niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 7

      Zmęczony chłopak przetarł oczy. Nie spał od wielu dni. Nie licząc kilku 15 minutowych drzemek.  Bał się, że w czasie snu obudzi się jego przyjaciółka. Dokładnie dzisiaj mija 2tygodniowa śpiączka. Nikt nie wie co się stało. Śpi jak zaklęta.  Żaden lekarz nie może odpowiedzieć na jego pytania; "Dlaczego  śpi?", "Co się stało"?, "Czemu nie może się obudzić?". Westchnął. Pielęgniarka  nie wyrzuca już chłopca nie ma sensu i tak wróci. Nawet w nocy. Opuścił wiele godzin lekcyjnych. Siostry przynosiły mu pracę domowe, które i tak nie robił.
Hogwart od "wypadku" Laury Potter zrobił się cichy. Nawet Ślizgonie przestali żartować. Każdy tępo wykonywał swoje obowiązki nawet nauczyciele. Nikt nie zdał sobie sprawy, że jedna dziewczyna (która była dość lubiana) zrobi takie zamieszanie.
Gryfonie i Ślizgonie przestali na siebie warczeć. Nie kiedy można było zobaczyć, że sobą rozmawiają. Można stwierdzić, że zaczynają się powoli przyjaźnić.
Pierwsze mecze nie były już tak ciekawe. Pogoda robiła się coraz gorsza tak jakby wiedziała co się stało w murach Hogwartu.
Młody Malfoy też odczuł brak dziewczyny, której nienawidził lecz nie dawał po sobie tego poznać. Szedł dumnie przez korytarz na lekcje. Przypadkowo na kogoś wpadł.
-Przepraszam- mruknęła dziewczyna.
Zebrała rozsypane książki i pognała w głąb korytarza. Nie dając dość do słowa. Chłopak wzruszył ramionami i wszedł do klasy. Dziś miał zajęcia z Gryfonami.
                                      * *   *
-Michał…- szepnął Fred.
-Jecdv.. co?- spytał zaspany głosem.
-Mam teraz dwie godziny wolne może pójdziesz do dormitorium i się prześpisz?- spytał gdy zobaczył stan chłopak.
Pognieciona koszula, podkrążone oczy i włosy w nieładzie. Wyglądał jak ostatnie nieszczęście. Fredowi zrobiło się smutno więc postanowił pomóc.
-Nie… dam… sobie… radę-… ziewnął.
-A kto powiedział, że cie pytam o zdanie? Wynocha!- machnął ręką.
-A jak się obudzi…?- spojrzał na dziewczynę.
-To powiem, że byłeś tutaj cały czas. Chłopie weź się ogarnij wyglądasz gorzej niż moja mama gdy nie wypije kubka kawy.
-Może masz racje…
-Ja zawsze mam rację- Michał nie chętnie wstał i skierował się do dormitorium.
Gdy zwolniło się krzesło rudy przemienił je w wygodniejsze z oparciem. Wygodnie się rozsiadł i przyglądał się dziewczynie. Nie wiele różniła się od dziewczyn. Mały nosek i usta. Gęste jasno brązowe włosy zakończone ombre (Fred po wielu tłumaczeniach wreszcie się dowiedział co to jest to ombre). Duże zielone oczy. Jeden tylko  mały szczegół mógł ją różnic. Niewidoczna prawie blizna po lewej stronie czoła. Wcześniej jej nie widział.
-Ale ze mnie idiota- walnął się w czoło.
Słynny Harry Potter miał Blizne po lewej stronie czoła. Więc Laura Potter była spokrewniona z Harrym Potterem- pomyślał.-Dziwne.
-Gdzie ja jestem?- szepnęła dziewczyna.
-Księżniczka Gryffindorów się już obudziła z błogiego snu?- spytał kpiąco.
Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu.
-Co ja tu robię?- spytała.
-Gdy byłaś w sowiarni straciłaś przytomność. Eryk przyniósł cie tutaj. Zaraz po niego przyjdę- wstał z fotela.
-Nie! Nie! Niech pośpi. Na pewno siedział tutaj cały czas.- spojrzała na plik pergaminów- To…
-Jego prace domowe nie odrobione.
-Podaj mi je.
-Po co?- uniósł jedną brew.
-Ktoś musi je zrobić!- rudzielec podał je pergaminy, pod kładkę, pióro i atrament.
-To ja zostawię cie samą- zamienił fotel w zwykłe krzesło i wyszedł.
                                            * * *
Po paru godzinach Laura się nudziła. Wszystkie prace domowe zrobiła.   Nie chciało jej się spać. Nuda ją dopadła. Nagle do  skrzydła szpitalnego wpadł Zabini trzymającego zakrwawionego Draco. Dziewczyna od razu wstała. Zabrała różdżkę z szafki gdy Zabini kładł przyjaciela obok łóżka Laury.
-Co się stało!?
-Bijąca Wierzba- sapnął.
-Szukaj pielęgniarki ja się nim znajdę!- wystrzelił jak strzała.
Laura podeszła do chłopaka. Miał całą zakrwawioną twarz. Wzięła głęboki.
Spokojnie Laura. Zacznij od zaklęcia oczyszczającego. Nie wiem jakie ma rany. Gdy będziesz wiedziała jakie można użyć zaklęcia lecznice. (R)
-Tertgeo- zaschnięta krew i świeża krew usunęła się z ciała Malfoy.
Ma niewielkie rany. Wystarczy zaklęcie "Episkey" i eliksir wzmacniający. Stracił dużo krwi. (R).
-Episkey!- niewielkie rany zaczęły się goić.
Klatka tlenionej fretki zaczęła się regulować. Oddychał wolno i spokojnie. Usiadła na jego łóżko.
-Accio eliksir wzmacniający!
Przez chwilę nic się nie działo. Mała fiolka przeleciała przez połowę Hogwartu do ręki Laury. Niechętnie podniosła podbródek chłopak i wlała mu wywar.
Do skrzydła wbiegł Zabini, pielęgniarka i Dumbledore.
-Co się stało!?- spytał Zabini.
Pielęgniarka zbadała chłopaka i stwierdziła:
-Nic mu nie jest.
-Pani Pomfrey, Laurze należą się szczere podziękowania właśnie uratowała Draco. Powiedz mi dziecko czego użyłaś?
-Tertgeo, Episkey i  eliksir wzmacniający- powiedziała ze strachem Potter.
-100 punktów dla Gryfonów- powiedział radośnie staruszek.
-Laura połóż się. Nie możesz się przemęczać.
-Ale..
-Bez dyskusji!- dziewczyna westchnęła i położyła się na łóżku przykrywając się kołdrą.
-Zabini jak chcesz możesz tu zostać. Zostanie pan zwolniony z lekcji- przytaknął- Pani Pomfrey idziemy.
W pomieszczeniu zostali tylko trójka uczniów Hogwartu. Między nimi zapadła krępująca cisza.
-Dziękuje- przerwał ciszę Zabini.
-Za co?- położyła się na boku w stronę chłopaka.
-Za uratowanie przyjaciela.- uśmiechnęła się- Jest dla mnie jak brat.
-Nie ma za co. Powiedz mi Zabini czemu Draco mnie nienawidzi?- spojrzała na blondyna.
-Kto powiedział ci, że cie nienawidzi?- spytał zdziwiony.
-Nikt mi nie powiedział! Tylko on cały czas mnie poniża, wyzywa. Rzuca zaklęcia na moich przyjaciół.  Mam dalej mówić?- warknęła.
-Ty nie rozumiesz…
-A co mam zrozumieć?!
-On nie jest taki jaki myślisz…
-A jaki?- syknęła.
-On nie umie…
-Co nie umie?!
-Pokazywać dobrych uczuć- prychnęła.
-Ta… jasne a ja jestem księżniczką Slytherinu.- westchnął.
-Wyobraź sobie chłopca bitego przez ojca. Matkę, która straciła sens życia. Przez lata nauczony były nienawiści do szlam i brudno krwistych. NIGDY nie usłyszał żadnej pochwały.- powiedział największy sekret Draco Malfoy.
Dziewczynę zamurowało gdy usłyszała co się dzieje w życiu Draco. Nie wiedziała co powiedzieć. Patrzyła tępo na chłopaka.
-Nie wiem co powiedzieć..- powiedziała szczerze.
-Nie zwracaj uwagi na jego odzywki. - dziewczyna przewróciła się na drugi bok i zasnęła.
                                                      * * *
-Gdzie ja jestem…?- szepnął chłopak.- W niebie? Nie… Ciebie tam by nie było!
-Też cie miło widzieć stary- przewrócił oczami.
-Co się stało?- rozejrzał się po pomieszczeniu.
Dostrzegł dziewczynę obok jego łóżka. Wydała mu się znajoma. Przyjaciel podążył za jego wzrokiem.
-To Laura Potter. Uratowała ci życie.
-Ta… jasne a ja jestem księciem Slytherinu.- prychnął.
-Dzięki niej jestem jeszcze z nami. Wątpię czy do piekła cie przyjmą.
-Dobra, dobra- przewrócił oczami.-Gdzie idziesz?- spytał gdy przyjaciel wstał.
-Po kremowe piwo. Siedziałem tu trochę i chcę mi się pić. Tobie nie przyniosę jesteś chory- pokazał język i wyszedł.
-Dziękuje za uratowanie życia, Laura.- szepnął i przewrócił się na drugi bok (plecami do niej)  i zasnął.
                                                    * * *
-Pani Potter!
-dkenck… co? Znaczy… słucham?- spytała zaspany głosem.
-Postanowiliśmy. Ja i Dumbledore, że  zwolnimy cie już. Nie ma sensu, żebyś siedziała z nami.
-Dziękuje!- zerwała się i przytuliła pielęgniarkę.
-Zabierz swoje rzeczy i idź za godzinę będzie kolacja.-przytaknęła.
Pielęgniarka poszła do swoje gabinetu. Laura zabrała swoje rzeczy i włożyła do plecaka. Pergaminy (prace domowe) pomniejszyła i wrzuciła do kieszeni bocznej. Podeszła do Dracona, który wyglądał jak aniołek. Pocałowała go w policzek i wybiegła.
Mając nadzieje, że nikt nie tego nie widział.
Lecz Zabini ukryty za posągiem wszystko widział. Spakowanie, pocałunek u wybiegnięcie. Westchnął. Wyszedł z cienia do swoje przyjaciela. Wiedział, że Potter namiesza im w życiu…
                                          * * *
Gdy Laura weszła do pokoju Gryfonów na jej widok bliźniacy zaczęli klaskać. Fred podał jej zeschnięte kwiaty i puste pudełko czekoladki.
-Dziękuje?- zaśmiała się.
-Co tam długo?!- spytała Sandra.
-Musiałam jakoś odpocząć od szkoły.
-Następny raz weź nas ze sobą!- powiedziały bliźniaczki (Sandra i Ola).
-Niemożliwe!
-Co?!- pokazała palcem na Ole i Freda.
-Ten znowu z nią flirtuje! Ledwo co wejdziemy do salonu to on jest już przy niej- pokręciła głową.
-Narzekasz- machnęła ręką-George na ciebie patrzy zagadaj do niego- wskazała głową na rudego, który niby zajął się pisaniem w pergaminie.
-A jak masz niby zagadać swatko?
-Spytaj co robi. Ja muszę lecieć do…
-…Eryka- dokończyła za nią zdanie Sandra.
-Tak- pobiegła do swoje dormitorium.
                                    * * *
Sandra niepewnie podeszła do George, który pisał coś w pergaminie. Nie wiedziała od czego zacząć.
-Hej- usiadła  obok niego.
-Hej.
Cisza.
-Co piszesz?- spytała przerywając niezręczną ciszę.
-Listę rzeczy do zakupu.
-Mogę zobaczyć?- wzruszył ramionami.
Podał jej pergamin. Gdy "przypadkowo" ich palce się zetknęły dziewczyna strzeliła buraka. Zakryła się pergaminem i zaczęła czytać.
-Na co to?- spytała gdy przeczytała.
-Będziemy prowadzić sklep z dowcipami. Jak ci się podoba ten pomysł?
-Jest świetny!- powiedziała szczerze- Kiedy macie go zrealizować?
-Gdy skończymy Hogwart…
                                        * * *
-Pani Lauro!- krzyknęła skrzatka.
-Tak Mrużko?- spytała.
-Książka jest jak nowa.
-O! Dziękuje.!- odebrała książkę- Możesz już iść.- strzeliła palcami i znikła.
Laura przebrała się w wygodniejsze rzeczy i ruszyła do dormitorium Eryka. Zastała tam śpiącego chłopaka. Narzuciła na pokój zaklęcie wyciszające i usiadła na sąsiadującym łóżku. Wsłuchała się w jego oddech. Jej powieki robiły się coraz cięższe i cięższe.    Kolejny raz zasnęła.
                                              * * *
Eryk otworzył oczy.  Nie odczuwał zmęczenia wręcz przeciwnie tylko głód. Spojrzał się w bok ujrzał śpiącą Laurę. Uśmiechnął się na ten widok.  Starając się w ciszy podszedł po ubrania i ruszył do łazienki wsiąść gorący prysznic.
Potrząsnął ramieniem dziewczyny. Otworzyła gwałtownie oczy i usiadła prosto. Przetarła pięściami oczy. Na widok przyjaciela rzuciła mu się w objęcia oboje padli na łóżko.
-Udusisz mnie!- stwierdził.
-Trudno się mówi!- zaśmiała się.
-Jak chcę jeszcze żyć- pocałowała go w policzek i usiadła obok niego.
-O jednego dziada mniej na  świecie!
-Osz ty!- zaczął ją łaskotać.
-Przestań! Błagam proooooszę!   Przepraszam, przepraszam!- powiedziała z Łazami w oczach.
-Mam nadzieje…!
-Idziemy na kolacje?
-Nie mogę. Muszę odrobić prace domowe- dziewczyna bez słowa wstała i podeszła do otwartego okna.
-Jakie pracę domowe? Accio plecak!- złapała plecak i wyciągnęła mały stosik pergaminów. Machnęła różdżką i na oczach Michała stały się normalnej wielkości.
-Kiedy ty to…
-O czy to ważne?- zganiła go-Chodźmy na kolacje.
-No dobra. Dziękuje.- uśmiechnęła się i ruszyła za przyjacielem do Wielkiej Sali…
==========================================================
Myślę więc jestem a gdy myślę jest rozdział ! <3

Za 5 komentarzy będzie następny. Mam nadzieje, że ktoś jeszcze czyta tego bloga L  

5 komentarzy: