Przeniosłam swoją twórczość na wattpada!
Gdzie:
Wstawiam nowe opowiadania.
Przerabiam wszystkie swoje historię.
Na dzisiejszy moment:
1.Czy to koniec Maleca ? [zakończone]
2.Pani Potter w czterech domach! [w trakcie poprawiania, 14/22 rozdziałów]
(DAWNIEJ:Girl with four wands)
3. Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił/ Sebastian Morgenstern [w trakcie, stan rozdziałów 27]
4. Rozważania Ton'ego Starka (po pijaku) [zakończone]
5. Puchaty Pajączek [zakończone]
6. Myśli, które oddychają i słowa, które palą ( korekta nierozpoczęta)
7. Love makes us liar (korekta nierozpoczęta)
LINKI DO WSZYSTKIEGO:
Czy to koniec Maleca?
Pani Potter w czterech domach!
Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił!
Rozważania Ton'ego Starka (po pijaku)
Puchaty Pajączek
Myśli, którę oddychają i słowa, które palą
Love makes us liars
wtorek, 18 lutego 2020
czwartek, 26 maja 2016
Zwiastun!
Dziewczyna o imieniu Laura, jak każda
przyszła czarodziejka, marzyła o liście z informacją o przyjęciu do szkoły.
Jednak dzień jej jedenastych urodzin był dla niej koszmarem…
piątek, 8 kwietnia 2016
Pani Koniec / Epilog
Prorok codzienny!
Dnia 18 listopada opuściła nas słynna
bohaterka Laura Potter. Jako prapraprawnuczka potężnego niegdyś Harry’ ego
Pottera, wyzwoliła ze szponów cały magiczny świat przed Lordem Voldemortem,
który ukrywał się kilkadziesiąt lat szykując zemstę.
Zmarła
z niewiadomych przyczyn w Klinice Magicznych Chorób i Urazów Świętego Munga. Osierociła
piątkę dzieci w tym dwuletnie dziecko. Dwójka z całej z graji zajmuje się
rodzeństwem, gdyż ojciec Eryk Filch- Potter jest niezdolny umysłowo do
wychowania swojej rodziny. [..]
Teraz państwu przypomnimy ostatnie słowa
wypowiedziane przez wybrankę:
„ Era Potterów dopiero się zaczyna.”
Czy to początek czegoś złego?
Bracia Wesley założyli swój własny
sklep dowcipów, który miał swą oficjalną
premierę dnia 30 czerwca (tuż po zakończeniu roku szkolnego). Następnego dnia odbył się ślub dwójki bliźniaków.
Amelia Filch wyszła za mąż za znanego
szukającego Dracona Malfoy’ a.
Roksana Filch z powodu zabójstwa
ukochanego popełniła samobójstwo, w jej ślady poszła zrozpaczona matka, która
utraciła dwójkę swoich dzieci.
Draco Malfoy został oficjalnie ojciec
dwójki dzieci. Musimy dodać, że żadne z dzieci nie jest podobne do rodziców.
Czyżby Amelia dopuściła się zdrady?!
WIADOMOŚĆ Z OSTATNIEJ CHWILI!
Z przesłuchania świadków
dowiedzieliśmy, że Draco jest ojcem jednego z dzieci państwa Potterów! Czyżby
nasza bohaterka miała coś za uszami? Niestety ta dwójka nie chce wypowiedzieć
na ten temat.
piątek, 25 marca 2016
Rozdział 29
Przepraszam za błędy, przepraszam, że to tak długo trwało nie chciałam go pisać, bo za bardzo się z tą historią przywiązałam. ;-;
============
Obudził ją
przeszywający ból. Zamrugała kilkakrotnie. Nie musiała mieć otwartych oczu, aby
widzieć ciemność. Czuła się cholernie
źle. Chciało się jej jeść, pić i musiała do toalety. Westchnęła. Wszystko ją bolało. Serce zniszczone pracowało z ledwością.
Czemu pszczoła użądli i umiera, a człowiek wiele razy rani i dalej żyje? Jaki jest tego sens? Czasem zwykle słowa ranią bardziej niż czyny.
Ponownie westchnęła, jej głos odbił się echem po korytarzu. Musiała się ogarnąć. Nie miała zbyt wielkiego pola do popisu. Kajdanki wżynały się w skórę, zostawiając krwawe ślady. Wzięła głęboki oddech.
Czemu pszczoła użądli i umiera, a człowiek wiele razy rani i dalej żyje? Jaki jest tego sens? Czasem zwykle słowa ranią bardziej niż czyny.
Ponownie westchnęła, jej głos odbił się echem po korytarzu. Musiała się ogarnąć. Nie miała zbyt wielkiego pola do popisu. Kajdanki wżynały się w skórę, zostawiając krwawe ślady. Wzięła głęboki oddech.
Laura spokojnie.
Pomyśl, musisz mieć jakieś szanse.
Pomyśl, musisz mieć jakieś szanse.
Jestem zakuta w kajdanki, walka nie
popłaca.
Gdyby tak…
Nie po to zostałam wybrana do czterech
domów, aby nie skorzystać z ich głównych cech.
Zadrżała.
Nie był najmądrzejszy pomysł, ale jest znikoma szansa, że się to uda. Resztkami sił wrzasnęła, ile miała sił w płucach. Nie musiała długo
czekać, do pomieszczenia wbiegł jeden z śmierciożerców. Ubrany w służbowe ubranie, które niczym się nie różniło od ciemności.
Jasne światło rozwarło się po pomieszczeniu. Tak jak dziewczyna zgadywała było zbudowane z kamienia, wszędzie leżały kajdanki i rozwalone miski.
Śmierciożerca zmrużył gniewnie powieki. Podszedł do dziewczyny i uderzył ją w policzek. Zamrugała kilkakrotnie odpychając nieproszone łzy. Uderzone miejsce paliło się miłosiernie. Na jej skórze został odciski palców mężczyzny.
Jasne światło rozwarło się po pomieszczeniu. Tak jak dziewczyna zgadywała było zbudowane z kamienia, wszędzie leżały kajdanki i rozwalone miski.
Śmierciożerca zmrużył gniewnie powieki. Podszedł do dziewczyny i uderzył ją w policzek. Zamrugała kilkakrotnie odpychając nieproszone łzy. Uderzone miejsce paliło się miłosiernie. Na jej skórze został odciski palców mężczyzny.
-Ty kurwo, nauczysz się porządku! – prychnęła, duma gryfońska nie pozwalało na takie
traktowanie.
-Chcę
widzieć Voldemorta, śmieciu- kolejne uderzenie, kolejne prychnięcie.
-Pan, będzie
widział kiedy on zechcę, a nie ty parszywa smarkulo.- warknął.
Miała wielką
ochotę go kopnąć, lecz jej krótkie nogi nie pozwalały na to. W duchu przeklinała swój wzrost. Napluła mu na twarz. Spojrzała w jego oczu mordu. Teraz miała pewność, że przesadziła. Przełknęła strach. Wyciągnął
w jej stronę różdżkę . Napięła mięśnie, czekając na zaklęcie niewybaczalne. W czasie braku przytomności, wiele razy oberwała zaklęciem niewybaczalnym. Skąd wiedziała? Rany na jej mówiły wszystko.
-Nott, wynoś
się- w drzwiach pojawił się Draco, ubrany w strój śmierciożercy.
Czarna,
długa szata zakrywająca całe ciało i maskę, którą trzymał akurat w dłoni. Dziewczyna mogła dostrzec delikatnie drżenie dłoni chłopaka.
-Nie- burknął.
-Jestem od
ciebie wyżej w kręgu, jedno słowo, a z ciebie zostanie tylko proch- warknął, Nott,prychnął i wyszedł z pomieszczenia.
Draco
machnął różdżką, wszystkie pochodnie zapaliły się dając trochę ciepła. Zamknął
za sobą drzwi, wyciszył zaklęcie pomieszczenie i podszedł do dziewczyny. Skuliła
się, nie miała ochoty go widzieć. Wyciągnął z szafy małą butelkę wody. Cofnęła się na tyle ile pozwalały jej kajdańki.
-Nic od
ciebie nie chcę- warknęła, obróciła głowę na bok, usłyszała westchnięcie.
-Nie
dyskutuj- złapał ją za podbródek, zmuszając do wypicie napoju.
Nie chciała
się przyznać, ale odczuła ulgę pijąc wodę, jedno pragnie zostało ukojone. Niestety
z następnymi musiała poczekać. Schował pustką butelkę do szaty.
-Możesz
sobie iść do swoich przyjaciół.- warknęła, uniosła dumnie głowę.
-To nie są
moi przyjaciele.
-Ta?
Przyznaj się, ile zabiłeś naszych? Błagali się o litość? Co ja gadam, nigdy by
tego nie zrobili. Fred, George, Ola, Sandra… Jeśli im coś stało to obiecuje
na Merlina, że będziesz cierpiał. Nie chcę wiedzieć jak został zniszczony
Hogwart. Ty parszywy dupku, mam nadzieje, że zgnijesz w piekle… Ty…
-Hogwartowi
nic się nie stało, śmierciożercy chcieli tylko ciebie. Tylko jedna osoba zginęła.- uciął.
-Kto?!-
spytała przerażona.
W myślach błagała, aby to nikt z jej znajomych.
W myślach błagała, aby to nikt z jej znajomych.
-Albus
Dumbledore – westchnął.
-To
niemożliwie…
-W ostatnich
godzinach swoje życia powiedział „ Lauro twoja odpowiedź jest w sercu”.
-To teraz mi
powiedz, co to kurde znaczy!
-Nie wiem.
Ty znasz odpowiedź. Laura ja chcę cie przepro…
-Daruj
sobie.- warknęła.
-Ale…
-Nie warto…
-Laura…
-Nienawidzę
cie.
-Wiem.
-Wyjdź.-
wyszedł.
Zamknęła
oczy. Śniła o wczorajszych wydarzeniach mając nadzieje,
że to tylko sen, który okazał się pieprzoną rzeczywistością.
Poczuła
szarpanie ramienia. Otworzyła gwałtownie. Przed nią stali mężczyźni. Przerażona
próbowała się odsunąć, lecz jeden z nich złapał ją za ramie. Drugi zaś ściągnął kajdanki, poczuła
niewyobrażającą ulgę. Niestety nie dano
jej długo się cieszyć bo złapali ją za łokcie i wyciągnęli ją z
pomieszczenia. Korytarzy były według
niej takie same. Otworzyli wrota, która przypominały drzwi od Wielkiej Sali. W
środku byli wszyscy śmierciożercy, na samym środku było pole w które została wrzucona. Na tronie
zasiadł Lord Voldemort. Reszta ukłoniła się i wróciła na swoje miejsce.
-Witajcie…-
zaczął, przestała go słuchać.
Wzrokiem odszukała jakiekolwiek ucieczki, lecz
szanse były znikome. Wszędzie byli
śmierciożercy, na dodatek była bez różdżki.
Została uderzona brzuch powiedziała zaskoczona „Auć”.
-Słuchaj się
pana- mruknął.
-Czy
jesteście gotowi na koniec ery Potterów!?- zabrzmiał głos Lorda, wszyscy
krzyknęli głośno „Tak panie”.- Powiedz mi Lauro Potter- wysyczał jej nazwisko z
nienawiścią- Jakie mas ostatnie życzenie.
Laura teraz aby nigdy!
-Nie jesteś godny tytułu Lorda, Lord stanął by w
uczciwej walce a nie zabijał bezbronnej osoby. To takie nie rycerskiej.
-Więc co
sugerujesz?- spytał zaciekawiony, kątem oka spojrzała na przerażone Dracona i
Zabiniego.
-Ja, ty
pojedynek przed Hogwartem. Jesteś tego
godzien Lordzie Voldemorcie?
-Wiesz, że mnie ze mną szans?- wybuchnął śmiechem.
-Jak nie mam
z tobą szans to czemu nie zawalczysz…?
-Zgadzam
się, jest jeden warunek.
- Jaki?-
przełknęła strach.
-Pojedynek będzie
dział się na oczach uczniów Hogwartu, niech patrzą na twoją porażkę Potter-
wysyczał.- Niech się uczą, że ze mną się nie zadziera.
-Dobrze-
uniosła dumnie głowę- Daj mi różdżkę.
* * *
Poczuła
znajome szarpnięcie brzucha. Czarna mgła pomiędzy nimi zabrała ich na znajome
tereny dziewczynę. Ciężko opisać to dziewczyna wtedy czuła, radość, radość i
radość. Uczniowie odbudowali mury
Hogwartu. Miała ochotę do nich pobiec lecz została zatrzymana. Pierwszy zobaczył ich Nevil, zaskoczony
krzyknął. Wszystkie głowy skierowały się stronę. Uczniowie tak samo jak
nauczyciele ruszyli biegiem w stronę dziewczyny. Lord złapał ją za szyje i
przyłożył magiczny patyk na obojczyk.
-Stójcie !-
wrzasnęła, zaskoczeni zatrzymali się- Nic proszę nie róbcie zaufajcie mi!
Proszę.
Rozejrzała
się po przyjaciołach, niektórych się
porządnie oberwało. George nie miał jednego ucha, Fred kulał, bliźniaczki miały rozcięte czoło, które było
zabandażowane. Na szczęście nie było więcej poważnych obrażeń.
-Witaj
Minerwo- przywitał się Tom Riddle, kobieta wzdrygnęła- Potter wyjaśnij czemu tu
jesteśmy.
-Na terenie
Hogwartu mamy stoczyć ostateczną walkę, wygrany bierze wszystko. Nikt zewnątrz
nie może rzucić żadnego zaklęcia bo ta osoba zginie, oznaczając koniec gry-
przełknęła ślinę.
Odepchnął
się od siebie, wyciągnął z szaty jej różdżkę i podał jej. Rzuciła ostatniej
spojrzenie przyjaciołom. Odebrała
magiczny patyk i cofnęła się o krok.
-Pojedynek
czas zacząć- powiedzieli jednocześnie.
Świat stanął
w miejscu. Wszyscy wstrzymali oddechy, teraz od niej zależało kto wygra. Nikt
nie mógł jej pomóc bo mogła umrzeć. Przed bitwą naciągnął na nią klątwę.
Przełknęła ślinę.
-Sectumsempra!-
krzyknął.
-Protego! Perrificus Totalus! – w ostatnim momencie
odskoczył.
Walka trwała
w najlepsze. Nikt nie odpuszczał, szanse były wyrównane. Uczniowie, nauczyciele mogli się tylko
przyglądać. Dziewczyna zaczynała się
męczyć, skakanie, odbijanie zaklęć zabierało wszystkie jej siły. Nie była
martwą istotą, która urodziła się z kości i krwi innych ludzi. Oddech urywany
zamieniał się w parę. Rozwiązane
trampki dały osobie znak. Gdy uciekała przez zaklęciem „Avade Kedavra” upadła.
Nastała cisza. Odebrał jej różdżkę. Przełknęła ślinę. Wszyscy wstrzymali
oddech. Wybuchnął śmiechem. Wypluwała ziemię, która dostała się do jej
ust.
-Taka
słaba. Era Potterów od dziś zostanie
usunięta z historii. Ava…!
-Avade
Kedavra! – z Zakazanego Lasu wybiegł Eryk Filch.
-Nie!-
krzyknęła.
Lord
Voldemort w ostatniej chwili odbił zaklęcie, lecz jeden ze strumień dotknął.
Upadł na ziemie. Wyglądał na martwego.
-Laura!-
wykrzyknął uradowany.
-Uciekaj
stąd!- wrzasnęła, zamarł zaskoczony.
Wstała. Mimo
prośby dziewczyny podbiegł do niej. Pomógł
jej wstać. Objął ją. Wybuchnął płaczem.
-To nie
byłem ja, nigdy bym cie nie skrzywdził- wtuliła się.
-Wiem,
tęskniłam.
-Boże, Laura
ja cię kocham. Zawsze kochałem, każdy dzień był torturą.
-Ja też cie
kocham.
Gdy wszyscy
byli zajęci spoglądaniem na dwójkę zakochanych. Lord uniósł się z ziemi i z
całą nienawiścią powiedział „ Avade Kedavra”.
-Au- szepnął
Eryk.
Spojrzała na
niego przerażona. Po policzku popłynęła
samotna łza. Upadł z łomotem na ziemie.
-Eryk…-
wybuchnęła płaczem.
-Miłość to
słabość.- podniosła się, wytarła łzy i uniosła głowę.
To właśnie miłość sprawia, że
człowiek jest silniejszy.
Pamiętaj Lauro.
Lauro Potter.
Ominęła
ciało chłopaka i powolnym krokiem podeszła do przeciwnika.
-Jesteś na
przegranej pozycji. Mam twoją różdżkę, ja swoją. Twój chłoptaś nie żyje.
-A właśnie,
że nie.- powiedziała z mocą.
Z jej
kieszeni wydobył się miecz rycerza z srebrnej zbroi, który zmienił się w rzeczywisty rozmiar. Zmrużył oczy. Poczuła potężną moc przepływającą jej
ciało. Szala zwycięstwa w ostatniej
minucie zostanie osądzona przez założycieli Hogwartu. Drugą ręką przywołała swoją różdżkę. Przyłożyła do miecza, którą czerwonym
strumieniem połączył wszystkie moce w jedności.
Dzierżyła wszystkie magiczne patyki w jednej ręce. Serce szalało jej z
radości. Wkurzony Voldemort rzucał
wszystkie znane mu zaklęcie z łatwością je
odbijała. Była coraz bliżej i
bliżej. Chciała wypowiedzieć mordercze
zaklęcie lecz gdy postawiła różdżkę pionowo to zamieniła się w szklany miecz,
który przebił na wylot martwą istotę.
Ciała padła z głuchym trzaskiem. Wiatr rozwiał niszczące kawałki ciała Lorda
Voldemorta. Nie popłynęła krew, nie wrzasnął, cisza.
Lord Voldemort nie żyje.
Laura Potter jest mordercą.
Powolnym
krokiem obróciła się do martwego ciała przyjaciela. Nowa partia łez wypłynęła na zewnątrz. Odrzuciła
magiczny patyk. Upadła na kolana i przytuliła się do Eryka. Jego zimno
przenikało ją.
-Czemu to
nie byłam ja? – wydusiła w końcu.- Zrobiłam bym wszystko abyś znowu oddychał,
powiedział moje imię.
Odrzucony
miecz wyłonił swoje prawdziwe postacie.
Założyciele Hogwartu po tylu latach. Wreszcie mogą zaznać spokoju. Żyli
w mroku, czekając na Laurę, która uwolni ich z nie woli. Spojrzeli na
zniszczony w połowie Hogwart. Do ich dusz powróciły wspomnienia. Wreszcie w
domu.
Potem skierowali
wzrok na płaczącą osóbkę, przytulającą się do przyjaciela, który ją ochronił.
Wiedzieli co zrobić. Unieśli ręce, z pod ich palców wydobyły się strumienie w
kolorów domów. Owinęły ciało chłopaka, dając nowe życie. Nowy początek.
Potem
zniknęli kłaniając się uczniom i nauczycielom życząc wspaniałego życia, które
jest krótkie, i kruche.
sobota, 12 marca 2016
Rozdział 28
Nikt nie
lubi poniedziałków, zwłaszcza, że zaczęła się bitwa.
Zerwała się z łóżka i pobiegła do okna. Tłum
śmierciożerców szedł na Hogwart a na czele Lord Voldemort, który podobno
umarł. Nie dajcie się zwieść to tylko Iluzja. Z prędkością przebrała się, w tym samym
czasie alarm nakazał uczniom wstać. Złapała za różdżkę i krzyknęła zaklęcia
patronusa. Koń, Borsuk, wąż, kruk zaczęły okrążać tarczę. Chroniąc przed de
mentorami. Wybiegła z pomieszczenia. Rycerz, który kłaniał się stał na baczność
przed nią. W pokoju wspólnym trwał chaos.
Uczniowie pchali się do wyjścia bądź zabierali coś z pokoju. Ruszyła za
pierwszą grupką. Dostrzegła rudzielców wyciągnąć wielki worek z skrytki.
-Zapowiada
się niezła zabawa!- krzyknął Fred.
-Zabawa?!-
wrzasnęła zaskoczona.
-Fajne masz
księcia!- krzyknął zasapany George, mimowolnie odwróciła się i zobaczyła
rycerza trzymające dumnie miecz.
Przed
nawoływanie uczniów nie słyszała jak biegnie za nią.
-Laura masz
szybko skryć się na najwyższej wieży!- odwróciła się, Draco złapał ją za
łokieć.
-Jest walka
muszę tam być!- pokój wspólny był pusty, była ich trójka.
-Będziesz
rzucała zaklęcia z góry! Twoja kolej wkrótce nadejdzie!- pociągnął ją w stronę
schodów.
Tak jak
wcześniej w pokoju wspólny panował chaos. Nauczyciele wykrzykiwali rozkazy,
uczniowie biegli na swoje stanowiska. Duchy chowały się po kątach, aby
zaskoczyć przeciwników. Irytek latał w tą i z powrotem (o dziwo ) słuchając
rozkazów Minerwy. Dziewczynie brakowało już tchu, ciężko było się przedzierać
przez tłum, pod prąd. Czuła paniczny
lęk, nie udało się jej. Nie odnalazła ostatniej różdżki. Przegrają. Niech Merlin ma nas w opiece. Ciężko było dotrzymać kroku blondynowi,
musiał kilka razy ją ciągnąć. Przeklinała w duchu swoją kondycje. Znaleźli się
na najwyższej wieży z zamku.
-Masz. Tu. Zostać.
Nawet nie waż się ruszać na krok.- warknął i wybiegł.
Podeszła do
metalowej rury, która chroniła przed wypadkiem.
Zacisnęła palce na różdżce, gdy zobaczyła najróżniejsze. Wzrok
skrzyżował się z NIM. Wyglądał gorzej
nic go sobie wyobrażała. Uśmiechnął się i dłonią pokazał swoją armię.
Era Potterów zostanie dziś ukończona.
Po jej
plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz, gdy usłyszała głos Voldemorta. Syknęła
z bólu, gdy blizna dawała sobie we znaki.
Mylisz się.
Tylko Potterowie znają sposób, aby
uniknąć śmierć.
My jesteśmy panami Śmierci.
Czuła
narastający gniew, wroga. Przełknęła ślinę. Spojrzała kątem oka na rycerza w
srebrnej broi. Stał niewzruszony. Rycerz dodawał jej pewności, której teraz potrzebowała.
Czekała.
Kto zrobi
pierwszy ruch.
Cisza.
Do kogo
należy pierwszy ruch?
-Fred!
-Co jest
George?
-Jak
przeżyjemy to otworzymy razem sklep i się ożenię!
-Dobra ale
ja jestem druhną! Zawsze chciałem ubrać sukienkę bez konsekwencji!
-Niebieską
czy Zieloną?
-Czerwoną!-
Laura parsknęła.
Podziwiała
ich styl życia, wszystko na luzie. Nawet w obliczu zagrożenia nie trącą zimnej
krwi. Wielki szacunek.
-Laura!
Zamierzasz użyć zaklęć niewybaczalnych ?- spytał Fred.
Wzruszyła
ramionami.
-Nie ma
innego wyboru! Drętwotą ich niepokonany !
-A tak w
ogóle to fajne masz księcia!
-George idź
do diabła!
-Dobra! Mam
go pozdrowić?- przewróciła oczami.
Powróciła do
oglądania scenerii za barierą. Jej Patronusy dalej okrążały barierę. Dementorzy
nie mogli się zbliżyć, wydawały okropne dźwięki. Po plecach przeszedł
nieprzyjemny dreszcz.
Na co oni tak czekają?!
Niczego nie
rozumiała. Lord Voldemort stał i
uśmiechał się jakby niby nic. Ukazując zniszczone zęby, wzdrygnęła. Coś jej tu
nie pasowała. Śmierciożercy też wyglądali bardzo pewnie. Zmrużyła oczy.
Próbowała dostrzec jakikolwiek szczegół, który pomógł by jej rozwiązać
zagadkę. Po chwili w rękach przeciwnika
pojawiła się czarna różdżka. Wreszcie
zrozumiała.
-Padnijcie!-
wrzasnęła ile sił w płucach.
Skuliła
się. Rycerz srebrnej zbroi objął
dziewczynie chroniąc przez nadchodzącym piekłem. Usłyszała potężny głos Lorda –
Avade Kedavra!
Bariera
rozbiła się na tysiące części, ostre jak brzytwa raniąc gołą skórę. Oszołomiona spojrzała na bliźniaków, który
otworzyli parasolki i patrzyli się na
spadający na ziemie. Potem cisza. Nikt nie ruszał się. Podniosła się z ziemi.
Przełknęła strach. Wiedziała co teraz się wydarzy.
-Ruszajcie-
odczytała z jego ust.
Czarna
chmura ruszyła na Hogwart. Na pierwszy
atak ruszyły Dementorzy. Uczniowie, nauczyciele wystrzelili swoje Patronusy w
tym Laura Potter.
-Zabawę czas
zacząć- krzyknął Fred.
-Tym razem
macie racje!- odkrzyknęła.
Nie było
sensu rzucać zaklęć oszałamiającym jeśli one powstrzymywały na chwile. Rzucała
zaklęcia niewerbalne. Zabiła ludzi, była mordercą. Pewnie ją za to skarzą na
dożywocie ale chciała tylko pomóc.
Uczniowie szyli za jej przykładem. Zielony promień przeszywał człowieka skazując go na
błyskawiczną śmierć. Serce miała
ciężkie, każdy oddech sprawiał jej trudność. Jedynie rycerz od czasu do czasu
pomagał jej jak leciało zaklęcie w jej stronę. Odbijał mieczem niepożądane zaklęcia.
Słyszała
wrzaski uczniów, mogła tylko zgadywać kto oberwał. Posągi wywołane przed
Minerwę ruszyły do ataku. Albus ruszył przodem chroniąc ciałem swoją szkolę.
Żyje? Nie wiadomo. Zaklęcia rozświetlały
mrok. Mury trzęsły się od uderzeń
olbrzymów. Zakazany los płonął. Wielkie
pająki pożerały przeciwników, wreszcie się na jedzą.
Wszystko ją
bolało. Ile może takie dziecko jak ona przeżyć na wojnie? Miała dopiero
piętnaście lat! Musiała wytrzymać. Wytrzymała by gdyby ktoś nie rąbnął ją w tył
głowy. Zamrugała kilkakrotnie. Rycerz włożył jej miecz do kieszeni. Iluzja
Zamrugała
kilkakrotnie. Nawet z otwartymi oczami
widziała ciemność. Nie mogła się poruszyć. Kajdanki wrzynały się w skórę. Zaskrzypiały. Przełknęła ślinę. Zimno przenikało ją do szpiku kości. Nie mogła sobie przypomnieć co się stało, gdzie
jest, kto ją przyniósł. Jedynie zapamiętała zielony strumień lecący prosto w
czarna chmurzę. W głowę miała ciężką, każdy ruch powodował ból. Modliła się, że
to zwykły koszmar z którego zaraz się obudzi. Westchnęła. Poczucie winy nie zbyt jej pomagało. Martwiła
się. Czy jej przyjaciele żyją? Czy jeszcze raz ich ujrzy? Cierpieli? W jakim
stanie jest Hogwart? Tyle pytań tak mało
odpowiedzi! Drewniane drzwi otworzyły się z jękiem. Jasne światło oślepiło ją. W
drzwiach pojawił się Lord Voldemort i Draco Malfoy. Chciała krzyknąć,
cokolwiek lecz z gardła wydobył się jęk.
Chłopak o platynowych włosach patrzył na nią obojętnie jakby była
zwykłym meblem.
-Jak ci się
podoba twój pokój?- Lord Voldemort uśmiechnął się.
-Nie w moim
guście ale ujdzie- burknęła, przez moment szarpała się z łańcuchami z marnym
skutkiem.
-Draco- Lord
położył dłoń na ramieniu chłopca- Miałeś racje jest bardzo uparta ale bardzo
głupia. Bardzo dobrze ją omamiłeś.
-Co-
wydusiła zaskoczona.
-O to ty nie
wiedziałaś?- udał zaskoczonego- Nie
dziwiło cie, że tak nagle się tobą zainteresował?
-Cóż…
Myślałam, że poleciał na mój urok osobisty- przełknęła gorzkie łzy.
Ciężko jest
opisać co w tej chwili czuła. Straciła
chęć do życia. Kolejna zaufana osoba ją zawiodła.
-Chodź
Draco.
Gdy byli tuż
przed drzwiami, powiedziała najgłośniej jak tylko mogła:
-Draco,
jesteś mordercą- po czym utopiła się w łzach.
sobota, 13 lutego 2016
#2 Miniaturka " Pani Potter"
Za błędy przepraszam! Nie miałam kiedy poprawić, biorę się zapisanie drugiej miniaturki na drugim blogu :3
Życie Laury
Potter było trudne.
Najgorsze
wspomnienia wracały w nieodpowiedniej chwili.
Każdy
patrzył na nią litościwie.
Okropnie
czuła się przy rudowłosy Fredzie.
Siedziała ze
swoim rodzeństwem i „przyjaciółmi” w Expresie do Hogwartu, który ruszył. Do nikogo
nie odzywała się. Gabriel bez żadnych oporów rozmawiał z Harry’ m, Hermioną, Ron,
Ginny, George I Fredem. Czuła na sobie palący wzrok chłopaka.
Miała ochotę
zwymiotować, gdy jej głupi mózg odtworzył wspomnienie pocałunku rudowłosego z
jakąś blondynką. Mimo, że nic nie czuła
do niego poczuła się zdradzona. Do tego w tłumie zobaczyła Dracona, który
zamarł gdy ich oczy się spotkały. Cały świat się zatrzymał. Usta zaczęły ją
palić. Gdyby nie Ginny, która złapała ją za rękę aby pociągnąć do pociągu, nie wiadomo
co by było dalej.
Wpatrywała
się w rozmywające się obrazy za szyby. Zamknęła bezradnie oczy. Czuła
beznadziejnie. Każdy dźwięk ją irytował,
każdy oddech. Miała ochotę krzyknąć „ Idźcie wszyscy do diabła!” lecz przez
gardło nie przechodziło żadne słowo.
-Mamo?-
otworzyła oczy i spojrzała na swoje braciszka.
Reszta
„przyjaciół” przyzwyczaiła się do mówienia na nią mama, lecz czasem gdy Gabriel
mówił do niej tak do wzdrygali.
-Tak?-
spytała zaspanym głosem.
Całą noc nie
mogła spać, podekscytowanie brało w górę.
Wyobrażała sobie jak teraz po wielu przejściach będzie żyła z
uczniami. Z jednej strony bała się bo
będzie spotykać Freda wraz z jego dziewczyną i Dracona. Za jakie grzechy?
Dzięki
Hermionie, która użyczyła jej książkę „ Historia Hogwartu” jakoś zasnęła. Nawet
ją polubiła.
-Idziesz
spać?- przysunął się do niej.
-Tak.
Będziesz mnie bronił przed demonami i innymi stworami?- kiwnął głową, zamknęła
oczy i zasnęła.
Obudziło ją
trząsanie ramieniem. Zaspanym wzrokiem rozejrzała się przedziale, który był pusty nie licząc Hermiony i Ginny.
-Wstawaj
śpioszku! Musimy się przebrać, specjalnie wygoniłyśmy chłopców więc się
pośpiesz.
-Ok… Już…-
ubrała na siebie szaty szkolne i poczekała aż dziewczyny przebiorę dopiero
wtedy mogła zawołać chłopaków.
Wychyliła
głowę za drzwi, Fred, George, Harry, Ron rozmawiali przyciszonymi głosami.
Pierwszy zauważył ją Harry. Kiwnął głowa w jej stronę. Wzięła głęboki oddech i
z bijącym sercem podeszła do chłopców.
-Możecie iść
przebrać- bez słowa ruszyli do przedziału ale Harry nagle stanął i złapał Laurę
za łokieć, zmuszając aby się zatrzymała.
-Co jest?-
szepnęła, bez słowa dała się poprosić w głąb korytarza.
-Nie
mieliśmy pogadać- szepnął.
-O co
chodzi?- spytała zaskoczona.
Siedzieli w
łazience, która nie należała do największych. Zanim Harry rozpoczął rozmowę
rzucił na pomieszczenie zaklęcia wyciszające.
-Chcę abyśmy
po kolacji udali się do Hagrida musimy wreszcie ustalić czy jesteś moją siostrą
czy nie. Nie mogę dalej żyć w niepewności.
-Ale jak?
Przecież będzie ciemno do tego korytarze patrolują nauczyciela czy jakoś tak
się nazywają.
-Mam
pelerynkę niewidkę. Damy radę- szepnął.
-No dobra-
westchnęła- Możemy wracać?
-Mogę ci
zadać pytanie?- spojrzał na nią uważnie.
-Jasne…-
zmrużyła oczy.
-Co łączy
cię z Fredem?- zakrztusiła się powietrzem, zaczęła kaszleć.
-Skąd ten
pomysł?!- spytała czerwona.
-Bo…-
zająknął się- Patrzy się na ciebie cały czas, obserwuje każdy twój ruch, gdy do
kogoś mówi i tak zerka na ciebie. Myślałem, że masz coś nie tak z głową ale
spytałem Rona, Hermiona i Ginny… Moje obawy się potwierdziły- zmarszczył brwi.
-Nie… Mnie…
Nie… Nic… Nie… łączy- teraz ona nie mogła się wypowiedzieć.
-Jeśli cię
skrzywdzi- zagroził jej palcem- to będzie miał ze mną do czynienia- wybuchnęła
śmiechem.-A teraz możemy już iść.
Stała z
pierwszakami przed stołem nauczycieli, Minerwa McGonall wyczytywała po kolei
nazwiska. Czuła się głupia przerastała całe grono dzieciaków do tego czuła na
sobie dla palące wzroki. Gdy nastała jej kolej (była ostatnia, Gabriela
przydzielona do Gryffindor’ u) z drżącymi nogi podeszła do tiary przydziału.
Szepty i zdziwione głosy uczniów nie pomagały jej. Zdawała sobie sprawę, że
jest sensacją bo była Potter’ em jak jej młodszy braciszek. Błagał w myślach aby nie trafiała do
Slytherinu. Musiała dopasować się do
prośny Dracona.
-Czuła od
ciebie bijąca odwagę, dumę… Już wiem! Będziesz idealnie pasowała do Gryffindor’
u ! – oklaski z strony lwów była najgłośniejsza jak nigdy dotąd.
Opiekunka
lwów zabrała tiarę, Laura z uśmiechem usiadła koło Harry’ ego.
-Mam trzech
Potterów w domu! – wrzasnął jakiś chłopak, parsknęła.
-Gratulację!-
krzyknął Harry.
-Nie będę
owijał w bawełnę! Życzę smacznego!- na stołach pojawiło się jedzenie
przygotowane przez skrzaty.
Zaczęła
smarować sobie Tosta, zerknęła na brat, który znalazł sobie kolegów. Rozmawiał
radośnie o ulubionym sporcie czarodziejów z jakiś chłopakiem o mysich włosach.
-Harry?
-Tak?-
powiedział z pełną buzią.
-Czemu oni
do jasnej cholery się tak na mnie patrzą?- szepnęła zdziwiona, uśmiechnął się.
-Nie
codziennie siostra Pottera przychodzi do Hogwartu.- walnęła go z łokcia- A może
dlatego, że jesteś ładna? A niech ktoś cie spróbuje dotknąć to tego pożałują-
rzucił chłopakom ostre spojrzenia od razu odwrócili się.
-Czyli od
teraz będzie ze mną 24 godziny na dobę?
-Nie w czasie nocy, Hermiona i Ginny będą cie
pilnować- Laura zauważyła, że jej „brat” mówi z czułością imię rudej. Czyżby
Harry czuł coś do niej?
-To co
jeszcze? Może obstawa na każdej przerwie?
-W sumie to
dobry pomysł.
-Harry!
-No co!? Nie
mogę się martwić o swoja siostrę?- szepnął.
-To nie jest pewne.- mruknęła.
-I tak wiem
swoje.
Chatka
Hagrida mieściła się na skraju Zakazanego Lasu, przyjemnie się na nią
patrzyło. Dziewczyna poznała go, gdy
wołał pierwszorocznych do łodzi (niestety ona też musiała płynąć), zrobił na
jej ogromne wrażenie. Musiała unosić głowę aby na niego spojrzeć. Harry
ściągnął pelerynkę niewidkę i schował mapę. Zapukał, gdy usłyszeli „proszę”
weszli do pomieszczenia.
-Witaj Harry…-
wielkolud zamarł.
Dwójka to
zauważyła od razu zasypała mężczyznę pytania. Kieł szczeknął i powrócił do
swojej łoża. Opadł na krzesło i spojrzała bezradnie na dwójkę.
-Już, już
zaraz odpowiem na wasze wszystkie pytania. Herbatki?- pokręcili głową.- No
dobra zaczynajcie.
-Czy Laura
jest moją siostrą?- spytał Harry.
-Tak-
Potterowie krzyknęli.- Zaraz wam opowiem jak to się zdarzyło…
poniedziałek, 8 lutego 2016
Rozdział 27
„Nie ma zbyt wiele czasu,
by być szczęśliwym.
Dni przemijają szybko.
Życie jest krótkie.
W księdze naszej przyszłości wpisujemy
marzenia,
a jakaś niewidzialna ręka nam
je przekreśla.
Nie mamy wtedy żadnego wyboru.
Jeżeli nie jesteśmy
szczęśliwi dziś,
jak potrafimy być nimi jutro?”
Laura Potter
siedziała w bibliotece patrząc w księgę, nie pamiętała o czym czytała i nawet
co. Jej myśli krążyły wokół rozmowy z Harry’ m Potter’ em. Dał jej dużo do
myślenia. Zwłaszcza, że od dłuższego czasu czuła coś złego, blizna piekła ją
miłosiernie. Zamknęła z trzaskiem książkę i westchnęła. Strażniczka księg rzuciła jej ostre
spojrzenie. Wstała i odłożyła książkę na
miejsce.
Wyszła na
korytarz. Objęła się ramionami i szła wolno rozglądając się na każdy obraz,
posąg, ducha przelatującego obok. Uczniowie mijali w pośpiechu, jakby gonił ich
diabeł. Do jej uszu docierały szepty
przyjaciół, którzy mówili o zabezpieczaniu
artefaktów.
Nauczyciele
bardzo szybko dowiedzieli się o „spisku” uczniów, nie byli zadowoleni z tego
powodu bo to do nich należy to zadania. Lecz Krukoni wysunęli takie argumenty,
że zamknęli jadaczkę nauczycieli, z niezadowoleniem zaczęli pomagać.
Nawet
Severus Snape, który pod swoje skrzydła dwie młode gryfonki, pod jego okiem
stawały się coraz lepsze. Bliźniacy
udoskonali z krukonami własne wynalazki.
Kilku ślizgonów założyło Gwardie Dumbledore aby uczyć każdego chętnego
do obrony czarnej magii. Laura też do niego należała była ona nauczycielem,
jako jedyna potrafiła wyczarować patronusa z młodym wieku.
Puchoni z
resztą radą pedagogiczną zaczęli ukrywać magiczne przedmioty w pokoju życzeń,
to zadania mogło wydawać się łatwe ale było bardzo trudne. Bo tylko czyste
serce puchona mogła ukryć coś cennego.
Duchy pod okiem Irytka uczyło się brzydkich
psikusów, które kosztowały życiem. Na przykład spadające szafy znikąd, latające
miecze, iluzja strasznych zwierząt.
Idąc dalej
usłyszała jak mała ślizgonka mówi starszej koleżance, że podsłuchała jak
nauczycieli rozmawiając ze sobą, nie chcą popełnić tego samego błędu co kilkadziesiąt
lat, dlatego pomagają uczniom.
Albus
Dumbledore cały czas jest na najwyższej wieży w Hogwarcie wmawiając zaklęcie obronę, który zwykły
czarodziej nie zna. Zdarzyło się, że nie
było na żadnych posiłku.
Wielka Sala
musiała zostać powiększona kilkakrotnie, bo wszystkie magiczne szkoły jakie
istnieją wzięły sobie do serca powagę
sytuacji i ruszyły na pomoc Hogwartowi.
Każdy zdawał sobie sprawę, że Hogwart mógł nie przeżyć kolejne ataku
sam-wiesz-kogo.
Trzeba czasu
aby dawna magia wróciła na swoje miejsce, teraz jest za bardzo słaba.
Szkoła nigdy
nie była taka przepełniona! Wszystkie nieużywane klasy zostały wypełnione
uczniami z zagranicy, nieznane przez nikogo pokoje stały się sypialniami.
Uczniowie Hogwartu ciepło przyjęli nowych
przybyszów, niektórzy nawet znaleźli miłość, która przyszła zaskoczenia
Laura
uśmiechnęła się.
Uczniowie jak
nauczyciele znaleźli wspólny język, nawet Hagrid, który nie był pewien tego
pomysłu, ale gdy zobaczył Madame Maxime od razu zmienił zdanie. Miłość kwitła wokół
wszystkich nawet pani Potter.
Robiła już
któreś kółko ale zbytnio to jej nie przeszkadzało. Musiała pomyśleć. Zwłaszcza, że musiała odnaleźć różdżkę Gryffindor’
u.
Magiczny patyk
Roweny znalazła przypadkiem. Poszukiwała w historii Ravenclaw (pożyczyła jej
książkę krukonka) jakikolwiek informacji. Siedziała do późna wieczorem, przesuwała zamglonym wzrokiem po kartkach,
szukając wskazówki. Gdy powiedziała "dość"i trzasnęła książką usłyszała dziwny dźwięk.
Rozejrzała
się po pomieszczeniu. Podniosła księgę i zaczęła ją pukać. Gdy znalazła ten dźwięk, obróciła książkę tak, że
grzbiet księgi miała tuż przed nosem. Zmrużyła oczy. Dostrzegła nitkę, która
była kluczem do skarbu. Najdelikatniej jak tylko mogła pociągnęła nitkę. Wzięła
głęboki oddech, w środku szalała z radości.
Znalazła różdżkę
schowano w grzbiecie książki. Od razu wyciągnęła swoją i przyłożyła.
Jak zwykle
nic się nie działo a potem wiązką niebieskiego światła objęła dwa magiczne
patyki. Zamknęła oczy po światło raziło ją w oczy, gdy je otworzyło zastała
tylko jej różdżkach. Uśmiechnęła się szeroko jak tylko potrafiła. Połowa różdżkę
na szafkę. Podeszła do szafy i wyciągnęła pidżamę. Przebrała się i wskoczyła do
łóżka. Szczelnie przykryła się i zamknęła oczy. Sen przychodził z trudem bo
walczyła z podekscytowaniem....
-------------------------------------------------------------
Zdaje sobie sprawę, że rozdział jest krótki, ale on jest wstępem do czegoś dużego a nie chciałam do w tym rozdziale zaczynać. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)