrzatów mają taką fajną pracę. Zgredek pomaga samemu dyrektorowi.  Zmądrzał przez ten krótki okres. Mrużka chodziła do nauczycieli aby dawać im raporty. Uczniowie, który często widzi witają się z nią. Wiedzą, że dyrektor się nią zajmuje. Ale jej prawowita właścicielka jest Laura Potter.
Pewnego dnia Dumbledore poprosił Mrużke aby dała list do Sewerusa, który mieszkał na samym końcu zamku. Szła jakby była normalny uczniem Hogwartu. Po drodze spotkała parę osób z Ravenclaw. Przywitała się i szła dalej. Chciała jak najszybciej oddać list i pobawić (zaopiekować) Feniksem. List miała w swoje sukience. Nie wiadomo skąd wpadła na ucznia.
-Przepraszam- spuściła głowę, ominęła ucznia.
-Nie tak prędko!- warknął chłopak.
Skrzatka podniosła głowę. Od razu rozpoznała młodzieńca. Draco Malfoy. Wysoki jak na swój wiek z zimnymi niebieskimi oczami chłopak. On też ją rozpoznał. Uśmiechnął się wrednie.
-Twoja pani źle mnie potraktowała… ostatnio. Ja nie lubię gdy ktoś robi mi coś złego- syknął, wyciągnął różdżkę i krzyknął- Drętwota!
Zaklęcia czarodziei nie działały tak jak działają na nich. Jednak skrzatka się przewróciła. Radosny chłopak ruszył do swojego domu. Upokorzona skrzatka wytarła łzy i pobiegła do profesora Snape.
                                                       # # #
Zapukała do drzwi . Usłyszała "proszę"  i weszła. Profesor o długi [tłustych] czarnych włosach ważył eliksir.
-Co cie Mrużko do mnie sprowadza?- Sewerus lubił tą skrzatke, była bardzo ciekawa.
Czasem jej tłumaczył jej poszczególne eliksiry. Chłonęła każdego słowo, szczerze nie jak uczniowie, których uczy. Tępi baranie! Wyciągnęła list i podała profesorowi.
-List od pana Dumbledora- ukłoniła się i pobiegła do dyrektora.
Nikomu nie powiedziała  o tym zajściu.
                                                    * * *
-Mrużko co jest?!- spytała przerażona dziewczyna gdy zobaczyła łzy skrzatki.
-Nic- przetarła oczy.
-Jestem twoją panią więc KAŻĘ ci powiedzieć dlaczego płaczesz- powiedziała surowo.
-Panicz Malfoy rzucił w… we mnie "Drętwota".
-O nie! Tak nie będzie. Nie pozwolę aby ktoś rzucał w moją skrzatce- wzięła różdżkę i kilkoma zaklęciami zamieniła pidżamę w normalne ubrania, narzuciła na siebie szatę szkolną i wybiegła z pokoju.
-To się źle skończy- szepnęła skrzatka.
Zabrała książkę z biurka i z trzaskiem teleportowała.
                                              * * *
Wkurzona dziewczyna biegła w stronę domu Ślizgonów. Gniew buzował się w niej jak wulkan w każdej chwili mogła wybuchnąć. Mruknęła hasło i weszła do salonu gdzie było  mieszkańców. Nie zważając na szepty Ślizgonów podeszła do Zabiniego.
-Gdzie Malfoy?- warknęła.
-W swoim pokoju. Co się stało?- spytał widząc jej stan.
-Zaprowadź mnie tam- warknęła.
Złapał ją za ramię i zaprowadził do dormitorium.
                                                                * * *
Młody Malfoy leżał na swoim łóżku rozkoszował się chwilą spokoju. Brakowało mu tego. W domu ciągle awantury. Chłopak wiedział, że ojczym znęca się nad matką. Już od bardzo dawno nie widział blasku w jej oczach. Słyszał szloch swojej rodzicielki. Potter bardzo podobnie wyglądała do jej matki. Za to ją nienawidził. Zamknął oczy. Usłyszał otwieranie drzwi i kawałek patyka na swoje oczy. Otworzył gwałtownie oczy. Zobaczył przed sobą Potter.
-Co ty robisz?!- warknął.
-Skrzywdziłeś moją skrzatke baranie!- odeszła kawałek.
Machnęła różdżką, chłopak znalazł się na ścianie. Patrzył na nią z przerażeniem. 
-Laura spokój się!- wkroczył do akcji Zabini.
-Jeszcze jeden ruch a potraktuje się zaklęciem niewybaczalnym!- syknęła.- Draco, Draco… Ze mną się nie zadziera- podeszła do niego- Jeszcze raz dotkniesz moje skrzata albo moich przyjaciół to bez problemu twoja matka będzie szukała dla ciebie trumny! -warknęła i wyszła z dormitorium.
Chłopak upadł na kolana. Nie mógł uwierzyć co to się stało. Jeszcze chwila a po młodym Malfoy zostało byłoby tylko nieużyteczne ciało.
-Nic ci nie jest?- spytał przyjaciel.
-Chyba tak- był w szoku położył się z powrotem na łóżko.
Do ich pokoju wleciała sowa o czarnym upierzeniu. Odwiązał list i dał jej smakołyk. Sowa zabrała smakołyk i odleciała.
Gdy Draco przeczytał liścik. Zbladł jeszcze bardziej. Przyjaciel zabrał od niego liścik p przeczytał go na głos.
-"To jeszcze nie koniec. Godzina 23.30 czwarte piętro. Nikomu nie mów bo pożałujesz"- Zabini odrzucił liścik bo sam z siebie zaczął płonąć.
Pomiędzy chłopakami nastała cisza.
-Idziesz?
-Muszę.- westchnął.
                                      * * *
Gdy złość przeminęła Laura usiadła na schodku od sowiarni. Nie mogła uwierzyć co ona zrobiła. Wzywała na pojedynek Draco Malfoy ! Nagle zaczęło jej się w głowie kręcić. Schowała głowię pomiędzy nogi. W jej głowie panował istna burza…
Niech od razu rzuci nim Avade Kedavra! Będzie spokój ! (S)
Ty tylko o zabijaniu!  (G)
A po co się z takim brzdącem męczyć?! (S)
A potem dożywocie?! (g)
Przesadzasz.. (S)
Ja przesadzam!? Ty jesteś nie wychowanym dzieckiem. Myślisz, że zabijanie załatwi wszystko?! (G)
Uspokójcie się! (H i R)
-Przestańcie!- jęknęła z  bólu dziewczyna.
Dalej nie słyszała kłótni stworzycieli Hogwartu.
-Laura!- podniosła lekko głowę od razu tego pożałowała- Co się stało!?
-…Boli- jęknęła.
Eryk delikatnie podniósł dziewczynę.
-Już… Spokojnie… zaraz będziesz u  pielęgniarki.- zamrugała parę razy i straciła przytomność.- Laura!

                                                                   * * *
Przepraszam, za krótki ale byłam w pracy :( 
Mam nadzieje, że się podoba <3
Jak tam wakacje ? :)

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 5

ROZDZIAŁ DEDUKUJE KINGUSI I MILERZE MAM NADZIEJE, ŻE WAM HUMOR POPRAWI :D 
======================================
Gryfonie i Ślizgonie mieli lekcje transmutacji.
Laura siedziała z tyłu klasy z Erykiem, który był znudzony lekcją. Błądził myślami o najbliższym meczu. Puchoni kontra  Gryfonie. W tym roku gryfoni muszą wygrać mecz.  Kapitanem jest Lee Jordan. Szukającym Dean Tomas. Pałkarze to były dwa rudzielce. A obrońca Fray Mejer.
-Panie Eryku przez pana nieuczestniczenie w lekcji odejmuje -5 dla Gryfonów!- powiedziała surowo Minerwa.
-Przepraszam- bąknął.
Laura spojrzała na niego z ukosa. Znowu będzie musiała mu wszystko tłumaczyć… Wyrwała kawałek pergaminu i napisała parę słów co o nim myślała po czym podała mu pod nos. Eryk przeczył liścik i przewrócił oczami. To nie jego wina, że jest podjadanym meczem.
-Kto spróbuje zamienić tego ptaka w trofeum?- Laura jako jedyna podniosła rękę-Dobrze Lauro podejdź.
Dziewczyna zabrała różdżkę i podeszła do ptaka. Machnęła ręką i wyszeptała zaklęcie. "Feraverto!" Ptak zamienił się w piękne trofeum. W klasie rozległy się oklaski. Ukłoniła się i wróciła do ławki.
-10 punktów dla Gryfonów- powiedziała zadowolona Minerwa uwielbiała dodać swojemu domu punkty.
Pana Potter dzięki swojej inteligencji była kopalnią złota.  Już się przyzwyczaiła do pucharu w swoim domu. Szkoda by było g oddawać…
-Proszę pani!- do klasy wszedł Draco Malfoy, Minerwa chciała przewrócić oczami przyznaje, że nie lubię tego dzieciaka-Dyrektor prosi Potter do gabinetu natychmiast a i ja mam ją odprowadzić- uśmiechnął się chytrze.
Dziewczyna błagała, żeby był to żart. Ona i on na jednym korytarzu?  To szkoła tego nie wytrzyma.
-Dobrze Draco. Lauro zabierz swoje rzeczy i idź do dyrektora- powiedziała obojętnym głosem, żałowała, że Potter wychodzi dzięki niej dom zdobył trochę punktów, które bliźniaczy stracili przez swoje dowcipy.
Niechętnie ruszyła z miejsca. W ręku trzymała różdżkę w pogotowiu. Rzuciła tęskne spojrzenia na przyjaciela i wyszła.
                                                * * *
Szli w ciszy.  Blondyn  z ukosa się przyglądywać dziewczynie na końcu języka miał już skomentować jej wgląd ale go wyprzedziła.
-Ile tłuszczu użyłeś aby ułożyć włosy?- zacisnął pięści.
-Ty cholerna sz..
-Nie jestem szlamą Malfoy.
-Ale tak się zachowujesz Potter- warknął.
-Przynajmniej mam godność.- prychnął.
-Ty i godność? Ja się nie zadaje z Erykiem!
-A ci Eryk przeszkadza?- cisnęła bardziej różdżkę.
-Zdrajca krwi- szepnął do jej ucha i po czym zniknął.
Dziewczyna zmarszczyła brwi. Nie miała pojęcia o co chodziło z "Zdrajca krwi".
Będzie musiała porozmawiać z Erykiem- pomyślała.
Powiedziała hasło i weszła po schodach do gabinetu dyrektora. Od jej poprzedniej wizyty nic się nie zmieniło. Feniks patrzył się na nią zaciekawieniem. Podeszła do ptaka. Wyciągnęła w jego stronę rękę pochylił głowę i oddał się pieszczocie.
-Feniks od zawsze lubił być głaskany- Albus schodził po schodach, które prowadziły do jego sypialni.
-Dlaczego pan chciał aby tutaj przyszła?- nie przestając głoska pupilka dyrektora.
-Zastanawiałem się czy zaczęła szukać .
-Czego?
-Przeznaczenia Potter.
-Ale co ja mam konkretnie szukać?
-Pamiętasz swoją przepowiednie?
-Cztery twarze, jedno ciało. Ból niesamowity! Klątwą cię obdarzę. Wszystko co kochasz zniszczone zostanie. Cztery różdżki, jedna ręka. Potężna moc zniszczy całe zło! Gryffindor, Slytherin  połączą siły. Ravenclaw, Hufflepuff pomogą im! Hogwart, Hogwart wielkiej bitwie stanie!- wyrecytowała znaną jej formułkę.
-Musisz szukać różdżkę.- stwierdził dyrektor.
-Ale po co?- podrapał się po brodzie.
-Tego nie wiem ale twoje zadanie jest je odszukać.
-Ale po co masz szukać czegoś jak nawet nie wiem po co?!- wrzasnęła.
-Nie mogę ci powiedzieć na to pytanie- nie zważając na wybuch młodej gryfonki, ślizgonki, Puchoni i krukonki. 
-Czy mogę już iść?- starała się opanować głos.
-Tak już nie musisz wracać na lekcje.
-Dziękuje- podeszła do pierwszego schodka- Pan nie jest prawdziwym Albunusem? 
-Jego siostrzeńcem- staruszek zachichotał- Ale idź. Dowidzenia.
-Dowidzenia.- zeszła po schodach.
Miała dziwnie ważenie, że ktoś ją obserwuje znowu. Rozejrzała się po korytarzu. Nikogo nie było. Wzruszyła ramionami. Poprawiła plecak i poszła do dormitorium trzymając różdżkę.
                                                    *  *  *
Młody Malfoy schował za posągiem w celu obserwowania dziewczyny. Był ciekaw co młoda Potter robi u dyrektora. Gdy usłyszał odgłos tupania schował się za posągiem. Różdżkę trzymał w pogotowiu.
Zawsze, mogę rzucić Drętwotą- pomyślał.
Miała dziwny wyraz twarzy. Jakby była zdenerwowana i zamyślona. Chłopak zmarszczył brwi. Stanęła i rozejrzała się. Wzruszyła ramionami i poprawiła swój niebieski plecak. Ruszyła do swoje dormitorium.
Odczekał chwilę i ruszył do swojego pokoju. Zastanawiając się co Potter knuje.
                                                 * *  *
Padnięta Laura położyła się na łóżku. Gdy jej ciało się położyło do jej pokoju wleciała sowa. Wkurzona dziewczyna odebrała od sowy list. Dała jej przysmak i odleciała. List był od Eryka.
Może twój rycerz w srebrnej zbroi mnie wpuści łaskawie ?
                                                   E.
Dziewczyna przewróciła oczami. Weszła po schodach do salonu. Rycerz ukłonił się pokazując przejście.
-Możesz wejść- rzekła.
Chłopak kiwnął głową i ruszył z dziewczyną. Za sobą usłyszał  gwizdy Wealsyów.
-Ej nie odbieraj się dziewica! Eryk my chcemy się z nią zabawić- krzyknął Fred.
Para przyjaciół wytrzeszczyła oczy po czym wybuchła śmiechem.  Osoby w salonie spojrzeli na dwóch rudzielców, którzy dla zabawy się bili.
-Ja jej odbiorę!- krzyknął Fred.
-Chyba śnisz! Ja mam lepszą fryzurę- Laura oglądając całe zajście nie mogła przestać chichotać.
-Mamy tą samą fryzurę!- stwierdził.
-I tak w niej wyglądam lepiej!
Laura podbiegła do szafki i zabrała różdżkę. Z chytrym uśmiechem podeszła do bliźniaków. Wyciągnęła ku nim różdżkę. Spojrzeli na nią ze strachem.
-Co chcesz zrobić?- spytali jednocześnie.
-Coś co chciałam zrobić od dawna- w salonie zapadła cisza, wszystkie spojrzenia były skierowane na Laurę.
-Dziewczyną zastanów się co ty robisz…
-Aqaumeti!- wrzasnęła.
Strumień czystej wody poleciał prosto na bliźniaków w ciągu jednej chwili byli przemoknięci do suchej nitki.  Dziewczyna złapała się za brzuch, nie mogła wytrzymać ze śmiechu.
-Osz ty!- warknęli bliźniacy.
-Do igrałaś się!- wyciągnęli różdżki.
-Aqaumeti!-  krzyknęli.
-Ewanesce !- strumień wody zniknął z pola widzenia.
-Dobre to!- pochwali mnie Sandra, przytaknęłam w podziękowaniu.
Bliźniaczy spojrzeli na siebie znacząco.
Coś knuli- pomyślała.
Nagle rozbiegli się na dwie strony.
-Aqaumeti!- wrzasnęli z dwóch stron.
-Mobibiliardus!- podniosła dwie sofy i skierowała je ku sobie aby nie zostać zamoczona.
W ostatniej chwili udało jej się zasłonić szerokimi sofami.
-Drętwota!- wrzasnęła.
Dwoje bliźniaków upadło dziewczyna. Podziękowała im za pojedynek i pobiegła do dormitorium.
                                     * * *
-Ale  z ciebie idiota! Przegrałeś z dziewczyną!- warknął George.
-Ty też!
-Trzeba było szybciej mówić zaklęcia!
-Idź ty do diabła- podał bratu rękę.
-Jak ja idę to tez- zaśmiał się.
Machnęli różdżkami. Sofy wrócili na miejsce a oni byli suszy. Gryfonie wrócili do swoich zajęć.
-Jest niezła!- stwierdził Fred.
-I młodsza od ciebie o 2 lata- przewrócił oczami.
-Tylko. Nie chcę się z nią swatać ale dobrą reklamę zrobiłaby dla naszego sklepu.
-To my mamy sklep?
-Będziemy mieć- uśmiechnęli się i pobiegli do pokoju.
                                     * *  *
-To było.. wow- dziewczyna westchnęła i  położyła się na łóżku- Co jest?
-Mam zadanie od Dumbledore ale nie wiem od czego zacząć- położył się koło niej.
-Jakie?
-Mam znaleźć 4 różdżki, stworzycieli Hogwartu.
-Przecież to prawie niemożliwe !- stwierdził.
-No wiem- westchnęła.
-Ale…
-Ale?
-Oj daj mi dokończyć!- zganił ją- Masz pelerynkę niewidkę więc możesz chodzić po korytarzu niezauważona.
-No tak.
-Możesz wchodzić do każdego domu. Laura wiesz co to oznacza?!
-Co!?
-Nie wiem- walnęła go w łokieć-Dzięki.
-Od czego zaczniesz?
-Od Ślizgonów. Później będzie z górki. Jak mam tam iść. Merlinie! Pomóż mi bo chyba zdechnie niż tam pójdę.
-Będzie dobrze- poklepał ją po ramieniu.-Co teraz będzie robisz?- spytał gdy dziewczyna zaczęła wstawać.
-Idę do biblioteki.
-Po co? Masz już lekcje zrobione.
-Po mapę Hogwartu. Nie znam go w ogóle.
-Lepiej idź do bliźniaków. Oni mają mapę, która pokazuje kto gdzie akurat jest albo tajemne wyjścia.
-No nie wiem… Po tym jak ich sprałam- parsknął śmiechem.
-Zobaczymy. Ale lepiej weź różdżkę. Nie wiadomo.- zabrała różdżkę.
Zaczęli się szykować do wyjścia. Gdy Laura była przed wyjściem do salonu. Przypomniało jej się, że nie wzięła plecaka. Nie chciała aby ktoś był zobaczył co nie się.
-Accio plecak!- złapała plecak , który poleciał prosto na nią i wyszła.
                                                 *  * *
Dwójka rudzielców odrabiała prace domowe w swoim dormitorium. Co chwila narzekali, za brak czasu. Do ich pokoju wsiedli Eryk i Laura. Nawet na nich nie spojrzeli. Mieli nos w pergaminach.
-Potrzebuje waszej pomocy-Eryk rozsiadł się na łóżku.
-Za nic jej nie dostaniesz. A co chcesz?- spytał Fred.
-Mapy Hogwartu. Co chcecie zamian za nią?
-Podobno jesteś mądra jak Rowena Ravenclaw- przytaknęła.- Damy ci mapę jeśli przez  cały tydzień będzie odrabiałaś za nas pracę domowe.
-Dobra- wzruszyła ramionami.
Dla niej była to pestka. Bo żyła w niej sama Rowena, więc wszystko pójdzie jak spłatka...
-Serio?- zdziwił się George- Chcesz odrabiać za nas tyle pracy domowej- pokazał górę książek i pergaminów.
-Za mapę tak.- bliźniacy spojrzeli na nią podejrzliwie.
-Zrób za  nas tą pracę domową, która robimy- pokazał na niezapisany pergamin- A dostaniesz mapę.
-Ok.- bliźniacy zrobili dziewczynie miejsce i wytłumaczyli co ma zrobić.
                                                          *  * *
Wyszli aby dziewczyna miała ciszę i spokój pilnowali by nikt tam nie wszedł. Usiedli przy kominku.
-Więc jak idą treningi?- spytał Eryk.
-Nawet dobrze gdyby nie te pracę domowe.- westchnął Fred i przeczesał swoje krótkie włosy- Mam nadzieje, że ona dobrze je napiszę.
-Nie martw się. Ona ledwo co wyciągnie pergamin a już ma prace domowe zrobione. Można pozazdrości.
-To prawda, że masz drugie imię? Jakieś gryfonki szeptały, że je masz.
-Ta.. Mam. Znając życie to moje siostry. Michał Filch. Nic specjalnego. Nie lubię się nim chwalić. Przy jakby był nie czarodziejem.
-Lepsze Michał niż Eryk- stwierdził Fred.
-Dzięki- spojrzał się w drzwi dormitorium bliźniaków.- Jak wasze prace nad dowcipami?
-Genialne- uśmiechnął się George- Właśnie tworzy cukierki po, których można wymiotować i mieć gorączkę.
-Na  kim to testujecie?
-Na sobie- powiedzieli jednocześnie.
-Współczuje.
                                            *  *  *
(W TYM SAMYM CZASIE)
Laura pisała dobre 30 minut. Postanowiła, że odrobi wszystkie pracę domowe bliźniaków. Jedna z stworzycieli Hogwartu pomagała jej w tym. Gdy skończyła rozmasowała swój nadgarstek. Zmęczona wymruczała zaklęcie (które podała jej Rowena) aby jej pismo zamieniło się w pismo bliźniaków.  Rozciągnęła się jak kotka.
Otworzyła drzwi od ich dormitorium ich zawołała.
-Dłużej się nie dało?- spytali.
-Nie narzekajcie zrobiłam wszystkie wasze prace domowe z całego tygodnia!
-Fred czeka nas teraz przepisywanie- przewrócili oczami na tą myśl.
-Niekoniecznie… Spójrzcie- wytrzeszczyli oczy gdy zobaczyli, że prace domowe zostały napisane ich pismem.
-Wyjdziesz za mnie…?- spytał Fred.
-Z miłą chęcią- przewróciła oczami-Mogę mapę spieszy mi się,
-Spokojna twoja rozczochrana- wyciągnęli mapę Huncwotów, George wyciągnął różdżkę i skierował ją na mapę- Uroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego.
Wtedy mapa ukazała tajne miejsca Hogwartu. Bliźniaczy wytłumaczyli Laurze, że niektóre wyjścia prowadzą go Hogsmeade.
-…Gdy powiesz "Koniec tych psot" i stukniesz w nią różdżkę to zniknie wszystko co na niej było- tłumaczył jej Fred.-Ale teraz kochana żonka czeka nas noc poślubna!
-Co?!- cofnęła się o krok-Wybacz mężu mam okres- opadła mu szczęka.
-Za każdym razem- zwrócił się Fred do George, ten tylko wzruszył ramionami.
-Laura idziemy?- spytał Michał, który przyglądał się tej całej sytuacji z rozbawieniem.
-Tak jest!- wyłożyła do plecaka mapę, różdżkę schowała do kieszeni- Kochanku- szepnęła tak aby tylko Fred to usłyszał.
-Moje serce krwawi.- upadł udając, że umiera- Własna kobieta mnie zdradziła!
-Idziecie z nami na kolacje?- spytała.
-Jasne- wstał Fred jakby niby nic.
George spojrzał na brata jak na wariata i przewrócił oczami.
-To ja zaraz przyjdę tylko odłożę plecak- wybiegła z dormitorium.
-Mówiłem ci bracie jaki jesteś chory?- spytał George.
-Tak wiele razy. A mówiłem ci bracie jaki jesteś brzydki?
-Tak wiele razy. A mówiłem ci bracie, że jestem głodny?
-Tak wiele razy. A mówiłem ci bracie, że idziemy?
-Tak wiele razy. A mówiłem…
-Chodźmy już bo w ogóle nie wyjdziemy!- stwierdził Michał/ Eryk.
                                       *  *  *
PRZED WIELKĄ SALĄ.
-Mam pomysł!- rzekł Fred.
-Jaki?- spytała Laura i Eryk.
-Stój tu. Ty bracie otwórz drzwi. A ty Eryku- powiedział do niego szeptem- Nuć głośno piosenkę weselną.
-Czy do wiem się o co chodzi?
-Teraz!- krzyknął Fred.
Fred złapał Laurę jak pan młody i wszedł do sali. Eryk i George zaczęli nucić muzykę ze ślubu. Dziewczyna spaliła buraka. Wszyscy spoglądali na przedstawienie. Nauczycieli, którzy bardzo dobrze poznali Wealsyów wiedzieli, że to przedstawienie jest na niby. Minerwa zachichotała jak reszta nauczycieli. Na sali panowała radosna atmosfera. Fred położył dziewczynę na siedzenia. Oburzona odwróciła się do niego plecami.
-Kobieta z okresem jest wkurzająca bracie- powiedział bardzo głośno Fred.

Na sali wybuchły śmiechy.  Zażenowana Laura zaczęła skubać grzankę. Eryk siadł koło niej próbując się nie śmiać. Największe ubawienie mieli Ślizgoni. Laura spiorunowała spojrzeń Eryka. Ten tylko wzruszył ramionami. Gdy wszystko ucichło mogła najspokojniej zjeść kolacje. W głębi duchu bawiło ją to ale nie była na takie coś przygotowana. Spojrzała na Freda. Ten tylko puścił jej oczko i powrócił do kanapki.