sobota, 31 października 2015

Rozdział 15 2/2

Rozdział dedykuje przyjaciółce, które wczoraj miała urodziny <3
 =============================================
Wrzasnęła zaskoczona. Jej pelerynka niewidka była w dłoniach prosefora Snape. Ścisnęła ramie od plecaka. Nie mógł jej zabrać plecaka. W ogóle nie zwrócił uwagi na plecak. W duchu odetchnęła ulgą.  Obojętnym wzrokiem przeczesał pelerynę.
-Minus 50 dla Gryfonów!- warknął- Dostaje pani szlaban. Jutro o 18.00 w lochach proszę się nie spóźnić. Bo będzie gorsza kara. A to- machnął jej własnością- Zabieram.- machnął swoją szafą i ruszył w ciemność.
Dziewczyna zamrugała parę razy. Powoli do niej docierały zdarzenia. Przeklęła w duchu.  Miała ochotę rzucić na nauczyciela zaklęcie niewerbalne. Najlepiej Avade Kedavra.  Zła energia zaczęła kipić w niej jak lawa. Ścisnęła mocniej różdżkę. Ruszyła pewnym krokiem w stronę kuchni skrzatów. Miała gdzieś,że ktoś ją usłyszy.
Połaskotała gruszkę. Zapiszczała i ukazała wejście.  Do Laury dotarły zapachy ziół i przypraw.  Skrzaty na widok dziewczyny zamarły.
Pierwszy obudził się skrzat bez lewego oka. Miał specjalną opaską przez którą widział. Dostał tą opaskę od  dyrektora. Nie wiele osób zna historię Czkawki. Służył u wielu panów, którzy byli okrutni.  Wiele słyszał o Laure Potterze. Czkawka przyjaźnił się z Mrużką i Zgredkiem, dużo opowiadają o swojej pani. Bardzo lubił słuchać historię gdy Potter obronił swój przyjaciół. Czkawką musiał przyznać, że zazdrościł trochę skrzatą. Na szczęście trafił do Albunusa Dumbledore.
Była to noc, która groziła zachłaną zimą. Czkawka został wyrzucony z domu. Nie było konkretnego powodu.  Siedział przed jakąś bramą domu. Nie wiele widział. Ból tępił wszystkie jego zmysły. Prawe oko krwawiło. Dostał czymyś ostrym. Ostatnie jakie słowa słyszał przed wyrzuceniem "Nie potrzebny śmieć".
Próbował okryć się starą szmatą, która mu pozostała.  Za szybko tracił kontakt z rzeczywistością. Przez utraceniem przytomności zobaczył szarą brodę. Następnego dnia obudził się w łóżku okryty ciepłym kocem. Dziwnie się czuł. Nigdy nie został tak potraktowany. Wtedy Albus Dumbledore zaproponował mu pracę. Czkawkę  od razu zgodził się od wybawcy...
-Czego sobie panieka życzy?- spytał, uśmiechnęła sie słabo.
-Dużego kubka czekolady-usiadła na krzesle, plecak położyła tuż obok.
-Zaraz będzie.
-Dziękuje- szepnęła.
Rozsiadła się wygodniej. Po chwili otrzymała kubek objęła go zimny dłoniami. Podziękowała jeszcze raz. Wzięła potężny łyk.  Gorący napój zaczął rozgrzwać od środka dziewczynę.
-Będziesz mógł robić kanapki i herbatę dla moje przyjaciela?
-Oczywiście! Przynieść do dormitorium?
-Poproszę.- ubrała plecak.
Dopiła  czekoladę i wyszła.  Ostatnie korytarze przebiegła.  Gdy  dotarła do dormitorium ciepła herbata i kanapki leżały na biurku. Plecak odłożyła na biurko. Eryk zaczął się budzić. Dziewczyna wyciągnęła różdżkę i rozkazała mu się położyć.
-Episkey! Leż- rozkazała mu gdy chciał się położyć - Ferula!-  znikąd pojawiły się bandaże, które w najgorszych miejscach (nogi i ręce) zaczęły owijać na ciele chłopaka.
-Wszystko mnie boli- usiadł prosto.- Zwłaszcza brzuch...
-Jesteś w ciąży?- palnęła.
-Co? Nie - wybuchnął śmiechem - Auć. Wszystkie mnie boli.- jęknął
-Nic ci nie jest?- spytała przerażona.
-Nie..
Wzięła tacę z jedzenie i usiadła koło przyjaciela. Podziękował i zaczął spożywać jedzenie. Laura zaczęła się swoją różdżka. Położył pustą tacę i znów  opadł na poduszki.  Dziewczyna zrobiła to samo.
-Lauro musimy iść na zajęcia.- powiedział niechętnie.
-Dzisiaj nie idziemy- powiedziała stanowczo.
-Ale...
-Ledwo się trzymasz! Nie dyskutuj.
-Nie jesteś moją matką...
-Nie. Nie jestem! Jestem twoją przyjaciółką i się o ciebie martwię tępy baranie.
-Jak miło.
                                                                        * * *
Para przyjaciół spędziła czas w dormitorium dziewczyny. Czytali, grali w magiczne szachy. Zachowywali się jak zwykla para przyjaciół. Do czasu...
====================================
Przepraszam a błędy! Ale program mi nie działa do sprawdzania błędów :(

niedziela, 25 października 2015

Rozdział 15 1/2

Czwarte piętro za szybko zbliżało się dla dziewczyny.  Drżącą ręką trzymała różdżkę. Słyszała swój urwany oddech. Gdy znalazła się przed właściwą klasą nogi miała jak z waty.  Ściągnęła pelerynkę i włożyła do plecaka. Nacisnęła klamkę  i popchnęła drzwi. Weszła w ciemność. 
-Lumos!- strużka światła oświetliła pokój.
Natychmiast   zobaczyła chłopaka. Przestraszona podbiegła. Ujęła jego podbródek i skierowała w je stronę. Oddychał z ledwością.
-Eryk..-szepnęła.
Zamrugał powieki. Niepewnie spojrzał na dziewczynę.
-Uciekaj.. to pułapka- wychrypiał.
-Co…?- nie dosłyszała.
-Potter znów się spotykam- śmierciożera wyłonił się ścienia.
Skoczyła na równe nogi i ochroniła ciałem chłopaka.
-Czego ode mnie chcesz?- warknęła.
-Ja? Dziękujesz, że  pytasz- odpowiedział kpiąco- Pragnę różdżki Salazara.
-A co swojej nie posiadasz?- odpyskowała mu.
-Jak swój pradziadek- warknął.- Avade Kedavra!- wrzasnął.
-Protego!- Laura skutecznie odbija zaklęcie niewerbalne- PETRIFICUS TOTALUS!
-Protego! Cr..
- PETRIFICUS TOTALUS!- przerywa mu.
Z różdżki dziewczyny wyzwoliła się  snop potężny żółtego światła. Tak siła była potężna, że aż oślepiło dziewczynę i  przeciwnika.
Eryk wykorzystał sytuację i zakradł się od tyłu z krzesłem. Gdy rywal miał już rzucać zaklęciem, chłopak zamachnął się z całej siły meblem, trafiając w szyje śmierciożercy. Poszkodowany wrzasnął i z łoskotem upadł na podłogę trącać przytomność.
Dziewczyna podbiegła do niego. Chłopak westchnął gdy oparł się na dziewczynie. Dostał kilka razy zaklęciem niewerbalnym. Wolną ręką schowała różdżkę i poprawiła plecak.
-Dasz radę iść?- spytała z troską.
-Chyba tak- jęknął.
-Musimy iść o dyrektora- powiedziała stanowczo.
-To ty idź ja tu zostanę- zaproponował.
-Nie- warknęła- Nie zostawię cie w takim stanie- wyciągnęła różdżkę z kieszeni- Drętwota!- sparaliżowała ciało śmierciożercy.
  Po paru minutach udało im się dojść na znane. Z cienia wyłoniły się dwa rudzielce. Para przyjaciół przestraszyła się. Mieli dość wrażeń na dziś.
-Wyglądasz jakbyś dostał kilka razy Cruciato- powiedział Fred.
Laura spojrzała na niego znacząco. Dopiero wtedy chłopak zajarzył.
-Gdzie jest dyrektor?- spytała gdy chłopcy wzięli pod pachę jej przyjaciela.
-Dostał pilny list od Ministerstwa - odpowiedział George.-Co się w ogóle się stało?
-Długa historia.- szepnęła.
Poprawiła plecak i ruszyła za bliźniakami.
                                   * * *
Z trzaskiem odłożyła plecak. Bliźniacy ułożyli na łóżku dziewczyna Eryka, który zasnął z zmęczenia.
-Mamy zostać?- spytali z troską bliźniacy.
-Nie trzeba- machnęła ręką.-Idźcie jutro macie pierwsze eliksiry z naszym tłusto-włosym.
-O matko! Nie zrobiłem pracy domowej masz Fred?
-Nie- wzruszył ramionami.
Pożegnali się i ruszyli do swoich dormitorium. Przeczesała skołtunione włosy. Spojrzała na swoje odbicie. Przed nią stała dziewczyna z worami pod oczami, brudnymi pomiętolonymi ubraniami. Westchnęła. Odłożyła plecak za biurko i ruszyła  do łazienki.
Wzięła długi gorący prysznic. Czuła wielką ulgę gdy kropelki wody ogrzewały jej zmarznięte ciało. Umyła dokładnie ciało i włosy. Przebrała się w ulubioną pidżamę i wyszła z łazienki. Eryk zajmował całe łóżko. Wróciła po różdżkę, którą zostawiła w poprzednim pomieszczeniu. Wyczarowała kanapę, pościel, poduszkę i koc.  Otworzyła okno dla sów. Wsypała smakołyki, która skończyły się w miseczkach. Różdżką zapaliła ogień w kominku. Potem poszła spać.
                                                    * * *
Obudziła się o przed piątą. Zrzuciła koc i podreptała do łazienki. Wyszczotkowała włosy, ubrała świeże ubrania i związała włosy w kitkę. Sprawdziła jaki jest stan przyjaciela.  Spał. Odetchnęła z ulgą. Wyciągnęła pelerynkę niewidkę i wyszła z dormitorium. Gruba dama ponarzekała, że ją tak wcześnie obudzono. Lecz nie wiedziała kogo. Laura przemierzała korytarze rozkoszując się chwilą spokoju. Wczorajsze wydarzenia nie dawały jej spokoju. Zamarła. Całkowicie zapomniała o śmierciożercy. Pognała na czwarte piętro. Nie zważając na echo, które roznosiło się po korytarzu.  Niepewnie nacisnęła klamkę. W klasie nikogo nie było. Czuła się dziwnie. Szczęśliwa?  Uspokojona? Za brak ciała. Zamknęła drzwi. Przed nią pojawił się Snape.  Cofnęła się  o krok. Po chwili zrozumiała.
 Nie widział jej. Tylko otwierającą się klamkę.  Spojrzał w jej stronę i wyszedł do środka klasy. Dziewczyna przyłożyła ucho do dziurki.
-Co ty idioto zrobiłeś?- warknął Snape.- Przegrałeś walkę z Potterem!
-To nie moja wina!- z cienia wyłonił się śmierciożera z maską.
Po plecach dziewczyny przeszedł nie przyjemny dreszcz.
-A niby czyja? Masz teraz uważać! Dumbledore zaczyna coś podejrzewać- machnął szatą i skierował się w stronę drzwi.
Laura w ostatniej chwili uskoczyła. Snape spojrzał z wyższością na śmierciożerce  i ruszył  w głąb korytarza. Laura ruszyła za profesorem. Starając się być cicho.
Snape szedł dłuższy czas. Dziewczyna nie rozumiała niczego. Nagle profesor odwrócił się i krzyknął:
-Accio Pelerynka Niewidka!
======================================================
Wybaczcie ludy kochane ;-;

Ale on ma być takie krótki J

sobota, 17 października 2015

Rozdział 14

KOLEJNY DZIEŃ.
Kolejny dzień zapowiadał się bezchmurnie. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały. Czyżby lato nie chciało wpuścić jesieni na swoje miejsce? Uczniowie rozkoszowali się ostatnimi promieniami słońca. Laura samotnie siedziała na błonach. Eryk obraził się na nią. Fred, George zajmowali się swoimi dziewczynami. Aniela i Rozalia odrabiały zadane przez nauczycieli lekcje.
Laura ze smutkiem przeglądywała się uczniom. Dziewczyny plotkowały. Chłopcy jak zwykle rozmawiali o najbliższym meczu. Laura pozazdrościła im tego. Wstała i skierowała się do zamku. Uczniowie odprowadzają ją wzrokiem. Parę razy usłyszała " Bliznowata", "Bez przyjaciół". Szła dumnie albo chociaż próbowała. Portrety spojrzały na dziewczynę. Na to tylko wzruszyła ramionami. Przed nią pojawił się Bezgłowy Nick.
-Witaj Bezgłowy Nicku- uśmiechnęła.
-Moje poszanowanie dla pani- ukłonił się- Czemu panienka nie jest na dworze jest taka piękna pogoda?
-Muszę lekcję odrobić. - skłamała.
Lekcje miała odrobione zrobiła je na lekcji gdy nauczyciele nie patrzyli z pomocą Roweny, która coraz mnie się odzywała. W ogóle stworzyciele coraz mniej się odzywają. Czasem słyszała w swojej głowie jakieś parsknięcia gdy przechodziła po poszczególnych pomieszczeniach. Może tam ma zacząć szukać?
-Ach.. lekcję! Nie będę ci przeszkadzał- ukłonił się i poleciał w stronę Wielkiej Sali.
Uśmiechnęła się smutno i ruszyła w tłum uczniów.
W pokoju zastała kartkę zaadresowaną do niej. Zdziwiona rozejrzała się wokół. Niczego nie dostrzegała dziwne. Tylko otwarte okno a była pewna na 100 %, że je zamykała.  Zamknęła na zasuwkę okno i otworzyła list.
Jeśli chcesz spotkać jeszcze swoje przyjaciela przyjdź o północy do pustej klasy na czwartym piętrze. Bądź sama.
                                           P.P.
Dziewczyna odrzuciła kartkę, która zajarzyła się ogniem. Zaczęła się trząść. Do północy miało dużo czasu. Nałożyła maskę obojętności i zaczęła pytać przyjaciół czy nie widzieli Eryka. Niestety odpowiedź ją niezadowoliła wręcz przerażała. Gdy spytała wszystkich ruszyła do biblioteki. Biblioteka od zawsze była ulubionym miejsce Laury. Mogła się wyciszyć, odpocząć, poczytać. Lecz dzisiaj nie było to możliwe. Przy stolikach siedzieli Ślizgoni. A dokładnie Draco Malfoy i Zabini Blaisie. Kiwnęła głową na przywitanie. Wzięła najbliższe książki o obronie i zaczęła je wertować. Starała się wszystko zapamiętać. Nie wiedziała jakie zaklęcia się jej przydadzą…

SERPENSORTIA - zaklęcie, które wyczarowuje węża z różdżki. 
PROTEGO - zaklęcie tarczy, powoduje wytworzenie tarczy ochronnej, która odbija zaklęcia
PETRIFICUS TOTALUS - zaklęcie Pełnego Porażenia Ciała, powoduje petryfikację czyli paraliż całego ciała (totalna petryfikacja).
-Lauro co robisz?- podniosła wzrok nad książki.
Przed nią stał Zabini. Cały w skowronkach z porównaniem do Draco, który odrabiał pracę domową.
-Eh… Hm… Uczę się.
-Z czego?- zabrał się jej książkę.
-Ej!- próbowała zabrać mu książkę z marnym skutkiem.
Przeklinała swój wzrost.  Zabini wybuchnął śmiechem widząc starania dziewczyny. Cała czerwona skrzyżowała ręce.
-Możesz mi oddać książkę? Proszę.- powiedziała z naciskiem słowo "Proszę"
-No.. Nie wiem. A dostane buziaka?- wystawił policzek.
Draco prychnął. Zabini na niego spojrzała. Draco puknął palcami o czoło. Ten tylko przewrócił oczami. Laura zrobiła czego nikt się nie spodziewał. Walnęła go brzuch z łokcia. Zaskoczony chłopak zgiął się w pół. Wypuszczając książkę z dłoni. Złapała książkę i pobiegła do Dracona. Chłopak widząc to sytuacje wybuchnął śmiechem przez co stracił równowagę i spadł z krzesła. Dziewczyna musiała cofnąć się w bok aby nie Draco na nią nie spadł. Bibliotekarka  widząc wygoniła grupę łobuzów. Na szczęście Laurze udało się wypożyczyć książkę.
-Przez was durnie nie mam jak zrobić pracy domowej!- warknął Draco.
-Trzeba było się nie śmiać. JA TYLKO CHCIAŁAM ODZYSKAĆ KSIĄŻKĘ. To wina Zabiniego.
-Z tym się zgodzę z Tobą Potter.
-Jak miło- powiedziała sarkastycznie. -Wybaczcie ale muszę już iść- odwróciła się na pięcie i skierowała się dormitorium.
-Wybaczcie ale muszę iść- przedrzeźnił ją Draco udając Laurę.
Zabini wybuchnął śmiechem.
-Kochasz ją.
-Tak. Czekaj.. co?- spytał zaskoczony.
-Nic.
-Aha.-powiedział zdumiony Draco.- Dasz mi przepisać pracę domowe?
-Ale mam źle.
-Trudno się mówi- wzruszył ramionami.
                                                        * * *
Siedziała w swoim dormitorium i zapamiętywała konstrukcje sufitu. Starała się wszystko zapamiętać. Mógłby to jest ostatnia noc. Westchnęła.  Przewróciła się na bok.  Jej wzrok przykuła szkatułka, do której włożyła połówkę różdżki. Wyciągnęła ją i zbliżyła do swoje. Nie wiele się w sumie różniły.  Jedynie wielkością.  Nagle Laurę olśniło. Rzuciła różdżki na poduszkę i podeszła do biurka. Otworzyła szufladę i odnalazła maleńką książeczkę wielkości jej dłoni. Odnalazła stronę i zaczęła głośno czytać. {ZAKLĘCIĘ ZOSTAŁO ZMIENIONE NA RZECZ OPOWIADANIA}
Priori Incantatem- jest  to bardzo stare zaklęcie, wymyślone w czasach założycieli Hogwartu. Nikt dokładnie nie wiadomo kto jest jego twórcą. Wszystkie podpisy zostały zmazane. Wiele wielkich czarodziei próbowało odczytać zapis. Z marnym skutkiem. Jest to zaklęcie wiążące dwie różdżki do siebie. TYLKO dwa rdzenie mogą się do siebie połączyć. Rdzenie nie podobne mogą zabić czarodzieja lub zniszczyć różdżkę. Odnotowano parę przypadków. Ministerstwo Magii zakazało tego zaklęcia. Jego użycie jest surowo zabronione.   Lecz na obszarach szkoły jest to możliwie. Nikt dokładnie nie wie dlaczego.  
                                                  P.Ż.
-Co to może być P.Ż?- potarła dłonią brodę- Pokój życzeń!- pisnęła radosna.
Wyciągnęła plecak. Włożyła pelerynkę niewidkę, połówkę różdżki. Swoją różdżkę włożyła do kieszeni. Spojrzała na zegarek. Zaraz zaczynała się kolacja. Westchnęła i ruszyła na kolacje i pustym żołądkiem nie mogła racjonalnie myśleć. Ściągnęła plecak i położyła go między nogi. Spojrzała na  drzwi, miała nadzieje, że ujrzy czuprynę chłopaka. Westchnęła i zaczęła skubać Tosta.
                                                     * * *
Przeszłą trzy raz koło drzwi, który miały ukazać drzwi. Za czwartym razem drewniane drzwi pojawiły się. Odetchnęła z ulgą. Poprawiła plecak i weszła.  Pomieszczenie wypełnione były księgami. Na samym środku stało naczynie napełnione wodą. Zdziwiona dziewczyna podeszła do naczynia. Była wypełniona  wodą. Koło naczynia były kamień o czerwonej barwie.  Złapała kamień był wielkości jej dłoni.
-Witaj Lauro- powiedział znajomych głos.
Dziewczyna cofnęła się z przerażenia. Przed nią stał duch Roweny Ravenclaw. Widziała wiele obrazów Roweny ale gdy zobaczyła ją na "żywo" musiała stwierdzić, że jest piękna. Długie brązowe włosy opadały na średniowieczną suknie. Na jej szyi jarzył się czerwony naszyjnik. Brązowe oczy patrzyły na nią mądrze. Uśmiechnęła się w stronę dziewczyny.
-Czy.. to.. kamień..
-Wskrzeszenia? Jak najbardziej- głos miała melodyjny i przyjemny dla ucha.
-Ja nic nie rozumiem…- powiedziała zawstydzona.
-Wyciągnij swoją różdżkę Salazara- rozkazała jej.
Kiwnęła głową. Otworzyła plecak. Połówka różdżki leżała na dnie plecaka. Dziewczynie było wstyd, że tak byle jak ją rzuciła. Plecak odłożyła na bok. Lewą ręka odnalazła magiczny patyk.
-I co teraz?- Rowena podeszła do naczynia.
Naczynie ozdobione było różnymi wzorami. Całe naczynie ozdobione było w kolorze starego złota.
-Połóż różdżkę Salazara do naczynia- Laura posłusznie wypełniła polecenie.-A teraz swoja różdżkę skieruj w stronę wody i powiedz: " Priori Incantatem" . Dopóki zielone światło nie zniknie nie odrywaj różdżki. Rozumiesz? - kiwnęła niewidocznie głową.
Rowena cofnęła się dając miejsce dziewczynie.  Serce zaczęło jej galopować .  Drżącą ręką skierowała różdżkę do naczynia. Zacisnęła mocniej kamień wskrzeszenia. Zdawała sobie sprawę, że gdy opuści kamień straci kontakt z założycielką Hogwartu..
-Priori Incantatem!- szepnęła.
Z jej różdżki wystrzeliła strumień zielone światła. Wiązka światła owinęła się wokół różdżki Salazara. Z odłamanego końca różdżki zaczęła się odnawiać. Zaskoczona dziewczyna spojrzała na kobietę. Na tylko kiwnęła głową i uśmiechnęła się. Zjawisko było tak piękne, że Laura nie mogła oderwać wzroku. Zwykła woda zaczęła wchłaniać się w różdżkę. 
-Lauro odłóż różdżkę.- przerwała kontakt.
Ostatnia iskierka dotknęła magiczne patyka.  Z naczynia buchnęło zielono-srebne światło. Dziewczyna musiała zasłonić ręką oczy.
Salazar Slytherin pojawił się w strumieniu światło i zagrzmiał:
JAM JESTEM SALAZAR SLYTHERIN ! TYLKO WYBRANI MAJĄ PRAWO BYĆ WYBRANI DO MOJEGO DOMU! STRZEŻCIE SIĘ MULGOLE! SPRYTEM WSZYSTKIM POKONAMY. ŚLIZGONIE GÓRĄ!
Potem zniknął.
-Lauro zabierz różdżkę.- dziewczyna wpatrzona była w miejsce gdzie przed chwilą zagrzmiał Salazar- Lauro zabierz różdżkę zanim woda wypełni naczynie!- wrzasnęła Rowena.
Zamrugała parę razy i zabrała różdżkę.
-I co teraz? spytała oszołomiona.
-Teraz musisz czekać do pełni księżyca.
-Co było się stało gdyby nie zabrała różdżki?
-Niech chcesz wiedzieć.- mruknęła.- Teraz idź. Masz zadanie do wykonania.
-Dobrze- odłożyła kamień na miejsce.
Woda znów wypełniła naczynie. Włożyła różdżkę Salazara do plecaka i pobiegła do dormitorium do północy zostało jej 2 godziny.
                                                         * * *
Nałożyła pelerynkę niewidkę i wyszła z ciepłego azylu. Przemierzała zimne korytarze. Portrety smacznie drzemały. Poczuła ukłucie zazdrości. Gdy zbliżała się do czwartego piętra to większa miała ochotę uciec lecz nie mogła zawieźć Eryka.  On miał prawo żyć lecz ona nie.
                                               * * *
Eryk siedział związany na krześle po środku wielkiej klasy, która dawno nie była używana.  Oszołomiony rozejrzał wokół.  Koło niego pojawiła się czarna postać.
-Cruciato!- chłopak wrzasnął i stracił przytomność
===========================================================

Będę Polsatem i zakończę w takim momencie ! Nie bijcie ;-; Jeden plus jest taki, że nie wymagam komentarzy xDDD Żartowałam :P 

sobota, 10 października 2015

Rozdział 13

Oszołomiona ruszyła chwiejnym krokiem w stronę drzwi.  Ostatni raz spojrzała na zwierciadło, które ukazywało nastoletnią czarownicę. Gdyby ktoś powiedział jej, że będzie rozmawiała z pradziadkiem za pomocą lustra wyśmiałaby go. Poprawiła plecak i wyszła. Wsłuchała się w oddechy obrazów, które smacznie  drzemały. Nagle coś sobie przypomniała. Walnęła się w czoło za swoją głupotę. Echo poszło po korytarzu. Wyciągnęła pelerynkę niewidkę i nałożyła na siebie. Odetchnęła z ulgą gdy poczuła na plecach materiał. Starając się nie hałasować skierowała się do dormitorium.
Na jej szczęście nikogo nie spotkała.  Wyciągnęła się na łóżku. Miała jeszcze parę godzin do przyjazdu uczniów. Nie miała co robić. Do jej uszu dobiegły znajome dźwięki. Uniosła głowę.
-Witaj Panienko- powiedział Mrużka w zielonej sukience.
-Lauro- poprawiła ją.
-Co pan… Laura robi?- spytała ciekawa.
-Nic- westchnęła.
-Ach.. nudy.-stwierdziła.
-Masz może jakiś pomysł na nudę?- skrzatka usiadła koło swojej pani.
-Czytanie, pisanie pamiętnika, odkrywanie w swoim pasji…
-Pisanie pamiętnika co to?- usiadła prosto.
-W pamiętniku można zapisywać swoje uczucia, zdarzenie z minionego dnia. To taki przyjaciel, któremu można się wyżalić i nigdy nie zdradzi.
-A jak mam zrobić pamiętnik? -spytała zaciekawiona.
-Może być to zwykły zeszyt- wzruszyła ramionami.
-Nie mam zeszytu a chciałabym mieć pamiętnik- powiedziała zawiedzona.
-To się da załatwić- rozpłynęła się w powietrzu.
Laurze przypomniał się ojciec Dracona.  Długie blond włosy, zimne niebieskie oczy, dumna postawa.  Na pierwszy rzut widać traktowanie syna. Nie zwracał na nikogo uwagi.
-Masz do wypełnienia zadanie, synu-szepnęła Laura.
Co to może oznaczać??
Nie mogła nic wymyśleć, wzruszyła ramionami.
 Wyciągnęła różdżkę i zaczęła się nią bawić rzucając przeróżne zaklęcia.  Mrużka przed dłuższy czas nie wracała już miała ją wołać gdy przed jej nosem pojawił się notes. Z herbem Hogwartu na samej okładce.  Na boku miał kłódkę od różdżki. Przyłożyła magiczny patyk do kłodki. Z delikatnym trzaskiem otworzyła się. Kartki były nieprzyjemnie puste.
-Accio pióro! Accio atrament…!
Przyłożyła  zamoczone pióro do papieru. Jej głowa była pusta. Nie wiedziała od czego zacząć.  Drogi Pamiętniku…
Od zawsze marzyłam o przyjęciu do Hogwartu.  Dużo słyszałam o tej szkole. Gdy nadeszły moje urodziny tryskałam radością. Lecz moja radość nie trwała długo. Zmarła mi jedyna bliska mi osoba, babcia. Przez dłuższy czas byłam w żałobie. Pewnego dnia, który miał być ponury jak poprzednie siedziałam na łóżku i jakby ktoś włączył pstryczek "RZECZYWISTOŚĆ", wróciłam po do życia. Odpisałam na list z Hogwartu udając swoją babcie.  Na szczęście nikt się nie skapnął. Uf..
Gdy moja noga stanęła na ulicy pokątnej nie mogłam uwierzyć, że jest tu tak pięknie! Moje oczy próbowały wszystko objąć.  Zaczytana pierwszy raz spotkałam Draco. Dużo się nie zmienił. Te same blond włosy, zimne niebieskie oczy, dumna postawa jak jego tatusiek.   Od razu się nie polubiliśmy. Niestety-  ostatnie skreśliła.
Wybierając sowę spotkałam mojego przyjaciela Eryka Michała Filcha. Nie wiem co mnie podkusiło zostanie jeszcze dłuższą chwilę w sklepie. Ale musiałam to zrobić.   Co by się stało gdyby nie została? Czy teraz bym się z nim przyjaźniła? Nikt nie zna odpowiedzi.
Pisaliśmy do siebie codzienne. Gdyby pewnego dnia Eryk zaprosił mnie do swoje domu do końca wakacji. Miło było odwiedzić inne domu czarodziei. Jego siostry są przezabawne zwłaszcza Aniela. Urocza z niej dziewczynka. Ojca miałam okazję parę razy spotkać. Jest aurorem. Często musi wyjeżdżać, co smuci rodzinę. Mogłam bym dobrze opisać ból Eryka wpisany na jego oczach. Ech..
Pamiętniczku nie wiem o co jeszcze napisać! Przez 3 lata tyle się działo, że o Matko!
Byłam bliska utonięcia, gdyby nie Draco, który  strzelił w roślinę. Próbowała zwerbować na samo dno to pewnie bym nie żyła.  Odnalazłam pierwszą część różdżki Salazara, została jeszcze reszta. Nie wiem gdzie mogę odnaleźć resztę. Z tego powodu jestem nerwowa a najgorsze jest to, że NIKT nie chce mi powiedzieć co mi grozi.  A mnie nie rozumieją! Jak mam walczyć jeśli nie wiem co to lub kto to? Czasem nie mam siły na to. Czemu to wszystko spadło na mnie? Na zwykłą 15-latkę.
Niekiedy  mam ochotę umrzeć. Nie mam myśli samobójczych tylko chcę mieć święty spokój. Zazdroszczę dziewczyną, które plotkują, rozmawiają bez żadnych skrupułów.
Nie mam komu się wyżalić jeśli nie tobie…
Z trzaskiem zamknęła pamiętnik. Poczuła, że niewidzialny ciężar zniknął . Westchnęła i spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Uczniowie zaraz przyjadą!  Uczesała włosy, za pomocą magii włosy splotła w kłosa.  Schowała różdżkę do kieszeni, ubrała mundurek i pobiegła do Wielkiej Sali.  Gdy weszła uczniowie już siedzieli, nie zwrócili na nią uwagi.  Dumbledore mówił o zakaz i co wolno bla, bla.
-Gdzie byłaś?- szepnął Eryk.
-Przysnęłam- skłamała.
-Aha- kiwnął głową i wsłuchał się w głos dyrektora.
Laura chciała tak sama zrobić jak przyjaciel lecz musiała odnaleźć wzrokiem Dracona, którego nie było. Chciała mu podziękować. Dzięki niemu nie oberwało się od Snape. Nie mogła odnaleźć platynowych włosów. Westchnęła w duchu. Niechętnie spojrzała na stół nauczycieli. Dumbledore skończył właśnie skończył przemowę, Minerwa przyprowadziła maluchów.  Snape patrzył na nią z wściekłością. Udała, że nie widzę wściekłych spojrzeń Snape, które mogły zabić.
-GRYFFINDOR!- wrzasnęła tiara.
Z domu lwa wybuchnęły burza oklasków.  Chłopczyk o mysich włosach biegiem usiadł koło swojej siostry (byli bliźniaki).
-Życzę wam smacznego!- zagrzmiał dyrektor.
Na talerzach pojawiły się góry jedzenia zrobione przez skrzaty. Zaburczało jej w brzuchu. Pochłonęła tonę jedzenia. Nie jadła od śniadanie nawet nie zdała sobie z tego sprawy. Gdy brzuch odmawiał jej posłuszeństwa wdała się w rozmowę z bliźniakami (Fred i George) i bliźniaczkami (Sandra i Ola)
-Eryk do ciebie- powiedziała Weronika z Hufflepuff.
Weronika była wysoką dziewczyną z trzeciego roku. Miała kręcone włosy, niebieskiego oczy, które zawsze biły radością. Laura poznała ją na zielarstwie.
-Dzięki- powiedział zdziwiony,   niezauważalnie kiwnęła głową na Olę z Hufflepuff.
Ola była niską dziewczyną o szarych oczach. Wyglądała na pierwszaka z powodu wzrostu i wyglądu dzieciaka. Proste brązowe włosy dodawały jej dziecinności. Można było  z nią porozmawiać gdy nie było w pobliżu Eryka. Zakochana była od pierwszej klasy podał jej ołówek, który "przypadkowo" spadł na ziemie.
-Współczuje- szepnęła Weronika i wróciła do stołu.
Eryk pod stołem ukrył list, który darł starając się robić to cicho.
-Nie przeczytasz go?- spytała.
-Nie- warknął, Laurę zdziwiło ton głosu przyjaciela.
-Aha- powróciła do rozmowy z bliźniakami i bliźniaczkami.
                                                 * * *
Zabini niezauważalnie wymknął się z Wielkiej Sali. W torbie miał jedzenia dla przyjaciela, który pracował.  Przeszedł koło ściany trzy razy, wtedy pojawiły się drzwi do pokoju życzeń. Jego przyjaciel siedział na kanapie i wpatrywał się w martwym punkt pająka, który został potraktowany zaklęciem niewerbalnym (Avade Kedavra!).
-Masz- rzucił torbę chłopakowi, który złapał ją jedną ręką dalej wpatrując się w jeden punkt.
-Dzięki- wyciągnął zielone jabłko.
-Co ciekawe robiłeś?- spytał chociaż dobrze znał odpowiedź, chciał zachęcić przyjaciela do rozmowy. Wtedy na niego spojrzał, jego oczy patrzyły obojętnie na przyjaciela.
-Próbuje wykonać zadanie. Lecz nie wiem jak.- westchnął.
-Ja też nie- pomiędzy nimi nastała cisza.
-Coś ciekawego działo się w Wielkiej Sali?
-Jak zwykle dyr. Pierdzielił głupoty. Twoja dziewczyna…
-A Potter?- prychnął.
-Stary ja nie wiedziałem, że chodzisz z Laurą. Moje szczere gratulacje! To kiedy ślub? Mogę ubrać garnitur?
-Przestań pieprzyć. Ja i Potter? Nigdy.
-Zobaczmy- mruknął- A tak  w ogóle to cie szukała.
-Kto?
-Potter. A kto by inny?- żachnął się.
-To gdzie jest?
-W łóżku czeka na ciebie tygrysie!- wybuchnął śmiechem, dostał poduszką prosto w twarz.
-Pieprz się- warknął.
-Tylko z tobą, kochanie- Draco wybuchnął śmiechem.- Jeszcze je kolacje. Tylko jak chcesz z nią rozmawiać to tak aby nikt nie widział.
-Wiem, będę musiał ją zaciągnąć…
-…Aby odebrać jej…
-…Jesteś chory- westchnął i pokręcił głową.
Draco pokazał przyjacielowi środkowy palec i wyszedł.
                                                         * * *
-Eryk powiesz mi o co chodzi?!- szepnęła.
-Muszę zostać sam- warknął i wyszedł.
Laura patrzyła oszołomiona na miejsce gdzie przed chwilą siedział przyjaciel.. Jego miejsce zajęła Rozalia.
-Wiesz co jest może Erykowi?- szepnęła.
-No właśnie nie wiem- wzruszyła ramionami- Spytałam czy przeczytani list od Olki z Puchonów a on zaczął na mnie warczeć.
-Dziwne. Jak zostałaś przeniesiona do Hogwartu zrobił się drażliwy. Teraz już wiem dzięki- kiwnęła głową- Idź za nim bo zaraz zrobi coś głupiego.
-Dobra- wstała i wyszła.
Laura rozejrzała się po korytarzu. Ani śladu chłopaka. Skręciła w lewo. Poczuła jak ktoś ją łapie za talię i zakrywa buzię. Serce podskoczyło jej do gardła. Napastnik obrócił się i wszedł z nią do pomieszczenia, stara nieużywana klasa.  Próbowała się wyrwać z stalowego uścisku.
-To ja głupia- szepnął.- Puszczę cie jeśli nie będziesz krzyczeć. Obiecujesz?- kiwnęła głową.
Uścisk rozluźnił się. Wyrwała się. Wściekła odwróciła się w stronę chłopaka. Miała mu wymierzyć Plaskacza lecz zablokował jej nadgarstki.
-Obiecałaś.
-Obiecałam nie krzyczeć- fuknęła.
-Nie ważne. Co chciałaś?
-Ja?- spytała zaskoczona.
-A kto inny Święty Mikołaj?- spytał ironicznie.
-Chciałam Bi podziękować za uratowanie skóry gdy cie spotkam nikomu nie kazałam…
-Zabini- dokończyli razem.
Chłopak puścił jej nadgarstki.
-Zamorduje go- warknął.
-Ja zrobię to pierwsza- wysyczała.- Zemścijmy się!- uśmiechnęła się tajemniczo.
-Jak?- uniósł jedną brew.
-Zobaczysz. Gdzie on jest?
-W pokoju życzeń- palnął.
-To chodź- wtedy Draco zrozumiał swój błąd powiedział o kryjówce Potterowi.-Wiem gdzie to jest- powiedziała widząc minę chłopaka.
                                                    * * *
Zabini siedział w pokoju życzeń. Popijał ognistą. Nudził się. Był ciekawy jak przebiegnie rozmowa Draco i Laury. Wiedział, że Laura podoba się Draco. To było widać. Przyjaciel mógł zaprzeczać ile w lezie i tak  wiedział swoje. Widział smoka odprawiającego wzrokiem dziewczynę. Zaciskał pięści gdy przytulała jakiegoś chłopaka zwłaszcza Eryka Filcha. Przyjaciel nigdy nie podał przyczyny nienawiści do Filcha. Próbował go zmusić z marnym skutkiem. Może nauczył się życia z "murem" obojętności przyjaciela ale miał nadzieje, że kiedyś ten "mur" zostanie obalony. I Potter wy tym Zabiniemu pomoże.
                                       * * *
-Jesteś pewna?
-Tak.
-No dobra. Na trzy.- kiwnęła głową
-1..- szepnęła
-2…
-3..!- wrzasnęła.
Drzwi poleciały z hukiem. Wystraszony Zabini spadł z kanapy i wylał na siebie całą ognistą.
-Co do kur…
-Accio różdżka! - różdżka Zabiniego była w rękach Draco.
-  Aqumentii!- strumień wody oblał chłopka, ten wrzasnął.
-Lepiej uciekaj- szepnął, kiwnęła głową i wybiegła z pokoju życzeń.
Nie zdążyła schować się za posągiem, Snape odnalazł ją.
-Za mną Potter!- wrzasnął Sewerus.
-Pięknie- mruknęła.
Złapał ją ramię i pociągnął stronę pokoju dyrektora.
                                         * * *
Albus popijał gorąca czekoladę. Gdy  pokoju wpadł Sewerus Snape i Laura Potter. Dziewczyna patrzyła z przerażeniem na dyrektora. Ten tylko się uśmiechnij.
-Przyprowadziłem Pottera jak pan kazał- warknął.
-Dziękuje ci Sewerusie. Możesz już iść- ukłonił się i machnął swoją czarną szatą.
Pomiędzy dziewczyną i dyrektorem nastała niepokojące cisza. Przełknęła gule.
No dalej Laura, spytaj go. Odwagi (G) Staraj się mówić wolno i wyraźnie. (R)  Patrz na każdy jego ruch może kłamać (S) To twój nauczyciel, ufasz mu (H)
-Czy to prawda?- spytała z drżącym głosem.
-A co?- spytał z uśmiechem na twarzy.
-Czy to prawda?- ponowiła pytanie.
-Ach… Odnalazłaś zwierciadło zmarłych. - opadła na najbliższy fotel.
-Zwierciadło zmarłych?- powtórzyła tępo.
-Ukazuje zmarłych, którzy nie dokończyli swojej misji.
-Czy pan jest PRAWDZIWYM Albunusem Dumbledore?- ten tylko kiwnął głową- Może pan wytłumaczyć jak to możliwe! Przez Harry Potter widział jak pan umiera! Spadł pan z takiej wysokości! TO NIEMOŻLIWE.
-A jednak.
-Wytłumaczy mi pan to!? Proszę- powiedziała z naciskiem na słowo " Proszę".
-Powiem tylko jedno iluzja.
-Nie rozumiem.- powiedziała zgodnie z prawdą.
-Kiedyś to zrozumiesz. Jeszcze jesteś młoda aby wszystko zrozumieć.
-Ale…
-…Żadnych ale Potter!
-Dobrze- warknęła.
Zerwała się z miejsca. Staruszek pozostał na swoim miejscu. Tupią  nogami o posadzkę dotarła do drzwi.
-Dobranoc- rzuciła.
-Dobranoc- powiedział jak zwykle uśmiechnięty.
===========================================================
Tu,  tu!  MAMY KOLEJNY ROZDZIA! JAK ZWYKLE POTTER JEST WYBUCHOWY :P

Nie moja wina tylko jej. Heh xD :d  Za 5 komentarzy będzie kolejny 

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 12

 Kolejny rok  nauki w Hogwarcie.
Kolejne wakacje.
Kolejne nieudane próby odnalezienie jakikolwiek różdżek.
Kolejne morderstwa na mul golach. Nie z nami sprawcy.
Kolejny… nieudany poranek.
Otworzyła powieki. Znów śnił się jej koszmar. Hogwart w płomieniach, wrzaski niewinnych ludzi. Leżała na plecach  czekając aż serce się uspokoi po czym ruszyła do łazienki. Dziś znów wraca do Hogwartu. Powinna być zadowolona ale nie daje jej sprawa z różdżkami. Czytała różne książki w poszukiwaniu informacji. Z marnym skutkiem.
 Przebrała się, uczesała włosy w kucyk i ubrała okulary. Nosiła je od niedawna. Nie było konkretniej przyczyny popsucia się wzroku. Na szczęście była drobna wada.    Schowała różdżkę i ruszyła do kuchni. Mieszkała u Filchów od roku. Z rozkazu Dumbledore. Został magicznie powiększony. Nazywany jest Zakonem Feliksa. W czasie wakacji dużo osób w domu Filchów przebywało. Nieczęsto na tygodnie zazwyczaj dzień lub dwa. Zawsze są ranni. Widok krwi nie przeraża już dziewczyny.
Często słyszy jaka ważna i muszą ją chronić bla, bla, bla.  Nikt nie chcę jej powiedzieć przed czym.  Dlatego często chodziła oburzona. Jak można się bronić jeśli niewiadomo kim jest przeciwnik! Wszyscy  byli na miejscu. Pani Filch robiła kanapki, Eryk popijał gorącą czekoladę. Nie było tylko Rozalii i Anieli.
-Dzień dobry, kochanie- powiedziała radośnie mama Eryka (kazała na siebie mówić mama).
-Witam- powiedziała oschle.
Usiadła koło Eryka, który podsunął jej kakao. Podziękowała i zasmakowała napoju.
-Gdzie szalone bliźniaczki?- zwróciła się do przyjaciela.
-Kończą się pakować. Śniadanie zjadły wcześniej. Wstałaś jako ostatnia. Śpioch!- dała mu mocnego kuksańca.- Au!
-Panienko?
-Tak?- przesunęła się robią miejsce Mrużce, usiadła koło pani.
-Pan Dumbledore powiedział, że mamy panią przetransportować do Hogwartu.
-To znaczy nie pojadę Expressem?- powiedziała zbulwersowana.
-Nie panienko to  dla pani bezpieczeństwa.- nawet Laura nie poprawiła Mrużki za "pani" miała teraz inne zmartwienia.
-Świetnie!- warknęła- Nikt nie chcę mi powiedzieć co mi grozi. Jeszcze do tego nie mogę pojechać pociągiem- zaczęła gorączkowo machać rękami, z tego powodu rozlała niedokończone kakao.
-Lauro musisz zrozumieć, że jesteś za młoda aby…- zaczęła mama.
-Aby co?- wstała ze  stołu.
-Pokonać wroga- powiedziała łagodnie mama.
-Ale nawet nie wiem kto to jest! Wszyscy  mają przede tajemnice! Nikt nie chcę mi powiedzieć skąd mam tą cholerną bliznę!- pokazała bliznę w kształcie pioruna.- A wiecie? Daj cie mi wszyscy spokój.- wybiegła z kuchni.
-Mamo może jej powiemy? Ona musimy wiedzieć!- powiedział Eryk stając koło rodzicielki, był od niej wyższy o głowę.
-Wkrótce sama o nim usłyszy. Sam- wiesz-kto powrócił.- westchnęła starsza kobieta.
                                         *  * *
Wkurzona Laura siedziała o bliźniaczek i opowiadała im sytuacje z śniadania.
-Mama ma rację- stwierdziła Aniela.
-Ale wy mnie rozumiecie!- westchnęła- Jak mam z kimś walczyć nawet nie wiedząc kto to jest?
-Posłuchaj albo będziesz użalała się nad sobą bądź nam pomożesz zaraz wyjeżdżamy.
-WY jedziecie, ja zostaje przetransportowana- warknęła.
-To możesz nam pomóc.- powiedziała łagodnie Rozalia.
-Dobra- powiedziała zrezygnowanie.
Po paru minutach kufry dziewcząt były zapełnione. Pożegnała się i ruszyła do pokoju. Mieszkała na samym końcu korytarza. Jej pokój został wzorowanym na mieszkaniu w Hogwarcie. W barwach Gryffindorów  Zabrała w plecak z biurkach. Sprawdziła czy wszystko ma.
 #Pelerynka niewidka- jest.
#Mapa Huncwotów- jest.
#Książka- jest.
#Kosmetyczka- jest.
W drzwiach pojawiły się skrzaty.  Kiwnęła tylko głową i zamknęła oczy. Poczuła znajome szarpnięcie w okolicach pępkach.  Gdy dotarli na skraj Hogwartu musiała chwilę postać aby świat stanął w miejscu.
-Może panienka iść do swojej komnaty i czekać na uczniów. - powiedziała Mrużka po czym zniknęła z Zgredkiem.
Rozejrzała się po błonach. Jesień zastępowało lato. Zakazanych Las wyglądał jeszcze bardziej mrocznie. Usłyszała kroki z zamku. Wyciągnęła pelerynkę niewidkę i nałożyła na swoje drobne ciało. Drzwi otworzyły się z hukiem.   A w nim Lucjusz Malfoy ze swoim jedynym synem, Draco. Wyglądał całkiem inaczej jak go pamiętała. Istna kopia ojca. Zimne, stalowe oczy patrzą obojętnie w dał. Dumna postawa.  Platynowe włosy.
-Pamiętaj jakie masz zadanie, Draco- rzekł dumnie Lucjusz.
-Pamiętam, ojcze- powiedział beznamiętnie.
-Masz też zdobyć jak najlepsze oceny- nie zwrócił uwagi na ton syna- Musisz być lepsza od Pottera.
-Dobrze, ojcze.  Czy mogę już pójść? Chcę się po uczyć, ojcze.
-Dobrze. Żegnaj. Draco- odszedł kawałek i dotknął pierścienia kłąb dymu zakrył mężczyznę 
Gdy ojciec zniknął chłopak mógł odetchnąć z ulgą.  Laura starała się nie oddychać aby nie zdradzić swojej obecności. Draco wyciągnął różdżkę i skierował na siebie. Jego sztywna marynarka zmieniła się na o w szarą bluzę, która podkreślała jego oczy.
Obrócił się na pięcie i wszedł do zamku.
Odczekała parę minut i ściągnęła pelerynkę. Włożyła ją na dno plecaka i otworzyła drzwi.  Przywitała ją cisza. Wszystkie obrazy skierowały swój wzrok na dziewczynę. Zarumieniła się i ruszyła do dormitorium.
Po drodze spotkała Severusa Snape. Jak zwykle odzianego w czarną szatę i surową minę.
-Potter! Tłumacz się co robisz o tej porze…!?- dziewczyna spanikowała, bez słowa odwróciła się na pięcie i puściła się biegiem. - Nie… Tak …Prędko, Potter!- wrzasnął oburzony.
                                               * * *
Biegła ile sił w nogach.  Już dawno minęła swój dom lecz nogi nie chciały się zatrzymać. Spojrzała za siebie. Niestety z czymś się zderzyła.  Okulary spadły jej z nosa. Próbowała jej wymacać. Poczuła, że ktoś łapie jej nadgarstek i podaje okulary. Przed ubraniem szkieł widziała rozmazaną postać. Gdy ubrała, zobaczyła Draco. Miał "założoną" maskę obojętności.
-Mogłabyś uważać- powiedział podaj jej rękę.
-Nie widziałam cię- przyjęła jego rękę.
-Nie dziwie się. Głowię miałaś odwróconą w przeciwną stronę biegu. Dokąd tak leciałaś?
-Snape- sapnęła.
-A pan tłusto włosy. Lepiej już idź. Zbliża się czarna chmura- kiwnęła i pobiegła.
Tylko raz odwróciła się. Draco nie patrzył na nią tylko na Sewerusa, który kroczył w jego stronę.  Podziękowała mu w duchu.  Zdziwiła się jego zachowaniem był… miły.  Wzięła kilka oddechów. Usłyszała jak chłopak rozmawia z nauczycielem. Stanęła koło ściany. Przyłożyła czoło do zimnej ściany. Przymknęła oczy. Serce galopowało jej jak szalone.  Niespodziewanie ściana, którą właśnie dotykała zaczęła wibrować, zmieniając się z gładkiego materiału na szorstki. Cofnęła się o krok.  Kroki dwójki zaczęły się zbliżać. Popchnęła stare drzwi. Jęknęły w proteście. Zamknęła za sobą. Przez dziurę przez klucza doglądała jak Draco i Snape szli.  Nauczyciel gestyko wał  nerwowo. Chłopak o platynowych włosach szedł w patrzą w nicość. Nagle Laurze zrobiło się żal chłopaka.  Odwróciła się. Zastała pokój podobny salonu w Gryffindorze. Pokręciła głową nic z tego nie rozumiała.  Coś jej świtało tylko nie wiedziała co…
Pokój życzeń.- szepnęła Rowena.
-No tak!- jej głos odbił się echem po pokoju.
Usiadła na sofie. Zapiszczała radośnie. W pokoju życiem mogła odnaleźć wszystko co pragnie. Mogła poprosić o różdżki…
-Witaj Lauro- przestraszona dziewczyna odwróciła się gwałtownie. W poszukiwaniu adresata.- Tu jestem w lustrze.
Nie pewnie podeszłą do lustra. W zwierciadle stała kobieta o zielonych oczach, brązowych prostych włosach i serdecznym uśmiechu.
-Kim jesteś?- spytała, poprawiła okulary.
-Jestem twoją mamą.
-Niemożliwie- szepnęła z  wrażenia.
-Posłuchaj mnie Laura nie mam za dużo  czasu.  Gdy twój pradziadek Harry Potter ożenił się z Hermioną Granger. Po wygraniu wojny, została zrównoważana linia śmierci i życia. Harry miał zginąć wraz z Voldemortem. Na wyrównania linii powstała klątwa, która zostanie nałożone na złotego dziecko. Dokładnie na dziewczynkę. Nic o tym nie wiedzieliśmy. Dopóki moja mama mi powiedziała.  Ja z Tomasem nie mieliśmy pojęcia.  Jest nam przykro. Polega ona na tym, że masz odnaleźć 4 różdżki założycieli Hogwartu. Za grzechy pradziadka, który nie umarł wraz Lordem Voldemortem chociaż był horkusem.  Nie będę ci za wiele opowiadał. Posłuchaj mnie uważnie. Musisz jej odnaleźć! Czarny Pan powrócił.
-Ale przecież on zginął w wojnie!- oświadczyła.
-Laura do jasnej ciasnej!- zbeształa ja jej za przerwanie- Miał dziecko, które zostało sparaliżowane i odmrożone do twoich czasów. Chcę zemsty. Ma potężną różdżkę lepsza od wszystkich naszych wziętych. Dzięki odnalezionych różdżkom zdołasz go pokonać. Inaczej nie da rady. Jest silniejszy od swoje w ł a s n e g o ojca.
-A… jak nie dam rady..?- jęknęła
-To koniec.
-Mamo… skąd mam tą bliznę? Czemu słyszę głosy założycieli? Nic z tego nie rozumiem!
-Ona cie chroni. Przez złem do walki ostatecznej. Gdy będzie wojna ona przestanie  cie chronić będziesz bez bezbronna.
-Ale czemu ich słyszę?!   
-Nie wiem skarbie. Mając ci przypuszczalnie pomóc. Muszę już iść kocham cie.
-Mamo, proszę! Zostań! Mamooo!- po jej policzkach popłynęły gorące łzy, została sama
Czuła się okropnie. Mogła porozmawiać z mamą a skończyło się rozmową o jej losie. To wszystko przez pradziadka, Harry Pottera. Wielkiego bohatera świata. Prychnęła.
-To nie moja wina- w zwierciadle  pojawił się mężczyzna  blizną na czole i okrągłymi okularami.
-A niby czyja?- warknęła.-Gdybyś umarł to mama by żyła i tata też.
-I u się mylisz, Lauro. Gdyby umarł, nie ożeni byłym  się z Hermioną. Ona zaś nie urodziła by twojej babcia. Za to babcia nie spotkałabym Adama. Gdyby babci nie było nie byłoby twojej mamy. Zatem ciebie na świecie nie było.
-Niech ci będzie.- wzięła głęboki oddech.
-Czy poznałaś może Sewerusa Snape juniorka?
-Tłustowłosego? Tak- kiwnęła głową.
-Jest wredny jak jego pradziad?
-Jeszcze gorzej. Właśnie mu uciekłam- szepnęła zawstydzona.
-E tam!- wybuchnął śmiechem- Kto jest teraz dyrektorem.
-Albunus Dumbledore- twarz pradziadka zmieniła natychmiastowo.
-To niemożliwe.
-Ale co?
-Przecież Albunus Dumbledore nie żyje. Ja… widziałem jak umiera…
-Mówił, że był siostrzeńcem. Nic nie rozumiem z tego- powiedział zrezygnowana.
-Ja też nie.  Lauro gdyby będziesz u  niego spytaj czy  to prawda.
-Ale co prawda?
-Czy to prawda. Zadaj mu to pytanie i to wszystko. Jeśli to prawdziwy Dumbledore to będzie znał odpowiedź na pytanie.
==================================================
Hej! Hej! Cześć!

Mamy już kolejny rozdział za sobą. Wow XD Nie będę się rozpisywała. Powiem jedynie dużo akcji i trochę Dracona z Laurą hihih. Za 5 komentarzy WSTAWIAM NASTEPNY