piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział 22

Miałam dać go wam po świętach, ale anonim na asku prosił mnie aby go dała.
 Dziwnie się czuje dając wam rozdział nie sprawdzony (tym się zajmuje Alexi, bo ja nie widzę błędów, chyba, że długo bym się przyglądała xD. Wolnym czasie sprawdzi mi wszystkie blogi. WSPÓŁCZUJE) . To zapraszam! A chcę podziękować za przeczytanie ostatniego rozdziału ponad 450 osób przeczytało bądź go zobaczyło *0* Wow <3


Fred, George, Ola, Sandra, Laura wyszli z pomieszczenia.  Dziewczyna cała w skowronkach kręciła się wokół idących przyjaciół. Nie mogła ukryć szczęścia jakie ją otaczało. Fred z George potajemnie chichrali przez co dostali kuksańce od bliźniaczek. Bawiło ich zachowanie Pottera.
-Co mamy pierwsze?- spytała Sandra.
-Lekcje latania- westchnęła Ola- Nie chcę mi się.
-Przestańcie! Będzie fajnie- uśmiechnęła się Laura.
-Fajnie?- spytała idiotycznie Ola- Dziewczyno! My tam nie łapiemy piłek bądź zniczy pokonujemy różne tory przeszkód! Nauczyciele tak uwzięli się po ostatni ataku sam-wiesz-kogo, że trenują nas jak żołnierzy! Z jednej strony to dobrze bo mam teraz świetne ciało- siostra prychnęła.
-Jak zwykle skromna- Sandra przewróciła oczami.
-Aż tak źle?- spytała zaciekawiona.
-Wybaczcie drogie panie ale my mamy WOLNĄ godzinę więc idziemy….- Fred ściszył głos do szeptu- Dokończył mordeczce bomby.
Bliźniaczki pożegnały się pocałunkami w policzek i wraz z Laura wyszły na boisko szkolne gdzie mieli mieć teraz 4/5 klasiści, którzy za miesiąc będą w piątej klasie. Lekcje jak zwykle mieli z śliz gonami. Albus z nauczycielami ułożył tak zajęcia aby gryfoni i Ślizgoni mieli ich ze sobą najwięcej aby zaczęli się lubić. Plan nauczycieli szedł dobrą stronę bo żaden ślizgon i gryfon nie kłócił się, nie dogryzał sobie ani nie z prorokował do walki. Laura na widok Draco i Zabini (ale najbardziej Draco) uśmiechnęła się. Odwzajemnili uśmiech. Zanim dziewczyna dotarła do przyjaciół musiała się przedrzeć przez tłum uczniów, którzy gratowali jej stanięcia na nogi. Gdy dotarła była cała obcałowana i poprzytulana.
-A ja też dostanę całusa?- spytał kusząco Zabini.
Laura prychnęła i pocałowała czarnoskórego przyjaciela w policzek.
-Laura to my pójdziemy do Kingi-powiedziała Ola, wskazując głowę na gryfonka rozmawiającą z szóstoklasistą, kiwnęła głową.
-Czuje się zazdrosny!- oburzył się blondyn.
-Zazdrosny?- Zabini prychnął- Ty śpisz z nią!- Laura strzeliła buraka tak samo jak Draco- A nie mówiłem? Miałem rację- powiedział z dumną chłopak.
-Zabini… jesteś idiotą- powiedzieli jednocześnie.
-Nawet gadacie tak samo! Na Merlina! To trzeba leczyć. Znam..
-Dobra koniec gadania!- przerwała im nauczycielka- Brać miotły i jazda na boisko!
Boisko już nie było jakie Laura widziała. Nie było już sześciu wielkich poręczy, tylko jakieś wymyślne przeszkody. Przełknęła ślinę. Ola miała racje tor przeszkód był straszny.
 Dziewczyna już brała do miotłę do ręki ale nauczyciela ją wyprzedziła.
-Nie możesz wsiąść na miotłę.
-Ale czemu?- spytała żałośnie.
-Pielęgniarka zabroniła, tak samo jak dyrektor- westchnęła z oburzenia i skierowała  na trybuny, które po części jeszcze zostały.
Poprawiła bandaż i rozsiadła się wygodnie. Draco wzrokiem odnalazł dziewczynę, która wyciągnęła różdżkę. Podleciał mimo zakazów nauczycieli miał ją głęboko gdzieś.
-Wracaj na trening- warknęła gdy zbliżył się.
-Czemu moja księżniczka jest wściekła?- przysiadł się do niej.
-Domyśl się. Nie jestem twoją księżniczką.-burknęła.
-Księżniczko- powiedział błagalnie, wtedy na niego spojrzała w jego smutne niebieskie oczy- Gdy ściągniesz bandaże będziesz latała! Teraz musisz odpoczywać.
-Jesteś pewny?- kiwnął głową- Dziękuje- przytuliła się od niego, chłopak odwzajemnił uścisk.
-Gołąbeczki!- podleciał do nich Zabini.
Laura niezauważalnie wyciągnęła różdżkę tak samo jak Draco a także w tym samie czasie skierowali  różdżki i wyszeptali  znane im zaklęcie, które z ich różdżek wytrysnęła woda prosto na chłopaka. Wrzasnął zaskoczony. Po niecałej minucie był cały mokry. Ubranie lepiło mu się do ciało. Rzucił ich głupkowate spojrzenie. Uśmiechnął i powiedział:
-Taka kąpiel była mi potrzebna! Zaraz będzie w kij gorąco a wy mnie schłodziliście- wkurzony Draco zacisnął palce na tali dziewczyny, Laura kompletnie zapomniała, że chłopak jeszcze przytula, na jej policzkach pojawiły się nie proszone rumieńce, które nie uszły uwadze chłopaki o platynowych włosach.
-Dobra to ja będę lecieć bo znów ta stara wiedźma się będzie mi kazała robić nienormalne rzecz- złapał trzonek miotły, przełożył nogę i kiwnął na pożegnanie. Zabini i Draco skierowali się do wkurzonej nauczycieli.
Laura widziała z daleka, że nauczycielka prawiła im kazanie. Po paru minutach mogli wrócić na miotły i z innymi uczniami przelatywać różne przeszkody.  Dziewczyna z zachwytem patrzyła jak radzili sobie uczniowie. Inni lepiej inni gorzej. Ale jej przyjaciela bardzo dobrze sobie radzili.
Znikąd zerwał się potężny wiatr, mocniej zacisnęła ręce na różdżce.
-Lauro!- usłyszała wołanie nauczycieli- Wyczaruj Patronusy!- kiwnęła głową.
Wycelowała na sam środek boiska, pomyślała o miłym wspomnieniu, które związane było z jej przyjaciółmi.
- EXPECTO PATRONUM- z jej różdżki wyleciały Patronus Salazara Slytherin (wąż), Helgi Hufflepuff (borsuk) i jej patronus, koń.
Nie wiedziała jak to jest ale Patronusy same ustawiały się na pozycjach, zazwyczaj lewitowały ale teraz „biegały” wokół boiska zostawiając niebieski ślad, który zaczął znikać dopóki nie przebiegł kolejny. Dziewczyna była zauroczona. Wszyscy na moment się zatrzymali  i podziwiali piękno, które ich zaczęło otaczać.
-Wracać na miejsca!- wrzasnęła nauczycielka.
Uczniowie niechętnie powrócili do zajęć. Laura rozejrzała się wokół coś jej nie pasowała. Czuła, że zaraz się coś się stanie. Serce zaczęło jej szybciej bić. Postanowiła pobiec do nauczycielki. Zdziwiona podniosła jedną brew lecz nic nie powiedziała. Dziewczyna rozejrzała się wokół. Wytężyła wzrok w kierunku zakazanego lasu.  Gdy przyjrzała się myślała, że tam ktoś tam stoi, okazało się to tylko liście. Laura, ogarnij się!- skarciła się.  Przegryzła nerwowa wargę. Próbowała się skupić na latających na miotle uczniów lecz coś jej nie dawało spokoju. Do tego zadręczała się ucieczką Eryka. Gdzie jest? Jest bezpieczny? Jest ranny? Czy… żyje?
Zranił ją ale i tak czuła, że musi się nim opiekować.
Jest coraz mnie czasu, Lauro (r)
Zamrugała kilkakrotnie. Czyżby Rowena się odezwała? A może jej się wydawało?  Dłuższy czas nie słyszała głosów stworzycieli Hogwartu.
Laura musiała przyznać, że zaniedbała zadanie. Nie odnalazła różdżki Ravenclaw i Gryffindor. Miała oczywiście wymówkę. Nie mogła chodzić. A teraz stała na nogach i patrzyła tępo na uczniów. Musi zacząć poszukiwania. Westchnęła w duchu. Musi wszystko zacząć od początku.  Czyli musi znów siedzieć  przy książkach i szukać jakiekolwiek informacji. Po prostu świetnie.
-Pomocy!- znała ten głos, aż za bardzo.
Odwróciła się. Zobaczyła ca Eryka skapanego w krwi. Wrzasnęła zaskoczona. Wszyscy uczniowie spojrzeli w tą stronę. Chłopak runął na ziemie. Pobiegła ile sił w nogach. Nauczycielka zamarła. Złapała go za twarz.
-Ty żyjesz- szepnęła uradowana.
Spojrzał się na nią złowrogo.  Laura dopiero po chwili zrozumiała, że coś jest nie tak.  Chłopak niepostrzeżenie wyciągnął różdżkę. Otworzyła usta aby coś powiedzieć ale jej przerwał.
-Avade Kedavra- szepnął.
Gdzieś daleko za murami Hogwartu. Lord Voldemort wybuchnął śmiechem a z nim śmierciożercy…
-------------------------------------------------- 

  

2 komentarze: