Dziwnie się czuje dając wam rozdział nie sprawdzony (tym się zajmuje Alexi, bo ja nie widzę błędów, chyba, że długo bym się przyglądała xD. Wolnym czasie sprawdzi mi wszystkie blogi. WSPÓŁCZUJE) . To zapraszam! A chcę podziękować za przeczytanie ostatniego rozdziału ponad 450 osób przeczytało bądź go zobaczyło *0* Wow <3
Fred, George,
Ola, Sandra, Laura wyszli z pomieszczenia.
Dziewczyna cała w skowronkach kręciła się wokół idących przyjaciół. Nie
mogła ukryć szczęścia jakie ją otaczało. Fred z George potajemnie chichrali
przez co dostali kuksańce od bliźniaczek. Bawiło ich zachowanie Pottera.
-Co mamy
pierwsze?- spytała Sandra.
-Lekcje
latania- westchnęła Ola- Nie chcę mi się.
-Przestańcie!
Będzie fajnie- uśmiechnęła się Laura.
-Fajnie?-
spytała idiotycznie Ola- Dziewczyno! My tam nie łapiemy piłek bądź zniczy pokonujemy
różne tory przeszkód! Nauczyciele tak uwzięli się po ostatni ataku
sam-wiesz-kogo, że trenują nas jak żołnierzy! Z jednej strony to dobrze bo mam
teraz świetne ciało- siostra prychnęła.
-Jak zwykle
skromna- Sandra przewróciła oczami.
-Aż tak
źle?- spytała zaciekawiona.
-Wybaczcie
drogie panie ale my mamy WOLNĄ godzinę więc idziemy….- Fred ściszył głos do
szeptu- Dokończył mordeczce bomby.
Bliźniaczki
pożegnały się pocałunkami w policzek i wraz z Laura wyszły na boisko szkolne
gdzie mieli mieć teraz 4/5 klasiści, którzy za miesiąc będą w piątej klasie.
Lekcje jak zwykle mieli z śliz gonami. Albus z nauczycielami ułożył tak zajęcia
aby gryfoni i Ślizgoni mieli ich ze sobą najwięcej aby zaczęli się lubić. Plan
nauczycieli szedł dobrą stronę bo żaden ślizgon i gryfon nie kłócił się, nie
dogryzał sobie ani nie z prorokował do walki. Laura na widok Draco i Zabini
(ale najbardziej Draco) uśmiechnęła się. Odwzajemnili uśmiech. Zanim dziewczyna
dotarła do przyjaciół musiała się przedrzeć przez tłum uczniów, którzy
gratowali jej stanięcia na nogi. Gdy dotarła była cała obcałowana i
poprzytulana.
-A ja też
dostanę całusa?- spytał kusząco Zabini.
Laura
prychnęła i pocałowała czarnoskórego przyjaciela w policzek.
-Laura to my
pójdziemy do Kingi-powiedziała Ola, wskazując głowę na gryfonka rozmawiającą z
szóstoklasistą, kiwnęła głową.
-Czuje się
zazdrosny!- oburzył się blondyn.
-Zazdrosny?-
Zabini prychnął- Ty śpisz z nią!- Laura strzeliła buraka tak samo jak Draco- A
nie mówiłem? Miałem rację- powiedział z dumną chłopak.
-Zabini…
jesteś idiotą- powiedzieli jednocześnie.
-Nawet
gadacie tak samo! Na Merlina! To trzeba leczyć. Znam..
-Dobra
koniec gadania!- przerwała im nauczycielka- Brać miotły i jazda na boisko!
Boisko już
nie było jakie Laura widziała. Nie było już sześciu wielkich poręczy, tylko
jakieś wymyślne przeszkody. Przełknęła ślinę. Ola miała racje tor przeszkód był
straszny.
Dziewczyna już brała do miotłę do ręki ale
nauczyciela ją wyprzedziła.
-Nie możesz
wsiąść na miotłę.
-Ale czemu?-
spytała żałośnie.
-Pielęgniarka
zabroniła, tak samo jak dyrektor- westchnęła z oburzenia i skierowała na trybuny, które po części jeszcze zostały.
Poprawiła
bandaż i rozsiadła się wygodnie. Draco wzrokiem odnalazł dziewczynę, która
wyciągnęła różdżkę. Podleciał mimo zakazów nauczycieli miał ją głęboko gdzieś.
-Wracaj na
trening- warknęła gdy zbliżył się.
-Czemu moja
księżniczka jest wściekła?- przysiadł się do niej.
-Domyśl się.
Nie jestem twoją księżniczką.-burknęła.
-Księżniczko-
powiedział błagalnie, wtedy na niego spojrzała w jego smutne niebieskie oczy-
Gdy ściągniesz bandaże będziesz latała! Teraz musisz odpoczywać.
-Jesteś
pewny?- kiwnął głową- Dziękuje- przytuliła się od niego, chłopak odwzajemnił
uścisk.
-Gołąbeczki!-
podleciał do nich Zabini.
Laura
niezauważalnie wyciągnęła różdżkę tak samo jak Draco a także w tym samie czasie
skierowali różdżki i wyszeptali znane im zaklęcie, które z ich różdżek
wytrysnęła woda prosto na chłopaka. Wrzasnął zaskoczony. Po niecałej minucie
był cały mokry. Ubranie lepiło mu się do ciało. Rzucił ich głupkowate
spojrzenie. Uśmiechnął i powiedział:
-Taka kąpiel
była mi potrzebna! Zaraz będzie w kij gorąco a wy mnie schłodziliście- wkurzony
Draco zacisnął palce na tali dziewczyny, Laura kompletnie zapomniała, że
chłopak jeszcze przytula, na jej policzkach pojawiły się nie proszone rumieńce,
które nie uszły uwadze chłopaki o platynowych włosach.
-Dobra to ja
będę lecieć bo znów ta stara wiedźma się będzie mi kazała robić nienormalne
rzecz- złapał trzonek miotły, przełożył nogę i kiwnął na pożegnanie. Zabini i
Draco skierowali się do wkurzonej nauczycieli.
Laura
widziała z daleka, że nauczycielka prawiła im kazanie. Po paru minutach mogli
wrócić na miotły i z innymi uczniami przelatywać różne przeszkody. Dziewczyna z zachwytem patrzyła jak radzili
sobie uczniowie. Inni lepiej inni gorzej. Ale jej przyjaciela bardzo dobrze
sobie radzili.
Znikąd
zerwał się potężny wiatr, mocniej zacisnęła ręce na różdżce.
-Lauro!-
usłyszała wołanie nauczycieli- Wyczaruj Patronusy!- kiwnęła głową.
Wycelowała
na sam środek boiska, pomyślała o miłym wspomnieniu, które związane było z jej
przyjaciółmi.
- EXPECTO
PATRONUM- z jej różdżki wyleciały Patronus Salazara Slytherin (wąż), Helgi Hufflepuff
(borsuk) i jej patronus, koń.
Nie
wiedziała jak to jest ale Patronusy same ustawiały się na pozycjach, zazwyczaj
lewitowały ale teraz „biegały” wokół boiska zostawiając niebieski ślad, który
zaczął znikać dopóki nie przebiegł kolejny. Dziewczyna była zauroczona. Wszyscy
na moment się zatrzymali i podziwiali
piękno, które ich zaczęło otaczać.
-Wracać na
miejsca!- wrzasnęła nauczycielka.
Uczniowie
niechętnie powrócili do zajęć. Laura rozejrzała się wokół coś jej nie pasowała.
Czuła, że zaraz się coś się stanie. Serce zaczęło jej szybciej bić. Postanowiła
pobiec do nauczycielki. Zdziwiona podniosła jedną brew lecz nic nie
powiedziała. Dziewczyna rozejrzała się wokół. Wytężyła wzrok w kierunku
zakazanego lasu. Gdy przyjrzała się
myślała, że tam ktoś tam stoi, okazało się to tylko liście. Laura, ogarnij
się!- skarciła się. Przegryzła nerwowa
wargę. Próbowała się skupić na latających na miotle uczniów lecz coś jej nie
dawało spokoju. Do tego zadręczała się ucieczką Eryka. Gdzie jest? Jest
bezpieczny? Jest ranny? Czy… żyje?
Zranił ją
ale i tak czuła, że musi się nim opiekować.
Jest coraz mnie czasu, Lauro (r)
Zamrugała
kilkakrotnie. Czyżby Rowena się odezwała? A może jej się wydawało? Dłuższy czas nie słyszała głosów stworzycieli
Hogwartu.
Laura
musiała przyznać, że zaniedbała zadanie. Nie odnalazła różdżki Ravenclaw i Gryffindor.
Miała oczywiście wymówkę. Nie mogła chodzić. A teraz stała na nogach i patrzyła
tępo na uczniów. Musi zacząć poszukiwania. Westchnęła w duchu. Musi wszystko
zacząć od początku. Czyli musi znów
siedzieć przy książkach i szukać
jakiekolwiek informacji. Po prostu świetnie.
-Pomocy!-
znała ten głos, aż za bardzo.
Odwróciła
się. Zobaczyła ca Eryka skapanego w krwi. Wrzasnęła zaskoczona. Wszyscy
uczniowie spojrzeli w tą stronę. Chłopak runął na ziemie. Pobiegła ile sił w
nogach. Nauczycielka zamarła. Złapała go za twarz.
-Ty żyjesz-
szepnęła uradowana.
Spojrzał się
na nią złowrogo. Laura dopiero po chwili
zrozumiała, że coś jest nie tak. Chłopak
niepostrzeżenie wyciągnął różdżkę. Otworzyła usta aby coś powiedzieć ale jej
przerwał.
-Avade
Kedavra- szepnął.
Gdzieś daleko
za murami Hogwartu. Lord Voldemort wybuchnął śmiechem a z nim śmierciożercy…
--------------------------------------------------