Rozdział dedykuje przyjaciółce, które wczoraj miała urodziny <3
=============================================
Wrzasnęła zaskoczona. Jej pelerynka niewidka była w dłoniach prosefora Snape. Ścisnęła ramie od plecaka. Nie mógł jej zabrać plecaka. W ogóle nie zwrócił uwagi na plecak. W duchu odetchnęła ulgą. Obojętnym wzrokiem przeczesał pelerynę.
-Minus 50 dla Gryfonów!- warknął- Dostaje pani szlaban. Jutro o 18.00 w lochach proszę się nie spóźnić. Bo będzie gorsza kara. A to- machnął jej własnością- Zabieram.- machnął swoją szafą i ruszył w ciemność.
Dziewczyna zamrugała parę razy. Powoli do niej docierały zdarzenia. Przeklęła w duchu. Miała ochotę rzucić na nauczyciela zaklęcie niewerbalne. Najlepiej Avade Kedavra. Zła energia zaczęła kipić w niej jak lawa. Ścisnęła mocniej różdżkę. Ruszyła pewnym krokiem w stronę kuchni skrzatów. Miała gdzieś,że ktoś ją usłyszy.
Połaskotała gruszkę. Zapiszczała i ukazała wejście. Do Laury dotarły zapachy ziół i przypraw. Skrzaty na widok dziewczyny zamarły.
Pierwszy obudził się skrzat bez lewego oka. Miał specjalną opaską przez którą widział. Dostał tą opaskę od dyrektora. Nie wiele osób zna historię Czkawki. Służył u wielu panów, którzy byli okrutni. Wiele słyszał o Laure Potterze. Czkawka przyjaźnił się z Mrużką i Zgredkiem, dużo opowiadają o swojej pani. Bardzo lubił słuchać historię gdy Potter obronił swój przyjaciół. Czkawką musiał przyznać, że zazdrościł trochę skrzatą. Na szczęście trafił do Albunusa Dumbledore.
Była to noc, która groziła zachłaną zimą. Czkawka został wyrzucony z domu. Nie było konkretnego powodu. Siedział przed jakąś bramą domu. Nie wiele widział. Ból tępił wszystkie jego zmysły. Prawe oko krwawiło. Dostał czymyś ostrym. Ostatnie jakie słowa słyszał przed wyrzuceniem "Nie potrzebny śmieć".
Próbował okryć się starą szmatą, która mu pozostała. Za szybko tracił kontakt z rzeczywistością. Przez utraceniem przytomności zobaczył szarą brodę. Następnego dnia obudził się w łóżku okryty ciepłym kocem. Dziwnie się czuł. Nigdy nie został tak potraktowany. Wtedy Albus Dumbledore zaproponował mu pracę. Czkawkę od razu zgodził się od wybawcy...
-Czego sobie panieka życzy?- spytał, uśmiechnęła sie słabo.
-Dużego kubka czekolady-usiadła na krzesle, plecak położyła tuż obok.
-Zaraz będzie.
-Dziękuje- szepnęła.
Rozsiadła się wygodniej. Po chwili otrzymała kubek objęła go zimny dłoniami. Podziękowała jeszcze raz. Wzięła potężny łyk. Gorący napój zaczął rozgrzwać od środka dziewczynę.
-Będziesz mógł robić kanapki i herbatę dla moje przyjaciela?
-Oczywiście! Przynieść do dormitorium?
-Poproszę.- ubrała plecak.
Dopiła czekoladę i wyszła. Ostatnie korytarze przebiegła. Gdy dotarła do dormitorium ciepła herbata i kanapki leżały na biurku. Plecak odłożyła na biurko. Eryk zaczął się budzić. Dziewczyna wyciągnęła różdżkę i rozkazała mu się położyć.
-Episkey! Leż- rozkazała mu gdy chciał się położyć - Ferula!- znikąd pojawiły się bandaże, które w najgorszych miejscach (nogi i ręce) zaczęły owijać na ciele chłopaka.
-Wszystko mnie boli- usiadł prosto.- Zwłaszcza brzuch...
-Jesteś w ciąży?- palnęła.
-Co? Nie - wybuchnął śmiechem - Auć. Wszystkie mnie boli.- jęknął
-Nic ci nie jest?- spytała przerażona.
-Nie..
Wzięła tacę z jedzenie i usiadła koło przyjaciela. Podziękował i zaczął spożywać jedzenie. Laura zaczęła się swoją różdżka. Położył pustą tacę i znów opadł na poduszki. Dziewczyna zrobiła to samo.
-Lauro musimy iść na zajęcia.- powiedział niechętnie.
-Dzisiaj nie idziemy- powiedziała stanowczo.
-Ale...
-Ledwo się trzymasz! Nie dyskutuj.
-Nie jesteś moją matką...
-Nie. Nie jestem! Jestem twoją przyjaciółką i się o ciebie martwię tępy baranie.
-Jak miło.
* * *
Para przyjaciół spędziła czas w dormitorium dziewczyny. Czytali, grali w magiczne szachy. Zachowywali się jak zwykla para przyjaciół. Do czasu...
====================================
Przepraszam a błędy! Ale program mi nie działa do sprawdzania błędów :(
sobota, 31 października 2015
niedziela, 25 października 2015
Rozdział 15 1/2
Czwarte
piętro za szybko zbliżało się dla dziewczyny.
Drżącą ręką trzymała różdżkę. Słyszała swój urwany oddech. Gdy znalazła
się przed właściwą klasą nogi miała jak z waty.
Ściągnęła pelerynkę i włożyła do plecaka. Nacisnęła klamkę i popchnęła drzwi. Weszła w ciemność.
-Lumos!-
strużka światła oświetliła pokój.
Natychmiast zobaczyła
chłopaka. Przestraszona podbiegła. Ujęła jego podbródek i skierowała w je
stronę. Oddychał z ledwością.
-Eryk..-szepnęła.
Zamrugał
powieki. Niepewnie spojrzał na dziewczynę.
-Uciekaj..
to pułapka- wychrypiał.
-Co…?- nie
dosłyszała.
-Potter znów
się spotykam- śmierciożera wyłonił się ścienia.
Skoczyła na
równe nogi i ochroniła ciałem chłopaka.
-Czego ode
mnie chcesz?- warknęła.
-Ja?
Dziękujesz, że pytasz- odpowiedział
kpiąco- Pragnę różdżki Salazara.
-A co swojej
nie posiadasz?- odpyskowała mu.
-Jak swój
pradziadek- warknął.- Avade Kedavra!- wrzasnął.
-Protego!-
Laura skutecznie odbija zaklęcie niewerbalne- PETRIFICUS TOTALUS!
-Protego!
Cr..
- PETRIFICUS TOTALUS!- przerywa mu.
Z różdżki
dziewczyny wyzwoliła się snop potężny żółtego
światła. Tak siła była potężna, że aż oślepiło dziewczynę i przeciwnika.
Eryk
wykorzystał sytuację i zakradł się od tyłu z krzesłem. Gdy rywal miał już
rzucać zaklęciem, chłopak zamachnął się z całej siły meblem, trafiając w szyje
śmierciożercy. Poszkodowany wrzasnął i z łoskotem upadł na podłogę trącać
przytomność.
Dziewczyna
podbiegła do niego. Chłopak westchnął gdy oparł się na dziewczynie. Dostał
kilka razy zaklęciem niewerbalnym. Wolną ręką schowała różdżkę i poprawiła
plecak.
-Dasz radę
iść?- spytała z troską.
-Chyba tak-
jęknął.
-Musimy iść
o dyrektora- powiedziała stanowczo.
-To ty idź
ja tu zostanę- zaproponował.
-Nie-
warknęła- Nie zostawię cie w takim stanie- wyciągnęła różdżkę z kieszeni-
Drętwota!- sparaliżowała ciało śmierciożercy.
Po paru
minutach udało im się dojść na znane. Z cienia wyłoniły się dwa rudzielce. Para
przyjaciół przestraszyła się. Mieli dość wrażeń na dziś.
-Wyglądasz
jakbyś dostał kilka razy Cruciato- powiedział Fred.
Laura
spojrzała na niego znacząco. Dopiero wtedy chłopak zajarzył.
-Gdzie jest
dyrektor?- spytała gdy chłopcy wzięli pod pachę jej przyjaciela.
-Dostał
pilny list od Ministerstwa - odpowiedział George.-Co się w ogóle się stało?
-Długa historia.-
szepnęła.
Poprawiła
plecak i ruszyła za bliźniakami.
* * *
Z trzaskiem
odłożyła plecak. Bliźniacy ułożyli na łóżku dziewczyna Eryka, który zasnął z
zmęczenia.
-Mamy
zostać?- spytali z troską bliźniacy.
-Nie trzeba-
machnęła ręką.-Idźcie jutro macie pierwsze eliksiry z naszym tłusto-włosym.
-O matko!
Nie zrobiłem pracy domowej masz Fred?
-Nie-
wzruszył ramionami.
Pożegnali
się i ruszyli do swoich dormitorium. Przeczesała skołtunione włosy. Spojrzała
na swoje odbicie. Przed nią stała dziewczyna z worami pod oczami, brudnymi
pomiętolonymi ubraniami. Westchnęła. Odłożyła plecak za biurko i ruszyła do łazienki.
Wzięła długi
gorący prysznic. Czuła wielką ulgę gdy kropelki wody ogrzewały jej zmarznięte
ciało. Umyła dokładnie ciało i włosy. Przebrała się w ulubioną pidżamę i wyszła
z łazienki. Eryk zajmował całe łóżko. Wróciła po różdżkę, którą zostawiła w
poprzednim pomieszczeniu. Wyczarowała kanapę, pościel, poduszkę i koc. Otworzyła okno dla sów. Wsypała smakołyki, która
skończyły się w miseczkach. Różdżką zapaliła ogień w kominku. Potem poszła
spać.
* * *
Obudziła się
o przed piątą. Zrzuciła koc i podreptała do łazienki. Wyszczotkowała włosy,
ubrała świeże ubrania i związała włosy w kitkę. Sprawdziła jaki jest stan
przyjaciela. Spał. Odetchnęła z ulgą.
Wyciągnęła pelerynkę niewidkę i wyszła z dormitorium. Gruba dama ponarzekała,
że ją tak wcześnie obudzono. Lecz nie wiedziała kogo. Laura przemierzała
korytarze rozkoszując się chwilą spokoju. Wczorajsze wydarzenia nie dawały jej
spokoju. Zamarła. Całkowicie zapomniała o śmierciożercy. Pognała na czwarte
piętro. Nie zważając na echo, które roznosiło się po korytarzu. Niepewnie nacisnęła klamkę. W klasie nikogo
nie było. Czuła się dziwnie. Szczęśliwa? Uspokojona? Za brak ciała. Zamknęła drzwi.
Przed nią pojawił się Snape. Cofnęła się
o krok. Po chwili zrozumiała.
Nie widział jej. Tylko otwierającą się
klamkę. Spojrzał w jej stronę i wyszedł
do środka klasy. Dziewczyna przyłożyła ucho do dziurki.
-Co ty
idioto zrobiłeś?- warknął Snape.- Przegrałeś walkę z Potterem!
-To nie moja
wina!- z cienia wyłonił się śmierciożera z maską.
Po plecach
dziewczyny przeszedł nie przyjemny dreszcz.
-A niby
czyja? Masz teraz uważać! Dumbledore zaczyna coś podejrzewać- machnął szatą i
skierował się w stronę drzwi.
Laura w
ostatniej chwili uskoczyła. Snape spojrzał z wyższością na śmierciożerce i ruszył w głąb korytarza. Laura ruszyła za profesorem.
Starając się być cicho.
Snape szedł
dłuższy czas. Dziewczyna nie rozumiała niczego. Nagle profesor odwrócił się i
krzyknął:
-Accio
Pelerynka Niewidka!
======================================================
Wybaczcie
ludy kochane ;-;
Ale on ma
być takie krótki J
sobota, 17 października 2015
Rozdział 14
KOLEJNY
DZIEŃ.
Kolejny
dzień zapowiadał się bezchmurnie. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały. Czyżby
lato nie chciało wpuścić jesieni na swoje miejsce? Uczniowie rozkoszowali się
ostatnimi promieniami słońca. Laura samotnie siedziała na błonach. Eryk obraził
się na nią. Fred, George zajmowali się swoimi dziewczynami. Aniela i Rozalia odrabiały
zadane przez nauczycieli lekcje.
Laura ze
smutkiem przeglądywała się uczniom. Dziewczyny plotkowały. Chłopcy jak zwykle
rozmawiali o najbliższym meczu. Laura pozazdrościła im tego. Wstała i
skierowała się do zamku. Uczniowie odprowadzają ją wzrokiem. Parę razy
usłyszała " Bliznowata", "Bez przyjaciół". Szła dumnie albo
chociaż próbowała. Portrety spojrzały na dziewczynę. Na to tylko wzruszyła
ramionami. Przed nią pojawił się Bezgłowy Nick.
-Witaj
Bezgłowy Nicku- uśmiechnęła.
-Moje
poszanowanie dla pani- ukłonił się- Czemu panienka nie jest na dworze jest taka
piękna pogoda?
-Muszę
lekcję odrobić. - skłamała.
Lekcje miała
odrobione zrobiła je na lekcji gdy nauczyciele nie patrzyli z pomocą Roweny,
która coraz mnie się odzywała. W ogóle stworzyciele coraz mniej się odzywają.
Czasem słyszała w swojej głowie jakieś parsknięcia gdy przechodziła po
poszczególnych pomieszczeniach. Może tam ma zacząć szukać?
-Ach..
lekcję! Nie będę ci przeszkadzał- ukłonił się i poleciał w stronę Wielkiej
Sali.
Uśmiechnęła
się smutno i ruszyła w tłum uczniów.
W pokoju
zastała kartkę zaadresowaną do niej. Zdziwiona rozejrzała się wokół. Niczego
nie dostrzegała dziwne. Tylko otwarte okno a była pewna na 100 %, że je
zamykała. Zamknęła na zasuwkę okno i
otworzyła list.
Jeśli chcesz spotkać jeszcze swoje
przyjaciela przyjdź o północy do pustej klasy na czwartym piętrze. Bądź sama.
P.P.
Dziewczyna
odrzuciła kartkę, która zajarzyła się ogniem. Zaczęła się trząść. Do północy
miało dużo czasu. Nałożyła maskę obojętności i zaczęła pytać przyjaciół czy nie
widzieli Eryka. Niestety odpowiedź ją niezadowoliła wręcz przerażała. Gdy
spytała wszystkich ruszyła do biblioteki. Biblioteka od zawsze była ulubionym
miejsce Laury. Mogła się wyciszyć, odpocząć, poczytać. Lecz dzisiaj nie było to
możliwe. Przy stolikach siedzieli Ślizgoni. A dokładnie Draco Malfoy i Zabini
Blaisie. Kiwnęła głową na przywitanie. Wzięła najbliższe książki o obronie i
zaczęła je wertować. Starała się wszystko zapamiętać. Nie wiedziała jakie
zaklęcia się jej przydadzą…
SERPENSORTIA - zaklęcie, które wyczarowuje węża z różdżki.
PROTEGO - zaklęcie tarczy, powoduje
wytworzenie tarczy ochronnej, która odbija zaklęcia
PETRIFICUS TOTALUS - zaklęcie Pełnego
Porażenia Ciała, powoduje petryfikację czyli paraliż całego ciała (totalna
petryfikacja).
-Lauro co
robisz?- podniosła wzrok nad książki.
Przed nią
stał Zabini. Cały w skowronkach z porównaniem do Draco, który odrabiał pracę
domową.
-Eh… Hm…
Uczę się.
-Z czego?-
zabrał się jej książkę.
-Ej!-
próbowała zabrać mu książkę z marnym skutkiem.
Przeklinała
swój wzrost. Zabini wybuchnął śmiechem
widząc starania dziewczyny. Cała czerwona skrzyżowała ręce.
-Możesz mi
oddać książkę? Proszę.- powiedziała z naciskiem słowo "Proszę"
-No.. Nie
wiem. A dostane buziaka?- wystawił policzek.
Draco
prychnął. Zabini na niego spojrzała. Draco puknął palcami o czoło. Ten tylko
przewrócił oczami. Laura zrobiła czego nikt się nie spodziewał. Walnęła go
brzuch z łokcia. Zaskoczony chłopak zgiął się w pół. Wypuszczając książkę z
dłoni. Złapała książkę i pobiegła do Dracona. Chłopak widząc to sytuacje
wybuchnął śmiechem przez co stracił równowagę i spadł z krzesła. Dziewczyna
musiała cofnąć się w bok aby nie Draco na nią nie spadł. Bibliotekarka widząc wygoniła grupę łobuzów. Na szczęście
Laurze udało się wypożyczyć książkę.
-Przez was
durnie nie mam jak zrobić pracy domowej!- warknął Draco.
-Trzeba było
się nie śmiać. JA TYLKO CHCIAŁAM ODZYSKAĆ KSIĄŻKĘ. To wina Zabiniego.
-Z tym się
zgodzę z Tobą Potter.
-Jak miło-
powiedziała sarkastycznie. -Wybaczcie ale muszę już iść- odwróciła się na
pięcie i skierowała się dormitorium.
-Wybaczcie
ale muszę iść- przedrzeźnił ją Draco udając Laurę.
Zabini wybuchnął
śmiechem.
-Kochasz ją.
-Tak.
Czekaj.. co?- spytał zaskoczony.
-Nic.
-Aha.-powiedział
zdumiony Draco.- Dasz mi przepisać pracę domowe?
-Ale mam
źle.
-Trudno się
mówi- wzruszył ramionami.
* * *
Siedziała w
swoim dormitorium i zapamiętywała konstrukcje sufitu. Starała się wszystko
zapamiętać. Mógłby to jest ostatnia noc. Westchnęła. Przewróciła się na bok. Jej wzrok przykuła szkatułka, do której
włożyła połówkę różdżki. Wyciągnęła ją i zbliżyła do swoje. Nie wiele się w
sumie różniły. Jedynie wielkością. Nagle Laurę olśniło. Rzuciła różdżki na
poduszkę i podeszła do biurka. Otworzyła szufladę i odnalazła maleńką
książeczkę wielkości jej dłoni. Odnalazła stronę i zaczęła głośno czytać.
{ZAKLĘCIĘ ZOSTAŁO ZMIENIONE NA RZECZ OPOWIADANIA}
Priori Incantatem- jest to bardzo stare zaklęcie, wymyślone w czasach
założycieli Hogwartu. Nikt dokładnie nie wiadomo kto jest jego twórcą.
Wszystkie podpisy zostały zmazane. Wiele wielkich czarodziei próbowało odczytać
zapis. Z marnym skutkiem. Jest to zaklęcie wiążące dwie różdżki do siebie.
TYLKO dwa rdzenie mogą się do siebie połączyć. Rdzenie nie podobne mogą zabić
czarodzieja lub zniszczyć różdżkę. Odnotowano parę przypadków. Ministerstwo
Magii zakazało tego zaklęcia. Jego użycie jest surowo zabronione. Lecz na obszarach szkoły jest to możliwie.
Nikt dokładnie nie wie dlaczego.
P.Ż.
-Co to może
być P.Ż?- potarła dłonią brodę- Pokój życzeń!- pisnęła radosna.
Wyciągnęła
plecak. Włożyła pelerynkę niewidkę, połówkę różdżki. Swoją różdżkę włożyła do
kieszeni. Spojrzała na zegarek. Zaraz zaczynała się kolacja. Westchnęła i
ruszyła na kolacje i pustym żołądkiem nie mogła racjonalnie myśleć. Ściągnęła
plecak i położyła go między nogi. Spojrzała na
drzwi, miała nadzieje, że ujrzy czuprynę chłopaka. Westchnęła i zaczęła
skubać Tosta.
*
* *
Przeszłą
trzy raz koło drzwi, który miały ukazać drzwi. Za czwartym razem drewniane
drzwi pojawiły się. Odetchnęła z ulgą. Poprawiła plecak i weszła. Pomieszczenie wypełnione były księgami. Na
samym środku stało naczynie napełnione wodą. Zdziwiona dziewczyna podeszła do
naczynia. Była wypełniona wodą. Koło
naczynia były kamień o czerwonej barwie.
Złapała kamień był wielkości jej dłoni.
-Witaj
Lauro- powiedział znajomych głos.
Dziewczyna
cofnęła się z przerażenia. Przed nią stał duch Roweny Ravenclaw. Widziała wiele
obrazów Roweny ale gdy zobaczyła ją na "żywo" musiała stwierdzić, że
jest piękna. Długie brązowe włosy opadały na średniowieczną suknie. Na jej szyi
jarzył się czerwony naszyjnik. Brązowe oczy patrzyły na nią mądrze. Uśmiechnęła
się w stronę dziewczyny.
-Czy.. to..
kamień..
-Wskrzeszenia?
Jak najbardziej- głos miała melodyjny i przyjemny dla ucha.
-Ja nic nie
rozumiem…- powiedziała zawstydzona.
-Wyciągnij
swoją różdżkę Salazara- rozkazała jej.
Kiwnęła
głową. Otworzyła plecak. Połówka różdżki leżała na dnie plecaka. Dziewczynie
było wstyd, że tak byle jak ją rzuciła. Plecak odłożyła na bok. Lewą ręka
odnalazła magiczny patyk.
-I co
teraz?- Rowena podeszła do naczynia.
Naczynie
ozdobione było różnymi wzorami. Całe naczynie ozdobione było w kolorze starego
złota.
-Połóż
różdżkę Salazara do naczynia- Laura posłusznie wypełniła polecenie.-A teraz
swoja różdżkę skieruj w stronę wody i powiedz: " Priori Incantatem" . Dopóki zielone światło nie zniknie nie
odrywaj różdżki. Rozumiesz? - kiwnęła niewidocznie głową.
Rowena
cofnęła się dając miejsce dziewczynie.
Serce zaczęło jej galopować .
Drżącą ręką skierowała różdżkę do naczynia. Zacisnęła mocniej kamień
wskrzeszenia. Zdawała sobie sprawę, że gdy opuści kamień straci kontakt z
założycielką Hogwartu..
-Priori
Incantatem!- szepnęła.
Z jej
różdżki wystrzeliła strumień zielone światła. Wiązka światła owinęła się wokół
różdżki Salazara. Z odłamanego końca różdżki zaczęła się odnawiać. Zaskoczona dziewczyna
spojrzała na kobietę. Na tylko kiwnęła głową i uśmiechnęła się. Zjawisko było
tak piękne, że Laura nie mogła oderwać wzroku. Zwykła woda zaczęła wchłaniać
się w różdżkę.
-Lauro odłóż
różdżkę.- przerwała kontakt.
Ostatnia
iskierka dotknęła magiczne patyka. Z
naczynia buchnęło zielono-srebne światło. Dziewczyna musiała zasłonić ręką
oczy.
Salazar
Slytherin pojawił się w strumieniu światło i zagrzmiał:
JAM JESTEM SALAZAR SLYTHERIN ! TYLKO
WYBRANI MAJĄ PRAWO BYĆ WYBRANI DO MOJEGO DOMU! STRZEŻCIE SIĘ MULGOLE! SPRYTEM
WSZYSTKIM POKONAMY. ŚLIZGONIE GÓRĄ!
Potem
zniknął.
-Lauro
zabierz różdżkę.- dziewczyna wpatrzona była w miejsce gdzie przed chwilą
zagrzmiał Salazar- Lauro zabierz różdżkę zanim woda wypełni naczynie!-
wrzasnęła Rowena.
Zamrugała
parę razy i zabrała różdżkę.
-I co teraz?
spytała oszołomiona.
-Teraz
musisz czekać do pełni księżyca.
-Co było się
stało gdyby nie zabrała różdżki?
-Niech
chcesz wiedzieć.- mruknęła.- Teraz idź. Masz zadanie do wykonania.
-Dobrze-
odłożyła kamień na miejsce.
Woda znów
wypełniła naczynie. Włożyła różdżkę Salazara do plecaka i pobiegła do
dormitorium do północy zostało jej 2 godziny.
* * *
Nałożyła
pelerynkę niewidkę i wyszła z ciepłego azylu. Przemierzała zimne korytarze.
Portrety smacznie drzemały. Poczuła ukłucie zazdrości. Gdy zbliżała się do
czwartego piętra to większa miała ochotę uciec lecz nie mogła zawieźć
Eryka. On miał prawo żyć lecz ona nie.
* * *
Eryk
siedział związany na krześle po środku wielkiej klasy, która dawno nie była
używana. Oszołomiony rozejrzał wokół. Koło niego pojawiła się czarna postać.
-Cruciato!-
chłopak wrzasnął i stracił przytomność
===========================================================
Będę
Polsatem i zakończę w takim momencie ! Nie bijcie ;-; Jeden plus jest taki, że
nie wymagam komentarzy xDDD Żartowałam :P
sobota, 10 października 2015
Rozdział 13
Oszołomiona
ruszyła chwiejnym krokiem w stronę drzwi.
Ostatni raz spojrzała na zwierciadło, które ukazywało nastoletnią
czarownicę. Gdyby ktoś powiedział jej, że będzie rozmawiała z pradziadkiem za
pomocą lustra wyśmiałaby go. Poprawiła plecak i wyszła. Wsłuchała się w oddechy
obrazów, które smacznie drzemały. Nagle
coś sobie przypomniała. Walnęła się w czoło za swoją głupotę. Echo poszło po
korytarzu. Wyciągnęła pelerynkę niewidkę i nałożyła na siebie. Odetchnęła z
ulgą gdy poczuła na plecach materiał. Starając się nie hałasować skierowała się
do dormitorium.
Na jej
szczęście nikogo nie spotkała.
Wyciągnęła się na łóżku. Miała jeszcze parę godzin do przyjazdu uczniów.
Nie miała co robić. Do jej uszu dobiegły znajome dźwięki. Uniosła głowę.
-Witaj
Panienko- powiedział Mrużka w zielonej sukience.
-Lauro-
poprawiła ją.
-Co pan…
Laura robi?- spytała ciekawa.
-Nic-
westchnęła.
-Ach..
nudy.-stwierdziła.
-Masz może
jakiś pomysł na nudę?- skrzatka usiadła koło swojej pani.
-Czytanie,
pisanie pamiętnika, odkrywanie w swoim pasji…
-Pisanie
pamiętnika co to?- usiadła prosto.
-W
pamiętniku można zapisywać swoje uczucia, zdarzenie z minionego dnia. To taki
przyjaciel, któremu można się wyżalić i nigdy nie zdradzi.
-A jak mam
zrobić pamiętnik? -spytała zaciekawiona.
-Może być to
zwykły zeszyt- wzruszyła ramionami.
-Nie mam
zeszytu a chciałabym mieć pamiętnik- powiedziała zawiedzona.
-To się da
załatwić- rozpłynęła się w powietrzu.
Laurze
przypomniał się ojciec Dracona. Długie
blond włosy, zimne niebieskie oczy, dumna postawa. Na pierwszy rzut widać traktowanie syna. Nie
zwracał na nikogo uwagi.
-Masz do wypełnienia zadanie, synu-szepnęła
Laura.
Co to może
oznaczać??
Nie mogła
nic wymyśleć, wzruszyła ramionami.
Wyciągnęła różdżkę i zaczęła się nią bawić
rzucając przeróżne zaklęcia. Mrużka
przed dłuższy czas nie wracała już miała ją wołać gdy przed jej nosem pojawił
się notes. Z herbem Hogwartu na samej okładce.
Na boku miał kłódkę od różdżki. Przyłożyła magiczny patyk do kłodki. Z
delikatnym trzaskiem otworzyła się. Kartki były nieprzyjemnie puste.
-Accio
pióro! Accio atrament…!
Przyłożyła zamoczone pióro do papieru. Jej głowa była
pusta. Nie wiedziała od czego zacząć. Drogi Pamiętniku…
Od zawsze marzyłam o przyjęciu do
Hogwartu. Dużo słyszałam o tej szkole.
Gdy nadeszły moje urodziny tryskałam radością. Lecz moja radość nie trwała
długo. Zmarła mi jedyna bliska mi osoba, babcia. Przez dłuższy czas byłam w
żałobie. Pewnego dnia, który miał być ponury jak poprzednie siedziałam na łóżku
i jakby ktoś włączył pstryczek "RZECZYWISTOŚĆ", wróciłam po do życia.
Odpisałam na list z Hogwartu udając swoją babcie. Na szczęście nikt się nie skapnął. Uf..
Gdy moja noga stanęła na ulicy
pokątnej nie mogłam uwierzyć, że jest tu tak pięknie! Moje oczy próbowały
wszystko objąć. Zaczytana pierwszy raz
spotkałam Draco. Dużo się nie zmienił. Te same blond włosy, zimne niebieskie
oczy, dumna postawa jak jego tatusiek.
Od razu się nie polubiliśmy. Niestety- ostatnie skreśliła.
Wybierając sowę spotkałam mojego
przyjaciela Eryka Michała Filcha. Nie wiem co mnie podkusiło zostanie jeszcze
dłuższą chwilę w sklepie. Ale musiałam to zrobić. Co by się stało gdyby nie została? Czy teraz
bym się z nim przyjaźniła? Nikt nie zna odpowiedzi.
Pisaliśmy do siebie codzienne. Gdyby
pewnego dnia Eryk zaprosił mnie do swoje domu do końca wakacji. Miło było
odwiedzić inne domu czarodziei. Jego siostry są przezabawne zwłaszcza Aniela.
Urocza z niej dziewczynka. Ojca miałam okazję parę razy spotkać. Jest aurorem.
Często musi wyjeżdżać, co smuci rodzinę. Mogłam bym dobrze opisać ból Eryka wpisany
na jego oczach. Ech..
Pamiętniczku nie wiem o co jeszcze
napisać! Przez 3 lata tyle się działo, że o Matko!
Byłam bliska utonięcia, gdyby nie
Draco, który strzelił w roślinę.
Próbowała zwerbować na samo dno to pewnie bym nie żyła. Odnalazłam pierwszą część różdżki Salazara,
została jeszcze reszta. Nie wiem gdzie mogę odnaleźć resztę. Z tego powodu
jestem nerwowa a najgorsze jest to, że NIKT nie chce mi powiedzieć co mi
grozi. A mnie nie rozumieją! Jak mam walczyć
jeśli nie wiem co to lub kto to? Czasem nie mam siły na to. Czemu to wszystko
spadło na mnie? Na zwykłą 15-latkę.
Niekiedy mam ochotę umrzeć. Nie mam myśli samobójczych
tylko chcę mieć święty spokój. Zazdroszczę dziewczyną, które plotkują,
rozmawiają bez żadnych skrupułów.
Nie mam komu się wyżalić jeśli nie
tobie…
Z trzaskiem
zamknęła pamiętnik. Poczuła, że niewidzialny ciężar zniknął . Westchnęła i
spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Uczniowie zaraz przyjadą! Uczesała włosy, za pomocą magii włosy splotła
w kłosa. Schowała różdżkę do kieszeni,
ubrała mundurek i pobiegła do Wielkiej Sali.
Gdy weszła uczniowie już siedzieli, nie zwrócili na nią uwagi. Dumbledore mówił o zakaz i co wolno bla, bla.
-Gdzie
byłaś?- szepnął Eryk.
-Przysnęłam-
skłamała.
-Aha- kiwnął
głową i wsłuchał się w głos dyrektora.
Laura
chciała tak sama zrobić jak przyjaciel lecz musiała odnaleźć wzrokiem Dracona,
którego nie było. Chciała mu podziękować. Dzięki niemu nie oberwało się od
Snape. Nie mogła odnaleźć platynowych włosów. Westchnęła w duchu. Niechętnie spojrzała
na stół nauczycieli. Dumbledore skończył właśnie skończył przemowę, Minerwa
przyprowadziła maluchów. Snape patrzył
na nią z wściekłością. Udała, że nie widzę wściekłych spojrzeń Snape, które
mogły zabić.
-GRYFFINDOR!-
wrzasnęła tiara.
Z domu lwa
wybuchnęły burza oklasków. Chłopczyk o
mysich włosach biegiem usiadł koło swojej siostry (byli bliźniaki).
-Życzę wam
smacznego!- zagrzmiał dyrektor.
Na talerzach
pojawiły się góry jedzenia zrobione przez skrzaty. Zaburczało jej w brzuchu.
Pochłonęła tonę jedzenia. Nie jadła od śniadanie nawet nie zdała sobie z tego
sprawy. Gdy brzuch odmawiał jej posłuszeństwa wdała się w rozmowę z bliźniakami
(Fred i George) i bliźniaczkami (Sandra i Ola)
-Eryk do
ciebie- powiedziała Weronika z Hufflepuff.
Weronika była
wysoką dziewczyną z trzeciego roku. Miała kręcone włosy, niebieskiego oczy,
które zawsze biły radością. Laura poznała ją na zielarstwie.
-Dzięki-
powiedział zdziwiony, niezauważalnie
kiwnęła głową na Olę z Hufflepuff.
Ola była
niską dziewczyną o szarych oczach. Wyglądała na pierwszaka z powodu wzrostu i
wyglądu dzieciaka. Proste brązowe włosy dodawały jej dziecinności. Można
było z nią porozmawiać gdy nie było w
pobliżu Eryka. Zakochana była od pierwszej klasy podał jej ołówek, który
"przypadkowo" spadł na ziemie.
-Współczuje-
szepnęła Weronika i wróciła do stołu.
Eryk pod
stołem ukrył list, który darł starając się robić to cicho.
-Nie
przeczytasz go?- spytała.
-Nie-
warknął, Laurę zdziwiło ton głosu przyjaciela.
-Aha-
powróciła do rozmowy z bliźniakami i bliźniaczkami.
* * *
Zabini
niezauważalnie wymknął się z Wielkiej Sali. W torbie miał jedzenia dla
przyjaciela, który pracował. Przeszedł
koło ściany trzy razy, wtedy pojawiły się drzwi do pokoju życzeń. Jego
przyjaciel siedział na kanapie i wpatrywał się w martwym punkt pająka, który
został potraktowany zaklęciem niewerbalnym (Avade Kedavra!).
-Masz-
rzucił torbę chłopakowi, który złapał ją jedną ręką dalej wpatrując się w jeden
punkt.
-Dzięki-
wyciągnął zielone jabłko.
-Co ciekawe
robiłeś?- spytał chociaż dobrze znał odpowiedź, chciał zachęcić przyjaciela do
rozmowy. Wtedy na niego spojrzał, jego oczy patrzyły obojętnie na przyjaciela.
-Próbuje
wykonać zadanie. Lecz nie wiem jak.- westchnął.
-Ja też nie-
pomiędzy nimi nastała cisza.
-Coś
ciekawego działo się w Wielkiej Sali?
-Jak zwykle
dyr. Pierdzielił głupoty. Twoja dziewczyna…
-A Potter?-
prychnął.
-Stary ja
nie wiedziałem, że chodzisz z Laurą. Moje szczere gratulacje! To kiedy ślub?
Mogę ubrać garnitur?
-Przestań
pieprzyć. Ja i Potter? Nigdy.
-Zobaczmy-
mruknął- A tak w ogóle to cie szukała.
-Kto?
-Potter. A
kto by inny?- żachnął się.
-To gdzie
jest?
-W łóżku
czeka na ciebie tygrysie!- wybuchnął śmiechem, dostał poduszką prosto w twarz.
-Pieprz się-
warknął.
-Tylko z
tobą, kochanie- Draco wybuchnął śmiechem.- Jeszcze je kolacje. Tylko jak chcesz
z nią rozmawiać to tak aby nikt nie widział.
-Wiem, będę
musiał ją zaciągnąć…
-…Aby
odebrać jej…
-…Jesteś
chory- westchnął i pokręcił głową.
Draco
pokazał przyjacielowi środkowy palec i wyszedł.
* * *
-Eryk
powiesz mi o co chodzi?!- szepnęła.
-Muszę
zostać sam- warknął i wyszedł.
Laura
patrzyła oszołomiona na miejsce gdzie przed chwilą siedział przyjaciel.. Jego
miejsce zajęła Rozalia.
-Wiesz co
jest może Erykowi?- szepnęła.
-No właśnie
nie wiem- wzruszyła ramionami- Spytałam czy przeczytani list od Olki z Puchonów
a on zaczął na mnie warczeć.
-Dziwne. Jak
zostałaś przeniesiona do Hogwartu zrobił się drażliwy. Teraz już wiem dzięki-
kiwnęła głową- Idź za nim bo zaraz zrobi coś głupiego.
-Dobra-
wstała i wyszła.
Laura
rozejrzała się po korytarzu. Ani śladu chłopaka. Skręciła w lewo. Poczuła jak
ktoś ją łapie za talię i zakrywa buzię. Serce podskoczyło jej do gardła.
Napastnik obrócił się i wszedł z nią do pomieszczenia, stara nieużywana klasa. Próbowała się wyrwać z stalowego uścisku.
-To ja
głupia- szepnął.- Puszczę cie jeśli nie będziesz krzyczeć. Obiecujesz?- kiwnęła
głową.
Uścisk
rozluźnił się. Wyrwała się. Wściekła odwróciła się w stronę chłopaka. Miała mu
wymierzyć Plaskacza lecz zablokował jej nadgarstki.
-Obiecałaś.
-Obiecałam
nie krzyczeć- fuknęła.
-Nie ważne.
Co chciałaś?
-Ja?-
spytała zaskoczona.
-A kto inny
Święty Mikołaj?- spytał ironicznie.
-Chciałam Bi
podziękować za uratowanie skóry gdy cie spotkam nikomu nie kazałam…
-Zabini-
dokończyli razem.
Chłopak
puścił jej nadgarstki.
-Zamorduje
go- warknął.
-Ja zrobię
to pierwsza- wysyczała.- Zemścijmy się!- uśmiechnęła się tajemniczo.
-Jak?-
uniósł jedną brew.
-Zobaczysz.
Gdzie on jest?
-W pokoju
życzeń- palnął.
-To chodź-
wtedy Draco zrozumiał swój błąd powiedział o kryjówce Potterowi.-Wiem gdzie to
jest- powiedziała widząc minę chłopaka.
* * *
Zabini
siedział w pokoju życzeń. Popijał ognistą. Nudził się. Był ciekawy jak
przebiegnie rozmowa Draco i Laury. Wiedział, że Laura podoba się Draco. To było
widać. Przyjaciel mógł zaprzeczać ile w lezie i tak wiedział swoje. Widział smoka odprawiającego
wzrokiem dziewczynę. Zaciskał pięści gdy przytulała jakiegoś chłopaka zwłaszcza
Eryka Filcha. Przyjaciel nigdy nie podał przyczyny nienawiści do Filcha.
Próbował go zmusić z marnym skutkiem. Może nauczył się życia z
"murem" obojętności przyjaciela ale miał nadzieje, że kiedyś ten
"mur" zostanie obalony. I Potter wy tym Zabiniemu pomoże.
* * *
-Jesteś
pewna?
-Tak.
-No dobra.
Na trzy.- kiwnęła głową
-1..-
szepnęła
-2…
-3..!-
wrzasnęła.
Drzwi
poleciały z hukiem. Wystraszony Zabini spadł z kanapy i wylał na siebie całą
ognistą.
-Co do kur…
-Accio
różdżka! - różdżka Zabiniego była w rękach Draco.
- Aqumentii!-
strumień wody oblał chłopka, ten wrzasnął.
-Lepiej
uciekaj- szepnął, kiwnęła głową i wybiegła z pokoju życzeń.
Nie zdążyła
schować się za posągiem, Snape odnalazł ją.
-Za mną
Potter!- wrzasnął Sewerus.
-Pięknie-
mruknęła.
Złapał ją
ramię i pociągnął stronę pokoju dyrektora.
* * *
Albus
popijał gorąca czekoladę. Gdy pokoju
wpadł Sewerus Snape i Laura Potter. Dziewczyna patrzyła z przerażeniem na
dyrektora. Ten tylko się uśmiechnij.
-Przyprowadziłem
Pottera jak pan kazał- warknął.
-Dziękuje ci
Sewerusie. Możesz już iść- ukłonił się i machnął swoją czarną szatą.
Pomiędzy
dziewczyną i dyrektorem nastała niepokojące cisza. Przełknęła gule.
No dalej Laura, spytaj go. Odwagi (G)
Staraj się mówić wolno i wyraźnie. (R) Patrz na każdy jego ruch może kłamać (S) To twój nauczyciel, ufasz mu
(H)
-Czy to
prawda?- spytała z drżącym głosem.
-A co?-
spytał z uśmiechem na twarzy.
-Czy to
prawda?- ponowiła pytanie.
-Ach…
Odnalazłaś zwierciadło zmarłych. - opadła na najbliższy fotel.
-Zwierciadło
zmarłych?- powtórzyła tępo.
-Ukazuje
zmarłych, którzy nie dokończyli swojej misji.
-Czy pan
jest PRAWDZIWYM Albunusem Dumbledore?- ten tylko kiwnął głową- Może pan
wytłumaczyć jak to możliwe! Przez Harry Potter widział jak pan umiera! Spadł
pan z takiej wysokości! TO NIEMOŻLIWE.
-A jednak.
-Wytłumaczy
mi pan to!? Proszę- powiedziała z naciskiem na słowo " Proszę".
-Powiem
tylko jedno iluzja.
-Nie
rozumiem.- powiedziała zgodnie z prawdą.
-Kiedyś to
zrozumiesz. Jeszcze jesteś młoda aby wszystko zrozumieć.
-Ale…
-…Żadnych
ale Potter!
-Dobrze-
warknęła.
Zerwała się
z miejsca. Staruszek pozostał na swoim miejscu. Tupią nogami o posadzkę dotarła do drzwi.
-Dobranoc-
rzuciła.
-Dobranoc-
powiedział jak zwykle uśmiechnięty.
===========================================================
Tu, tu!
MAMY KOLEJNY ROZDZIA! JAK ZWYKLE POTTER JEST WYBUCHOWY :P
Nie moja
wina tylko jej. Heh xD :d Za 5
komentarzy będzie kolejny
niedziela, 4 października 2015
Rozdział 12
Kolejny rok
nauki w Hogwarcie.
Kolejne
wakacje.
Kolejne
nieudane próby odnalezienie jakikolwiek różdżek.
Kolejne
morderstwa na mul golach. Nie z nami sprawcy.
Kolejny…
nieudany poranek.
Otworzyła
powieki. Znów śnił się jej koszmar. Hogwart w płomieniach, wrzaski niewinnych
ludzi. Leżała na plecach czekając aż
serce się uspokoi po czym ruszyła do łazienki. Dziś znów wraca do Hogwartu.
Powinna być zadowolona ale nie daje jej sprawa z różdżkami. Czytała różne
książki w poszukiwaniu informacji. Z marnym skutkiem.
Przebrała się, uczesała włosy w kucyk i ubrała
okulary. Nosiła je od niedawna. Nie było konkretniej przyczyny popsucia się
wzroku. Na szczęście była drobna wada. Schowała różdżkę i ruszyła do kuchni.
Mieszkała u Filchów od roku. Z rozkazu Dumbledore. Został magicznie
powiększony. Nazywany jest Zakonem Feliksa. W czasie wakacji dużo osób w domu
Filchów przebywało. Nieczęsto na tygodnie zazwyczaj dzień lub dwa. Zawsze są
ranni. Widok krwi nie przeraża już dziewczyny.
Często
słyszy jaka ważna i muszą ją chronić bla, bla, bla. Nikt nie chcę jej powiedzieć przed czym. Dlatego często chodziła oburzona. Jak można
się bronić jeśli niewiadomo kim jest przeciwnik! Wszyscy byli na miejscu. Pani Filch robiła kanapki,
Eryk popijał gorącą czekoladę. Nie było tylko Rozalii i Anieli.
-Dzień
dobry, kochanie- powiedziała radośnie mama Eryka (kazała na siebie mówić mama).
-Witam-
powiedziała oschle.
Usiadła koło
Eryka, który podsunął jej kakao. Podziękowała i zasmakowała napoju.
-Gdzie
szalone bliźniaczki?- zwróciła się do przyjaciela.
-Kończą się
pakować. Śniadanie zjadły wcześniej. Wstałaś jako ostatnia. Śpioch!- dała mu
mocnego kuksańca.- Au!
-Panienko?
-Tak?-
przesunęła się robią miejsce Mrużce, usiadła koło pani.
-Pan
Dumbledore powiedział, że mamy panią przetransportować do Hogwartu.
-To znaczy
nie pojadę Expressem?- powiedziała zbulwersowana.
-Nie
panienko to dla pani bezpieczeństwa.-
nawet Laura nie poprawiła Mrużki za "pani" miała teraz inne
zmartwienia.
-Świetnie!-
warknęła- Nikt nie chcę mi powiedzieć co mi grozi. Jeszcze do tego nie mogę
pojechać pociągiem- zaczęła gorączkowo machać rękami, z tego powodu rozlała
niedokończone kakao.
-Lauro
musisz zrozumieć, że jesteś za młoda aby…- zaczęła mama.
-Aby co?-
wstała ze stołu.
-Pokonać
wroga- powiedziała łagodnie mama.
-Ale nawet
nie wiem kto to jest! Wszyscy mają
przede tajemnice! Nikt nie chcę mi powiedzieć skąd mam tą cholerną bliznę!-
pokazała bliznę w kształcie pioruna.- A wiecie? Daj cie mi wszyscy spokój.-
wybiegła z kuchni.
-Mamo może jej
powiemy? Ona musimy wiedzieć!- powiedział Eryk stając koło rodzicielki, był od
niej wyższy o głowę.
-Wkrótce
sama o nim usłyszy. Sam- wiesz-kto powrócił.- westchnęła starsza kobieta.
* * *
Wkurzona
Laura siedziała o bliźniaczek i opowiadała im sytuacje z śniadania.
-Mama ma
rację- stwierdziła Aniela.
-Ale wy mnie
rozumiecie!- westchnęła- Jak mam z kimś walczyć nawet nie wiedząc kto to jest?
-Posłuchaj
albo będziesz użalała się nad sobą bądź nam pomożesz zaraz wyjeżdżamy.
-WY
jedziecie, ja zostaje przetransportowana- warknęła.
-To możesz
nam pomóc.- powiedziała łagodnie Rozalia.
-Dobra-
powiedziała zrezygnowanie.
Po paru
minutach kufry dziewcząt były zapełnione. Pożegnała się i ruszyła do pokoju.
Mieszkała na samym końcu korytarza. Jej pokój został wzorowanym na mieszkaniu w
Hogwarcie. W barwach Gryffindorów
Zabrała w plecak z biurkach. Sprawdziła czy wszystko ma.
#Pelerynka niewidka- jest.
#Mapa
Huncwotów- jest.
#Książka-
jest.
#Kosmetyczka-
jest.
W drzwiach
pojawiły się skrzaty. Kiwnęła tylko
głową i zamknęła oczy. Poczuła znajome szarpnięcie w okolicach pępkach. Gdy dotarli na skraj Hogwartu musiała chwilę
postać aby świat stanął w miejscu.
-Może
panienka iść do swojej komnaty i czekać na uczniów. - powiedziała Mrużka po
czym zniknęła z Zgredkiem.
Rozejrzała
się po błonach. Jesień zastępowało lato. Zakazanych Las wyglądał jeszcze
bardziej mrocznie. Usłyszała kroki z zamku. Wyciągnęła pelerynkę niewidkę i
nałożyła na swoje drobne ciało. Drzwi otworzyły się z hukiem. A w
nim Lucjusz Malfoy ze swoim jedynym synem, Draco. Wyglądał całkiem inaczej jak
go pamiętała. Istna kopia ojca. Zimne, stalowe oczy patrzą obojętnie w dał.
Dumna postawa. Platynowe włosy.
-Pamiętaj
jakie masz zadanie, Draco- rzekł dumnie Lucjusz.
-Pamiętam,
ojcze- powiedział beznamiętnie.
-Masz też
zdobyć jak najlepsze oceny- nie zwrócił uwagi na ton syna- Musisz być lepsza od
Pottera.
-Dobrze,
ojcze. Czy mogę już pójść? Chcę się po
uczyć, ojcze.
-Dobrze.
Żegnaj. Draco- odszedł kawałek i dotknął pierścienia kłąb dymu zakrył
mężczyznę
Gdy ojciec
zniknął chłopak mógł odetchnąć z ulgą.
Laura starała się nie oddychać aby nie zdradzić swojej obecności. Draco
wyciągnął różdżkę i skierował na siebie. Jego sztywna marynarka zmieniła się na
o w szarą bluzę, która podkreślała jego oczy.
Obrócił się
na pięcie i wszedł do zamku.
Odczekała
parę minut i ściągnęła pelerynkę. Włożyła ją na dno plecaka i otworzyła
drzwi. Przywitała ją cisza. Wszystkie
obrazy skierowały swój wzrok na dziewczynę. Zarumieniła się i ruszyła do
dormitorium.
Po drodze spotkała
Severusa Snape. Jak zwykle odzianego w czarną szatę i surową minę.
-Potter!
Tłumacz się co robisz o tej porze…!?- dziewczyna spanikowała, bez słowa
odwróciła się na pięcie i puściła się biegiem. - Nie… Tak …Prędko, Potter!-
wrzasnął oburzony.
* * *
Biegła ile
sił w nogach. Już dawno minęła swój dom
lecz nogi nie chciały się zatrzymać. Spojrzała za siebie. Niestety z czymś się
zderzyła. Okulary spadły jej z nosa.
Próbowała jej wymacać. Poczuła, że ktoś łapie jej nadgarstek i podaje okulary.
Przed ubraniem szkieł widziała rozmazaną postać. Gdy ubrała, zobaczyła Draco.
Miał "założoną" maskę obojętności.
-Mogłabyś
uważać- powiedział podaj jej rękę.
-Nie
widziałam cię- przyjęła jego rękę.
-Nie dziwie
się. Głowię miałaś odwróconą w przeciwną stronę biegu. Dokąd tak leciałaś?
-Snape-
sapnęła.
-A pan
tłusto włosy. Lepiej już idź. Zbliża się czarna chmura- kiwnęła i pobiegła.
Tylko raz
odwróciła się. Draco nie patrzył na nią tylko na Sewerusa, który kroczył w jego
stronę. Podziękowała mu w duchu. Zdziwiła się jego zachowaniem był… miły. Wzięła kilka oddechów. Usłyszała jak chłopak
rozmawia z nauczycielem. Stanęła koło ściany. Przyłożyła czoło do zimnej
ściany. Przymknęła oczy. Serce galopowało jej jak szalone. Niespodziewanie ściana, którą właśnie
dotykała zaczęła wibrować, zmieniając się z gładkiego materiału na szorstki.
Cofnęła się o krok. Kroki dwójki zaczęły
się zbliżać. Popchnęła stare drzwi. Jęknęły w proteście. Zamknęła za sobą.
Przez dziurę przez klucza doglądała jak Draco i Snape szli. Nauczyciel gestyko wał nerwowo. Chłopak o platynowych włosach szedł
w patrzą w nicość. Nagle Laurze zrobiło się żal chłopaka. Odwróciła się. Zastała pokój podobny salonu w
Gryffindorze. Pokręciła głową nic z tego nie rozumiała. Coś jej świtało tylko nie wiedziała co…
Pokój życzeń.- szepnęła Rowena.
-No tak!-
jej głos odbił się echem po pokoju.
Usiadła na
sofie. Zapiszczała radośnie. W pokoju życiem mogła odnaleźć wszystko co
pragnie. Mogła poprosić o różdżki…
-Witaj
Lauro- przestraszona dziewczyna odwróciła się gwałtownie. W poszukiwaniu
adresata.- Tu jestem w lustrze.
Nie pewnie
podeszłą do lustra. W zwierciadle stała kobieta o zielonych oczach, brązowych
prostych włosach i serdecznym uśmiechu.
-Kim
jesteś?- spytała, poprawiła okulary.
-Jestem
twoją mamą.
-Niemożliwie-
szepnęła z wrażenia.
-Posłuchaj
mnie Laura nie mam za dużo czasu. Gdy twój pradziadek Harry Potter ożenił się z
Hermioną Granger. Po wygraniu wojny, została zrównoważana linia śmierci i
życia. Harry miał zginąć wraz z Voldemortem. Na wyrównania linii powstała
klątwa, która zostanie nałożone na złotego dziecko. Dokładnie na dziewczynkę.
Nic o tym nie wiedzieliśmy. Dopóki moja mama mi powiedziała. Ja z Tomasem nie mieliśmy pojęcia. Jest nam przykro. Polega ona na tym, że masz
odnaleźć 4 różdżki założycieli Hogwartu. Za grzechy pradziadka, który nie umarł
wraz Lordem Voldemortem chociaż był horkusem.
Nie będę ci za wiele opowiadał. Posłuchaj mnie uważnie. Musisz jej
odnaleźć! Czarny Pan powrócił.
-Ale
przecież on zginął w wojnie!- oświadczyła.
-Laura do
jasnej ciasnej!- zbeształa ja jej za przerwanie- Miał dziecko, które zostało
sparaliżowane i odmrożone do twoich czasów. Chcę zemsty. Ma potężną różdżkę
lepsza od wszystkich naszych wziętych. Dzięki odnalezionych różdżkom zdołasz go
pokonać. Inaczej nie da rady. Jest silniejszy od swoje w ł a s n e g o ojca.
-A… jak nie
dam rady..?- jęknęła
-To koniec.
-Mamo… skąd
mam tą bliznę? Czemu słyszę głosy założycieli? Nic z tego nie rozumiem!
-Ona cie
chroni. Przez złem do walki ostatecznej. Gdy będzie wojna ona przestanie cie chronić będziesz bez bezbronna.
-Ale czemu
ich słyszę?!
-Nie wiem
skarbie. Mając ci przypuszczalnie pomóc. Muszę już iść kocham cie.
-Mamo,
proszę! Zostań! Mamooo!- po jej policzkach popłynęły gorące łzy, została sama
Czuła się
okropnie. Mogła porozmawiać z mamą a skończyło się rozmową o jej losie. To
wszystko przez pradziadka, Harry Pottera. Wielkiego bohatera świata. Prychnęła.
-To nie moja
wina- w zwierciadle pojawił się
mężczyzna blizną na czole i okrągłymi
okularami.
-A niby
czyja?- warknęła.-Gdybyś umarł to mama by żyła i tata też.
-I u się
mylisz, Lauro. Gdyby umarł, nie ożeni byłym
się z Hermioną. Ona zaś nie urodziła by twojej babcia. Za to babcia nie
spotkałabym Adama. Gdyby babci nie było nie byłoby twojej mamy. Zatem ciebie na
świecie nie było.
-Niech ci
będzie.- wzięła głęboki oddech.
-Czy
poznałaś może Sewerusa Snape juniorka?
-Tłustowłosego?
Tak- kiwnęła głową.
-Jest wredny
jak jego pradziad?
-Jeszcze
gorzej. Właśnie mu uciekłam- szepnęła zawstydzona.
-E tam!-
wybuchnął śmiechem- Kto jest teraz dyrektorem.
-Albunus
Dumbledore- twarz pradziadka zmieniła natychmiastowo.
-To
niemożliwe.
-Ale co?
-Przecież
Albunus Dumbledore nie żyje. Ja… widziałem jak umiera…
-Mówił, że
był siostrzeńcem. Nic nie rozumiem z tego- powiedział zrezygnowana.
-Ja też
nie. Lauro gdyby będziesz u niego spytaj czy to prawda.
-Ale co
prawda?
-Czy to
prawda. Zadaj mu to pytanie i to wszystko. Jeśli to prawdziwy Dumbledore to
będzie znał odpowiedź na pytanie.
==================================================
Hej! Hej!
Cześć!
Mamy już
kolejny rozdział za sobą. Wow XD Nie będę się rozpisywała. Powiem jedynie dużo
akcji i trochę Dracona z Laurą hihih. Za 5 komentarzy WSTAWIAM NASTEPNY
Subskrybuj:
Posty (Atom)