Zmęczony chłopak przetarł oczy. Nie spał
od wielu dni. Nie licząc kilku 15 minutowych drzemek. Bał się, że w czasie snu obudzi się jego
przyjaciółka. Dokładnie dzisiaj mija 2tygodniowa śpiączka. Nikt nie wie co się stało.
Śpi jak zaklęta. Żaden lekarz nie może
odpowiedzieć na jego pytania; "Dlaczego
śpi?", "Co się stało"?, "Czemu nie może się
obudzić?". Westchnął. Pielęgniarka nie
wyrzuca już chłopca nie ma sensu i tak wróci. Nawet w nocy. Opuścił wiele
godzin lekcyjnych. Siostry przynosiły mu pracę domowe, które i tak nie robił.
Hogwart od
"wypadku" Laury Potter zrobił się cichy. Nawet Ślizgonie przestali
żartować. Każdy tępo wykonywał swoje obowiązki nawet nauczyciele. Nikt nie zdał
sobie sprawy, że jedna dziewczyna (która była dość lubiana) zrobi takie
zamieszanie.
Gryfonie i
Ślizgonie przestali na siebie warczeć. Nie kiedy można było zobaczyć, że sobą
rozmawiają. Można stwierdzić, że zaczynają się powoli przyjaźnić.
Pierwsze
mecze nie były już tak ciekawe. Pogoda robiła się coraz gorsza tak jakby
wiedziała co się stało w murach Hogwartu.
Młody Malfoy
też odczuł brak dziewczyny, której nienawidził lecz nie dawał po sobie tego
poznać. Szedł dumnie przez korytarz na lekcje. Przypadkowo na kogoś wpadł.
-Przepraszam-
mruknęła dziewczyna.
Zebrała rozsypane
książki i pognała w głąb korytarza. Nie dając dość do słowa. Chłopak wzruszył
ramionami i wszedł do klasy. Dziś miał zajęcia z Gryfonami.
* * *
-Michał…-
szepnął Fred.
-Jecdv..
co?- spytał zaspany głosem.
-Mam teraz
dwie godziny wolne może pójdziesz do dormitorium i się prześpisz?- spytał gdy
zobaczył stan chłopak.
Pognieciona
koszula, podkrążone oczy i włosy w nieładzie. Wyglądał jak ostatnie
nieszczęście. Fredowi zrobiło się smutno więc postanowił pomóc.
-Nie… dam…
sobie… radę-… ziewnął.
-A kto
powiedział, że cie pytam o zdanie? Wynocha!- machnął ręką.
-A jak się
obudzi…?- spojrzał na dziewczynę.
-To powiem,
że byłeś tutaj cały czas. Chłopie weź się ogarnij wyglądasz gorzej niż moja
mama gdy nie wypije kubka kawy.
-Może masz
racje…
-Ja zawsze
mam rację- Michał nie chętnie wstał i skierował się do dormitorium.
Gdy zwolniło
się krzesło rudy przemienił je w wygodniejsze z oparciem. Wygodnie się rozsiadł
i przyglądał się dziewczynie. Nie wiele różniła się od dziewczyn. Mały nosek i
usta. Gęste jasno brązowe włosy zakończone ombre (Fred po wielu tłumaczeniach
wreszcie się dowiedział co to jest to ombre). Duże zielone oczy. Jeden
tylko mały szczegół mógł ją różnic.
Niewidoczna prawie blizna po lewej stronie czoła. Wcześniej jej nie widział.
-Ale ze mnie
idiota- walnął się w czoło.
Słynny Harry
Potter miał Blizne po lewej stronie czoła. Więc Laura Potter była spokrewniona
z Harrym Potterem- pomyślał.-Dziwne.
-Gdzie ja
jestem?- szepnęła dziewczyna.
-Księżniczka
Gryffindorów się już obudziła z błogiego snu?- spytał kpiąco.
Dziewczyna
rozejrzała się po pomieszczeniu.
-Co ja tu
robię?- spytała.
-Gdy byłaś w
sowiarni straciłaś przytomność. Eryk przyniósł cie tutaj. Zaraz po niego
przyjdę- wstał z fotela.
-Nie! Nie!
Niech pośpi. Na pewno siedział tutaj cały czas.- spojrzała na plik pergaminów-
To…
-Jego prace
domowe nie odrobione.
-Podaj mi
je.
-Po co?-
uniósł jedną brew.
-Ktoś musi
je zrobić!- rudzielec podał je pergaminy, pod kładkę, pióro i atrament.
-To ja
zostawię cie samą- zamienił fotel w zwykłe krzesło i wyszedł.
* *
*
Po paru
godzinach Laura się nudziła. Wszystkie prace domowe zrobiła. Nie chciało jej się spać. Nuda ją dopadła.
Nagle do skrzydła szpitalnego wpadł
Zabini trzymającego zakrwawionego Draco. Dziewczyna od razu wstała. Zabrała
różdżkę z szafki gdy Zabini kładł przyjaciela obok łóżka Laury.
-Co się
stało!?
-Bijąca
Wierzba- sapnął.
-Szukaj
pielęgniarki ja się nim znajdę!- wystrzelił jak strzała.
Laura
podeszła do chłopaka. Miał całą zakrwawioną twarz. Wzięła głęboki.
Spokojnie Laura. Zacznij od zaklęcia
oczyszczającego. Nie wiem jakie ma rany. Gdy będziesz wiedziała jakie można
użyć zaklęcia lecznice. (R)
-Tertgeo-
zaschnięta krew i świeża krew usunęła się z ciała Malfoy.
Ma niewielkie rany. Wystarczy
zaklęcie "Episkey" i eliksir wzmacniający. Stracił dużo krwi. (R).
-Episkey!- niewielkie rany zaczęły się goić.
Klatka
tlenionej fretki zaczęła się regulować. Oddychał wolno i spokojnie. Usiadła na
jego łóżko.
-Accio
eliksir wzmacniający!
Przez chwilę
nic się nie działo. Mała fiolka przeleciała przez połowę Hogwartu do ręki
Laury. Niechętnie podniosła podbródek chłopak i wlała mu wywar.
Do skrzydła
wbiegł Zabini, pielęgniarka i Dumbledore.
-Co się
stało!?- spytał Zabini.
Pielęgniarka
zbadała chłopaka i stwierdziła:
-Nic mu nie
jest.
-Pani
Pomfrey, Laurze należą się szczere podziękowania właśnie uratowała Draco.
Powiedz mi dziecko czego użyłaś?
-Tertgeo,
Episkey i eliksir wzmacniający-
powiedziała ze strachem Potter.
-100 punktów
dla Gryfonów- powiedział radośnie staruszek.
-Laura połóż
się. Nie możesz się przemęczać.
-Ale..
-Bez
dyskusji!- dziewczyna westchnęła i położyła się na łóżku przykrywając się
kołdrą.
-Zabini jak
chcesz możesz tu zostać. Zostanie pan zwolniony z lekcji- przytaknął- Pani
Pomfrey idziemy.
W
pomieszczeniu zostali tylko trójka uczniów Hogwartu. Między nimi zapadła
krępująca cisza.
-Dziękuje-
przerwał ciszę Zabini.
-Za co?-
położyła się na boku w stronę chłopaka.
-Za
uratowanie przyjaciela.- uśmiechnęła się- Jest dla mnie jak brat.
-Nie ma za
co. Powiedz mi Zabini czemu Draco mnie nienawidzi?- spojrzała na blondyna.
-Kto
powiedział ci, że cie nienawidzi?- spytał zdziwiony.
-Nikt mi nie
powiedział! Tylko on cały czas mnie poniża, wyzywa. Rzuca zaklęcia na moich
przyjaciół. Mam dalej mówić?- warknęła.
-Ty nie
rozumiesz…
-A co mam
zrozumieć?!
-On nie jest
taki jaki myślisz…
-A jaki?-
syknęła.
-On nie
umie…
-Co nie
umie?!
-Pokazywać
dobrych uczuć- prychnęła.
-Ta… jasne a
ja jestem księżniczką Slytherinu.- westchnął.
-Wyobraź
sobie chłopca bitego przez ojca. Matkę, która straciła sens życia. Przez lata
nauczony były nienawiści do szlam i brudno krwistych. NIGDY nie usłyszał żadnej
pochwały.- powiedział największy sekret Draco Malfoy.
Dziewczynę
zamurowało gdy usłyszała co się dzieje w życiu Draco. Nie wiedziała co
powiedzieć. Patrzyła tępo na chłopaka.
-Nie wiem co
powiedzieć..- powiedziała szczerze.
-Nie zwracaj
uwagi na jego odzywki. - dziewczyna przewróciła się na drugi bok i zasnęła.
* *
*
-Gdzie ja
jestem…?- szepnął chłopak.- W niebie? Nie… Ciebie tam by nie było!
-Też cie
miło widzieć stary- przewrócił oczami.
-Co się
stało?- rozejrzał się po pomieszczeniu.
Dostrzegł
dziewczynę obok jego łóżka. Wydała mu się znajoma. Przyjaciel podążył za jego
wzrokiem.
-To Laura
Potter. Uratowała ci życie.
-Ta… jasne a
ja jestem księciem Slytherinu.- prychnął.
-Dzięki niej
jestem jeszcze z nami. Wątpię czy do piekła cie przyjmą.
-Dobra,
dobra- przewrócił oczami.-Gdzie idziesz?- spytał gdy przyjaciel wstał.
-Po kremowe
piwo. Siedziałem tu trochę i chcę mi się pić. Tobie nie przyniosę jesteś chory-
pokazał język i wyszedł.
-Dziękuje za
uratowanie życia, Laura.- szepnął i przewrócił się na drugi bok (plecami do
niej) i zasnął.
* * *
-Pani
Potter!
-dkenck… co?
Znaczy… słucham?- spytała zaspany głosem.
-Postanowiliśmy.
Ja i Dumbledore, że zwolnimy cie już.
Nie ma sensu, żebyś siedziała z nami.
-Dziękuje!-
zerwała się i przytuliła pielęgniarkę.
-Zabierz
swoje rzeczy i idź za godzinę będzie kolacja.-przytaknęła.
Pielęgniarka
poszła do swoje gabinetu. Laura zabrała swoje rzeczy i włożyła do plecaka.
Pergaminy (prace domowe) pomniejszyła i wrzuciła do kieszeni bocznej. Podeszła
do Dracona, który wyglądał jak aniołek. Pocałowała go w policzek i wybiegła.
Mając
nadzieje, że nikt nie tego nie widział.
Lecz Zabini
ukryty za posągiem wszystko widział. Spakowanie, pocałunek u wybiegnięcie.
Westchnął. Wyszedł z cienia do swoje przyjaciela. Wiedział, że Potter namiesza
im w życiu…
* * *
Gdy Laura
weszła do pokoju Gryfonów na jej widok bliźniacy zaczęli klaskać. Fred podał
jej zeschnięte kwiaty i puste pudełko czekoladki.
-Dziękuje?-
zaśmiała się.
-Co tam
długo?!- spytała Sandra.
-Musiałam
jakoś odpocząć od szkoły.
-Następny
raz weź nas ze sobą!- powiedziały bliźniaczki (Sandra i Ola).
-Niemożliwe!
-Co?!-
pokazała palcem na Ole i Freda.
-Ten znowu z
nią flirtuje! Ledwo co wejdziemy do salonu to on jest już przy niej- pokręciła
głową.
-Narzekasz-
machnęła ręką-George na ciebie patrzy zagadaj do niego- wskazała głową na
rudego, który niby zajął się pisaniem w pergaminie.
-A jak masz
niby zagadać swatko?
-Spytaj co
robi. Ja muszę lecieć do…
-…Eryka-
dokończyła za nią zdanie Sandra.
-Tak-
pobiegła do swoje dormitorium.
* * *
Sandra
niepewnie podeszła do George, który pisał coś w pergaminie. Nie wiedziała od
czego zacząć.
-Hej-
usiadła obok niego.
-Hej.
Cisza.
-Co
piszesz?- spytała przerywając niezręczną ciszę.
-Listę
rzeczy do zakupu.
-Mogę
zobaczyć?- wzruszył ramionami.
Podał jej
pergamin. Gdy "przypadkowo" ich palce się zetknęły dziewczyna
strzeliła buraka. Zakryła się pergaminem i zaczęła czytać.
-Na co to?-
spytała gdy przeczytała.
-Będziemy
prowadzić sklep z dowcipami. Jak ci się podoba ten pomysł?
-Jest
świetny!- powiedziała szczerze- Kiedy macie go zrealizować?
-Gdy
skończymy Hogwart…
* * *
-Pani
Lauro!- krzyknęła skrzatka.
-Tak
Mrużko?- spytała.
-Książka
jest jak nowa.
-O!
Dziękuje.!- odebrała książkę- Możesz już iść.- strzeliła palcami i znikła.
Laura
przebrała się w wygodniejsze rzeczy i ruszyła do dormitorium Eryka. Zastała tam
śpiącego chłopaka. Narzuciła na pokój zaklęcie wyciszające i usiadła na
sąsiadującym łóżku. Wsłuchała się w jego oddech. Jej powieki robiły się coraz cięższe
i cięższe. Kolejny raz zasnęła.
* * *
Eryk otworzył
oczy. Nie odczuwał zmęczenia wręcz
przeciwnie tylko głód. Spojrzał się w bok ujrzał śpiącą Laurę. Uśmiechnął się
na ten widok. Starając się w ciszy
podszedł po ubrania i ruszył do łazienki wsiąść gorący prysznic.
Potrząsnął
ramieniem dziewczyny. Otworzyła gwałtownie oczy i usiadła prosto. Przetarła
pięściami oczy. Na widok przyjaciela rzuciła mu się w objęcia oboje padli na
łóżko.
-Udusisz
mnie!- stwierdził.
-Trudno się mówi!-
zaśmiała się.
-Jak chcę
jeszcze żyć- pocałowała go w policzek i usiadła obok niego.
-O jednego dziada
mniej na świecie!
-Osz ty!-
zaczął ją łaskotać.
-Przestań!
Błagam proooooszę! Przepraszam, przepraszam!- powiedziała z Łazami
w oczach.
-Mam
nadzieje…!
-Idziemy na
kolacje?
-Nie mogę.
Muszę odrobić prace domowe- dziewczyna bez słowa wstała i podeszła do otwartego
okna.
-Jakie pracę
domowe? Accio plecak!- złapała plecak i wyciągnęła mały stosik pergaminów.
Machnęła różdżką i na oczach Michała stały się normalnej wielkości.
-Kiedy ty to…
-O czy to
ważne?- zganiła go-Chodźmy na kolacje.
-No dobra.
Dziękuje.- uśmiechnęła się i ruszyła za przyjacielem do Wielkiej Sali…
==========================================================
Myślę więc
jestem a gdy myślę jest rozdział ! <3
Za 5 komentarzy
będzie następny. Mam nadzieje, że ktoś jeszcze czyta tego bloga L
No oczywiście że czyta :*
OdpowiedzUsuńrozdział plisss
OdpowiedzUsuńJa cytam *0*
OdpowiedzUsuńJa czytam * *0*
OdpowiedzUsuńRRozdział poproszę :D - Kalinka
OdpowiedzUsuń