„Nie ma zbyt wiele czasu,
by być szczęśliwym.
Dni przemijają szybko.
Życie jest krótkie.
W księdze naszej przyszłości wpisujemy
marzenia,
a jakaś niewidzialna ręka nam
je przekreśla.
Nie mamy wtedy żadnego wyboru.
Jeżeli nie jesteśmy
szczęśliwi dziś,
jak potrafimy być nimi jutro?”
Laura Potter
siedziała w bibliotece patrząc w księgę, nie pamiętała o czym czytała i nawet
co. Jej myśli krążyły wokół rozmowy z Harry’ m Potter’ em. Dał jej dużo do
myślenia. Zwłaszcza, że od dłuższego czasu czuła coś złego, blizna piekła ją
miłosiernie. Zamknęła z trzaskiem książkę i westchnęła. Strażniczka księg rzuciła jej ostre
spojrzenie. Wstała i odłożyła książkę na
miejsce.
Wyszła na
korytarz. Objęła się ramionami i szła wolno rozglądając się na każdy obraz,
posąg, ducha przelatującego obok. Uczniowie mijali w pośpiechu, jakby gonił ich
diabeł. Do jej uszu docierały szepty
przyjaciół, którzy mówili o zabezpieczaniu
artefaktów.
Nauczyciele
bardzo szybko dowiedzieli się o „spisku” uczniów, nie byli zadowoleni z tego
powodu bo to do nich należy to zadania. Lecz Krukoni wysunęli takie argumenty,
że zamknęli jadaczkę nauczycieli, z niezadowoleniem zaczęli pomagać.
Nawet
Severus Snape, który pod swoje skrzydła dwie młode gryfonki, pod jego okiem
stawały się coraz lepsze. Bliźniacy
udoskonali z krukonami własne wynalazki.
Kilku ślizgonów założyło Gwardie Dumbledore aby uczyć każdego chętnego
do obrony czarnej magii. Laura też do niego należała była ona nauczycielem,
jako jedyna potrafiła wyczarować patronusa z młodym wieku.
Puchoni z
resztą radą pedagogiczną zaczęli ukrywać magiczne przedmioty w pokoju życzeń,
to zadania mogło wydawać się łatwe ale było bardzo trudne. Bo tylko czyste
serce puchona mogła ukryć coś cennego.
Duchy pod okiem Irytka uczyło się brzydkich
psikusów, które kosztowały życiem. Na przykład spadające szafy znikąd, latające
miecze, iluzja strasznych zwierząt.
Idąc dalej
usłyszała jak mała ślizgonka mówi starszej koleżance, że podsłuchała jak
nauczycieli rozmawiając ze sobą, nie chcą popełnić tego samego błędu co kilkadziesiąt
lat, dlatego pomagają uczniom.
Albus
Dumbledore cały czas jest na najwyższej wieży w Hogwarcie wmawiając zaklęcie obronę, który zwykły
czarodziej nie zna. Zdarzyło się, że nie
było na żadnych posiłku.
Wielka Sala
musiała zostać powiększona kilkakrotnie, bo wszystkie magiczne szkoły jakie
istnieją wzięły sobie do serca powagę
sytuacji i ruszyły na pomoc Hogwartowi.
Każdy zdawał sobie sprawę, że Hogwart mógł nie przeżyć kolejne ataku
sam-wiesz-kogo.
Trzeba czasu
aby dawna magia wróciła na swoje miejsce, teraz jest za bardzo słaba.
Szkoła nigdy
nie była taka przepełniona! Wszystkie nieużywane klasy zostały wypełnione
uczniami z zagranicy, nieznane przez nikogo pokoje stały się sypialniami.
Uczniowie Hogwartu ciepło przyjęli nowych
przybyszów, niektórzy nawet znaleźli miłość, która przyszła zaskoczenia
Laura
uśmiechnęła się.
Uczniowie jak
nauczyciele znaleźli wspólny język, nawet Hagrid, który nie był pewien tego
pomysłu, ale gdy zobaczył Madame Maxime od razu zmienił zdanie. Miłość kwitła wokół
wszystkich nawet pani Potter.
Robiła już
któreś kółko ale zbytnio to jej nie przeszkadzało. Musiała pomyśleć. Zwłaszcza, że musiała odnaleźć różdżkę Gryffindor’
u.
Magiczny patyk
Roweny znalazła przypadkiem. Poszukiwała w historii Ravenclaw (pożyczyła jej
książkę krukonka) jakikolwiek informacji. Siedziała do późna wieczorem, przesuwała zamglonym wzrokiem po kartkach,
szukając wskazówki. Gdy powiedziała "dość"i trzasnęła książką usłyszała dziwny dźwięk.
Rozejrzała
się po pomieszczeniu. Podniosła księgę i zaczęła ją pukać. Gdy znalazła ten dźwięk, obróciła książkę tak, że
grzbiet księgi miała tuż przed nosem. Zmrużyła oczy. Dostrzegła nitkę, która
była kluczem do skarbu. Najdelikatniej jak tylko mogła pociągnęła nitkę. Wzięła
głęboki oddech, w środku szalała z radości.
Znalazła różdżkę
schowano w grzbiecie książki. Od razu wyciągnęła swoją i przyłożyła.
Jak zwykle
nic się nie działo a potem wiązką niebieskiego światła objęła dwa magiczne
patyki. Zamknęła oczy po światło raziło ją w oczy, gdy je otworzyło zastała
tylko jej różdżkach. Uśmiechnęła się szeroko jak tylko potrafiła. Połowa różdżkę
na szafkę. Podeszła do szafy i wyciągnęła pidżamę. Przebrała się i wskoczyła do
łóżka. Szczelnie przykryła się i zamknęła oczy. Sen przychodził z trudem bo
walczyła z podekscytowaniem....
-------------------------------------------------------------
Zdaje sobie sprawę, że rozdział jest krótki, ale on jest wstępem do czegoś dużego a nie chciałam do w tym rozdziale zaczynać. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz