sobota, 13 lutego 2016

#2 Miniaturka " Pani Potter"

Za błędy przepraszam! Nie miałam kiedy poprawić, biorę się zapisanie drugiej miniaturki na drugim blogu :3 



Życie Laury Potter było trudne.
Najgorsze wspomnienia wracały w nieodpowiedniej chwili.
Każdy patrzył na nią litościwie.
Okropnie czuła się przy rudowłosy Fredzie.
Siedziała ze swoim rodzeństwem i „przyjaciółmi” w Expresie do Hogwartu, który ruszył. Do nikogo nie odzywała się. Gabriel bez żadnych oporów rozmawiał z Harry’ m, Hermioną, Ron, Ginny, George I Fredem. Czuła na sobie palący wzrok chłopaka.
Miała ochotę zwymiotować, gdy jej głupi mózg odtworzył wspomnienie pocałunku rudowłosego z jakąś blondynką.  Mimo, że nic nie czuła do niego poczuła się zdradzona. Do tego w tłumie zobaczyła Dracona, który zamarł gdy ich oczy się spotkały. Cały świat się zatrzymał. Usta zaczęły ją palić. Gdyby nie Ginny, która złapała ją za rękę aby pociągnąć do pociągu, nie wiadomo co by było dalej.
Wpatrywała się w rozmywające się obrazy za szyby. Zamknęła bezradnie oczy. Czuła beznadziejnie.  Każdy dźwięk ją irytował, każdy oddech. Miała ochotę krzyknąć „ Idźcie wszyscy do diabła!” lecz przez gardło nie przechodziło żadne słowo.
-Mamo?- otworzyła oczy i spojrzała na swoje braciszka.
Reszta „przyjaciół” przyzwyczaiła się do mówienia na nią mama, lecz czasem gdy Gabriel mówił do niej tak do  wzdrygali.
-Tak?- spytała zaspanym głosem.
Całą noc nie mogła spać, podekscytowanie brało w górę.  Wyobrażała sobie jak teraz po wielu przejściach będzie żyła z uczniami.  Z jednej strony bała się bo będzie spotykać Freda wraz z jego dziewczyną i Dracona. Za jakie grzechy?
Dzięki Hermionie, która użyczyła jej książkę „ Historia Hogwartu” jakoś zasnęła. Nawet ją polubiła.
-Idziesz spać?- przysunął się do niej.
-Tak. Będziesz mnie bronił przed demonami i innymi stworami?- kiwnął głową, zamknęła oczy i zasnęła.
Obudziło ją trząsanie ramieniem. Zaspanym wzrokiem rozejrzała się  przedziale, który był pusty  nie licząc Hermiony i Ginny.
-Wstawaj śpioszku! Musimy się przebrać, specjalnie wygoniłyśmy chłopców więc się pośpiesz.
-Ok… Już…- ubrała na siebie szaty szkolne i poczekała aż dziewczyny przebiorę dopiero wtedy mogła zawołać chłopaków.
Wychyliła głowę za drzwi, Fred, George, Harry, Ron rozmawiali przyciszonymi głosami. Pierwszy zauważył ją Harry. Kiwnął głowa w jej stronę. Wzięła głęboki oddech i z bijącym sercem podeszła do chłopców.
-Możecie iść przebrać- bez słowa ruszyli do przedziału ale Harry nagle stanął i złapał Laurę za łokieć, zmuszając aby się zatrzymała.
-Co jest?- szepnęła, bez słowa dała się poprosić w głąb korytarza.
-Nie mieliśmy pogadać- szepnął.
-O co chodzi?- spytała zaskoczona.
Siedzieli w łazience, która nie należała do największych. Zanim Harry rozpoczął rozmowę rzucił na pomieszczenie zaklęcia wyciszające.
-Chcę abyśmy po kolacji udali się do Hagrida musimy wreszcie ustalić czy jesteś moją siostrą czy nie. Nie mogę dalej żyć w niepewności.
-Ale jak? Przecież będzie ciemno do tego korytarze patrolują nauczyciela czy jakoś tak się nazywają.
-Mam pelerynkę niewidkę. Damy radę- szepnął.
-No dobra- westchnęła- Możemy wracać?
-Mogę ci zadać pytanie?- spojrzał na nią uważnie.
-Jasne…- zmrużyła oczy.
-Co łączy cię z Fredem?- zakrztusiła się powietrzem, zaczęła kaszleć.
-Skąd ten pomysł?!- spytała czerwona.
-Bo…- zająknął się- Patrzy się na ciebie cały czas, obserwuje każdy twój ruch, gdy do kogoś mówi i tak zerka na ciebie. Myślałem, że masz coś nie tak z głową ale spytałem Rona, Hermiona i Ginny… Moje obawy się potwierdziły- zmarszczył brwi.
-Nie… Mnie… Nie… Nic… Nie… łączy- teraz ona nie mogła się wypowiedzieć.
-Jeśli cię skrzywdzi- zagroził jej palcem- to będzie miał ze mną do czynienia- wybuchnęła śmiechem.-A teraz możemy już iść.



Stała z pierwszakami przed stołem nauczycieli, Minerwa McGonall wyczytywała po kolei nazwiska. Czuła się głupia przerastała całe grono dzieciaków do tego czuła na sobie dla palące wzroki. Gdy nastała jej kolej (była ostatnia, Gabriela przydzielona do Gryffindor’ u)   z drżącymi nogi podeszła do tiary przydziału. Szepty i zdziwione głosy uczniów nie pomagały jej. Zdawała sobie sprawę, że jest sensacją bo była Potter’ em jak jej młodszy braciszek.  Błagał w myślach aby nie trafiała do Slytherinu.  Musiała dopasować się do prośny Dracona.
-Czuła od ciebie bijąca odwagę, dumę… Już wiem! Będziesz idealnie pasowała do Gryffindor’ u ! – oklaski z strony lwów była najgłośniejsza jak nigdy dotąd.
Opiekunka lwów zabrała tiarę, Laura z uśmiechem usiadła koło Harry’ ego.
-Mam trzech Potterów w domu! – wrzasnął jakiś chłopak, parsknęła.
-Gratulację!- krzyknął Harry.
-Nie będę owijał w bawełnę! Życzę smacznego!- na stołach pojawiło się jedzenie przygotowane  przez skrzaty.
Zaczęła smarować sobie Tosta, zerknęła na brat, który znalazł sobie kolegów. Rozmawiał radośnie o ulubionym sporcie czarodziejów z jakiś chłopakiem o mysich włosach.
-Harry?
-Tak?- powiedział z pełną buzią.
-Czemu oni do jasnej cholery się tak na mnie patrzą?- szepnęła zdziwiona, uśmiechnął się.
-Nie codziennie siostra Pottera przychodzi do Hogwartu.- walnęła go z łokcia- A może dlatego, że jesteś ładna? A niech ktoś cie spróbuje dotknąć to tego pożałują- rzucił chłopakom ostre spojrzenia od razu odwrócili się.
-Czyli od teraz będzie ze mną 24 godziny na dobę?
-Nie  w czasie nocy, Hermiona i Ginny będą cie pilnować- Laura zauważyła, że jej „brat” mówi z czułością imię rudej. Czyżby Harry czuł coś do niej?
-To co jeszcze? Może obstawa na każdej przerwie?
-W sumie to dobry pomysł.
-Harry!
-No co!? Nie mogę się martwić o swoja siostrę?- szepnął.
-To nie  jest pewne.- mruknęła.
-I tak wiem swoje.


Chatka Hagrida mieściła się na skraju Zakazanego Lasu, przyjemnie się na nią patrzyło.  Dziewczyna poznała go, gdy wołał pierwszorocznych do łodzi (niestety ona też musiała płynąć), zrobił na jej ogromne wrażenie. Musiała unosić głowę aby na niego spojrzeć. Harry ściągnął pelerynkę niewidkę i schował mapę. Zapukał, gdy usłyszeli „proszę” weszli do pomieszczenia.
-Witaj Harry…- wielkolud zamarł.
Dwójka to zauważyła od razu zasypała mężczyznę pytania. Kieł szczeknął i powrócił do swojej łoża. Opadł na krzesło i spojrzała bezradnie na dwójkę.
-Już, już zaraz odpowiem na wasze wszystkie pytania. Herbatki?- pokręcili głową.- No dobra zaczynajcie.
-Czy Laura jest moją siostrą?- spytał Harry.

-Tak- Potterowie krzyknęli.- Zaraz wam opowiem jak to się zdarzyło…

poniedziałek, 8 lutego 2016

Rozdział 27

„Nie ma zbyt wiele cza­su,
 by być szczęśli­wym.
 Dni prze­mijają szyb­ko.
 Życie jest krótkie.
W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia,
 a ja­kaś niewidzial­na ręka nam je przek­reśla.
 Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru.
Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś,
jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro?”

Laura Potter siedziała w bibliotece patrząc w księgę, nie pamiętała o czym czytała i nawet co. Jej myśli krążyły wokół rozmowy z Harry’ m Potter’ em. Dał jej dużo do myślenia. Zwłaszcza, że od dłuższego czasu czuła coś złego, blizna piekła ją miłosiernie. Zamknęła z trzaskiem książkę i westchnęła.  Strażniczka księg rzuciła jej ostre spojrzenie.  Wstała i odłożyła książkę na miejsce. 
Wyszła na korytarz. Objęła się ramionami i szła wolno rozglądając się na każdy obraz, posąg, ducha przelatującego obok. Uczniowie mijali w pośpiechu, jakby gonił ich diabeł.  Do jej uszu docierały szepty przyjaciół, którzy  mówili o zabezpieczaniu artefaktów.
Nauczyciele bardzo szybko dowiedzieli się o „spisku” uczniów, nie byli zadowoleni z tego powodu bo to do nich należy to zadania. Lecz Krukoni wysunęli takie argumenty, że zamknęli jadaczkę nauczycieli, z niezadowoleniem zaczęli pomagać.
Nawet Severus Snape, który pod swoje skrzydła dwie młode gryfonki, pod jego okiem stawały się coraz lepsze.  Bliźniacy udoskonali z krukonami własne wynalazki.  Kilku ślizgonów założyło Gwardie Dumbledore aby uczyć każdego chętnego do obrony czarnej magii. Laura też do niego należała była ona nauczycielem, jako jedyna potrafiła wyczarować patronusa z młodym wieku.
Puchoni z resztą radą pedagogiczną zaczęli ukrywać magiczne przedmioty w pokoju życzeń, to zadania mogło wydawać się łatwe ale było bardzo trudne. Bo tylko czyste serce puchona mogła ukryć coś cennego.
 Duchy pod okiem Irytka uczyło się brzydkich psikusów, które kosztowały życiem. Na przykład spadające szafy znikąd, latające miecze, iluzja strasznych zwierząt.
Idąc dalej usłyszała jak mała ślizgonka mówi starszej koleżance, że podsłuchała jak nauczycieli rozmawiając ze sobą, nie chcą popełnić tego samego błędu co kilkadziesiąt lat, dlatego pomagają uczniom.
Albus Dumbledore cały czas jest na najwyższej wieży w Hogwarcie  wmawiając zaklęcie obronę, który zwykły czarodziej nie zna.  Zdarzyło się, że nie było na żadnych posiłku.
Wielka Sala musiała zostać powiększona kilkakrotnie, bo wszystkie magiczne szkoły jakie istnieją wzięły sobie  do serca powagę sytuacji i ruszyły na pomoc Hogwartowi.  Każdy zdawał sobie sprawę, że Hogwart mógł nie przeżyć kolejne ataku sam-wiesz-kogo. 
Trzeba czasu aby dawna magia wróciła na swoje miejsce, teraz jest za bardzo słaba.
Szkoła nigdy nie była taka przepełniona! Wszystkie nieużywane klasy zostały wypełnione uczniami z zagranicy, nieznane przez nikogo pokoje stały się sypialniami.
 Uczniowie Hogwartu ciepło przyjęli nowych przybyszów, niektórzy nawet znaleźli miłość, która przyszła zaskoczenia
Laura uśmiechnęła się.
Uczniowie jak nauczyciele znaleźli wspólny język, nawet Hagrid, który nie był pewien tego pomysłu, ale gdy zobaczył   Madame Maxime od razu zmienił zdanie. Miłość kwitła wokół wszystkich nawet pani Potter.
Robiła już któreś kółko ale zbytnio to jej nie przeszkadzało. Musiała pomyśleć.  Zwłaszcza, że musiała odnaleźć różdżkę Gryffindor’ u.
Magiczny patyk Roweny znalazła przypadkiem. Poszukiwała w historii Ravenclaw (pożyczyła jej książkę krukonka) jakikolwiek informacji. Siedziała do późna wieczorem,  przesuwała zamglonym wzrokiem po kartkach, szukając wskazówki. Gdy  powiedziała "dość"i trzasnęła książką usłyszała dziwny dźwięk.
Rozejrzała się po pomieszczeniu. Podniosła księgę i zaczęła ją pukać. Gdy  znalazła ten dźwięk, obróciła książkę tak, że grzbiet księgi miała tuż przed nosem. Zmrużyła oczy. Dostrzegła nitkę, która była kluczem do skarbu. Najdelikatniej jak tylko mogła pociągnęła nitkę. Wzięła głęboki oddech, w środku szalała z radości.
Znalazła różdżkę schowano w grzbiecie książki. Od razu wyciągnęła swoją i przyłożyła.

Jak zwykle nic się nie działo a potem wiązką niebieskiego światła objęła dwa magiczne patyki. Zamknęła oczy po światło raziło ją w oczy, gdy je otworzyło zastała tylko jej różdżkach. Uśmiechnęła się szeroko jak tylko potrafiła. Połowa różdżkę na szafkę. Podeszła do szafy i wyciągnęła pidżamę. Przebrała się i wskoczyła do łóżka. Szczelnie przykryła się i zamknęła oczy. Sen przychodził z trudem bo walczyła z podekscytowaniem....
-------------------------------------------------------------
Zdaje sobie sprawę, że rozdział jest krótki, ale on jest wstępem do czegoś dużego a nie chciałam do w tym rozdziale zaczynać. :) 

poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział 26

To są jakieś żarty!
Ja chcę się obudzić!
Budź się.
Budź się
Budź się do jasnej cholery bo ogolę się na łyso.
Chyba podziałało…
Obudziła się z krzykiem.  Nie mogła zrozumieć gdzie się znajduje. Nerwowo szukała różdżki, która była szafce. Zabrała ją i wybiegła z pomieszczenia. Na korytarzu było dużo uczniów, spojrzeli na nią zaskoczeni. Wydarzenia z przed tygodnia uderzyły ją prosto w twarz. Straciła równowagę, gdyby nie puchon stojący najbliżej dziewczyny, mogła sobie coś zrobić. Spojrzała na niego zaskoczona.
-Nic ci nie jest?
-Draco- szepnęła gdy zobaczyła zimne niebieskie oczy i chłopaka.
Wyrwała się i pobiegła przed siebie ani razu się nie odwracając.
Przeszukała każdy kąt w Hogwarcie lecz nigdzie nie mogła go odnaleźć jakby nie chciał zostać odnaleziony. Westchnęła zirytowana . Pomyślała gdzie jeszcze nie była. Pokój Życzeń. Walnęła się w czoło całkowicie zapomniała o tym pomieszczeniu.
Żwawym krokiem szła przez korytarze. Uczniowie kiwali jej głowami na przywitanie, inni szeptali. Nie jest codziennością, żeby czarodziej wygrywał ze śmiercią. Przeszła trzy razy przed ścianę aż ukazały się jej drzwi. Wzięła głęboki oddech i popchnęła drzwi.  Rozejrzała się po pomieszczeniu. Było w kształcie kwadratu. Na półkach leżały stare księgi, po środku kanapa, na boku ściśnięte stare lustro, ściany w kolorze beżu i dwa okna naprzeciwko wejścia. Zamknęła za sobą drzwi i weszła do pomieszczenia. Poczuła ukłucie żalu. Bardzo chciała znaleźć Draco, usłyszeć jego głos…   
-A ze mną się przywitasz?- odwróciła się do nadawcy, w lustrze stał Harry Potter wyglądał młodzież niż ostatnio gdy go widziała.
-Przepraszam ale moja głowa ma niepożądane myśli- usiadła przed lustrem, Harry zrobił to samo.
-Jakie?
-Wojna, Sam-wiesz kto, przyjaciel.. Dużo by wymieniać- westchnęła.
-Eryk to dobry człowiek- powiedział po dłużej chwili, spojrzała na niego zaskoczona.
-Rzucił we mnie zaklęciem niewerbalnym, ufałam mu… Ja go… nawet kochałam ale to nie była prawdziwa miłość, to była iluzja.
-A czym jest prawdziwa miłość? Spotkałaś ją?
-Tak i nie, nie wiem- złapała się za głowę.
-Jak to nie wiesz?- spytał „zaskoczony”- To proste.
-Właśnie, że nie- westchnęła.-Nie męcz mnie proszę.
-Niech ci będzie. Porozmawiajmy o pogodzie- skierowała swój wzrok na okno gdzie pogoda się psuła jakby nie wiedziała co ma się nie długo stać.
-Pomóż mi- szepnęła- Nie wiem gdzie mam szukać, nie mogę, nie wiem, help mi- mówiła coraz bardziej zdesperowana.
-Lauro masz w sobie krew Potter’ ów a oni zawsze wiedzą co mają robić. Nie mogę ci powiedzieć gdzie są ale … Są bliżej niż myślisz.- szepnął i zniknął.
-Ale ja nie rozumiem!- wrzasnęła- Harry!
Po jej policzkach popłynęły bezradne łzy.
Jakie grzechy Merlina?!
Wytarła łzy i zastanowiła się „ Są bliżej niż myślisz”. Co to może znaczyć? Co jest blisko mnie? Biblioteka? Książki? Może mam tam szukać? Kolejny raz westchnęła. Złapała się za brzuch gdy pokazał, że on też potrzebuje uwagi. Wstała i podeszła do okna. Mogła zgadywać, że jest pora obiadowa. Wyszła z pokoju życzeń , pod kurtyną włosów szła jak cień przez korytarze, Otworzyła drzwi od Wielkiej Sali, nikt nie zwracał na nią uwagi na szczęście. Zjadła obiad i wyszła z pomieszczenia tak szybko, że nikt nie skapnął się Laura była w Wielkiej Sali. Jedynie chłopak o platynowych włosach uważnie obserwował dziewczynę. Jego serce skute lodem zaczęło boleć. Laura nie zdawała sobie, że on umiera od środka.
Niespodzianka ja też mam uczucia.
Weszła do salonu Gryffindor, instynkt podpowiadał jej, że coś jest nie tak. Nie chodziło tutaj o wygląd tylko czuła zapach różnych substancji. Zmarszczyła nos. Mogła tylko niektóre z zapachy skojarzyć.
Śmierdzące bomby, trutka na szczury, chyba fasolki wszystkich smaków.
Wzruszyła ramionami i podeszła do posągu rycerza. Ukłonił się i wyjawił wejście. Zamknęła za sobą drzwi. Weszła do pokoju. Uśmiechnęła się wszystko było na swoim miejscu. Było tylko strasznie zimno, zamknęła okno i położyła się na łóżku.  Lumos i Nox pohukiwały radośnie. Jeszcze szerzej się uśmiechnęła. Patrząc na sufit rozmyślała.
Gdyby była zwykłą nastolatką to co bym robiła? Dążyła do popularności? Zaliczyła po kolei chłopców? A może byłaby zwykłą cichą myszką, która została wrzucona w wir wydarzeń? A może.. A może.. Właśnie, a może.
-Panienko?- usiadła prosto.
-Zgredek- szepnęła, smutny skrzat usiadł koło pani- Gdzie Mrużka?
-Ona…- wychlipał- Umarła. Odeszła tydzień temu, długo służyła rodzinnie Potterów.
-Mrużka- szepnęła po jej Polikach poleciały gorące łzy.
Skrzat nie ukrywał swoje smutku, płakał razem z panią. Mrużka na zawsze zostanie w ich sercach.
-Zgredek musisz mi coś obiecać.
-Dla Laury Potter Zgredek zrobi wszystko.
-Nigdy mnie nie ratuj.


Albus  po kolacji kazał uczniom zostać w Wielkiej Sali, wszyscy oprócz Laury wiedzieli co się działo przez ten tydzień gdy ona była nieprzytomna.
- Każdy gość na tej sali będzie tutaj zawsze mile widziany, jeśli zechce nas odwiedzić w przyszłości. Powtarzam wam wszystkim jeszcze raz: skoro Lord Voldemort powrócił, będziemy na tyle silni, na ile będziemy zjednoczeni, i na tyle słabi, na ile będziemy podzieleni. Lord Voldemort posiada wielki talent siania niezgody i wrogości. Możemy mu przeciwstawić tylko równie silne więzi przyjaźni i zaufania. Niczym są różnice w zwyczajach i języku, jeśli mamy takie same cele i otwieramy przed sobą serca. Jestem przekonany, a jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnąłem się mylić, że czekają nas bardzo ciężkie i trudne czasy. Niektórzy z was już ucierpieli z rąk Lorda Voldemorta. Wiele waszych rodzin doznało bolesnych strat. Nie cały tydzień temu straciliśmy jednego z waszych kolegów. Zapamiętajcie Eryka Filcha. Został on przeciągnięty na złą stronę lecz walczył po stronie dobra. Pamiętajcie o nim, gdy nadejdzie czas, w którym będziecie musieli wybierać między tym, co słuszne, a tym, co łatwe. Zapamiętajcie, co stało się z tym dobrym, uprzejmym i dzielnym chłopcem, gdy stanął na drodze Lorda Voldemorta. Pamiętajcie o Eryku Filchu jako sprzymierzeńcem Hogwartu. *
Wszyscy gapili się na dyrektora zaskoczeniem, tylko nie wiele uczniów  „znało” prawdę ale czy by na pewno?
Laura jako pierwsza wybiegła z Sali, było to dla niej za wiele. Śmierć skrzatki  i do tego najlepszego przyjaciela.  Pobiegła na najwyższą wieżę w Hogwarcie. Wiatr bił ją po twarzy, deszcz obmywał łzy. Nie myślała racjonalnie.  Chciała aby to był koszmar, z którego zaraz się obudzi. Złapała w obie dłonie za barierkę. Nie mogła oddychać, nie mogła myśleć, nie mogła już nic czuć, jedynie samobójstwo będzie dobrym rozwiązaniem.
Śmierć  jest łatwa, prosta,  życie jest trudniejsze.
Przerzuciła jedną nogę przez barierkę, nie wiele widziała. Ubranie kleiło się do ciała, łzy zasłaniały ponury świat.
-Przepraszam-szepnęła do wiatru, który zabrał jej słowa do najdalszego zakątku planety.
Druga noga za barierką, wystarczyło puścić ręce i spaść prosto w objęcia śmierci.
Spojrzała przed siebie.
-Lauro!- usłyszała wrzask.
Potem nie kojarzyła faktów, silne objęcia zabierają ją od pięknej śmierci, która była z tego powodu niezadowolona.  Upada z kimś na plecy, czuje ciężąc na piersi, ciepło drugie ciała ogrzewają. Oddech nieznajomego zrównuje się z jej.
-Czemu chcesz odebrać sobie życie gdy cie potrzebuje?- zaśmiała się.
-Nikt mnie nie potrzebuje, jestem bezużyteczna- mówiła obojętnym głosem patrząc na zimne niebieskie oczy, które płakały.-
A może to przez deszcz?
-  Mam dość udawania, że mogę żyć bez ciebie. Nie rozumiesz? Nie widzisz, że to mnie zabija?**- wrzasnął jej prosto w twarz, zamarła- Lauro, jestem potworem, który potrafi ukazywać uczucia. Jakim jestem potworem?
-Moim.- szepnęła i złapała go za twarz, w pocałunku pokazała jak jej żal, smutek, cały stres, on odwzajemnił z podwójną siłą.
Deszcz zamienił się w grat, który bezlitośnie smagał chłopaka po plecach.
Miał wszystko gdzieś. Miał dość udawania swoich uczuć.  Ile razy będzie musiał walczył o to co kocha? Kogo wybierze mamę czy ukochaną?

------------------
Końcówka trochę słabo mi wyszła ale nie wiedziałam jak ją zakończyć ;-; Ale rozdział mi się podoba mam nadzieje, że wam też. :D
PS. Od następnego rozdziału akcja zacznie się dzień przed wojną.
*Wypowiedź Albusa na uczty pożegnalnej, została trochę zmieniona J

**  Cytat z Dar Anioła, mówił to Jace’ s  do Clary (Polecam )