poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 19

LAURA
W ciszy szli do gabinetu dyrektora. Laura miała dużo pytań.
Po co chcę mnie widzieć dyrektor?
To było jedno z nich. Nagle starsza kobieta skręciła w nieznany jej kierunek i machnęła ręką w jej stronę. Zaskoczona dziewczyna cofnęła się o krok.
-No dalej Laura- powiedziała zniecierpliwiona Minerwa- Dyrektor czeka w tej klasie
-Czemu nie w gabi...
-Bo musi coś ci pokazać- przerwała jej.
Dziewczyna czuła, że zaraz coś się stanie złego. Dla pewności wyciągnęła różdżkę z kieszeni. Opiekunka popchnęła ją do środka i zamknęła za sobą drzwi. W klasie panował półmrok. Obróciła się do opiekunki.
-Go tu nie ma- mruknęła.
-Witaj Laura. Miło cie widzieć- włosy stanęły jej dęba.
Ten głos… Bardzo go dobrze znała. Chociaż go nigdy nie słyszała.
-Voldemort- warknęła.
-Tak to ja…- z cienia wyłonił się paskudny gat.
Nagle Minerwa rozpłynęła się. Laura wskoczyła za biurko. Teraz wszystko zrozumiała. Te wszystkie zachowania opiekunki. To była Iluzja.
-Spokojnie nic ci nie zrobię.
-Ta jasne. A ja jestem księżniczką Slytherinu- warknęła.
-Pasowałabyś tam- wybuchnął śmiechem.
Kątem oka wyjrzała za biurko. Lord Voldemort stał na końcu klasy. Bawił się swoją różdzką, która w niektórych miejscach emitowała blaskiem
-Widzę, że zerkasz na moją nową różdżkę- powiedziała z dumą – Jest ona najpotężniejsza na świecie.
-Kłamiesz- palnęła.
Od razu skarciła się za swój język. Nie chciała go denerwować zwłaszcza, że miała najgorsza pozycje.
-Chcesz się przekonać?- uśmiechnął się.
Dalej dziewczyna nie słyszała bo za drzwiami pojawił się huk, który rozwalił drzwi. Lord Voldemort w jednej chwili znalazł się koło  dziewczyny. Złapał za kark i obrócił w stronę drzwi przez które w biegł Albus z Minerwą.
-Zostaw ją Tomie- dyrektor uniósł różdżkę.
-Albusie kopę lat. Wyładniałeś- wyszczerzył się.
Przycisnął różdżkę to obojczyka dziewczyna, wrzasnęła z bólu.
-To moje ostatnie słowo Tomie. To nasza walka.
-Mylisz się Albusie ta dziewczyna jest moim kluczem do zwycięstwa.
-Albusie… Co  my…- zaczęła Minerwa.
-Cicho- uciszył ją.
-Albusie, przyjacielu.   Jestem ci wdzięczny za tą widzi tę ale muszę…
-Drętwota!- za drzwi wybiegł wściekły Eryk.
Lord Voldemort popchnął dziewczynę z taką siłą, że aż zatrzęsła się klasa. Bez problemu odrzucił zaklęcie. Machnął szatą i zniknął  w mroku. Eryk, Minerwa i Albus rzucili się do dziewczyny. Dyrektor szybko określił jej stan.
-Ma połamane wszystkie kości musimy ją zabrać do skrzydła.. Nie do lochów.- Minerwa kiwnęła.
Użyła zaklęcia  MOBILICORPUS (zaklęcie umożliwiające przenoszenie nieprzytomnej osoby, jakby niewidzialne sznurki pociągały za przeguby, szyję i kolana. ) Podniosła delikatnie różdżkę przez co ciało dziewczyny uniosło się. Minerwa wyszła pierwsza z Laura. Dyrektor zmusił chłopaka na pozostanie w klasie.
-Czego?- warknął- Przepraszam- powiedział gdy ujrzał spojrzenie dyrektora.
-Chcę ci podziękować- oświadczył.
-Dlaczego?- spytał zaskoczony.
-Dzięki tobie mogliśmy uratować Laura.
-Ale… przeze mnie ma w s z y s t k i e kości złamane.- oznajmił ponuro.
-Eryku wolisz, żeby umarła?- zaprzeczył- No widzisz? Nie masz powodu do zmartwień.
-Łatwo powiedzieć- mruknął.-Mogę wrócić do loch?- kiwnął- Dziękuje.
Obrócił się na pięcie i wyszedł.
***
MINERWA
Minerwa ułożyła dziewczynę na łóżku. Poprosiła profesora Snape o przyprowadzenie pielęgniarki.  Znajomi Laury Potter dopytywali się co się działo. Kobieta za wiele nie mogła powiedzieć aby nie powstała nie potrzebna panika.
-Był mały wypadek- jeśli to wypadkiem można nazwać- Ma połamane kości.
-Wyjdzie z tego?- spytała Sandra.
-Tak- powiedziała po dłuższej chwili- Proszę jej nie dotykać.
-Minerwo Albus chcę widzieć wszystkich nauczycieli w swoim gabinecie- do Sali wszedł Snape z pielęgniarką, która od razu zajęła pacjentką.
-Dobrze Sewerusie. A gdzie jest Eryk?- rozejrzała się po Sali.
-Fred, George idźcie go poszukać. Jeśli zajdzie potrzeba użyjcie  swoim wynalazków- kiwnęli głowami i pognali.
-Draco, Zabini, Sandra, Ola, Weronika, Anna, Kinga wyczarujcie Patronusy- kiwnęli głowami.
-Na razie lekcje zostaną odwołane. Ale powinny zaraz powrócić więc proszę się cieszyć- warknął Snape- Prefekci proszę pilnować maluchów.
-Ta jest!- krzyknęli.
BLIZNIACY  
Szli korytarzami Hogwartu w poszukiwaniu Eryka, którego Na złość nie ma. Od czasu do czasu wymieniali się uwagami gdzie może znajdować się znajdować ten pajac.
-Jak go znajdę to zamienię do w skrzata- warknął George.
-Ja też. Gdzie ten pajac może być?
-Biblioteka- powiedziała po chwili, jednocześnie.
Skręcili prawo i biegiem skierowali się do pomieszczenia. Trafili w dziesiątkę. Chłopak był w dziale księg zakazanych. Pod pachą trzymał pelerynę niewidkę.
-Stary wszędzie cie szukamy.
-Wybaczcie. Pomożecie mi?- przeczesał swoje krukoczarne włosy.
-Po co robisz ten stos?- spytał Fred.
-Potrzebujemy zaklęć! A w dziale jest ich najwięcej. A pelerynką niewidką możemy je ukryć.- wskazał palcem na pelerynkę.
-Skąd ją wytrzasnąłeś?- dopytywał się Fred, George zaczął szukać odpowiednich ksiąg
-To Laury- kiwnął, że rozumie.- Pomożecie?
-  Jasne- wzruszył ramionami.
ERYK
Po paru minutach każdy dźwigał stos książek w swoich dłoniach. Książki, które się nie zmieściły zostały przenoszone przez zaklęcie.  Księgi zakazane Eryk zakrył je pelerynką niewidką. Wyszli na korytarz, skierowali się prosto do schronienia.
-To jak z tymi składnikami? Sewerus da nam je? A może sam je wywarzy?- jak zwykle Fred zadał najwięcej pytań.
-Nie wiem czy możemy na niego liczyć- powiedział zgodnie z prawdą chłopak o krukoczarnych włosach- Jedna z gryfonem ma dostarczyć składniki… Jak jej na imię…?
-Kinga- powiedział za stosu George, który wziął najwięcej ze wszystkich książek.
-A Kinga.  No to jej ojciec da jej kilka paczek składników….
-A Sandra wraz z Olką je uwarzą.
-Tak. – otworzyli drzwi.
Wszystkie głowy skierowały się w stronę trójki przyjaciół. Bez słowa położyli księgi na stół. Chłopak złapał pelerynkę niewidkę i odkrył resztę książek.   Kara i Arian (prefekci)  podeszli do chłopaków.
-To możemy je przejrzeć?
-Dacie sobie radę sami?
-Kacper, Adrian, Anna, Staszek, Olka!- zawołał ich Kara- Pomóżcie nam!
-George, Fred ja idę do Laury- obrócił się na pięcie i ruszył do dziewczyny.
 Koło dziewczyny siedzieli Zabini i Draco.  Eryk zdenerwował się ale po sobie tego nie pokazał albo próbował. Nie zauważyli go, Dopiero jak się odezwał.
-Jaki jest stan?- starał się mówić z obojętnością.
-Wszystkie kości oprócz kończyn dolnych  nie zrosły  się- stwierdził smutno Draco.
-Czemu?- spytał zaskoczony Eryk.
-Tego nikt nie wie. Minerwa ma przypuszczenie, że Lord Voldemort maczał w tym palce.
-Czyli…
-Nie może chodzić, ani stać, jedynie leżeć. Chyba, że ma tyle w sobie siły, że będzie potrafiła usiąść.
Chłopak siedział wpatrzony w dziewczynę. Był smutny i wściekły na Sam-wiesz-kogo. Obiecał sobie, że się zemści.
-Lecą!- krzyknęła Kinga.
Spojrzał w tą stronę. Kilkadziesiąt sów leciało to otwartego okna. Trzymając przeróżne wielkości paczki.
-Kinga mówiłaś, że one mogą dopiero jutro przylecieć!- powiedział Allan z śliz gonów.
Wzruszyła jedynie ramionami.
-Córeczka tatusia- posłała mu całusa. – Sandra, Ola!
-Dużo tego- Sandra rozejrzała się wokół.
-Wiem!- powiedziała z dumą- Są tutaj wszystkie sowy z Hogwartu i mojego tatusia. Musimy odebrać paczki bo dopiero to pierwsza partia.
-Na Merlina!- wzniósł ręce do góry.
 Uczniowie zaczęli odwiązywać paczki od nóżek sów, które zaczęły się poważnie niecierpliwić. Parę osób zostało dziobniętych do krwi. Nie obyło się bez śmiechów.
-Nie wiem jak wy ale ja bym to schował wiecie jacy są nauczyciele zwłaszcza tłusto włosy- Zabini zakrył się swoją niewidzialną peleryną i zaczął się wpatrywać złowrogo na ludzi w około.
-A umie ktoś wyczarować dodatkowy pokój?- spytała Ola.
-Ja. To jaki kolor ściany?- spytał Draco.
-Czy to ważne?- burknął Eryk.
-Jako osoba, która ma WYCZAROWAĆ  pokój muszę wiedzieć takie rzeczy, Eryku.
-No dobra!- warknął- Różowy.
-Co?- wybuchnął śmiechem.- Pojebało cie? Może biszkoptowy?
-Też może być –parsknął śmiechem.
Draco stanął przed ścianą, która nie posiadała żadnych obrazów, posągów bądź półek na książek.
-Bibbidi-Bobbidi-Boo!- po paru minutach stania Draco z uniesioną różdzką pojawiły się drzwi przypominające wejście do klasy.- Proszę wchodzić. Zapraszam. Buty proszę zostawiać na wycieraczce bo jak nie to wpierdziel. Ta zasada się dotyczy chłopców, dziewczyny zostaną obrzucone balonami z wodą.
Grupa uczniów (Sandra, Ola, Kinga, Allan, Fred, George, Zabini, Draco, Fred, George, Eryk) weszła do dużego pomieszczenia.
-Brawo ty- zaczął bić brawo Eryk.
-Brawo ja- wypiął dumnie pierś.
-To przenosimy paczki?- spytała Sandra.
-A może tak   Bibbidi-Bobbidi-Boo?- zasugerował Zabini.
-No dobra.
Machnęli różdżkami. Po chwili wszystkie paczki, księgi pojawiły się w tajemniczym pokoju.
-Potrzebujemy jeszcze kociołka i innych rzeczy…- zaczęła Ola.
-Spokojnie tatuś już nam to wysłał powinno być jutro- uspokoiła ich gryfonka.
-Ja bym tu dodał parę sof i stół- rzekł Eryk.
Machnął swoją różdżką. Po chwili z domów (gryfonów, śliz gonów, puchonów, krukonów) pojawiły się sofy, regały i stoliki.
-No i fajnie- powiedział Zabini. 
-Jestem głodny- stwierdził Eryk.
-TY ZAWSZE JESTEŚ GŁODNY- powiedzieli bliźniacy, którzy stali cicho obserwując wszystko.
-Wcale nie!- oburzył się.
-Dam sobie rękę lewą uciąć, że kłamiesz- powiedział George.
-A nie lepiej lewą? Nie musiałbyś pisać.- stwierdził Fred.
-W sumie- wzruszyli ramionami.
                                                * * *
Rok szkolny zakończył się przerażająco szybko. Zaczęły się wakacje. Uczniowie z Hogwartu powinni odpoczywać w swoim bezpiecznych domach lecz siedzieli w szkole, pilnie się ucząc. Siódmo klasiści powinny  wyruszyć w świat w poszukiwaniu pracy, rodziny ale nie chcieli bo zdawali sobie sprawie, ze każda pomoc nadchodzącej wojny będzie potrzebna. Minerwa wraz z Albusem poprosiła o pomoc inne szkoły o pomoc. Dyrektorzy mieli duży dług u Hogwarsistów, więc wysłali swoich uczniów i nauczycieli do Hogwartu. Wszystkie nieużywane klasy zaczęły tętnic życiem. Było tyle uczniów, że Albus Dumbledore musiał powiększyć wielką salę kilkakrotnie.  Laura też „chodziła” na zajęcia.  Kończyny dolne w ogóle się nie chciały zrosnąć. Więc musiała być noszona przez przyjaciół do klas. Mieli szczęście, ze dziewczyna była leciutka jak piórko.
Każdy siedział jak na szpilkach. W każdej chwili spodziewali się ataku ze strony Lorda Voldemorta lecz jego plan szedł zgodnie z planem….

-------------------------------------------------------------------------------
Już niedługo historia dobiegnie końca :P Szybko jakoś 0.0 Ale już dziś (jeśli czas okaże się łaskawy) stworze nowe bloga xD      O Malecu i…. (tajemnica) ^^ Będzie ona dość długa bo już większą cześć mam zaplanowaną :D Będzie dużo kaczek xDD Kto czytał DA i DM będzie wiedział o co chodzi <3














4 komentarze:

  1. Jak zwykle super!
    Co to jest DA i DM?

    OdpowiedzUsuń
  2. DA- Dary Anioła
    DM- Demoniczne Maszyny.
    Są to książki Cassandry Clare :)
    Nie będzie ci za wiele opowiadać lepiej je przeczytać <3

    OdpowiedzUsuń
  3. PISZ SZYBKO NEXT!
    ALBO NIE BO ZARAZ BĘDZIE KONIEC WIĘC NIE ALE LEPIEJ PISZ BO NIE MAM CO CZYTAĆ ;----;;

    OdpowiedzUsuń