środa, 29 lipca 2015

Rozdział 2

Od spotkania z Erykiem minęły już dwa tygodnie. Laura nie mogła przestać o nim myśleć. Zupełnie zapomniała o śmierci babci. Dzięki nie mu powróciła dawna radosna dziewczyna. Codziennie piszą do siebie listy. Laura nie może się doczekać przyjazdu do Hogwartu. W wolnym czasie studiowała książki babci i dopiero co kupione. Można powiedzieć, że je zna na pamięć. Uczy się przyzwyczaja głosów założyciele Hogwartu. Czasem są przydatni czasem nie. Rowena Ravenclaw jest Laury ulubioną założycielką. W czasie nauki podpowiada jej jak czegoś nie rozumie. Traktuje ją mamę, które nigdy nie miała.  
Do pokoju wpadły sowy Lumos i Nox trzymające średni opakunek. Rzuciły prezent na biurko gdzie siedziała dziewczynę i odleciały. Lumos i Nox bardzo dobrze się dogadują. Wręcz idealnie. Była szczęśliwa, że sowy dogadują się ze sobą. Otworzyła list, który znajdował się pod pudełkiem.
Droga Lauro!
Moja mama, którą poznałaś na ulicy Pokątnej zgodziła się abyś mieszkała z nami do końca wakacji. Jeśli chcesz z nami mieszkać odpisz! Mama przysyła pierniczki dla skrzatów bo wie, że je uwielbiają. Mam nadzieje, że się zgodzisz J Spakuj kufer i czekaj  na mnie przy rzeczce! Spróbuj się w dwie godziny spakować XD  
                                     Twój przyjaciel czekający niecierpliwie. Eryk.
Podekscytowana dziewczyna pisnęła, ze szczęścia. Złapała pudełko i pobiegła do kuchni. Skrzaty gotowały zupę.
-Zgredku, Mrużko?- skrzaty spojrzały podejrzliwie na panią, która tryskała radością.
-Tak?- spojrzały na siebie.
-To dla was. Od mamy Eryka pierniczki!- skrzaty spojrzały na pudełko i na panią, która pobiegła do pokoju.
-Trzeba będzie tej pani podziękować, Zgredku.- powiedział Mrużka pomagając otwierać pudełko.
Zapach pierniczku wypełnił kuchnie. Zadowolone skrzaty poczęstowały się podarunkiem.
-Pójdę sprawdzić co ta nasza pani robi. Jeszcze dom rozniesie- Mrużka zachichotała.
Laura cały czas piszcząc zapakowała swój kufer. Do pokoju wszedł Zgredek, który wcześniej pukał ale pani z bijącej jej radośni nie usłyszała pukania.
-Co panienka robi?- spytał zaciekawiony skrzat.
-Pakuje się.
-Odchodzi od nas pani…?- mina mu zrzedła.
-Nie państwo Filch zaprosiło mnie abym mieszkała z nimi do końca wakacji…
-Panienko?
-Tak, Zgredku?- zamknęła kufer.
-Możemy się z panią wybrać. Chcemy się jakość podziękować…- spojrzał niepewnie, nie wiedział czy pani się zgodzi.
-Jasne. Nox!- zawołała sowę, zwierzę usiadło dziewczynie na ramieniu.- Polecisz i dasz pani list?
Podeszła do biurka i nabazgrała na pergaminie pytanie. Sowa wzięła w dziób świstek papieru i poleciała do domu państwa Filch.
                       * * *
-Mamo Nox!- zawołała Adrianna.
-Rzeczywiście- otworzyła okno.
Sowa rzuciła do rąk starszej pani pergamin i usiadła na drewnianym krześle. Dziewczyna pogłaskała sowę po łebku. Sowa przekręciła śmiesznie łebek i zahukała wesoło. Rozkoszując się chwilą pieszczoty. Rozejrzała się po pokoju. Miała okazje być pierwszy raz w domu Filch. Zazwyczaj listy dawała Lumos (dawniej Hedwiga). Kuchnia była dość spora. Wszystko było nowoczesne w kolorze białym i czarnym. Normalny dom czarodzieja. Garki, które same się myły i wycierały do sucha. Nóż krojący warzywa. Drewniana łyżka mieszająca w garnku.
-Co jest tam napisanie?!- spytała zaciekawiona dziewczyna nie przestając głaskać sowę  Laury.
-Pyta się czy może zabrać skrzaty bo nalegały bo chcą mi podziękować- odwróciła pergamin na czystej stronie i napisała zgodę.
-To jak mamo?
-Czemu by nie?- wzruszyła ramionami.
Bardzo lubi skrzatów. Dla niej to urocze istoty. Szkoda, że nikt tego nie zauważa. Oprócz Laury. Eryk powiedział mamie jak zachowała się Laura gdy zobaczyła jak ten Draco Malfoy traktuje skrzatów. Od bardzo dawno nienawidziła Malfoy. Wielka mi rodzina. Jakby mogła to strzeliła by w ich zaklęciem niewybaczalnym… Jeśli później chcę dostać się do Azbakanu.
-Adrianno zawołaj Lilianę! Trzeba będzie zrobić dużo pierniczków…
        *  *  *   
Laura po utrzymaniu zgody zmusiła skrzaty do kąpieli i ubraniu ubrań po zmniejszeniu przez magie skrzatów. Nie mogła używać magii chociaż dobrze wiedziała jakie zaklęcie użyć. Mrużka była zadowolona z tego powodu bo miała na sobie teraz niebieską sukienkę w kropki. Zgredek po paru namówieniach pani zgodził się ubrać spodnie i koszulkę. Po paru minutach czuł się tak dobrze jak Mrużka.
-To idziemy?- spytała się Laura gdy próbowała wsiąść swój kufer.
-Proszę pani. Tak nie będzie- strzelili palcami i kufer uniósł się metr na ziemią.
-W sumie to też tak można- zaśmiała się i zabrała różdżkę z biurka i puste dwie klatki.
Podążyła za skrzatami…
                                                         * * *
Eryk odliczał minut to spotkania z Laurą.  Codziennie zajmowała jego myśli. Nie jest w niej zakochany. Dajcie Boże! Znalazł przyjaciółkę. Nie wie jak to wytłumaczyć. Jak zobaczył w sklepie to musiał do niej podejść i się przywitać. Pani Skripch miała rację..
                                                              * * *
Po paru minutach znalazła się nad rzeczką. Eryk siedział na skale, rzucał kamyczki do wody.
-Eryk?- zobaczywszy postać dziewczyny podbiegł do niej i przytulił.
-Dobra, puść mnie- zapiszczała dziewczyna upuszczając klatki sów.
-Jaka ładna jest ta rzeczka…- skrzaty położy na lewitującym kufrze klatki.
-O nie! Mam na sobie ulubione spodnie!- wzruszył ramionami i skierował się w stronę rzeczki.
-Błagam cie Eryk!- pisnęła dziewczyna.
Skrzaty z rozbawieniem patrzyły na zabawę tych młodych.
-A nie możemy jej pomóc?- spytała Mrużka Zgredka.
-Jakby nas poprosiła to wtedy. Chcesz pierniczka?
-Jasne- podał jej pierniczka i oparły się kufer pani.- Nox  i Lumos są już tam?
-Tak.
Mokra Laura uderzyła Eryka prosto w twarz. Chłopak zawył z bólu. Wkurzona dziewczyna poprosiła aby skrzaty zabrały ją do domu Filchów.
                                                * * *
-Idą. A gdzie Eryk?- zapytała właścicielka domu.
-Za nią. Oooo! Eryk wrzucił ją do wody i dostał w pysk!- zaśmiała się Liliana
-Jak ty się wyrażasz młoda damo!
-Normalnie mamo- przewróciła oczami.
-Później o tym porozmawiamy. Laura!- przytuliła dziewczynę, która weszła przez otwarte drzwi.
-Dzień Dobry- odwzajemniła uścisk.- To jest Zgredek i Mrużka- skrzaty się ukłoniły.
-Wchodźcie. Lumos i Nox są na dworze-przytaknęła- Eryk?
-Tak mamo?- chłopak masował sobie obolały policzek.
Ta dziewczyna ma mocny lewy sierpowy.
-Poczekaj- wyciągnęła różdżkę, wymruczała zaklęcie i schowała różdżkę z powrotem
-Dzięki.
-Zabierz kufer Laury do jej pokoju..
-Nie trzeba sama go wezmę.
-O nie!- powiedziała zła Mrużka- My go bierzemy. Bez dyskusji . Prowadź paniczu Eryku.
-Dobra- wzruszył ramionami i wyszedł z pomieszczenia.
Skrzaty poszły za nim starając się lewitującym kufrem nie zrobić zniszczeń Laura usiadła przy stole. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszystko było biało-czarne. Bardzo nowoczesne.
-Jesteś głodna-? przekręciła głową.- Lilko zajmiesz się chwilę Laurą- dziewczyna przytaknęła i przysiadła się do niej.
-Jak zamierz wsiąść te dwie sowy? Na liście jest napisane, że można tylko jedną.
-W sumie to chciałam was wykorzystać. Abyście jedna z was zabrała sowę jako swoją do Hogwartu.
-Sprytne przybij piątkę-przybiły piątkę- A będę mogła czasem ją używać? Wątpię czy nas kochany braciszek nam ją pożyczy.
-Czemu nie?- wzruszyła ramionami- I tak do nikogo praktycznie nie będę pisać.. Może tylko do skrzatów albo  na ulicę pokątną gdy czegoś będzie mi brakowało.
-Mam nadzieje, że nikt się nie skapnie. Bo będzie źle.. W jakim Domie byś chciała byś?
-Gryffindor lub Ravenclaw… a ty?
-Jednak Gryffindor, wszyscy byli u nas z rodziny, więc ja też chcę.
-Cześć Laura- przywitała się Adrianna.
-Hej!
-To twoi skrzaty?- przytaknęła- Ale fajnie!
-Dzięki.
-Możemy pokażemy ci nasz dom?
-Dobrze by było- parsknęły śmiechem
Wyszły z pomieszczenia…
                                                              * * *
 Dziewczyna otworzyła oczy. Obudziła się dość wcześnie. Wszyscy domownicy jeszcze spali. Wyskoczyła z łóżka i pobiegła do kufra. Wybrała ulubione ubrania i na palach ruszyła do łazienki.
Na palcach ruszyła do kuchni. W pomieszczeniu została skrzatów zajadających pierniczki.
-Dzień Dobry!- skrzaty kiwnęły głową.
-O pani Laura zadowolona. Dzisiaj pani jedzie do Hogwartu.
-O tak.- uśmiechnęła się wzięła z miski jabłko.
-Wcześnie panienka wstała. Jest dopiero 4 rano- spojrzała na nich zdziwieniem.
-Serio?!- zerknęła na zegarek rzeczywiście.- A wy co tak wcześnie?
-Zawsze punkt 4 rano z piecyka wychodzą dla nas pierniczki.- zaśmiała się- Coś czuje, że dzisiaj się rodzinka się spóźni- powiedziała swoje obawy Mrużka.
-Tak myślisz?- przytaknęła.-A może wszystkie kufry przetransportować z ich pokoi do salonu…?
-Nie ma problemu- powiedział Zgredek.
Strzelili parę razy palcami i na oczach kufry z pokoi pojawiły się przed wyjściem. Do tego trzy puste klatki i różdżka Laury, którą zostawiła w swoim pokoju. Mrużka z nowi strzeliła swoimi długimi palcami i różdżka znalazła się  w jej rękach.
-Dziękuje. Idę zrobić sobie śniadanie- skrzaty zaczęły wstawać- Wy macie jeść te pierniczki!
Skrzaty spojrzały na siebie, Zgredek wzruszył ramionami i wziął kolejnego pierniczka. Mrużka poszła w ślady swojego przyjaciela. Laura uśmiechnęła się i zaczęła robić herbatę oraz kanapki. Gdy zrobiła śniadanie przysiadła się do skrzatów. Rozmawiali o wszystkim i o niczym.
-Panienko może zrobimy drugie śniadanie do pociągu?
-To nawet dobry pomysł- wstała ze stołu.
-Chodziło mi o mnie i Zgredka
-Ale..
-Panienko!
-No dobrze!- przewróciła oczami.
Skrzaty skończyły jeść ostatnie pierniczki i zabrały się do pracy. Laura z zaciekawieniem patrzyła jak skrzaty pracują…
                                               * * *
Pani Filch obudziło krzątanie się w kuchni. Przetarła oczy. Spojrzała na zegar.
-O matko zaraz się spóźnimy!- zabrała różdżkę i wymruczała parę zaklęć.
Dzięki magii w ciągu paru sekundach była ubrana i uczesana. Wybiegła z swojego pokoju i zaczęła budzić po kolei. Nie zastała Laury w pokoju. Dzieciaki w przerażeniem spojrzały na mamę. Pani Filch pobiegła do kuchni. To co zobaczyła zamurowało ją.
Zgredek, Mrużka i Laura w ręku trzymały gotowe jedzenie dla swoich dzieci. Obok niej Laury znajdowały się kufry i włożone o klatek sowy.
-Dziękuje ci Lauro, Mrużko i Zgredku!- kamień spadł z jej serca
-Mamo, mamo! Nie widzę ma mojego kufra! O tu jest. Cześć Laura idę powiedzieć reszcie- powiedziała Lilka.
-Ups- powiedziała Laura do swoich skrzatów- Powinniśmy im wcześniej powiedzieć.
Mrużka zachichotała.
-Zgredku miałeś ich powiadomić- skarciła go Mrużka.
-Ale Zgredek zapomniał- wzruszył ramionami.
Pani Filch usiadła przy stole, skrzaty podały jej ciepłą herbatę i kanapki.
-Dziękuje- do w pokoju wpadli reszta mieszkańców.
Laura podała wszystkim kanapki i ciepłe herbaty. Zjedli szybko i zabrali swoje kufry.
Laura schowała różdżkę do przedniej kieszeni spodni. Dziewczyna wzięła pod pachę klatkę z Nox, która robiła się coraz bardziej nieznośna i kufer do ręki. Skrzaty chciały pomóc rodzinie ale Laura kazała im zostać w domu. I tak dużo dzisiaj zrobiły. Zapakowali kufry i wsiedli do samochodu.  Mama Eryka usiadła z przodu. Reszta musiała się cisnąc z tyłu. Auto ruszyło. Nikt się nie odzywał. Tylko Nox, która hukała wesoło. Lumos patrzyła na nią z pod dziwnego kąta.
-Już się nie mogę doczekać- powiedziała Laura trzymając klatkę Nox.
-Ta fajnie. Dużo pracy domowej i nauki- powiedział zaspanym głosem Eryk, który trzymał klatkę z Puchaczem.
-Jakbyś chociaż zaglądnął do książek. To byś później nie miał problemu- powiedziała Lilka głaskająca Lumos.
-Na pewno będzie w Hufflepuff Eryku- przewrócił oczami.
-Coś to wątpię mój syn będzie musiał być w Gryffindor.
-Tata!- krzyknęły dziewczyny, mężczyzna zabrał kapelusz.
-No długo was to zajęło.
-Ja od razu wiedziałem-powiedział dumnie chłopak.
-Dobra, dobra, to był mój pomysł- powiedziała pani Filch całując pana Filcha w policzek.
-Bleee!- powiedziały dziewczynki,
-Same jesteście "Bleee!"- mruknęła pani Filch.
-Dojeżdżamy!- krzyknął pan Filch.
Zatrzymał samochód. Rodzina wyskoczyła z dużego auta. Pan Filch otworzył bagażnik. Podał każdemu kufer.
-Tato odprowadzisz nas do pociągu?- spytała Adrianna.
-Jasne.
-Koniec gadania zaraz pociąg pojedziecie i nigdzie nie pojedziecie.
Laura poprawiła sobie klatkę i ruszyła za rodziną. Nikt nie zwracał na nich uwagi jakby w   ogóle nie istnieli.
-A gdzie jest ten peron 9 3/4?- spytała się Laura.
-Tutaj- Eryk wskazał ścianę.
-Aha- powiedziała dziewczyna niezadowolona odpowiedzią.
-Liliana i Adrianna pokażcie Laurze o co chodzi- dwie dziewczyny wybiegły w ścianę i zniknęły.
Patrzyła w osłupieniu jak dwie drobne postacie zniknęły za kamienną ścianą.
-No dalej teraz wy!- poklepała dziewczynę.
-Dasz radę- szepnął chłopka widząc przerażenie dziewczyny, przytaknęła wolno.
Równocześnie wbiegli w ścianę. Dziewczyna przygotowała się na ból, który nie nastąpił. Odetchnęła  z ulgą gdy zobaczyła Adriannę i Lilianę. Za nimi pojawili się rodzice.
-Idźcie już!- dzieci kiwnęły i weszły do pociągu.
-Spokojnie wrócą- powiedział Dawid do swojej żony.
-Wiem ale i tak się martwię- mężczyzna pocałował swoją kobietę.
                                      *  *  *
-Tu jest wolny przedział- powiedział Eryk- Poczekaj pomogę ci.
Wciągnął bagaż swojej przyjaciółki.
-Dzięki. Gdzie twoje siostry?- zobaczyła tylko dwa kufry bez właściciela i Lumos.
-Poszły się przywitać ze znajomymi-dziewczyna przytaknęła, położyła koło siebie klatki ze sowami
Chłopak zabrał kufry sióstr do środka i padnięty usiadł naprzeciwko Laury. Nox zaczęła hukać wściekle. Chłopak podniósł jedną brew.
-Chyba Nox chcę wyjść.
-Nie mogę jej puścić..
-Czemu?- spytał zdziwiony chłopak.
-A jak wyleci i kogoś zaatakuje?- sowy spojrzały wściekle na Laurę za brak zaufania.
-Nie przesadzaj! Ja też swoją puszczę jak tylko wrócę siostry. O wilku mowa.
-Jesteśmy. O czym gadaliście?- spytała Lilka.
-Chcemy puścić sowy ale musicie zamknąć dobrze przedział i zasłonić aby nikt nic nie widział.
Adrianna zasłoniła zasłoną okna a Lilka zamknęła przedział.
-To co puszczamy?- spytał Eryk.
-No dobra- chłopak otworzył klatkę.
Puchacz usiadł na ogonku klatki.
-Widzisz? Nic się nie stało- przewróciła oczami.
Laura nabrała powietrza i otworzyła dwie klatki. Lumos i Nox zrobiły to samo co Puchacz. Dziewczyna z ulgą wypuściła powietrze. Sowy zabrały się za czyszczenie skrzydeł.
-Czym wasz taka się zajmuje?- spytała Laura kładąc nogi o siedzenie Eryka.
-Jest {autorem }.- powiedziała smutno Lilka.- Często go w domu nie ma.
-Przykro mi.
-Ja chyba się zdrzemnę- powiedziała ziewająca Adrianna.
-Ja też- ułożyły się koło siebie.
-To chyba jakaś z mowa spójrz na sowy- pupile schowały łebki w skrzydła i drzemały.
-Uroczo- dziewczyna ziewnęła.
-Jesteś zmęczona?- spytał z troską chłopak.
-Trochę spałam tylko do 4 rano. Ale nic nie znajdę wygodnego- rozejrzała się po malutki przedziale.
-Możesz spać na mnie- powiedział ze śmiechem chłopak.
-Jesteś strasznie kościsty.- chłopak delikatnie posunął klatkę puchacza robiąc miejsce dla przyjaciółki.
-Uraziłaś moją dumę. Pozwolę ci spać na moich ramieniu- dziewczyna przysiadła do chłopaka.
-Ale ty szczodry!- oparła głowę o jego ramie.
Po paru minutach zasnęła…
                                       * * *
Eryk patrzył jak jego przyjaciółka spała na jego ramieniu. Wszyscy w przedziale spali oprócz niego. On czuwał. Za oknem panował mrok. Czasem się pojawiały pojedyncze lampy. Od wyjazdu z domu minęło 8 godzin. Nie odczuwał tęsknoty wręcz przeciwnie. Ktoś zapukał do drzwi i lekko je uchyli.
-Jestem Perfektem Gryffindor nazywam się Sebastian.- szepnął chłopak o rudych włosach.
-Cześć- szepnął Eryk.
-Zaraz będziemy w Hogwarcie więc obudź swoje koleżanki. Musicie się przebrać- uśmiechnął się.
-Dobrze- chłopak wyszedł z przedziału.
Chłopak lekko szturchnął Laurę. Dziewczyna rozciągnęła się jak kotka i otworzyła z niechęcia oczy.
-Zaraz będziemy, musimy się przebrać- dziewczyna kiwnęła i pomogła chłopcu obudzić siostry oraz włożyć do klatek sowy.
                                   *  *  *
-Pinszoroczni  za mną!- krzyknął wielkolud.- Pinszoroczni !
-Matko boska!- powiedział chłopak.- Ale on wielki!
-Jestem wielki ale nie głuchy. Nazywam się Hagrid.
-A ja Laura a to Eryk.- pokazała na przerażonego chłopaka.
-Później utnę sobie z wami pogawędkę. Wchodźcie do łodzi.
                                * * *
-Jestem Minerwa McGonagall uczę transmutacji. Gdy wejdziecie do Wielkiej sali. Wyczytam wasze nazwisk nazwiska alfabetycznie i podejdziecie do stołka. Nałożę wam tiarę przydziału i gdy wybierze ona wam dom usiądzie do niego. Po lewej stronie znajduje się Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw  i Slytherin. Wchodźcie!- otworzyła drzwi.
Grupka młodziaków weszła do sali. Wszyscy uczniowie spojrzeli się na młodziaków. Jako jedyna osoba z tej grupy się nie bała patrzyła zaciekawieniem na wielką sale. Sklepienie sali wyglądało zjawiskowo. Wyglądało jakby sala była otwarta na niebo. Grupa stanęła koło stołu nauczycieli. Laura spojrzała na staruszka, który siedział po środku. Miał siwą długą brodę, okulary połówki i miły wyraz twarzy.
-Chodźcie nie bój się mnie! Jam jestem tiara przydziału. Wysłuchajcie się w moją pieśń!:  Może nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,

Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie''
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie!'
Minerwa rozłożyła pergamin i zaczęła alfabetycznie mówić nazwiska.
-Aleksandra Buczyńska!
Dziewczyna o mysich oczach i dużych brązowych oczach usiadła na stołku.  Starsza pani położyła na jej głowie  tiarę przydziału.
-Gryffindor!- krzyknęła tiarę.
Burza oklasków dobiegła ze stołu lwów. Dziewczyna szybkim krokiem usiadła do swojego domu.
-Aleksandra Nieczaj!
-Ravenclaw!
-Ania Majewska!
-Ravenclaw!
-Daria Kozłowska!
-Hufflepuff!
-Dorota Naszkiewicz!
-Slytherin!
-Emilia Błażejowska!
-Slytherin!
-Karolina Zubenko!
-Hufflepuff!
-Kinga Janiszewska!
-Griffindor!
-Kinga Nowakowska!
-Gryffindor!
-Mirela Gogola!
-Slytherin!
-Agata Staniszewska!
-Hufflepuff!
-Sandra Szyszka!
-Gryffindor!
-Tośka Śmiech!
-Ravenclaw!
-Wiktor Krum!
-Slytherin!
-Weronika Kostrzewa!
-Hufflepuff!
-Wiktoria Tomalska!
-Gryffindor!
I tak przez cały czas. Aż do momentu wywołania Laury.
-Laura Potter- dziewczyna wzięła głęboki oddech i usiadła na stołku. Jako ostatnia została do tiary przydziału.
Kogo my tu mamy?.- odezwał się w głowie tiara przydziału.
Witaj Tiaro (G)
Coś czułam, że jeszcze cie zobaczę.
Nie jestem tutaj sam (G).
Czuję to.
-Gryffindor, Slytherin, Ravenclaw, Hufflepuff!
Na sali zapanowała cisza. Dziewczyna odwróciła się do staruszka. Ten jedynie się uśmiechnął. Dziewczyna oddała tiarę pani Minerwie. Przez chwilę się wahała do jakiego stołu ma usiąść. Usiadła koło Eryka, który jest w lwach.  Minerwę na moment sparaliżowało. Nikt takiej sytuacji w Hogwarcie nie było. Zerknęła na swoje przyjaciela ten jedynie kiwnął głową. Zabrała tiarę przydziału. Wszyscy jakby na wznak zaczęli szeptać pokazywać palcami.  Laura ze wstydu opuściła głowę. Usłyszała szuranie krzesła i klaśniecie w dłonie. Na sali znowu zapadła cisza.
-Witam w nowym roku szkolnym! Jak co roku powtarzam i ci znów powtórzę. Pierwszo roczni nie mogą mieć swoje miotły. Nie wchodzimy do zakazanego lasu! Opiekunką Gryfindorów jest pani Minerwa McGonagall. Opiekunem Slytherin jest pan Severus Snape. Opiekunem Ravenclaw jest Filius Flitwick. Opiekunem Hufflepuff jest Pomona Sprout.   A teraz zaśpiewajmy hymn szkoły.
Nagle znikąd zaczęła grać muzyka. Wszyscy śpiewali w swoim czasie. Laurze wydało to się zabawne.
Hogwart, Hogwart, Pieprzo-Wieprzy Hogwart,
Naucz nas choć trochę czegoś!
Czy kto młody z świerzbem ostrym,
Czy kto stary z łbem łysego,
Możesz wypchać nasze głowy
Farszem czegoś ciekawego,
Bo powietrze je wypełnia,
Muchy zdechłe, kurzu wełna.
Naucz nas, co pożyteczne,
Pamięć wzrusz, co ledwie zipie,
My zaś będziemy wkuwać wiecznie,
Aż się w próchno mózg rozsypie!
Ostatni zakończyli dwa rudzielce z wami jako Fred i George Weasleyów. Byli z domu Lwa. Laura czuła, że będzie z nimi niezła draka!
-Życzę wam smacznego!- krzyknął.
Na pustych talerzach uczniów pojawiło się jedzenie. Laurę aż zatkało.
-Smacznego- powiedział Eryk.
-Dzięki nawzajem!
-Ej dziwolągu!- krzyknął George do Laury.
Brat go walnął w łeb.
-To jest dama idioto- trzepnął brata znowu.
-Co chcesz?- spytała podejrzliwie Laura gdy smarowała kanapkę.
-Masz jakieś magiczne moce?
-Tak- powiedziała bez zastanowienia.
-Jakie?- spytali jednocześnie bliźniaczy.
-Takie!- nasmarowaną kanapkę rzuciła prosto w George- Dzięki za dziwoląga.
Cały stół Gryfonów parsknął śmiechem. Zły George miał oddać gdy za plecami pojawiła się ich opiekunka.
-Lauro Potter. Do gabinetu dyrektora.- dziewczyna spojrzała się na Eryka i na panią.
Z miną nieszczęśnika ruszyła za naszą opiekunką. Po paru minutach doszli do posągu Chimery.
-Cytrynowy Sorbet- powiedziała opiekunka.
Posąg zaczął iść w górę od słaniając kamenie schody. Minerwa weszła na jeden schodek. Laura zrobiła to samo. Gdy dotarli na szczyt przed dziewczyną pojawił się gabinet dyrektora. Pomieszczenie wypełnione  było różnymi księgami.
Tyle książek do przeczytania!  (R).
-Usiądź Potter- wskazała fotel.
Dziewczyna posłusznie usiadła.
-Zaraz przyjdzie dyrektor Dumbledore. Może ciastko Potter?
-Nie dziękuje. Proszę pani co ja zrobiłam?
-Zastanawiamy się dlaczego tiara przydziału wybrała dla ciebie cztery domy. To nie jest możliwe!
-Minerwo wszystko jest możliwe- do komnaty wszedł staruszek
-Wiem. Zostawię was samych - kobieta westchnęła i wyszła.
-Witaj Lauro Potter.- usiadł naprzeciwko dziewczyny.
-Dzień Dobry- przywitała się dziewczyna na ramie dyrektora usiadł czerwony ptak.
-To jest Fawkes jest on Feniksem. Jest to piękne zwierze. Na pewno Laura zastanawiasz się dlaczego tu jesteś- dziewczyna przytaknęła- W twojej głowie żyją założyciele Hogwartu. Jesteś ciekawego co oni tam robią. Dokładnie nie mogę ci powiedzieć bo nie znam całej przepowiedni.
-Cztery twarze, jedno ciało. Ból niesamowity! Klątwą cię obdarzę. Wszystko co kochasz zniszczone zostanie. Cztery różdżki, jedna ręka. Potężna moc zniszczy całe zło! Gryffindor, Slytherin  połączą siły. Ravenclaw, Hufflepuff pomogą im! Hogwart, Hogwart wielkiej bitwie stanie!- szepnęła dziewczyna.
-Czyli to prawda..- powiedział.
-Jaka prawda?
-W Hogwarcie są różdżki założycieli.
-Co to oznacza?
-Nie mogę ci powiedzieć. Sama musisz do tego dojść.
-Ale..
-Ale mam wielką nadzieje, że rozwiążesz tą zagadkę. Lepiej już idź do dormitorium.
-Panie profesorze ja nie wiem gdzie!- dziewczynie zaburczało w brzuchu.
-Spokojnie twój przyjaciel jest za posągiem i ma cos dla ciebie dobrego- dyrektor zachichotał.
-Dobranoc- Laura skierowała się do wyjścia.
-Dobranoc Lauro.
Laura nie zrozumiała tej całej rozmowy. Podobno w Hogwarcie są cztery różdżki.
Więc co to oznacza? To może dlatego zostałam przyjęta do tych wszystkich domów-pomyślała dziewczyna schodząc.
-Wyrzucą cie z Hogwartu?- spytał Eryk.
-Ale jesteś miły- powiedziała sarkastycznie dziewczyna.
-Wybacz to dla ciebie- podał dziewczynie babeczkę i picie.
-Wybaczam. To gdzie jest nasze dormitorium?
-Chodź za mną- dziewczyna ruszyła za chłopakiem-To po co tam byłaś?
-A jak ci coś powiem to obiecasz, że nikomu nie powiesz?- szepnęła
-Jasne jesteś moją przyjaciółka a sekretów przyjaciół się nie zdradza.
-W Hogwarcie są cztery różdżki założycieli. I ja muszę je chyba znaleźć.
-To może dlatego tiara przydziału cie przydzieliła do wszystkich domów?
-Nie wiem- wzruszyła ramionami dziewczyna- Dyrektor mi za wiele nie powiedział. Sama muszę rozwiązać tą "zagadkę".
-To tutaj. To portret grubej Damy. Tu mieszkamy.
-Hasło albo precz mi stąd!- rzekł portret.
-Waleczność- powiedział chłopak.
Gruba Dama wypuściła dwójkę młodziaków do salonu. Jestem w domu (G)
Brzydko tutaj! (S) Dom lwów to przytulne, okrągłe pomieszczenie pełne stołów, kominków i wysiedzianych foteli. Na szczycie spiralnych schodów znajdują się dormitoria – komnaty sypialne z łożami, każde z kolumienkami w rogach, między którymi wiszą aksamitne, ciemnoczerwone zasłony. 
Laura zachwyciła się salonem.  Dziewczyna zaczęła się kierować do sypialni dziewczyn.
-Tam nie mieszkasz- powiedział, dziewczyna spojrzała na niego pytająco-Za posągiem są tajemne drzwi tylko ty tam możesz wejść- pokazał dziewczynie posąg rycerza z mieczem.
-Co się stanie jeśli ktoś będzie chciał tam wejść.?
-Rycerz uniesie miecz w jego stronę i będzie groził.
-A jak będę chciała ciebie zaprosić?
-Wystarczy, że powiesz mu to. Pobudka o 6. Śniadanie o 7. Dobranoc- pocałował dziewczynę w policzek i pobiegł do dormitorium.
Laura stała w osłupieniu gdy zrozumiała co się stało. Podeszła do posągu rycerza. Rycerz w srebrnej zbroi ukłonił się i pokazał wejście. Podziękowała i weszła do pomieszczenia. Pokój Laury był w kolorach lwa. Jej walizka była rozpakowana. Dla bezpieczeństwa wyciągnęła różdżkę. Z łazienki, która była koło szafy  usłyszała trzask i tupnięcie nogą.
-Kto tam jest?!- zawołała dziewczyna.
Z łazienki wybiegły dwa skrzaty.
-Mrużka, Zgredek!- przytuliła do siebie skrzaty- Co wy tu robicie?
-Nie chcieliśmy zostawić pani więc poszliśmy prosto do dyrektora abyśmy mogli pomagać innym skrzatom. Tylko jest jeden problem.
-Jaki?
-Zgredowi powiedział przypadkowo, że przywiozła pani dwie sowy.
-I co…?- spytała przerażona dziewczyna.
-I dyrektor przymknie na to oko.
-Uf..
-To my zostawimy panienkę bo jutro zaczynają się lekcje- strzeliły palcami i zniknęły.
Laura rozejrzała się po pokoju. Na samym środku pokoju znajdowało się dwuosobowe łóżko, obok po każdej stronie szafeczka. Szafa stała obok okna gdzie miała dobry widok na chatkę koło zakazanego lasu.  Weszła do łazienki. Była malutka. Prysznic, umywalka z wielkim lustrem i toaleta.
-Jest idealnie- położyła różdżkę na szafce i wzięła pidżamę.
Jej skrzaty włożyły jej ubrania do szafy. Miło  z ich strony- pomyślała dziewczyna.

Przebrała się w pidżamę i weszła pod kołdrę. Zapach jedwabiu utulił ją do snu…
========================================================
Skomentuj proszę :D

poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 1

Czasem przez Laurę będą mówiły lub myślały  stworzyciele Hogwartu , żebyście się nie mylili się po każdej wypowiedzi będę dawała: (G), (S), (R) lub (H). Mam nadzieję, że to wam coś pomoże. J Lub zrozumiecie XD
=========================== --------------------------------------


Od śmierci babci Laury minął dokładnie tydzień. Dziewczyna dalej nie mogła pogodzić się z odejściem jedynej rodziny. Skrzaty nie wiedziały, jak pomóc swojej pani. Nie wchodziły jej też w drogę. Przynosiły jedzenie i uciekały. W domu panowała grobowa atmosfera. Wiedziała, że Kunegunda wkrótce umrze, ale tak szybko?
Do jej pokoju wleciała Hedwiga, rodzinna sowa, która była najlepszą przyjaciółką Laury. Usiadła na krańcu łóżka. Zwierzę rzuciło jej na kolana list i odleciało na łowy. 
Odpieczętowała go i przeczytała zawartość:

Szanowna Pani Potter,

Mamy przyjemność poinformować Panią, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy pańskiej sowy nie później niż 31 lipca.

Z wyrazami szacunku,
Minerwa McGonagal, zastępca dyrektora

HOGWART, SZKOŁA MAGII I CZARODZIEJSTWA

UMUNDUROWANIE
Studenci pierwszego roku muszą mieć:
o   Trzy komplety szat roboczych (czarnych)
o   Jedną zwykłą spiczastą tiarę (czarną)
o   Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo podobnego rodzaju)
o   Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki srebrne)

UWAGA: Wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem.

PODRĘCZNIKI
Wszyscy studenci powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł:
o   „Standardowa księga zaklęć” (1 stopień) Mirandy Goshawk
o  „Dzieje magii Bathildy Bagshot. Teoria magii” Adalberta Waffinga
o   „Wprowadzenie do transmutacji” (dla początkujących) Emerika Switcha
o  „Tysiąc magicznych ziół i grzybów” Phyllidy Spore
o   „Magiczne wzory i napoje” Arseniusa Jeggera
o   „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” Newta Scamandera
o   „Ciemne moce: Poradnik samoobronny” Quentina Trimble’a

POZOSTAŁE WYPOSAŻENIE
o   1 różdżka
o   1 kociołek (cynowy, rozmiar 2)
o   1 teleskop
o   1 miedziana waga z odważnikami
Studenci mogą mieć także jedną sowę ALBO jednego kota, ALBO jedną ropuchę.

Dziewczyna spojrzała na kalendarz.
O matko, to dzisiaj! wykrzyknęła dziewczyna.
Odnalazła pergamin, pióro i kopertę. Nabazgrała szybko, że otrzymała list i uderzyła się w czoło, załamana swoją głupotą. Śmierć babci tak nią wstrząsnęła, że zapomniała o wielu rzeczach. Takich jak list z Hogwartu. Czas wziąć się w garść!
Hogwart, Hogwart, mój kochany Hogwart! Znów będę miał okazję go zobaczyć! (G)
Zobaczymy, ile szlam tam będzie… (S)
Książki, biblioteka, nauka! (R)
Wielka sala, uczniowie, zabawa! (H)
Zawołała Hedwigę, która akurat posilała się myszą.
Do Hogwartu, do pani Minerwy McGonagal. Zawiązała na nóżce list i puściła sowę. Rozejrzała się po pokoju. Było dopiero popołudnie, więc mogła pójść na ulicę Pokątną.
Tylko jak? pomyślała.
 Do pokoju weszły skrzaty, Zgredek i Mrużka. Od dawna były w rodzinie Potterów. Nie można było na nie narzekać, zawsze były lojalne.
— Pani. Ukłoniły się skrzaty. My możemy panią przetransportować na ulicę Pokątną.
Nie mówicie do mnie „pani”, tylko Laura.
Tak jest, pa… Lauro Uśmiechnęła się.
Mam pomysł. Ja pójdę się wykąpać, a wy zrobicie to samo, ale w pokoju… babci.
Dobrze. Ukłoniły się i wyszły.
Wyciągnęła z szafy dżinsowe spodnie, koszulkę i długi zapinany sweter. W łazience doprowadziła się do porządku.  Spojrzała w lustro. Wciąż miała cienie pod oczami. Machnęła jednak na to ręką i wyszła z łazienki. Mrużka i Zgredek, tak jak prosiła, zmyły z siebie sadzę, lecz nie w łazience pani Kunegundy, tylko w misce na dworze. Nie mogły. Później za nieposłuszeństwo będą musiały się ukarać.
Laura zjadła pierwsze porządne śniadanie od tygodnia. Dopiero teraz zauważyła, jaka była głodna. Gdy skończyła, skrzaty domowe wróciły. Dziewczyna uznała, że wyglądają lepiej. Poprosiła je, żeby usiadły. Zrobiły to niechętnie, bo nie były tego nauczone.
Nawet pani Kunegunda im na to nie pozwalała.
Wiecie może, czy babcia zostawiła jakieś pieniądze?
Przytaknęły. Mrużka wyciągnęła ze swojego potarganego worka kluczyk.
Co to jest? spytała dziewczyna.
Klucz do jednej ze skrytek w Banku Gringotta.
Dziewczyna podrapała się po brodzie, a Mrużka schowała kluczyk z powrotem.
Możemy już iść? Im szybciej, tym lepiej. Włożyła list do kieszeni spodni.
Skrzaty złapały dziewczynę za ręce. Prawie się wzdrygnęła. Nie z obrzydzenia, tylko z czułości. Babcia Kunegunda nigdy nie okazywała jej miłości. Nie tak, jak babcia darząca nią swoją wnuczkę. Tak chyba było lepiej.
Nagle poczuła silny ból w okolicach pępka. Gdy otworzyła oczy, stała na ulicy Pokątnej. Rozejrzała się wokół. Tak właśnie wyobrażała sobie tą ulicę. Pełną czarodziei, tętniącą życiem. Miała ochotę wejść do każdego sklepu, lecz musiała kupić podręczniki do szkoły.
Proszę pani, idziemy do banku?
Laura wyszła z transu.
Tak.. Złapała za ręce Zgredka i Mrużkę i pozwoliła poprowadzić się do Banku Gringotta…
               ! ! !
Laura ponownie sprawdziła spis. Zasłoniła sobie przez to drogę, więc jeszcze w tym samym momencie wpadła na jakiegoś przechodnia. A dokładniej – na chłopca w jej wieku. Miał gładko zaczesane, blond włosy i zimne, niebieskie oczy.
Wybacz mruknęła.
Uważaj, jak chodzisz! warknął.
Przeprosiłam cię, więc się przymknij. Mrużka?
Tak? Stanęła koło swojej pani, rzucając niemiłe spojrzenie chłopcu.
Nie była zadowolona ze sposobu, w jaki zwracał się do Laury.
Możesz nas zostawić samych? Albo poszukaj Zgredka. Chyba się zgubił… Masz. Podała skrzatce 5 galeonów. Jak coś ci się spodoba, to wiesz, co masz robić.
Dobrze. Uśmiechnęła się serdecznie. Strzeliła palcami i zniknęła.
Jak ty je traktujesz?! wykrzyknął zdziwiony chłopak.
Nigdy dotąd nie widział, aby czarodziej czystej krwi tak traktował skrzaty. A bez problemu mógł stwierdzić, że w rodzinie dziewczyny nie było mieszańców.
Jej widok przyprawiał go o mdłości. A to czyniło ją idealną ofiarą do poniżania. Już wyobrażał sobie jej ból i cierpienie…
Zdziwiona dziewczyna wzruszyła ramionami i spojrzała na list. Brakowało jej tylko różdżki. Postanowiła nie kupować nowej sowy. W końcu miała Hedwigę.
Trochę źle wygląda. Lata robią swoje... pomyślała. Może lepiej kupić? Będę miała towarzystwo.
Sklep ze zwierzętami znajdował się tuż obok. Zostało jej jeszcze parę galeonów. Zawsze mogła też iść do banku. Weszła do pomieszczenia. Odgłosy zwierząt odbijały się echem po sklepie.
Co dla ciebie, kochanieńka? zapytała wysoka kobieta z różowymi okularami na nosie.
Potrzebuję sowy.
Chodź za mną. Zaprowadziła dziewczynę na sam koniec sklepu. Mam bardzo dużo sów. Do koloru do wyboru. Poczekaj chwilę. Laura przytaknęła.
Przed sobą miała dziesięć sów. Każda z nich patrzyła na nią z zaciekawieniem. Podeszła do brązowej, która od razu ugryzła ją w palec. Dziewczyna syknęła z bólu i spojrzała w bok. W oddali zabłysły żółte ślepia. Na początku ich nie zauważyła, gdyż sowa skrywała się w cieniu.  Zwierzę  było  całkowitym przeciwieństwem Hedwigi: czarne upierzenie, żółte oczy.
Jeśli ją kupisz, będziesz miała sowy podobne do zaklęć. Lumos i Nox. (R)
Już wiedziała, którą kupi.
Proszę pani! zawołała sprzedawczynię.
Już wybrałaś sowę? — Dziewczyna przytaknęła i wskazała palcem wybrane zwierzę.
Już myślałam, że nikt jej nie weźmie. Podniosła klatkę z Nox, bo tak dziewczynka ją nazwała, i ruszyła w stronę kasy. Na wszystkich patrzyła podejrzliwie. Jednego chłopca nawet ugryzła w palec. Jak on miał? A tak, Draco Malfoy. Poproszę pięć galeonów.
Dziewczyna podała odliczone pieniądze. Do sklepu wszedł chłopak o czarnych włosach i niebieskich oczach. Gdy zobaczył dziewczynę, podszedł do niej z uśmiechem i się przywitał.
Jestem Eryk Filch. A ty?
Laura Potter przedstawiła się.
Ładna sowa.
Dziękuję. Uśmiechnęła się.
Idziesz teraz po różdżkę? Przytaknęła. To poczekasz na mnie? Cała moja rodzina gdzieś polazła i samemu mi się nie chce.
Jasne. — Wzruszyła ramionami i usiadła na stołku.
Zaczęła przyglądać się swojej sowie, która obróciła śmiesznie łepek. 
Jaka piękna sowa! (H)
Do sklepu weszły skrzaty Laury. Przywitały się krótko i ukłoniły swojej pani.
Mrużka, tak jak pani prosiła, odnalazła Zgredka. Zgubił się na Przekątnej. Brr! Złe miejsce, zwłaszcza dla takiego skrzata. Ładna sowa. Uśmiechnęła się.
Zgredek przeprasza. Zgredek nie chciał.
Nic się nie stało. Możecie przetransportować Nox? Ja pójdę z Erykiem po różdżki. Znajdziecie mnie? Przytaknęły. Laura podała im klatkę. Wypuście ją, niech polata trochę koło domu. Mam nadzieję, że Lumos będzie zadowolona z przyjaciółki.
A kto to Lumos? spytał zdziwiony Zgredek.
Hedwiga.
Skrzaty przytaknęły wolno. Delikatnie złapały za klatkę. Zgredek strzelił palcami i zniknęli, jakby w ogóle ich tam nie było. Radosny Eryk wrócił do Laury ze swoim nowym kompanem. Przez całe trzy lata zbierał pieniądze na własną sowę. Wyganiał gnomy, sprzątał dom mugolskimi sposobami…
Idziemy? spytała.
Jasne! — przytaknął wesoło.
Pożegnali się i ruszyli w tłum.
To dokąd pójdziemy po różdżki?
Garrick Ollivander.
Daleko to?
Nie, to już tutaj. Otworzył Laurze drzwi.
Zaciekawiona dziewczyna rozejrzała się po malutkim sklepie. Był zupełnie pusty, nie licząc krzesła i wąskich pudełek, piętrzących się od podłogi aż do sufitu.
Witam — przywitał ich sprzedawca.
Dzień dobry — odpowiedzieli chórem.
Dziewczynko, usiądź. — Wskazał stare krzesło. — Najpierw zajmę się chłopcem.
Dziewczyna niechętnie usiadła na krześle. Bała się, że zaraz zawali się pod jej ciężarem.
Właściciel błądził przez chwilę po sklepie. Wodził swoimi długami palcami po smukłych pudełkach. Gdy wyciągnął jedno z opakowań i podał chłopakowi różdżkę, kazał mu nią machnąć. Zaciekawiona dziewczyna patrzyła, jak z różdżki Eryka wychodzą niebieskie iskry.
Właściciel klasnął w dłonie. Odebrał mu różdżkę i schował do pudełka.
Włos jednorożca, 11,5 cala. Dąb. Trzy galeony poproszę. Chłopak zapłacił i zamienił się miejscami z dziewczyną.
Ta powinna być odpowiednia. — Podał Laurze zawartość kolejnego pudełka.
Machnęła. Nic. Zabrał jej różdżkę i podał następną. Znowu nic. Po dziesiątym razie dziewczyna miała już zrezygnować i iść do innego sklepu, jednak właściciel klasnął i pobiegł do pokoju obok.
W ogóle jest dla ciebie jakaś różdżka? spytał pół żartem, pół serio.
Nie wiem. Mam nadzieję, że ta różdżka będzie odpowiednia — westchnęła.
Właściciel wrócił z zadowoloną miną.
Ta różdżka powinna być odpowiednia. 13,5 cala, pióro Feniksa i włókno smoczego serca, giętka. Na świecie jest tylko pięć takich. Spróbuj ponaglił ją.
Wzięła głęboki oddech i machnęła. Tak jak u chłopaka, z końca różdżki posypały się iskry, tylko u niej było ich dwa razy więcej.
Wiedziałem! Włożył różdżkę ostrożnie do pudełka. Dziesięć galeonów poproszę.
Dziewczyna wydała pieniądze co do galeona. Zapłaciła i wyszła z Erikiem na zewnątrz.
Usiądziesz ze mną w przedziale?
Tak! Czekała tylko, aż chłopak zada to pytanie.
A tak w ogóle, to gdzie mieszkasz?
W lesie, koło wielkiego stawu.
W tym lesie?! Otworzył szeroko oczy. Gdzie nie można wejść, bo działają na niego zaklęcia obronne? Przytaknęła. Ale czad!
Mieszkasz w okolicy?
Mieszkam obok, ale nigdy cię nie widziałem. Czemu?
Babcia nie pozwoliła mi wychodzić. Mówiła, że to niebezpieczne.
Aha... Patrz! Tam idą moje siostry. Jestem najstarszy.
Dzień dobry, jestem Laura Potter przywitała się.
Witaj. Moli Filch, a to moja córka, Adrianna wskazała na najniższą dziewczynkę, podobną do swojego brata i Liliana skierowała dłoń na niewiele wyższe dziecko.
Cześć przywitała się.
Mamo, ja idę odprowadzić Laurę. Spotkamy się przy „Dziurawym Kotle”?
Dobrze, uważaj  na siebie. Machnęła dłonią i weszła z córkami do wytwórcy różdżek.
Bardzo miła ta twoja mama.
Dzięki. Skierowali się w stronę miejsca ich pierwszego spotkania.
Adrianna i Liliana też jadą z tobą do Hogwartu?
Tak. Może ci się to wydać dziwne, ale jestem od nich starszy o 5 godzin. Mama urodziła trojaczki.
Niesamowite!
Wzruszył ramionami.
Widzę Mrużkę i Zgredka. Zobacz, kto koło nich stoi...
Draco Malfoy rzuciła ze wściekłością dziewczyna.
Draco drwił ze skrzatów dziewczyny. Nie mogły jednak nic zrobić czarodziejowi. Rzucały mu tylko ostre spojrzenia, na które chłopak reagował kolejnymi wybuchami śmiechu.
Ty, Malfoy! Aż taki jesteś niedowartościowany, że odreagowujesz na skrzatach…? warknęła, mrużąc zielone oczy.
Wiedziała, że ten chłopak przysporzy jej samych kłopotów. Nie zamierzała jednak pozwalać mu obrażać jej rodzinę. Skrzaty stanęły koło pani, zadowolone z jej powrotu.
Kogo my tu mamy… Czyżby Erik Filch? Pisali o was w Proroku. Czujesz się sławny?
Milcz! warknął.
Nudno się tutaj zrobiło… Ominął chłopaka. Gdy przechodził obok Laury, dziewczyna podstawiła mu nogę.
Upadł twarzą prosto na kamienną posadzkę.
Powiem ojcu! Otrzepał swoje szaty i zagłębił się w tłum.
Para przyjaciół spojrzała na siebie i wybuchnęła śmiechem.
Do zobaczenia. Wyślij do mnie sowę, okej?
Jasne. A ty do mnie.
Jak będzie mogła ominąć zaklęcia obronne.
Parsknęła.
To pa. Podniósł z ziemi klatkę i zniknął w tłumie.
Dziewczyna włożyła pudełko pod pachę i złapała skrzaty za ręce. W mgnieniu oka znalazła się w swoim domu.


=====================================
Hejo! Udało mi się napisać rozdział a miał być dopiero za trzy dni! <3
Od razu uprzedzam, że niektóre postacie się pojawią z Harry Pottera. Np Draco Malfoy.
Skomentuj to! Jeśli ci się nie podoba jak nie to też skomentuj! 

Beta: Demogorgon