poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 25

DRACO
Po paru minutach spotkali się przed pokojem życzeń  gdzie czekał na nich puchon, którego imienia Draco zapomniał. Bez słowa weszli do pokoju. Siedziało w nim połowa domu Slytherinu i Hufflepuff.
-Co macie?- spytał Zabini.
-Lusterka pozwalające się na kontaktowanie z bardzo dużej odległości.  Kulki, które gdy się przeczepią potrafią ze swoich igieł wydzielić truciznę. Powiedział nam to Krwawy Baron. Pyłek, który myli wroga z przyjacielem, bardzo pomysłowe. To byłoby na tyle – wzruszył ramionami kończąc swoją wypowiedź.
-Dziś bardzo mało zebraliśmy.
-Mieliśmy mały problem z kotką woźnego. Piotrek walnął zwierzaka drętwotą  aby się zamknął bo miałczał głośno. Bez tego kota musieliśmy się zbierać przez co połowa rzeczy, które mieliśmy przygotowane zostały w klasie. Nie możemy tam iść bo woźny tam grasuje.  Jeden z naszych nie zdążył uciec przez co ma szlaban i idzie z Hagridem do zakazanego lasu. Jest bardzo duży plus bo potrzebujemy kwiatu śmierci a rośnie tylko w zakazanym lesie. Tylko ten chwast lubi dziewczyna więc Katarina powinna wrócić i oznajmić nam, że dostała szlaban bo jedynie ona wie jak wygląda no jeszcze Potter. A jest tymczasowo nie dostępna- kiwnął głową Zabini.
-Ile rzeczy jest w klasie?
-20-30 nie wiemy do czego służą ale jest szansa, że mogą się przydać.
-To Ślizgoni pójdą je przejąć a wy róbcie co macie robić- wykrzyknął rozkaz Draco.
Chłopak zaczął zwoływać po kolei kolegów, którzy mają coś w tych pustych głowach i wyszedł na korytarz. Musieli uważać na Irytka, który uwielbiał   kablować na uczniów, przez co wszystkie jego występki nie były tak surowo karane. Chociaż uczniowie uwielbiają mówić „ Irytku bo zaraz zawołam krwawego Barona!”
-Smoku…
-Draco debilu, czy tak trudno nauczyć się mojego imienia? Przyjaźnimy się od dziecka.- chłopak o platynowych włosach prychnął. 
-Owszem.
-Mów.- przewrócił oczami.
Nie miał ochoty na żarty, zwłaszcza, że sam-wiesz-kto chciał go widzieć. Myślał, że dał mu już spokój. Właśnie myślał… 
-A jakby tak na mówić duchy aby zrobiły parę psikusów ?
-Rozwiń swoją odpowiedź.
-Można byłoby namówić Irytka aby on nauczył duchy do paru bardzo brzydkich żartów-  uśmiechnął się tajemniczo.
-To jest genialne! Czemu wcześniej o tym nie pomyślałem?
-Może dlatego, że jesteś blondynką?- rzucił sugestie Zabini.
-Wole być blondynką niż murzynem, którego nie trudno odkryć.
-Rasista.
-Murzyn.
-Tleniona Fretka.
-Idiota.
-Możecie już skończyć?! Mamy dużo pracy- zbeształ ich perfekt Slytherinu.
-Sorry- mruknęli.
-To pójdziesz do niego? Nie paja do mnie miłością odkąd naskarżyłem na niego staremu dziadowi.
-Dobra, dobra ale stawiasz mi kremowe piwo!
-Ja nie stawiam ja daje!
-Zboczeniec- mruknął.
-Dziękuje staram się.
Obrócił się na pięcie i zaczął poszukiwania nieznośnego ducha.  Nie wiedział gdzie mógłby go znaleźć.  Do tego musiał uważać woźnego. Dostanie szlabanu  byłoby złym pomysłem zwłaszcza, że  dziś odbywało się spotkanie z śmiercożercami. Przełknął ślinę. Nienawidził ich z całego serca. W swoim krótkim życiu widział tyle cierpienia, że zadał sobie pytanie „ Ile jeszcze wytrzymam?”. Westchnął. Hogwart jest jedynym miejscem gdzie czuje się bezpieczne. Nie musiał patrzeć na martwe oczy Voldemorta.  Nie musiała użyć zaklęć niewerbalnych. Nie musiał martwić o każdy niewłaściwy ruch, który ktoś inny może wykorzystać. Mógł być sobą. Draco Malfoy czuł się dobrze w Hogwarcie i uroczyście przysięga, że będzie go chronił nawet za cenę życia.
-Irytek!- szepnął.
-Kto woła Irytka?
-Zbliż się a powierzę ci zadania, które z chęcią dokonasz.
-Co może mi zaproponować zwykły uczeń? 
-Jestem śliz gonem, który uwielbia przekręty- duch przybliżył się zaciekawiony-  Wiem dobrze, że masz parę wtyków u innych duchów i chcę abyś nauczył ich wiele sztuczek, które mogą się przydać.
-A co z tego będę miał?
-Będziesz mógł… wyżyć się na śmierciożercach, robić kawały, które przekroczą wszelkie granice…
-Irytek nie zrobi tego bo jakiś uczeń go o to prosi tylko, że on to wymyślił!- Draco przewrócił oczami.
-Niech ci będzie. – machnął ręką.
Do jego uszu dotarło miauczenie. Mruknął przekleństwo. Kota woźnego ona jest jak radar. Widzi wszystko.  Duch przetarł radośnie ręce. Draco spojrzał gdzie pchlarz się znajduje i pobiegł w przeciwną stronę.
-Stój!- wrzasnął woźny.
-Po moim trupie!- mruknął.
Odnalazł przyjaciela, który uniósł jedną brew. Lecz nic nie powiedział. Dał czas chłopakowi na odsapnięcie i wtedy zapytał :
-Czemu tak biegłaś piękna gazelo?
-Woźny mnie gonił, lepiej się spieszcie pewnie ten jego pchlarz zaraz tu przyjdzie i da nam szlabany.
-Słyszeliście! Zbieramy się!- chłopcy mruknęli cos w odpowiedzi i zaczęli zbierać się jak najszybciej.
-A to też mam brać?- spytał chłopak o rudej czuprynie.
Wskazał na pudełko wielkości szczeniaka, które miało dziwny odcień zieleni. Draco przyjrzał się temu uważnie gdzieś już to widział tylko nie pamiętaj skąd…
-Wszystko- powiedział Zabini.- Macie już wszystko?
-Ta jest!- odpowiedzieli chórem.
-To zbieramy się.-machnął ręką.
Gdy ruszyli w stronę domów Ravenclaw Zabini dłonią zatrzymał Draco, który spojrzał na niego zaskoczony.
-Idź wolniej- gdy odległość pomiędzy uczniami powiększyła się na taką skalę, że nie było ich słychać Zabini rozpoczął rozmowę- Masz jakiś pomysł jak dostaniemy się do Zakazanego Lasu? Od razu nas zauważą.
-A zaklęcie kameleona? Od zawsze było skuteczne- pokręcił smutno  głową.
-Przestało już działaś, zaklęcia są za silne. Potrzebujemy czegoś starszego od tych czarów!
-Daj mi pomyśleć…
-Tik tak. Draco północ już tuż, tuż.- westchnął.
-A jakby tak… Wiem! Musimy iść do pokoju Laury.
-Po co?
-Zaraz ci powiem- zaczął biec w stronę Gryffindor.
-Nawet jak wejdziemy do salonu i tak  nie wejdziemy do jej pokoju za Chiny!- zatrzymał się.
-Masz rację- postukał się po brodzie- Potrzebuje miotły natychmiast.
* * *
-Powiesz mi wreszcie o co chodzi?!- burknął  wkurzony od  niewiedzy Zabini.
-Laura mieszka o tam- wskazał palcem jedną z okiennic- Gdy miała  nie sprawne nogi, przylatywałem miotłą. Miejmy nadzieje, że mam otwarte okno jak nie to trzeba będzie użyć zaklęcia.
-Trzeba było tak od razu- prychnął.
Wsiedli na miotły i odepchnęli. Wiatr smagał ich po twarz lecz czuli zadowolenie od bardzo dawna nie usiedli na miotle bez żadnych zobowiązań. Byli tylko oni.  Stanęli przed właściwym oknem. Czarnoskóry rzucił zaklęcia Alohomora i otworzył okno tam aby mogli wejść.
Jej pokój wyglądał jak nikt w nim nie mieszkał od dłuższego czasu. Łóżko idealnie posłane, na półkach oraz biurku nic nie stało,  nie było żadnych oznak, że ktoś w tym pokoju mieszkał. Blaise rozejrzał się zaciekawiony.
-To czego szukamy?- spytał.
-Pelerynki niewidki.- położyli miotły na parapecie.
-Upadłeś na łeb, stary- powiedziała co myślał.
-Widziałem jak ją używa i tak ona istnieje więc się rusz. Nie wiem kiedy jej rycerz ogarnie, że tu jesteśmy.   A nie chciałbyś mieć przy gardle miecza.- kiwnął głową.
-A nie prościej użyć zaklęcia.- wzruszył ramionami- Accio Pelerynka niewidka- nic- Zawsze można było spróbować.
W milczeniu  przeszukali każdy kąt pokoju, nie obyło się bez chichotów Zabini, gdy trafił na bieliznę dziewczyny. Draco rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. Odłożył majteczki w kropeczki na miejsce i powrócił do poszukiwań. Po paru minutach odnaleźli czego szukali.  Chłopak o platynowych włosach rozłożył pelerynę niewidkę.
-Jak to działa?- zmrużył oczy.
-Ubierała to na siebie i już- zarzucił na siebie pelerynę- I chyba się udało .
-Wow.- Zabini patrzył na to wszystko zszokowany.
-Nie lamp się jak debil tylko chodź! Musimy to odłożyć i zjeść kolacje. To może być ostatnia w naszym życiu.
***
Zakazany Las jak na złość musiał wyglądać jeszcze bardziej straszniej. Każdy cień wydawał się podejrzany. Ubrani pod maską szli w ciemność. Nie mogli użyć zaklęcia bo mogli się okryć hańbą. Światło jest dla tych dobry, ciemność zarezerwowana była tych złych. Znak na ramieniu palił ich bezlitośnie. Gdy zbliżali się coraz bliżej celu ból nasilał się.  Dziękowali w Bogu za te maski, mogli ukryć przerażeniem. Wzrokiem odszukał ojca w tle śmierciożerców.  Gdy ujrzał zimne niebieskie oczy mógł odetchnąć z ulgą, wszystkie nieudane próby spadały na jego ojca nie na niego. 
-Witajcie moimi przyjaciele!- rzekł Voldemort.
Ta jasne.. a ja jestem mężem woźnego.
-Zebraliśmy się tutaj…
Aby zebrać pieniądze na operacje twojego nosa…
-Musieliśmy dokonać paru dokonać…
Aukcji gdzie dokonamy sprzedaży jakiś drogocennych rzecz na nos…
-Jesteśmy najsilniejszą armią…
Mam te nos! Mam te nos! Pójdę i sprzedam goooo!
-Już za nie cały tydzień przejmiemy Ministerstwo a potem Hogwart!
Wyjdę i roztrzaskam drzwi! Że co kurwa?
-Draco podejdź tu do mnie.
Na gacie Merlina, już po mnie.
Posłusznie podszedł do Voldemorta, który ukazał szereg zepsutych zębów. –Słucham panie- uklęknął.
Te karaluchy przypominają mi ciebie.
-Zadanie, które ci powierzyłem zostanie zmienione.
-Jakie mi panie powierzysz zadanie  to je spełnię, nawet za cenę życia.
-Jest z ciebie dobry sługa, nie otrzymasz Cruciato ale twój ojciec je otrzyma! Crucio ! – usłyszał wrzask ojca, mimowolnie drgnęły mu kąciku ust.- Miałeś do końca wakacji zabić Pottera ale zrobisz to podczas wojny, która będzie za dwa tygodnie.- przełknął głośno ślinę, tego się nie spodziewał.- Jeśli tego nie zrobisz twoja matka umrze. Rozumiesz?
-Tak, panie- ukłonił się.
-To na dziś koniec, spotkania. Wybaczcie, że tak krótkie ale moja osoba będzie ci bardzo zajęta.
Klejeniem nosa, malowaniem nosa, dłubaniem w nosie, dla każdego coś ciekawego.
Voldemort zanikł z czarną mgłą wokół niego. Śmierciożercy ruszyli za panem. W zakazany lesie została tylko dwójka śliz gonów, którzy patrzyli na siebie przygnębiająco. Dziś obyło się bez ofiar, o dziwo. Obrócili się na pięcie i ruszyli do bezpiecznego domu pod pelerynką niewidką.
-I co teraz?- spytał Zabini- Nie zrobisz tego, prawda?
-Nie. Będę musiał ją unikać, zacząć obrażać. Znów być dawny, Draconem Malfoy.
-Zdajesz sobie sprawę, że będziesz ją ranić?
-A mam inne wyjście?
-Zawsze jest wyjście, tylko my nie wiemy gdzie one jest, dopóki je nie znajdziemy.
-Ale z ciebie filozof- mruknął.
-Szkoda, że nie możemy uciec jak najdalej i mieć święty spokój.
-Ja nigdy nie ucieknę.- przypomniał sobie słowa jakie zawarł w przysiędze o obronie Hogwart- Tu jest mój dom i będę go chronić.
-Tam gdzie ty to jestem i ja. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
-Dzięki stary.
-Od tego są przyjaciele!
=============================================
Mam te nos!- Zaliczony.
Rozdział zabawny- Zaliczony.
Brak Laury więcej Draco- Zaliczony.
Komentarze pod rozdziałem- Oczekiwanie.
 Rozdział całkowicie został poprawiony :)

4 komentarze: