DRACO
Po paru
minutach spotkali się przed pokojem życzeń
gdzie czekał na nich puchon, którego imienia Draco zapomniał. Bez słowa
weszli do pokoju. Siedziało w nim połowa domu Slytherinu i Hufflepuff.
-Co macie?-
spytał Zabini.
-Lusterka
pozwalające się na kontaktowanie z bardzo dużej odległości. Kulki, które gdy się przeczepią potrafią ze
swoich igieł wydzielić truciznę. Powiedział nam to Krwawy Baron. Pyłek, który
myli wroga z przyjacielem, bardzo pomysłowe. To byłoby na tyle – wzruszył
ramionami kończąc swoją wypowiedź.
-Dziś bardzo
mało zebraliśmy.
-Mieliśmy
mały problem z kotką woźnego. Piotrek walnął zwierzaka drętwotą aby się zamknął bo miałczał głośno. Bez tego
kota musieliśmy się zbierać przez co połowa rzeczy, które mieliśmy przygotowane
zostały w klasie. Nie możemy tam iść bo woźny tam grasuje. Jeden z naszych nie zdążył uciec przez co ma
szlaban i idzie z Hagridem do zakazanego lasu. Jest bardzo duży plus bo
potrzebujemy kwiatu śmierci a rośnie tylko w zakazanym lesie. Tylko ten chwast
lubi dziewczyna więc Katarina powinna wrócić i oznajmić nam, że dostała szlaban
bo jedynie ona wie jak wygląda no jeszcze Potter. A jest tymczasowo nie
dostępna- kiwnął głową Zabini.
-Ile rzeczy
jest w klasie?
-20-30 nie
wiemy do czego służą ale jest szansa, że mogą się przydać.
-To Ślizgoni
pójdą je przejąć a wy róbcie co macie robić- wykrzyknął rozkaz Draco.
Chłopak
zaczął zwoływać po kolei kolegów, którzy mają coś w tych pustych głowach i
wyszedł na korytarz. Musieli uważać na Irytka, który uwielbiał kablować na uczniów, przez co wszystkie jego
występki nie były tak surowo karane. Chociaż uczniowie uwielbiają mówić „
Irytku bo zaraz zawołam krwawego Barona!”
-Smoku…
-Draco
debilu, czy tak trudno nauczyć się mojego imienia? Przyjaźnimy się od dziecka.-
chłopak o platynowych włosach prychnął.
-Owszem.
-Mów.-
przewrócił oczami.
Nie miał
ochoty na żarty, zwłaszcza, że sam-wiesz-kto chciał go widzieć. Myślał, że dał
mu już spokój. Właśnie myślał…
-A jakby tak
na mówić duchy aby zrobiły parę psikusów ?
-Rozwiń swoją
odpowiedź.
-Można
byłoby namówić Irytka aby on nauczył duchy do paru bardzo brzydkich
żartów- uśmiechnął się tajemniczo.
-To jest
genialne! Czemu wcześniej o tym nie pomyślałem?
-Może
dlatego, że jesteś blondynką?- rzucił sugestie Zabini.
-Wole być
blondynką niż murzynem, którego nie trudno odkryć.
-Rasista.
-Murzyn.
-Tleniona
Fretka.
-Idiota.
-Możecie już
skończyć?! Mamy dużo pracy- zbeształ ich perfekt Slytherinu.
-Sorry-
mruknęli.
-To
pójdziesz do niego? Nie paja do mnie miłością odkąd naskarżyłem na niego
staremu dziadowi.
-Dobra,
dobra ale stawiasz mi kremowe piwo!
-Ja nie
stawiam ja daje!
-Zboczeniec-
mruknął.
-Dziękuje
staram się.
Obrócił się
na pięcie i zaczął poszukiwania nieznośnego ducha. Nie wiedział gdzie mógłby go znaleźć. Do tego musiał uważać woźnego. Dostanie
szlabanu byłoby złym pomysłem zwłaszcza,
że dziś odbywało się spotkanie z
śmiercożercami. Przełknął ślinę. Nienawidził ich z całego serca. W swoim
krótkim życiu widział tyle cierpienia, że zadał sobie pytanie „ Ile jeszcze
wytrzymam?”. Westchnął. Hogwart jest jedynym miejscem gdzie czuje się
bezpieczne. Nie musiał patrzeć na martwe oczy Voldemorta. Nie musiała użyć zaklęć niewerbalnych. Nie
musiał martwić o każdy niewłaściwy ruch, który ktoś inny może wykorzystać. Mógł
być sobą. Draco Malfoy czuł się dobrze w Hogwarcie i uroczyście przysięga, że
będzie go chronił nawet za cenę życia.
-Irytek!-
szepnął.
-Kto woła
Irytka?
-Zbliż się a
powierzę ci zadania, które z chęcią dokonasz.
-Co może mi
zaproponować zwykły uczeń?
-Jestem śliz
gonem, który uwielbia przekręty- duch przybliżył się zaciekawiony- Wiem dobrze, że masz parę wtyków u innych
duchów i chcę abyś nauczył ich wiele sztuczek, które mogą się przydać.
-A co z tego
będę miał?
-Będziesz
mógł… wyżyć się na śmierciożercach, robić kawały, które przekroczą wszelkie
granice…
-Irytek nie
zrobi tego bo jakiś uczeń go o to prosi tylko, że on to wymyślił!- Draco
przewrócił oczami.
-Niech ci
będzie. – machnął ręką.
Do jego uszu
dotarło miauczenie. Mruknął przekleństwo. Kota woźnego ona jest jak radar.
Widzi wszystko. Duch przetarł radośnie
ręce. Draco spojrzał gdzie pchlarz się znajduje i pobiegł w przeciwną stronę.
-Stój!-
wrzasnął woźny.
-Po moim
trupie!- mruknął.
Odnalazł
przyjaciela, który uniósł jedną brew. Lecz nic nie powiedział. Dał czas
chłopakowi na odsapnięcie i wtedy zapytał :
-Czemu tak
biegłaś piękna gazelo?
-Woźny mnie
gonił, lepiej się spieszcie pewnie ten jego pchlarz zaraz tu przyjdzie i da nam
szlabany.
-Słyszeliście!
Zbieramy się!- chłopcy mruknęli cos w odpowiedzi i zaczęli zbierać się jak
najszybciej.
-A to też
mam brać?- spytał chłopak o rudej czuprynie.
Wskazał na
pudełko wielkości szczeniaka, które miało dziwny odcień zieleni. Draco
przyjrzał się temu uważnie gdzieś już to widział tylko nie pamiętaj skąd…
-Wszystko-
powiedział Zabini.- Macie już wszystko?
-Ta jest!-
odpowiedzieli chórem.
-To zbieramy
się.-machnął ręką.
Gdy ruszyli
w stronę domów Ravenclaw Zabini dłonią zatrzymał Draco, który spojrzał na niego
zaskoczony.
-Idź
wolniej- gdy odległość pomiędzy uczniami powiększyła się na taką skalę, że nie
było ich słychać Zabini rozpoczął rozmowę- Masz jakiś pomysł jak dostaniemy się
do Zakazanego Lasu? Od razu nas zauważą.
-A zaklęcie
kameleona? Od zawsze było skuteczne- pokręcił smutno głową.
-Przestało
już działaś, zaklęcia są za silne. Potrzebujemy czegoś starszego od tych
czarów!
-Daj mi
pomyśleć…
-Tik tak.
Draco północ już tuż, tuż.- westchnął.
-A jakby
tak… Wiem! Musimy iść do pokoju Laury.
-Po co?
-Zaraz ci
powiem- zaczął biec w stronę Gryffindor.
-Nawet jak
wejdziemy do salonu i tak nie wejdziemy
do jej pokoju za Chiny!- zatrzymał się.
-Masz rację-
postukał się po brodzie- Potrzebuje miotły natychmiast.
* * *
-Powiesz mi
wreszcie o co chodzi?!- burknął wkurzony
od niewiedzy Zabini.
-Laura mieszka
o tam- wskazał palcem jedną z okiennic- Gdy miała nie sprawne nogi, przylatywałem miotłą.
Miejmy nadzieje, że mam otwarte okno jak nie to trzeba będzie użyć zaklęcia.
-Trzeba było
tak od razu- prychnął.
Wsiedli na
miotły i odepchnęli. Wiatr smagał ich po twarz lecz czuli zadowolenie od bardzo
dawna nie usiedli na miotle bez żadnych zobowiązań. Byli tylko oni. Stanęli przed właściwym oknem. Czarnoskóry
rzucił zaklęcia Alohomora i otworzył okno tam aby mogli wejść.
Jej pokój
wyglądał jak nikt w nim nie mieszkał od dłuższego czasu. Łóżko idealnie
posłane, na półkach oraz biurku nic nie stało,
nie było żadnych oznak, że ktoś w tym pokoju mieszkał. Blaise rozejrzał
się zaciekawiony.
-To czego
szukamy?- spytał.
-Pelerynki
niewidki.- położyli miotły na parapecie.
-Upadłeś na
łeb, stary- powiedziała co myślał.
-Widziałem
jak ją używa i tak ona istnieje więc się rusz. Nie wiem kiedy jej rycerz
ogarnie, że tu jesteśmy. A nie
chciałbyś mieć przy gardle miecza.- kiwnął głową.
-A nie
prościej użyć zaklęcia.- wzruszył ramionami- Accio Pelerynka niewidka- nic-
Zawsze można było spróbować.
W milczeniu przeszukali każdy kąt pokoju, nie obyło się
bez chichotów Zabini, gdy trafił na bieliznę dziewczyny. Draco rzucił mu
ostrzegawcze spojrzenie. Odłożył majteczki w kropeczki na miejsce i powrócił do
poszukiwań. Po paru minutach odnaleźli czego szukali. Chłopak o platynowych włosach rozłożył
pelerynę niewidkę.
-Jak to
działa?- zmrużył oczy.
-Ubierała to
na siebie i już- zarzucił na siebie pelerynę- I chyba się udało .
-Wow.-
Zabini patrzył na to wszystko zszokowany.
-Nie lamp
się jak debil tylko chodź! Musimy to odłożyć i zjeść kolacje. To może być
ostatnia w naszym życiu.
***
Zakazany Las
jak na złość musiał wyglądać jeszcze bardziej straszniej. Każdy cień wydawał
się podejrzany. Ubrani pod maską szli w ciemność. Nie mogli użyć zaklęcia bo
mogli się okryć hańbą. Światło jest dla tych dobry, ciemność zarezerwowana była
tych złych. Znak na ramieniu palił ich bezlitośnie. Gdy zbliżali się coraz
bliżej celu ból nasilał się. Dziękowali
w Bogu za te maski, mogli ukryć przerażeniem. Wzrokiem odszukał ojca w tle
śmierciożerców. Gdy ujrzał zimne
niebieskie oczy mógł odetchnąć z ulgą, wszystkie nieudane próby spadały na jego
ojca nie na niego.
-Witajcie
moimi przyjaciele!- rzekł Voldemort.
Ta jasne.. a ja jestem mężem woźnego.
-Zebraliśmy się tutaj…
Aby zebrać pieniądze na operacje
twojego nosa…
-Musieliśmy
dokonać paru dokonać…
Aukcji gdzie dokonamy sprzedaży jakiś
drogocennych rzecz na nos…
-Jesteśmy najsilniejszą armią…
Mam te nos! Mam te nos! Pójdę i
sprzedam goooo!
-Już za nie cały tydzień przejmiemy Ministerstwo a
potem Hogwart!
Wyjdę i roztrzaskam drzwi! Że co
kurwa?
-Draco
podejdź tu do mnie.
Na gacie Merlina, już po mnie.
Posłusznie
podszedł do Voldemorta, który ukazał szereg zepsutych zębów. –Słucham panie-
uklęknął.
Te karaluchy przypominają mi ciebie.
-Zadanie,
które ci powierzyłem zostanie zmienione.
-Jakie mi
panie powierzysz zadanie to je spełnię,
nawet za cenę życia.
-Jest z
ciebie dobry sługa, nie otrzymasz Cruciato ale twój ojciec je otrzyma! Crucio !
– usłyszał wrzask ojca, mimowolnie drgnęły mu kąciku ust.- Miałeś do końca
wakacji zabić Pottera ale zrobisz to podczas wojny, która będzie za dwa
tygodnie.- przełknął głośno ślinę, tego się nie spodziewał.- Jeśli tego nie
zrobisz twoja matka umrze. Rozumiesz?
-Tak, panie-
ukłonił się.
-To na dziś
koniec, spotkania. Wybaczcie, że tak krótkie ale moja osoba będzie ci bardzo
zajęta.
Klejeniem nosa, malowaniem nosa,
dłubaniem w nosie, dla każdego coś ciekawego.
Voldemort
zanikł z czarną mgłą wokół niego. Śmierciożercy ruszyli za panem. W zakazany
lesie została tylko dwójka śliz gonów, którzy patrzyli na siebie
przygnębiająco. Dziś obyło się bez ofiar, o dziwo. Obrócili się na pięcie i
ruszyli do bezpiecznego domu pod pelerynką niewidką.
-I co
teraz?- spytał Zabini- Nie zrobisz tego, prawda?
-Nie. Będę
musiał ją unikać, zacząć obrażać. Znów być dawny, Draconem Malfoy.
-Zdajesz
sobie sprawę, że będziesz ją ranić?
-A mam inne
wyjście?
-Zawsze jest
wyjście, tylko my nie wiemy gdzie one jest, dopóki je nie znajdziemy.
-Ale z
ciebie filozof- mruknął.
-Szkoda, że
nie możemy uciec jak najdalej i mieć święty spokój.
-Ja nigdy
nie ucieknę.- przypomniał sobie słowa jakie zawarł w przysiędze o obronie
Hogwart- Tu jest mój dom i będę go chronić.
-Tam gdzie
ty to jestem i ja. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
-Dzięki
stary.
-Od tego są
przyjaciele!
=============================================
Mam te nos!-
Zaliczony.
Rozdział
zabawny- Zaliczony.
Brak Laury
więcej Draco- Zaliczony.
Komentarze
pod rozdziałem- Oczekiwanie.
Rozdział całkowicie został poprawiony :)
Czekam na next ! <3
OdpowiedzUsuńZabini jaki filozof o proszę XD Co mi się tu nie zgadza XD
OdpowiedzUsuńKocham :*
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń