piątek, 25 września 2015

Rozdział 11

-Siedzi- wzruszył ramionami Blaisie.
-Ona nie jest ślizgonką- warknął Draco.
-I tu się mylisz- podeszła do niego i skrzyżowała ręce.- Jestem ślizgonką, krukonką, puchonką i gryfonką
Draco był bardzo wysoki. Laura musiała stawać na placach aby spojrzeć w jego zimne niebieskie oczy, które ściskały na nią pioruny. Był niezadowolony z obecności dziewczyny.
-No dobra jesteś gryfonką. Mała dziewczynko!- zapiekły ją policzki.
-Nie traktuj mnie z niska!- warknęła.
-Ciężko było zwłaszcza, że jesteś strasznie niska.- przewróciła oczami i usiadła z powrotem na kanapę obok Zabiniego.
-Więc… Co tam słychać Lauro?- Zabini starał się nie patrzeń na nogi dziewczyny, które były oparte o stolik.
-Zastanawiam się czy nie użyć jakiegoś zaklęcia na tlenioną fretkę!- czarnoskóry wybuchnął śmiechem.
-Odwołaj to!- ryknął Draco.
-Bo się zaraz z tlenisz fretko!- syknęła.
-Przegięłaś!- wyciągnął różdżkę.
-Dosyć!- wrzasnął- Jest dzisiaj  wigilia!
-No dobra- burknęli.
-Co dostaliście na święta?- spytała Laura.
-Nową miotłę i słodycze- pochwalił się Draco.
-Tak samo. A ty mała?
-Nie jestem taka mała!- syknęła.- Sukienkę.
-Tylko?- prychnął.
-Reszty nie odpakowałam nie miałam kiedy! A wigilię nie liczą się prezenty.
-Jeszcze powiedz, że mikołaj istnieje!- Zabini przewrócił oczami na wypowiedz przyjaciela.
-Musisz być taki…
-Przystojny, czarujący?- przerwał jej Draco
-Irytujący?- spytała z ironią.
-Ktoś musi!- westchnął teatralnie.
-Mam pomysł. Ubierzcie się ciepło i spotkajmy się przez wyjście za 10 minut- powiedziała tajemnico Laura.
Ci tylko kiwnęli. Pożegnała się i pobiegła do dormitorium. Przebrała się w cieplejsze rzeczy. Odnalazła kurtkę, buty, czapkę i rękawiczki, i wyszła. Po drodze zabrała  różdżkę, którą włożyła do kieszeni spodni.  Przed wyjściem stali zaciekawieni Ślizgoni. Ominęła ich i wyszła na dwór. 
-Po co nas kazałaś tu przyjść?- spytał Zabini, który wkładał rękawiczki.
-Po to…!- złapała garść śniegu i rzuciła w nim chłopaka.
-Ej!- Draco wybuchnął śmiechem.
Zabini zamiast rzucić śnieżką w dziewczyna natarł chłopaka.
-Osz ty!- zaczęli się tarzać.
Zapomnieli w ogóle o Laurze. Dziewczynie o to chodziło. Wyciągnęła różdżkę, szepnęła zaklęcie. Strumień chłodnej wody trafił prosto w chłopaków. Wrzasnęli i zerwali się w poszukiwaniu winnej. Dziewczyna rozszerzyła oczy i z piskiem pobiegła w głąb błoń. Draco i Zabini mieli długie nogi więc bez problemu dogonili dziewczynę, która dobiegła do mostu nad jeziorem.
-M..a..m..y cię!- Wybuchnęła śmiechem.
-Nie macie!- wskoczyła do jeziorka.
Laura prawie sparaliżowało. Cieszyła się, że przed zetknięciem z wodą wzięła głęboki oddech. Kalecznie dopłynęła pod mostem. Gdy znalazła się pod kładką wyciągnęła głowę na powierzchnie, łapiąc oddech.   Drżała z zimna. Zimna wody ochładzała jej ciało. Słyszała pod sobą przestraszone głosy chłopaków.
-Kurde! Kurde! Co robimy!?-spytała spanikowany Zabini.
-Idź po Dumbledora ja spróbuje tą idiotkę wyłowić.
Usłyszała dudnienie belek. Ja mu dam zaraz idiotkę!, pomyślała.
                             * * *
Draco ściągnął buty i wskoczył do wody.  Woda była cholernie zima.  Nic prawie nie widział. Wyciągnął z ledwością różdżkę, która zabłysła światłem. Wszędzie wodorosty. Brak dziewczyny. Chłopak zaczął panikować.  Zaczęło mu brakować tlenu.  Niezgrabnie dotarł na górę. Rozejrzał się po jeziorze. Nagle dostrzegł dziewczynę pod mostkiem siłującą się z rośliną. Bez zastawienia pod płynął do niej.
-Drętwota!- idealnie trafił  w roślinę.
Sparaliżowana roślina puściła dziewczynę.  Wyrwała się z objęć rośliny i próbowała pod płynąć do niego lecz coś złapało ją za nogę i ciągnęło w dół.
-Draco!- wrzasnęła.
-Laura!- w ostatniej chwili udało mu się złapać dziewczynę i przytulić do siebie.-Musimy wrócić…!- ciężko mu było trzymać różdżkę i dziewczynę
-Ja nie umiem pływać!- jęknęła.
-Ty cholerna idiotka jeśli przez ciebie zginiemy to osobiście cie zabije! Wyciągnij różdżkę. Drętowata!- posłusznie wyciągnęła magiczny patyk.
Zamiennie krzyczeli zaklęcie. Rośliny bez pośpiechu zaczęły się wycofywać. Gdy było  bezpiecznie. Dotarli do mostu. Draco pomógł Laurze wejść. Zmęczeni położyli się na moście.  Laura próbowała złapać oddech. Usiadła prosto. Dostała atak kaszlu.  Draco gwałtownie stanął i stanął za jej plecami. Nawet nie wróciła na to uwagi. Poklepał ją mocno po plecach. Wypluwała wodę.
-Zabije Zabiniego miał pomoc sprowadzić!
-Miał.- spróbowała wstać z marnym skutkiem.
-A ty czemu głupia wskoczyłaś do jeziora?!- złapał za nadgarstek i zmusił do wstania.- Nie ważne chodźmy jest strasznie zimno.
Nie odzywając się do siebie ruszyli do zamku.  Z tego, że Laura była dłużej w miała posiniaczone usta, bladą twarz. Wyglądała jak śmierć. Draco słynął ze swojej jasnej karnacji więc nie wiele mu zimna woda zrobiła.   Gdy byli na skraju zamku drzwi otworzyły się z impetem. Wybiegł jako pierwszy za nim dyrektor i opiekunowie domów.
-Minerwo trzeba tą dwójkę zanieść do skrzydła. Sewerusie przygotuj eliksiry.- kiwnęli głowami- Zabini pomóż im.
-Ta jest!- wziął pod ramię dwójkę mokrych ludzi.
-Co tak długo?- szepnął Draco.
-Wpadłem na woźnego.
-To wszystko jasne- mruknęła Laura.
Gdy znaleźli się w skrzydle szpitalnym dostali eliksir rozgrzewający. Dyrektor wysuszył im ciuchy za pomocą magii.
-Czy mogę się łaskawie dowiedzieć czemu pływaliście w jeziorze?- warknął Snape.
-Chciałam uciec od śnieżek z strony Draco i Zabiniego- spuściła głowę.
-A ja ją uratowałem.
-To wiem chłopcze- mruknęła Minerwa- Odejmuje lwą 10 punktów a ślizgonom przyznaje za odwagę 20 punktów.-  w duchu Minerwa westchnęła.
-No dobrze koniec odwiedzin. Wy zostajecie- wskazała dwójkę pacjentów- reszta musi opuścić sala.
O nie!- pomyśleli. 
                                              * * *
Laura wpatrywała się w sufit. Nie odzywała się do Malfoy'a. Nawet mu nie podziękowała. Leżała bezczynnie. Ciszę przerwał trzask. Dziewczyna bardzo dobrze znała ten dźwięk. Usiadła prosto. Mrużka klapnęła obok pani.
-Co cie Mrużko do mnie sprawdza?- spytała Laura.
-Nox i Lumos strasznie rozrabiają..!- westchnęła.
-Możesz je wypuścić?- kiwnęła.
-A i panienka dostała list od pana Eryka.- podała list.
-Dziękuje- skrzatka strzeliła palcami i zniknęła.
Draco prychnął.
-A tobie co?
-Jak ty ją traktujesz?- spytał zaskoczony.
-Kogo?
-Skrzatke! Do tego  ta niebieska sukienka- przewróciła oczami.
-Nie jestem taka jak ty.- warknęła.
Otworzyła list.
Laurent !     
Jak tam święta? U mnie wspaniale! Oprócz zrzędzenia moich sióstr… Twój prezent był niesamowity. Serdecznie za niego dziękuje. Mama kazała mi przekazać, że w wakacje będziesz mieszkała u nas bo nie posiadasz opiekuna prawnego. Tak zarządził sam Dumbledore, który przyszedł do nas w czasie obiadu.  Z tego powodu jestem szczęśliwy!  Mrużka i Zgredek zostali o tym poinformowani. W czasie wolnym twoje rzeczy zostaną przeniesione. Na nasz dom został  objęty specjalną ochronę. Za wiele nie będę ci  w liście opowiadał. Sama musisz go to wszystko zobaczyć.
                                                                  Eryk J

Draco znów prychnął.
-I ten uśmieszek na końcu, żałosne.
-Nie czytacie się czyich listów!- warknęła.
-Jesteś mała wystarczy lekko podnieś głowę..
-Nie jestem taka mała!- warknęłam policzki nabrały purpury.
-Nie… wcale tylko 1.50- przewrócił oczami.
-Małe jest piękne- powiedziała dumnie.
-I wredne.
-To się do tyczy tych długich jak wieżowiec- mruknęła.
Dyskusje przerwała im pielęgniarkę, która kazała zażyć lekarstwo. Po paru minutach zasnęli.
                                                               * * *
PARĘ MIESIĘCY PÓŹNIEJ!
Laura pakowała swoje walizki. Dzisiaj uczniowie wyjeżdżali do domu. Nie mogła uwierzyć ale z tym miejscem miała wspomnień. A to dopiero początek.
Ostatni raz spojrzała na swój prywatny pokój w barwach lwów.  Niechętnie wyszła na śniadanie. Po drodze spotkała bliźniaków(Fred i George), bliźniaczki (Sandra i Ola), Eryk przyszedł w ostatniej chwili. Włosy sterczały mu z każdej strony. Bliźniacy mówili, że dostał piorunem.  Na te słowa wybuchała śmiechem, otrzymała od przyjaciela mocne kuksańca. Usiedli przy stole. Dyrektor stanął, na Wielkiej Sali nastała cisza, uśmiechnął i rzekł:
-Dziś kończymy rok szkolny! Obyło się przez żadnych przeszkód. Puchar za największą liczbę otrzymuje GRYFFINDOR!
Z strony gryfonów Wybuchnęła oklaski, piski i śmiechy. Machnął różdżka dekoracje zmieniły się w kolor lwów. Ślizgoni byli nie zadowoleni, niektórzy buczeli ale i tak nie było ich słychać, ponieważ brawa ogłuszały.
- Chcę wyróżnić jedną uczennicę w domu lwa, która zdobyła 250. Laura Potter! - dziewczyna zarumieniła się.
Kiwnęła i spuściła głowę. Chłopcy starszych klas zagwizdali. Chociaż dziewczyna czuła się dumna, miała ochotę zapaść się pod ziemię. Nie lubiła dużego zainteresowania swoją osobą. Eryk zachichotał widząc reakcje przyjaciółki. Rzuciła mi zacięte  spojrzenie.
-Nie będę wam gadał. Zaśpiewajmy hymn i zabierzcie do je jedzenia. Mam nadzieje, że będzie szarlotka. Mam na nią ochotę- uczniowie  nauczyciele wybuchnę li śmiechem oprócz Snape, który  patrzył krytycznie na Pottera. 
Hogwart, Hogwart, Pieprzo- Wieprzy Hogwart,
Naucz nas choć trochę czegoś!
Czy kto młody z świerzbem ostrym,
Czy kto stary z łbem łysego,
Możesz wypchać nasze głowy
Farszem czegoś ciekawego,
Bo powietrze je wypełnia,
Muchy zdechłe, kurzu wełna.
Naucz nas, co pożyteczne,
Pamięć wzrusz, co ledwie zipie,
My zaś będziem wkuwać wiecznie,
Aż się w próchno mózg rozsypie!

Ostatni zakończyli rudzielce ze swoimi dziewczynami. Laura musiała przyznać, że dziewczyny potrafią śpiewać.  Zjadła posiłek, który składał się z bułki i herbaty.  Poszła się pożegnać z dziewczynami z innych domów oprócz Slytherin. Każdy chłopak się z nią pożegnać.  Nogi ją bolały od stania i ręce od przytulania. Parę dziewczyn patrzyły na nią z zazdrością. Minerwa widząc Pottera przytulające każdego chłopca i dziewczynę miała ochotę wybuchnąć śmiechem. Stuknęła przyjaciela, który właśnie spożywał szarlotkę i głową wskazała na Pottera, która przytulała ostatnie krukona i wróciła do stołu. Ten tylko się uśmiechnął i powrócił do swojej niedokończonej szarlotki. Gdy dyrektor skończył jeść kolejną porcje szarlotki wstał i nakazał ciszę.
-Z tego, że najadłem szarlotki. Mogę was puścić już na pociąg, który za 20 minut wyjeżdża. Miłych ferii..
-…Ale oni jadą na wakacje!- szepnęła nauczycielka transmutacji.
-Czy na wakacje jak tam ktoś woli!
-Nareszcie- mruknęła siostra Eryka.
Uczniowie zaczęli wstawać i kierować się do wyjścia.  Laura miała poważny problem z wyjściem była bardzo niska więc obijała się o ciała uczniów. Eryk odnalazł ją i złapał za rękę i pomógł wyjść. Gdy dotarli na błony odetchnęli ulga. Zwłaszcza Laura, którą bolało całe ciało.
-Chodźmy zaraz nam pociąg ucieknie. Nie mam zamiaru to zostać- mruknął.
Ruszyli w stronę pociągu.  Odnaleźli wolny przedział. Nie zdążyli usiądź a ich bagaże i zwierzęta pojawiły się.  Zaraz dosiadły się ich siostry przyjaciela.
-Możemy się dosiądź?- spytał Fred, trzymając za rękę swoją dziewczynę.
-A jak się pomieścimy?- spytała Laura.
-Normalnie- wzruszyła ramionami.
Bliźniaczki usiadły na kolanach bliźniaków. Aleksandra bez żadnego powodu  przeglądywała się  Laurze Potter.
-Mam coś na twarzy?- spytała speszona.
-Od kiedy jesteście parą?- wskazała na splecione ręce przyjaciół.
-Nie jesteśmy- wyrwała dłoń, Eryk spojrzał na nią dziwnie.
-Aha- powiedziała niezadowolona odpowiedzą.
Podróż minęła spokojnie bez żadnych kompilacji…
888888888888888888888888888888888888888888888888888888
Tu, tu, tu!  Mam do was pilną sprawę! Gdy pojawi się kolejny rozdział Laura będzie już w 3 klasie.  Bo w drugiej nic nie planowałam bo wszystko co chciałam znalazło się w pierwszej. Ale cii XD  Tak z czystej ciekawości z KIM MA BYĆ LAURA POTTER Z DRACO CZY Z ERKIEM A MOŻE Z KIM INNYM??? To od was zależy !
-----------------------------------------------------------------
Czy ktoś jeszcze czyta tego bloga? Czy mam go usunąć? :(





piątek, 18 września 2015

Rozdział 10

-Co to było do cholery!- wrzasnął.
-Nie wiem- sapnęła.
Laura rozejrzała się. Znajdowała się w swoim dormitorium.  Usiadła na łóżku i schowała głowę pomiędzy kolana. Kręciło się w jej głowie.
-Panienko, czy nic pani nie jest?- Eryk usiadł koło niej.
-Kręci mi się w głowie- powiedziała zgodnie z prawdą.
-Mrużko idź po szklankę z wodą. Laura spójrz na mnie- dziewczyna niechętnie to zrobiła.
-Gdzie się boli?
-Tu- odsunęła rękę, Eryk wciągnął powietrze- Co się stało?
-L… lusterko.- zdziwiona dziewczyna sięgnęła po lusterko.
Po lewej stronie na czole widniała blizna w kształcie pioruna. Laura niemiał nie opuściła lusterka. Próbowała zanalizować czym dostała, że ma tą bliznę. Lecz zawroty głowy nie pozwalały jej racjonalnie myśleć.
-O to szklanka wody i eliksir na ból głowy- Mrużka podała lekarstwa.
Dziewczyna podziękowała i jednym haustem wypiła wszystko. Zawroty głowy zaczęły ustępować. Eryk z troską przyglądał się przyjaciółce, która była blada jak papier.
-Może się położysz?
-A ty?
-No ja też. Dobranoc- pocałował Laurę w policzek i wybiegł z dormitorium.
Patrzyła jak jej przyjaciel oddała się.  To było dziwne, stwierdziła.
-Panienko, pan Dumbledore kazał przekazać, że mu nic nie jest. Prosił aby pani i pan Eryk o niczym nikomu nie mówili- powiedział Zgredek.
-Dobrze. Możecie już iść. Dziękuje- strzeliła palcami i zniknęli z jej oczu.
Usiadł z powrotem na łóżku. Część różdżki położyła tu obok. Spojrzała na ubrania. Była cała w sadzy i krwi.  Czyja to krew…?- wzdrygnęła.  Zerwała się i pobiegła do łazienki. Długo stała w strumieniach wody. Nie mogła się pozbyć uczucia krwi na ciele.  Nie wiedziała do kogo ona należy.  Miała nadzieje, że się nie dowie nigdy. Gdy przebrała się w świeżą pidżamę poczuła ulgę. Położyła się na łóżku w ręku trzymała swoją i założyciela Hogwartu.  Była tylko część.  Laura miała pustkę w głowie gdzie może być druga część? Westchnęła. Włożyła do szkatułki cenny skarb i włożyła pod łóżko. Przewróciła się na bok. Sen dopadł szybciej niż myślała.
                                      * *  *
Miesiące minęły jak batem strzelił. Zima w Hogwarcie rozgościła się na dobre. Większa część  uczniów pojechała na  święta do rodziny. Sieroty takie jak Laura Potter zostały.  Jej najlepszy przyjaciel zapraszał ją do siebie do domu.  Odmawiała mu. Nie chciała być dla niej kłopotem. Miała zadanie do wykonania. Wstała bardzo wcześnie. Przebrała się wygodne dżinsy i zwykłą koszulkę. Nauczyciele pozwoli uczniom chodzić dzisiaj bez mundurka.   Od pamiętniej nocy Laura wybierała się wcześnie rano w poszukiwaniu informacji na temat Salazara. Książkę, którą pożyczyła od Zabiniego dawno leżała na półce u Ślizgonów. Nie chciała jej  pożyczać aby nie było żadnych podejrzeń.  Włożyła do kieszeni różdżkę i wyszła. Na pamięć znała obchody woźnego  i jego łysego kota.  Bez żadnych przeszkód znalazła się w bibliotece. Przywitała ją zaspana  bibliotekarka. Laurę bardzo zdziwiło, że spotkała jakiegoś ucznia o tej porze. Zwłaszcza chłopaka o platynowych włosach. Prychnęła i ruszyła do regalu nieskończonych przez nią wertowania książek. Machnęła różdżką i stos ksiąg  ustawił się na stoliku.  Ściągnęła czerwoną księgę i usiadła. Jej włosy zakryły jej twarz. Więc mogła czytać o obserwować chłopaka. Odkąd ma tą niechcianą bliznę musi całkiem inaczej czesać włosy.  Można powiedzieć, że ma ala grzywkę. Czasem ją spina ale zazwyczaj zapomina.
JEŚLI NIE CHCĘ CZYTAĆ O POTWORACH W ŚWIECIE LAURY POTTER TO PRZESUŃ DALEJ.  BĘDZIE POKAZANE GDZIE JEST KONIEC. ALE JAK MOŻESZ TO PRZECZYTAJ W NASTĘPNYCH ROZDZIAŁACH BĘDZIE CI CHOCIAŻ MAŁA WIEDZA POTRZEBNA. SKRÓCIŁAM NA ILĘ SIĘ DAŁO!
KSIĘGA POTWORÓW!
  Bogin - jest to widmo, które potrafi przybierać każdą postać, jaką w danym momencie uważa za najbardziej dla nas przerażającą - nikt nie wie jak bogin wygląda, kiedy jest sam. Kiedy ma się z nim do czynienia najlepiej jest mieć towarzystwo - bogin nie wie wtedy w jakiej postaci ma się ukazać - to go wyprowadza z równowagi. Upiór ten lubi ciemne zamknięte przestrzenie - szafy, miejsca pod łóżkami, szafki pod zlewami, a nawet stare zegary ścienne. Zaklęcie, którym obezwładniamy bogina jest bardzo proste, ale wymaga pewnej siły wyobraźni, gdyż tym, co wykańcza Bogina jest śmiech. Wystarczy podnieść różdżkę, wypowiedzieć zaklęcie (riddikulus) i w wyobraźni zamienić to, czego się tak bardzo boimy na coś bardzo śmiesznego.

Bazyliszek - zwany również "Królem Węży". Wąż ten może osiągać olbrzymie rozmiary i żyć wiele setek lat. Rodzi się z kurzego jajka podłożonego ropusze. Swoje ofiary uśmierca za pomocą jadowitych kłów, a także śmiertelnego spojrzenia - ten w kim utkwi swoje ślepia pada trupem, a ten kto nie spojrzy mu prosto w oczy (zobaczy go np. w wizjerze aparatu, w lusterku, w kałuży) zostanie spetryfikowany. Bazyliszek jest śmiertelnym wrogiem pająków, a on sam lęka się jedynie piania koguta.

Czerwony Kapturek - małe, podobne do goblina stworzenie, które zwabia świeża krew. Czai się w lochach zamków i na opustoszałych polach bitew, gotowe zdzielić pałką każdego, kto się tam zabłąkał.

Chochlik kornwalijski - ma około 8 cali wzrostu. Jarzy się niebieskawym blaskiem. Jego głos jest ostry i przenikliwy, że przypomina skrzek papugi. Okropnie złośliwe. Potrafią poruszać się z szybkością rakiet.

Druzgotek - demon wodny. Jadowicie zielone stworzenie z ostrymi różkami. Ma długie, wrzecionowate palce. Żeby pokonać Druzgotka, trzeba pokonać jego uścisk. Jego dłuuugie palce są silne, ale kruche.

Gumochłon - najnudniejsze magiczne stworzenie. Ma wielkie, oślizgłe gardło. Uwielbia posiekaną sałatę..

Hipogryf - ma tułów, tylne nogi i ogon konia, ale przednie nogi (pokryte łuską), skrzydła i głowę olbrzymiego orła. Ma zakrzywiony dziób o stalowej barwie i wielkie, błyszczące, pomarańczowe oczy. Pazury przednich nóg mierzą około pół stopy i wyglądają naprawdę groźnie. Jego lśniące futro przechodzi łagodnie w pióra. Hipogryf może mieć różne ubarwienie m.in.: ciemnoszare, różowawe, brązowe, kasztanowe lub kruczoczarne. Bardzo nie lubi jak mu się wyrywa pióra. Jest strasznie honorowy i łatwo go obrazić. To hipogryf musi zrobić pierwszy ruch - należy do niego podejść, grzecznie ukłonić i czekać. Jeśli się odkłoni, to można go dotknąć. Jak się nie odkłoni to trzeba się spokojnie wycofać. Hipogryf nie ma zaufania do kogoś kto zbyt często mruga oczami. Bardzo lubi klepanie po dziobie.

Ponurak - omen śmierci. Olbrzymi widmowy pies, który nawiedza cmentarze. Czarny, z płonącymi ślepiami, wielkości sporego niedźwiedzia.

Szyszymora - zjawa zwiastująca śmierć. Kobieta z włosami sięgającymi aż do podłogi. Ma zielonkawą twarz trupa. Jęczy tak rozpaczliwie, że włosy stają dęba.

Smok norweski kolczasty - bardzo rzadki. Ma wielkie, czarne jajo. Matka smoka ogrzewa to jajo oddechem - jeśli więc ktoś hoduje smoka dla rozrywki lub zysku (choć jest to sprzeczne z prawem - zabronione przez Konwencję Czarodziejów z 1709 r.) powinien trzymać go w ogniu, a małego smoczka karmi koniakiem z krwią kurczaków. Sam smok jest czarny, ma kolczaste skrzydła, łeb z długim ryjkiem, rogi i wyłupiaste, pomarańczowe ślepia. Ich ukąszenia są prawdopodobnie jadowite.

Smok walijski zielony - żyje dziko w Anglii. Ministerstwo Magii ma z nim sporo kłopotów - musi wciąż rzucać zaklęcia zapominające na mugoli, którzy zobaczyli smoka.

Smok hybrydzki czarny - żyje dziko w Anglii. Ministerstwo Magii ma z nim sporo kłopotów - musi wciąż rzucać zaklęcia zapominające na mugoli, którzy zobaczyli smoka.

Troll górski - ok. 12 stóp wzrostu. Ma matową, granitowoszarą skórę. Jego niezdarne cielsko przypomina głaz, z małą, łysą głową sterczącą na czubku jak orzech kokosowy. Troll górski obdarzony jest długimi uszami, którymi potrafi ruszać i małymi, tępymi oczkami. Ma baaaaardzo długie ręce, które dotykają podłogi i krótkie nogi, grube jak pniaki, z płaskimi zrogowaciałymi stopami. Smród jaki wydziela - zgniły odór, przywodzący na myśl stare skarpetki i ubikację, której nikt nie sprząta - trudno znieść. Trolle te mają zwykle maczugę, która wlecze się po ziemi ze względu na wymiary ich rąk.

Wodnik Kappa - istota podobna do pokrytej rybią łuską małpy. Wyciąga płetwiaste łapy, by udusić nieostrożnego wędrowca brodzącego przez leśne sadzawki. Najłatwiej go spotkać w Mongolii.

Wilkołak - człowiek zamieniający się podczas pełni księżyca w wilka. Można nim zostać kiedy ukąsi nas jakiś inny wilkołak - dlatego każdy jest niebezpieczny dla ludzi, ale za to nie stwarza zagrożenia dla zwierząt. Przemiana taka jest bardzo bolesna. Dlatego wilkołak kąsa wtedy sam siebie. Niedawno wynaleziono wyjątkowo złożony wywar tojadowy (jest bardzo gorzki, ale cukier niszczy jego moc), który wilkołak musi zażyć tydzień przed pełnią księżyca. Dzięki niemu wilkołak może zaszyć się w jakimś pokoju i nie stwarzając dla nikogo zagrożenia przeczekać metamorfozę. Niewielu czarodziejów potrafi ten eliksir uwarzyć. Wilkołak różni się od wilka kilkoma drobnymi cechami np. pyskiem.

Zwodnik - niewielkie, jednonogie stworzenie, wiotkie i zwiewne jakby było z dymu. Przeraźliwie kwiczy. Wygląda całkiem niewinnie choć wcale takie nie jest. Zwodnik zwabia wędrowców w bagna. Specjalnie do tego celu zwisa mu z ręki maleńka lampka - pojawia się przed nami w ciemnościach... idziemy za światełkiem... a potem... KWIIIIIIIIIIK!!!!!

Kałamarnica olbrzymia - należy do głowonogów i jest drugim po Mesonychoteuthis hamiltoni największym znanym mięczakiem na świecie. Posiada dziesięć ramion (w tym dwa dłuższe z haczykowatymi przyssawkami). Średnica oczu tej kałamarnicy dochodzi nawet do 40 cm, a długość jej ciała nawet do 17 metrów. Jedna kałamarnica olbrzymia żyje w jeziorze Hogwartu.

Goblin - W brytyjskich baśniach i legendach, goblin to złe lub jedynie złośliwe stworzenie, zazwyczaj opisywane jako brzydkie i groteskowe.

Rodzajem goblinów są hobgobliny - w baśniach przedstawiane jako przyjazny rodzaj goblinów, zaś w większości gier fantasy - jako większa, groźniejsza ich odmiana.

Chimera - jest bardzo rzadko spotykanym greckim potworem o głowie lwa,tułowiu kozy oraz ogonie smoka. Jest złośliwa i krwiożercza, chimery sąniezwykle niebezpiecznie.

Niuchacz - Niuchacz jest zwierzeciem brytyjskim. Te puchate, czarne, długopyskie stworzonka mają upodobanie do wszystkiego co sie świeci. Gobliny często wykorzystują niuchacze do poszukiwania ukrytych pod ziemią skarbów.

Dementor -  Wysysa z ludzi wszelkie dobre i szczęśliwe wspomnienia. Mają czarne płaszcze i dłonie pokryte liszajami. W ich pobliżu ludzie odczuwają zimno.W ostateczności wysysają z człowieka duszę przez usta, nazywa się to Pocałunkiem dementora. Po złożeniu pocałunku człowiek żyje, jednak staje się - jak stwierdził Dumbledore - jak pusta muszla.Zwalczyć ich można tylko wyczarowując patronusa
Pocałunek dementora

Jest to wyssanie duszy człowieka przez dementora. Czyni on to, przytykając dziurę (którą można nazwać ustami), do ust człowieka. Gdy to zrobi dusza zostaje wyssana, co sprawia, że osoba staję się czymś w rodzaju rośliny. Żyje, lecz traci świadomość. Można to porównać do śpiączki, lecz takiej, z krótej nie można się obudzić. Ochronić może przed tym jedynie patronus, który odstrasza dementorów.

Jednorożec - jest pięknym zwierzęciem spotykanym w lasach północnej Europy. Jest to rogaty koń. Dorosłe jednorożce są śnieżnobiałe, młode zaś rodzą się złote i w miarę dorastania zmieniają maść na srebrną. Róg, krew i włosy jednorożca mają silne właściwości magiczne19. Jednorożce unikają spotkań z ludźmi, jeśli jednak do tego dojdzie, chętniej pozwolą zbliżyć się do siebie czarownicy niż czarodziejowi. Są tak rącze, że bardzo trudno je złapać.

Gryf - pochodzi z Grecji. Ma głowę i przednie łapy olbrzymiego orła, a ciało i tylne łapy lwa. Podobnie jak sfinksy, gryfy są często wynajmowane przez czarodziejów do pilnowania skarbów. Chociaż gryfy mają bardzo gwałtowny charakter, znane są przypadki obłaskawiania ich przez czarodziejów. Żywią się surowym mięsem.

Gnomy- jest pospolitym szkodnikiem ogrodowym, spotykanym na całym obszarze północnej Europy, a także w Ameryce Północnej. Ma stopę wzrostu, nieproporcjonalnie dużą głowę i kościste stopy. Aby pozbyć się gnoma z ogrodu, należy kręcić nim wokół siebie, aż dostanie zawrotu głowy, a następnie wyrzucić za płot. Można też użyć wozaka, ale w ostatnich czasach wielu czarodziejów uważa tę metodę pozbywania się gnomów za zbyt brutalną.

Ghul- odznacza się wyjątkową brzydotą, ale nie ma powodu, aby się go obawiać. Przypomina wstrętnego olbrzyma z wystającymi zębami i zamieszkuje zazwyczaj strychy domów lub stodoły należące do czarodziejów, gdzie żywi się pająkami i kretami. Zazwyczaj pojękuje i zawodzi, a czasami rzuca różnymi przedmiotami, ale jest z natury naiwny i, w najgorszym wypadku, nawarczy na człowieka, który się na niego natknie. W Urzędzie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami istnieje Brygada Specjalna zajmująca się usuwaniem ghuli z budynków, które przechodzą w posiadanie mugoli. W domach czarodziejów ghul często bywa lubianym szczególnie przez dzieci zwierzątkiem rodzinnym.


Centaur - ma głowę, tors i ręce człowieka, połączone z tułowiem i nogami konia. Może występować we wszystkich spotykanych u koni maściach. Jako stworzenie inteligentne i zdolne do ludzkiej mowy, nie powinno być zaliczane do zwierząt; stało się tak na własne życzenie centaurów, które
Ministerstwo Magii musiało uszanować. Centaury zamieszkują lasy. Przypuszcza się, że pochodzą z Grecji, chociaż obecnie kolonie centaurów można spotkać w wielu miejscach w Europie. We wszystkich krajach, w których występują centaury, czarodziejscy specjaliści wydzielili tereny, na których nie są one niepokojone przez mugoli; co prawda centaurom opieka czarodziejów nie jest zbyt potrzebna, ponieważ mają własne sposoby ukrywania się przed ludźmi. Życie centaurów jest dla nas tajemnicą.
Bachanka - (znana czasami jako kąsający elf)
Bahanki są często mylone z elfami  chociaż są to dwa różne gatunki. Podobnie jak elf, bahanka wygląda jak malutki człowieczek, ale cale jej ciałko jest pokryte grubym czarnym włosem, ma też dwie pary rąk i nóg. Skrzydła bahanki są grube, zaokrąglone i błyszczące, zbliżone wyglądem do skrzydeł żuka. Bahanki spotyka się w całej północnej Europie i Ameryce, ponieważ wolą chłodny klimat. Składają do pięciuset jaj na raz i zakopują je. Młode wykluwają się po dwóch, trzech tygodniach. Bahanki mają dwa rzędy ostrych, jadowitych zębów.
JEŚLI KTOŚ TO PRZECZYTAŁ TO SZCZERE GRATULACJE ! BRAWO!
WSZYSTKIE WYMIENIONE STWORY BĘDĄ W NASTĘPNYCH ROZDZIAŁACH.
Laura po przeczytaniu książki nie mogła uwierzyć, że istnieją jednorożce! To wszystko co zapamiętała z książki. Ukradkiem spojrzała na blondyna, który zmagał się z pracą domową. Laurze zrobiło się żal bez słowa podeszła i zabrała mu pergamin.
-Ej!- warknął.
-Cicho.  Pomogę ci- chłopak osłupiał, Laura zabrała mu pióro.
Na jej szczęście Draco  miał  do napisania co to dementorzy.  Bez słowa napisała mu paręnaście zdań. Chłopak ze zdziwieniem patrzył jak dziewczyna mu pomaga. Poczuł ulgę. Od dwóch męczył się z wypracowanie dla pani - sztywna- kobieta.  Wyciągnęła różdżkę i zmieniła pismo z jej na jego. Kiwnęła głową i ruszyła do swoje stolika.  Zabrała z stosika dwie książki, resztę odłożyła.  Podziękowała bibliotekarce i wyszła nawet nie spoglądając na chłopaka.  
Po drodze spotkała Zabiniego w różowej sukienki. Udawał baletnice. W buchnęła szczerym śmiechem
-Co ty robisz?! - spytała gdy złapała oddech.
-Tlenioną fretkę muszę pocieszyć- wzruszył ramionami.
-To… powiedzenia.
-Przyda się. Jest marudny jak kobieta z okresem- przewróciła oczami.
Ruszyła w stronę dormitorium.   Gdy przypominała się jej sukienka Zabiniego to wybuchała śmiechem. Uczniowie  patrzyli na nią dziwnie a potem sami wybuchali śmiechem gdy mówiła z czego się śmieje.
Odłożyła książki na biurko. Do śniadanie została jej 20 minut. Splotła włosy w warkocza i uprzątnęła pokój.  Bez różdżki. Musiała czymś zająć ręce.  Żałowała, że wczoraj wysłała Lumos i Nox do Filchów aby podarowali im prezenty.  Nie miała się z kim bawić. Nauczyła sowy aportować. Może się to śmiesznie brzmi ale to prawda.  Rzucała im małą żółtą piłeczkę a one jak… psy łapały do dzioba i przylatywały do właścicielki. Ruszyła do Wielkiej Sali. Na samym środku stał niewielki stół.  Salą była pięknie ozdobiona. W czterech kątach stały ogromne choinki ozdobione bombkami i ruszającymi się figurkami.  Laura nie mogła oderwać wzroku gdyby nie dyrektor, który kazał jej usiąść. Siedziała koło dwójki śliz gonów, przed nią siedzieli nauczycieli a po bokach Laury oraz Zabiniego siedziały puchonka i krukonka.  Laura pierwszy raz jej widział na oczy.
-Życzę was wesołych świąt i smacznego!- powiedział radośnie staruszek.
-Dziękujemy i nawzajem- odpowiedzieli uczniowie.
                                               * *  *
Po zjedzony posiłku na korytarzu zaczepił ją Zabini.
-Masz jakieś plany na dziś?
-Nie- skłamała.
Oczywiście, że miała plany musiała znaleźć różdżkę.
-To mogę cie zaprosić do naszego salony na herbatkę?
-A nie przecież się w różową sukienkę?
-Została zniszczona przez tlenioną fretkę.
-Szkoda a miła chęcią przyjdę.
-To za godzinę przyjdź- kiwnęła głową i ruszyła do swoje dormitorium.
Jej pokój został magicznie powiększony.  W kącie stała choinka, którą właśnie ubierały skrzaty.
-A co wy robicie?
-No nie! Zgredek mówiłeś, że Laura jest na śniadaniu- Mrużka zdzieliła go bombką.
-Bo była…!- pomasował sobie obolałą głowę.
-Ja tu jestem! Pomóc wam?
-Jak pani chcę!- skrzaty uśmiechnęły się.
Po paru minutach choinka była ozdobiona przeróżnymi dekoracjami.
-Jest piękna- szepnęła.
-Mamy cos dla pani!- pisnęła radosna Mrużka.
-Ja też! Chwila- zanurkowała pod łóżko, wyciągnęła dwie opakunki.
Gdy Laura wyciągała prezenty, skrzaty otworzyły okno. Lumos i Nox trzymały cztery pakunki. Rzuciły je pod choinkę i usiadły na parapecie.
-To już wszyscy są- zaśmiała się.
-To dla was- podała skrzatom prezenty.- A wy moje kochane sowy coś specjalnego- wyciągnęła z pudełeczka dwa wisiorki. 
Były to dwa serca. Jedno czarne a drugie białe. Gdy Laura była na wycieczkę i zobaczyła te dwa maleńkie serce musiała je kupić. Wzmocniła je zaklęciem trwałym aby się nie zniszczyły. Biały wisiorek podarowała Nox. Bardzo odznaczał się od sowy. Efekt Laurze się spodobał a czarny Lumos.  Sowy zahukały radośnie. Uśmiechnęła się.
-To dla pani. Długo z Zgredkiem szukaliśmy coś dla pani. Mam nadzieje, że się spodoba.
-Otworzę jeśli w tym samy czasie otworzycie- kiwnęły.
Laura dostała od skrzatów błękitną sukienkę, która podkreślała jej zielone oczy. Zapiszczała radośnie od razu pobiegła do łazienki ją przymierzyć.  Sukienka była do kolana. Była prosta ale elegancka. Uśmiechnęła się i wróciła. Skrzaty z zaciekawieniem oglądały dwa pierścienie.
-Co to?- spytał Zgredek.
-To są zmieniacze. Mrużko wiem jak uwielbiasz sukienki więc dzięki temu pierścieniowi możesz zmienić kolor sukienki lub wzór- Mrużka od razu wypróbowała urządzenie jej zielona sukienka zmieniła się na żółtą w   białe kropki. Przyjaciel Mrużki zagwizdał- A ty Zgredku masz smaku. Uwielbiasz bardzo pierniczki więc możesz zmienić smak dodając hm… truskawki. Wiem truskawki by nie pasowały.
-Dziękujemy- przytuliła skrzaty.
-Noście je cały czas na palcu- kiwnęły.
-My musimy już iść pan Albus nas wyzywa.- teraz to ona kiwnęła głową usłyszała trzask i skrzaty zniknęły.
Sowy obróciły śmiesznie łeb i patrzały na swoją właścicielkę. 
-Nie będziecie wracać do sowi arni jest zimno!- wyczarowała im specjalnie łóżka- Zdrzemnijcie się czy co tam chcecie- uśmiechnęła się i wyszła.
Sowy od razu "wskoczyły" do łóżka i schowały główkę pod skrzydła.
                              * *  *
Laura w ostatniej chwili znalazła się przed drzwiami Slytherin. Na widok dziewczyny Zabini zagwizdał.
-Jak bym wiedział, że tak się ubierzesz to dawno temu bym cie zaprosił- zarumieniła się.
Pokój śliz gonów zapamiętała jako zimny i mokry. Teraz był o dziwo przyjemny. Nie był ozdobiony dekoracjami jak Gryffindor lub Ravenclaw. Usiadła na kanapie.

-A co ona tu robi?!- usłyszała lodowaty głos, który zjeżył jej włosy na karku...
=============================================
Przepraszam, za taki krótki ! :(
Brak weny, że ojejuś ;-; Nie będę się tłumaczyć. 
Jeszcze dzisiaj się postaram  dać rozdział porządny na drugim blogu! Jak myślicie kto to? 
Czy Laura pogodzi sie z Draco? Napisz co o tym sądzisz! <3

sobota, 12 września 2015

Rozdział 9

Scena z dementorami przewijała się jak gif. Nieustanie bez końca. 11- letnia Laura znowu spędza kolejne noce w skrzydle szpitalnym.  Nikt nie wie co jej jest…. no może oprócz Albus'a Dumbledore.   
Każdego wieczoru dyrektor wychodził na taras podziwiając piękno Hogwartu.  Robił tak ponad 20 lat. Oparł się o barierkę wspominając dobre czasy, które już nie nadejdą…
"-GRYFFINDOR!- wrzasnęła tiara przydziału.
Młody Dumbledore usiadł do gryfonów, którzy powitali ich serdecznie. Zaraz za nim pojawiła się Minerwa, która próbowała opanować swoje burzę włosów. Minerwę poznał w pociągu. Siedziała samotnie czytając książkę. Już wtedy wiedział, że się z nią zaprzyjaźni…"

"Albus z zaciekawieniem oglądał jak reszta rówieśników czekała na przydział. Wiele osób trafiło do Hufflepuff. Co było dla niego duże zdziwienie. Zazwyczaj Gryffindor i Slytherin były zapełnione uczniami.
Gdy wszyscy uczniowie zostali przydzieli do domów na talerzach pojawiły się wyśmienite potrawy zrobione przez skrzaty."

"Pierwsza lekcja latania była wyczekiwania przez klasy pierwsze. Albus nie ukrywał podekscytowania. Ojczym Bazyl Dumbledore zakazywał swojemu synowi grać w Quidditch. Nigdy nie wyjaśnił dlaczego.  Gdy ta lekcja nadeszła chłopak zrozumiał jaka jest to frajda. Nie, którzy już umieli latać więc byli znudzeni lekcją. Gdy Albus zobaczył chłopaków (Ślizgonów ) znudzony lekcji zrozumiał dlaczego ojciec wcześniej go nie uczył. Stałby tam jak kołek. Teraz może się cieszyć z nabytej nauki…"
"Wakacje minęły jak batem strzelił. Dumbledore nie mógł się doczekać powrotu do szkoły. Jego pasją było odkrywanie tajemnic pięknego zamku. Obiecał sobie jedną rzeczy. Gdy nadejdzie okazje wróci do Hogwartu jako nauczyciel lub dyrektor. Przywiązał się do tego miejsca…"  
     -Albunusie- obok niego pojawiła się Minerwa.
Ubrana była w ciemnozieloną sukienkę, włosy spięte w koka. Na pierwszy rzut oka wydawała się surową osobą.
-Tak…?- odepchnął się od barierki.
-Potter- szepnęła nauczycielka.
Dyrektor kiwnął głową. Szybkim krokiem skierował się do skrzydła szpitalnego. Po minię przyjaciółki można była odczytać: przerażenie. Kobieta podniosła sztywną sukienkę i pobiegła za przyjacielem. Przed drzwiami spotkał trójkę uczniów. Bliźniaków trzymającego Eryka próbującego wejść do skrzydła szpitalnego.
-Ja muszę tam wejść!- wrzasnął.
-Nie możesz!- powiedzieli jednocześnie bliźniaczy.
-Wy nie rozumiecie! TAM JEST MOJA PRZYJACIÓŁKA I ONA CIERPI!!-próbował się wyrwać z żelaznego uścisku rudzielców.
Nie miał w ogóle szans. Bliźniaczy byli dwa razy wyższy. Do tego silniejsi. Dlatego zostali pałkarzami w Quidditch.  Fred westchnął. Gdy zobaczyli dyrektora odetchnęli z ulgą.
-Fred, George proszę zaprowadzić pana Filcha do dormitorium.  Wróćcie zaraz ktoś musisz stać na straży.
-Tak jest!- powiedzieli jednocześnie.
Złapali za ramię chłopaka i pobiegli z nim do dormitorium. Gdy zniknęli za korytarzem Albunus nie patrząc na Minerwę wszedł do skrzydła szpitalnego.  Zastał pielęgniarkę próbującą utrzymać Potter, która rzucała się po łóżku. Miała przymknięte oczy. Mruczała coś pod nosem.
-Proszę wyjść!- powiedział stanowczo.
Kobiety posłusznie wyszły. Dyrektor wyciągnął różdżkę ( 11 i pół cała pióro feniksa, giętka)i skierował na Laurę.
-Accio ache!- czerwony strumień wleciał z dziewczyny.
Gdy wiązka lewitowała przed dyrektorem to Laura przestała się rzucać. Klatka piersiowa   unosiła i opadała równomiernie. Wolną ręką wyciągnął fiolkę. Machnął różdżką. Strumień wleciał do fiołki tworząc ciecz. Podszedł do okna. Jakby niby nic rzucił naczynie z okna.
-Evanesco!- mruknął za nim fiołka zderzyła się z ziemią.
Zadowolony staruszek podszedł do dziewczyny. Byłą cała mokra. Ręce miała położone  wzdłuż ciała. Twarz biała jak papier można by stwierdzić, że nie żyje gdyby nie unosząca się klatka piersiowa.
-Rennevate!- strumień zielone światła objął dziewczynę jak miękki kocyk.
Przez chwilę nic się nie działo…
Laura zatrzepotała rzęsami.  Z wielkim jękiem wsparła się o łokcie.
-Jestem w niebie?- rozkojarzony wzrokiem rozejrzała się po sali.
-Czy niebo pachniało by bólem i lekarstwem?- spytał filozoficznie.
-Chyba… nie. Jednak. Co się stało?- poprawiła  poduszka i oparła się na nie.
-Dementorzy. - mruknął po czym podrapał się po długiej siwej brodzie.
-Aha… Kto nas uratował?
-Ty.
-Ale…
-Ale jestem głodny więc wychodzę tobie radzę abyś coś zjadła wyglądasz jak moja teściowa gdy dowiedziała się, że wychodzę za jej jedyną córkę.
-Co?!
-Kłamałem.
Bez słowa wstała po drodze zabierając plecak z kwiatem. Nie oglądając się wyszła z skrzydła. Za drzwiami spotkała bliźniaków rzucając do siebie piłeczką. Na widok Laury wstali.
-Moje poszanowanie- ukłonili się.
-Cześć- zarumieniła się.
Cieszyła się, że w korytarzu panował pół mrok. Bliźniacy nie ujrzeli jej rumieńców.
-Gdzie Eryk?- wzrokiem próbowała odszukać sylwetkę chłopaka.
-W dormitorium- Laurze zrobiło się smutno- Dostał drętwotą- widząc złowrogą min Laury dodał:- Dyrektor nam kazał.
-Aha.- ominęła ich i ruszyła do domu lwów.
Po drodze wyciągnęła różdżkę. Szepnęła "Lumos!" z końca różdżki pojawiło się światło. Odwróciła głowę. Bliźniacy stali na swoim miejscu gdzie wcześniej. Przyspieszyła kroku.  Zamiast skierować się do salonu ruszyła do łazienek. Do Marty.
                                   *  * *
-Marto! Gdzie jesteś?!
Laura rozejrzała się po łazience, która wyglądała okropnie. Nie umyta podłoga, rozbite lustra, nie przyjemny zapach.  Uniosła wyżej różdżkę, która  emitowała światło. Dziewczynę strach obleciał. Poczuła nieprzyjemny chłód na karku.
-Idą…- szepnęła zmarła uczennica.
-Kto?- spytała z przerażeniem.
-Źli. ...Schowaj się- Laura pobiegła do pierwszej kabiny.
Zamknęła się od środka. Podciągnęła do nogi do brody. Szepnęła " Nox" i przycisnęła różdżkę do piersi. Z dziurki oglądała jak Marta stoi odwrócona do drzwi wejściowy. Miała  skwaszoną minę. Serce Laurze stanęło gdy do łazienki weszło dwie zakapturzone postacie.
-Znowu wy?- spytała oburzona.
-Nie cieszysz się na nasz widok Martynko?- gdy Laura usłyszała głos Draco miała ochotę wyskoczyć z kabiny i rzucić na niego Drętwotą.
-Nie!- jęknęła.
-To może… powiesz nam gdzie jest komnata tajemnic?- dziewczyna poznała głos Zabiniego.
-Nie wiem gdzie!- skrzyżowała ręce.
-Nie kłam! Kto powiedział Potterowi?- ostatnie słowa powiedział z takim jadem, że uśmierciło by słonia.
-Jakiemu?- udała tępą.
-Laura Potter! Niska dziewczyna o dużym zielonych oczach. Brązowo-blond  włosy. Nie mów, że jej nie kojarzysz.
-Dużo chodzi tu uczniów… Nie pamiętam wszystkich- przewróciła oczami.
-Draco może…- szepnął przyjaciel
-Nie. Ja muszę wiedzieć!- powiedział stanowczo.
-Nie wiem i nie powiem. WYNOCHA!
-Nic nam nie zrobisz. Jesteś duchem. Nie żyjesz- syknął.
-HUUUUUMBLE! HUMBLEEE!  SĄ TU UCZNIOWIE NIE W SWOIM UCZNIACH!- wrzasnęła.
Draco przeklął. Złapał za ramię przyjaciel i wybiegli. Po paru minutach pojawił się woźny.
-Gdzie oni są i kto?!- jego łysa kotka otarła się o jego nogi.
-Draco Malfoy i Blaise Zabini!
-Jak ich dopadnę! - wybiegł wraz z kotką z łazienki.
Gdy teren był czysty Laura niepewnie wyszła.
-Oni…
-Przychodzą tu codzienne w tym samym celu- powiedział smutno.
-Czemu?
-Mówiłam! Wielu chce wiedzieć ale nikt tej wiedzy nie dostanie!
-Ale…
-Jak masz?! Czy nie masz?!
-Mam!- wyciągnęła z plecaka niebieski kwiat, który lśnił.
W oczach Marty pojawiły się radosne błyski.
-Połóż go tam!- wskazała na umywalkę.
Zdziwiona Laura spełniła zadanie.  Płatki kwiatu śmierci nie zdążyły musnąć umywalki a wąż, schował się otwierając swoje wejście.
-Ja..nic… z… tego…. nie.. rozumiem…
-Nie znasz mowy. Kwiaty śmierci znają. Wystarczy je położyć na umywalce a wejście się ukarze.
-Aha. To ja pójdę… Marto?
-Tak…?
-Możesz pilnować aby nikt nie wyszedł tutaj?- kiwnęła- Dziękuje.
                                               * * *
 Stała na końcu bardzo długiej komnaty wypełnionej dziwną zielonkawą poświatą. Wysokie kamienne kolumny, ozdobione takimi samymi splecionymi wężami, wspierały sklepienie ginące w mroku, rzucając długie czarne cienie.
Przed nią stała góra kości. Chyba bazyliszka, pomyślała Laura.  Rozejrzała się po komnacie. Było dość jasno. Co wywołało duże zdziwienie u dziewczyny. Takie komnaty kojarzyło się jej z obskurni i mokrymi pomieszczeniami.
-Gdzie może być ta różdżka?- powiedziała do siebie, jej głos odbił się echem.
Ociężałym krokiem szła po komnacie. Nie miała bladego pojęcia gdzie zacząć.  Włóczyła się bez celu…
                                              * * *
Eryk rozmasował głowę, był cały obolały. Dostał od bliźniaków "Drętwotą". Na dworze panował mrok w pokoju paliło się pojedyncze światło. Słyszał pojedyncze  oddechy współlokatorów. Gdy ktoś spojrzał na niego wcześniej to można by było stwierdzić, że on też śpi.   Po cichu ściągnął pościel i ubrał buty. Schował różdżkę do kieszeni.  Ostatni raz spojrzał na chłopaków po czym ruszył w noc.
Nie spodziewał się czy spotka jakiegoś gryfona lub skrzata. Ku jego zaskoczeniu spotkał Mrużke i Zgredka. Wycierali kurzę z parapetów. Zgredek zobaczył jego pierwszy. Stuknął w ramię przyjaciółki również pokazał głową na chłopaka, który stał koło kominka. Mrużka odłożyła szmatkę i podeszła do chłopaka, obserwował każdy jej krok. Gdy było bardzo blisko kucnął, jego oczy były czarne jak noc w blasku ogniska.
-Co panicz tu robi?- spytała Mrużka.
-Chcę iść do Laury ale nie mogę możesz sprawdzić co u niej?- spytał błaganym głosem.
-Oczywiście- strzeliła palcami i już jej nie było.
Zgredek kiwnął głową w stronę mówiąc " Nic jej nie jest" i wrócił do sprzątania. Chłopak odwrócił się go ogniska. Płomienie ogrzewały jego ręce oraz twarzy. Zamknął oczy rozkoszując się ciepłem.
Otworzył oczy gdy usłyszał trzask. Mrużka nie miała za dobrym wieści.
Eryk poprosił aby Mrużka wraz Zgredek zaprowadzili go do Laury. Po długich prośbach skrzaty się zgodziły. Złapały chłopaka za rękę karząc zamknąć oczy. Po czym szarpnięcie w okolicach pępka. Gdy uchylił powieki ujrzał łazienkę. Z zdziwieniem spojrzał na skrzatów.  Ci tylko wzruszyli ramionami.
Chłopcowi zjeżyli się włosy na karku gdy usłyszał przeraźliwy wrzask. Skrzaty schowały się za jego plecami.   Drżącą ręką wyciągnął różdżkę. Nie znał dużo zaklęć, dzięki Agnes poznał takie jak "Drętwota" lub "Accio". Myśl o przyjaciółce zabolało Michała (Eryka).
-Co ty tu robisz?- spytała niezadowolona dziewczyna.
-Jęcząca Marta- szepnął Zgredek.
Przyjrzał się jej dokładnie. Długie włosy związane w dwa kucyki, okrągłe okulary, strój ucznia Hogwartu. Gdyby nie fakt, że jest niebiesko-przezroczysta to można byłoby określić ją jako uczennice żywą.
-Gdy się Marta pyta to się odpowiada!
-Szukam…. Laury…
-Po co?- chłopak cofnął się o krok gdy Marta się zbliżyła.
-Nie wiem gdzie ona jest.
-Ja też nie wiem.
-JEST Tu!- Próbował ją ominąć lecz ona zatarasowała mu drogę.
-NIGDZIE NIE PÓJDZIESZ.
-Pójdę. Drętwota!- nie miał pojęcia czy zaklęcia działa ją na duchu lecz na jego szczęście tak. Marta unosiła i opadała.-Zgredek, Mrużka jak nie wrócę za 10 minut to idziecie po dyrektora.
-Ta jest!- wziął głęboki oddech i wszedł w ciemność.
                                  * * *
Sprawdzała każdy kąt lecz niczego nie znalazła. Zmęczona usiadła na kościach bazyliszka. Myślała, że tutaj znajdzie chociaż połowę różdżki.
-Poddaje się!- wrzasnęła.
Myśl odważnie! (g)
Myśl sprytnie ! (s)
Myśl rozważnie ! (r)
Myśl spokojnie! (h)
-Ale mi  pomogliście- mruknęła.
Nagle dostała olśnienia. Wstała i spojrzała na kości  bazyliszka.
-Salazar stworzył bazyliszka bo był jego patronusem. Więc tylko w bazyliszku mógł "schować"  różdżkę- okrążyła kości- Tylko jak…?
-Laura!- odwróciła się w jej stronę biegłe Eryk.
Nie zdążyła zapytać co tutaj robi bo wziął ją w objęcia, obracając wokół własnej osi.
-Ty cholerna idiotko! Wiesz jak się martwiłem?!- powiedział gdy Laura stała na własnych nogach.
-Też cie miło widzieć- warknęła.
-Przepraszam- speszył się- Martwiłem się. Co tu w ogóle robisz?
-Szukam różdżki jest tu- wskazała na górę kości- Ale nie wiem jak ją wyciągnąć.
-Ja też- powiedział zgodnie z prawdą.
-Ale ty pomocny- przewróciła oczami.
-Wiem- wypiął dumnie pierś.
Dotknęła opuszkami palców kości. Eryk przyglądał się z boku co jego przyjaciółka wyprawia. Niespodziewanie poczuła   zagłębienia pod kościami. Zbliżyła usta do kości. Dmuchnęła. Zakaszlała parę razy gdy drobinki kurzy odstały się do nosa.
Czasem zwykłe rzeczy mają większą moc  niż, które były dopieszczane miliony razy. W zaklęciach jest tak samo.
-Aparecium- szepnął.
-Co?
-Uczyłaś mnie kiedyś tego zaklęcia- zaczął recytować znaną mu formułkę- Zaklęcie ujawnia niewidzialny tusz i prawdopodobnie także inne niewidzialne przedmioty. 
-Ty jednak mnie słuchasz- powiedziała z zdziwieniem.
-No. Możemy już iść.- zaproponował.
-Tak oczywiście. Moment.
Wyciągnęła różdżkę. Szepnęła " Aparecium!". Nie wiedziała czy to zaklęcia zadziała. Pod napisami pojawiła połowa zielonoszarej różdżki. Laura zamarła. Jej oddech przyspieszył nie mogła uwierzyć, że odlazła różdżkę.
-Stać. Ręce do góry- para przyjaciół odwróciły głowy.
Przed nimi stała dwójka wysokich mężczyzn.  Nie zrobili żadne ruchu.  Laura wolną ręką sięgnęła do połowy różdżki tam aby nieznajomi nie widzieli tego co robi. Eryk zbliżył się do przyjaciółki. Gdy różdżka znalazła się w jej kieszeni w  pewnym sensie poczuła ulgę.
-Kim jesteście?- spytał Eryk.
-Śmierciożercami- powiedział rudowłosy ktoś.
-Ale… oni dawno wyginęli wraz z Lordem Voldemortem!  
-Jak śmiesz mówić imię naszego pana!- żachnął.
-Spokojnie Eudiaszu. Oddawajcie różdżkę a nie stanie się wam krzywda.
-Kłamiesz- syknęła.
-Nie chcieliście po dobroci więc… AVA…
-Expelliarmus!- Albunus wytrącił rudemu różdżkę, koło dyrektora pojawiły się skrzaty.
-Albunusie to nie twoja sprawa!- warknął blondyn.
-Owszem moja- kiwnął go skrzatów.
Zgredek i Mrużka niezauważalnie podeszli do pary przyjaciół.
-Jesteście na moim terenie szkoły.  Wszystko co na jej terenie to moja sprawa- powiedział zły staruszek.
-Avade Kedavra!- wrzasnął Blondyn.
-Protego!- powiedział spokojnie staruszek.

    Gdy blondyn walczył z Albunusem, Mrużka wraz z Zgredkiem zabrali parę przyjaciół z komnaty. Eryk poczuł znajome szarpnięcie w okolicach pępkach….
==============================================
Z powodu moje choroby nie pojechałam na dożynki ALE miałam okazje dokończyć rozdział. Więc o to jest! Jak myślicie kto jest tym blondynem? Może ojciec Draco? Może nie wiem? xD
Zostaw po sobie komentarz dla ciebie to niecała minuta a dla mnie długie godziny pisania :( :) Zapraszam na grupę ---https://www.facebook.com/groups/722176677886262/