Przepraszam za błędy, przepraszam, że to tak długo trwało nie chciałam go pisać, bo za bardzo się z tą historią przywiązałam. ;-;
============
Obudził ją
przeszywający ból. Zamrugała kilkakrotnie. Nie musiała mieć otwartych oczu, aby
widzieć ciemność. Czuła się cholernie
źle. Chciało się jej jeść, pić i musiała do toalety. Westchnęła. Wszystko ją bolało. Serce zniszczone pracowało z ledwością.
Czemu pszczoła użądli i umiera, a człowiek wiele razy rani i dalej żyje? Jaki jest tego sens? Czasem zwykle słowa ranią bardziej niż czyny.
Ponownie westchnęła, jej głos odbił się echem po korytarzu. Musiała się ogarnąć. Nie miała zbyt wielkiego pola do popisu. Kajdanki wżynały się w skórę, zostawiając krwawe ślady. Wzięła głęboki oddech.
Czemu pszczoła użądli i umiera, a człowiek wiele razy rani i dalej żyje? Jaki jest tego sens? Czasem zwykle słowa ranią bardziej niż czyny.
Ponownie westchnęła, jej głos odbił się echem po korytarzu. Musiała się ogarnąć. Nie miała zbyt wielkiego pola do popisu. Kajdanki wżynały się w skórę, zostawiając krwawe ślady. Wzięła głęboki oddech.
Laura spokojnie.
Pomyśl, musisz mieć jakieś szanse.
Pomyśl, musisz mieć jakieś szanse.
Jestem zakuta w kajdanki, walka nie
popłaca.
Gdyby tak…
Nie po to zostałam wybrana do czterech
domów, aby nie skorzystać z ich głównych cech.
Zadrżała.
Nie był najmądrzejszy pomysł, ale jest znikoma szansa, że się to uda. Resztkami sił wrzasnęła, ile miała sił w płucach. Nie musiała długo
czekać, do pomieszczenia wbiegł jeden z śmierciożerców. Ubrany w służbowe ubranie, które niczym się nie różniło od ciemności.
Jasne światło rozwarło się po pomieszczeniu. Tak jak dziewczyna zgadywała było zbudowane z kamienia, wszędzie leżały kajdanki i rozwalone miski.
Śmierciożerca zmrużył gniewnie powieki. Podszedł do dziewczyny i uderzył ją w policzek. Zamrugała kilkakrotnie odpychając nieproszone łzy. Uderzone miejsce paliło się miłosiernie. Na jej skórze został odciski palców mężczyzny.
Jasne światło rozwarło się po pomieszczeniu. Tak jak dziewczyna zgadywała było zbudowane z kamienia, wszędzie leżały kajdanki i rozwalone miski.
Śmierciożerca zmrużył gniewnie powieki. Podszedł do dziewczyny i uderzył ją w policzek. Zamrugała kilkakrotnie odpychając nieproszone łzy. Uderzone miejsce paliło się miłosiernie. Na jej skórze został odciski palców mężczyzny.
-Ty kurwo, nauczysz się porządku! – prychnęła, duma gryfońska nie pozwalało na takie
traktowanie.
-Chcę
widzieć Voldemorta, śmieciu- kolejne uderzenie, kolejne prychnięcie.
-Pan, będzie
widział kiedy on zechcę, a nie ty parszywa smarkulo.- warknął.
Miała wielką
ochotę go kopnąć, lecz jej krótkie nogi nie pozwalały na to. W duchu przeklinała swój wzrost. Napluła mu na twarz. Spojrzała w jego oczu mordu. Teraz miała pewność, że przesadziła. Przełknęła strach. Wyciągnął
w jej stronę różdżkę . Napięła mięśnie, czekając na zaklęcie niewybaczalne. W czasie braku przytomności, wiele razy oberwała zaklęciem niewybaczalnym. Skąd wiedziała? Rany na jej mówiły wszystko.
-Nott, wynoś
się- w drzwiach pojawił się Draco, ubrany w strój śmierciożercy.
Czarna,
długa szata zakrywająca całe ciało i maskę, którą trzymał akurat w dłoni. Dziewczyna mogła dostrzec delikatnie drżenie dłoni chłopaka.
-Nie- burknął.
-Jestem od
ciebie wyżej w kręgu, jedno słowo, a z ciebie zostanie tylko proch- warknął, Nott,prychnął i wyszedł z pomieszczenia.
Draco
machnął różdżką, wszystkie pochodnie zapaliły się dając trochę ciepła. Zamknął
za sobą drzwi, wyciszył zaklęcie pomieszczenie i podszedł do dziewczyny. Skuliła
się, nie miała ochoty go widzieć. Wyciągnął z szafy małą butelkę wody. Cofnęła się na tyle ile pozwalały jej kajdańki.
-Nic od
ciebie nie chcę- warknęła, obróciła głowę na bok, usłyszała westchnięcie.
-Nie
dyskutuj- złapał ją za podbródek, zmuszając do wypicie napoju.
Nie chciała
się przyznać, ale odczuła ulgę pijąc wodę, jedno pragnie zostało ukojone. Niestety
z następnymi musiała poczekać. Schował pustką butelkę do szaty.
-Możesz
sobie iść do swoich przyjaciół.- warknęła, uniosła dumnie głowę.
-To nie są
moi przyjaciele.
-Ta?
Przyznaj się, ile zabiłeś naszych? Błagali się o litość? Co ja gadam, nigdy by
tego nie zrobili. Fred, George, Ola, Sandra… Jeśli im coś stało to obiecuje
na Merlina, że będziesz cierpiał. Nie chcę wiedzieć jak został zniszczony
Hogwart. Ty parszywy dupku, mam nadzieje, że zgnijesz w piekle… Ty…
-Hogwartowi
nic się nie stało, śmierciożercy chcieli tylko ciebie. Tylko jedna osoba zginęła.- uciął.
-Kto?!-
spytała przerażona.
W myślach błagała, aby to nikt z jej znajomych.
W myślach błagała, aby to nikt z jej znajomych.
-Albus
Dumbledore – westchnął.
-To
niemożliwie…
-W ostatnich
godzinach swoje życia powiedział „ Lauro twoja odpowiedź jest w sercu”.
-To teraz mi
powiedz, co to kurde znaczy!
-Nie wiem.
Ty znasz odpowiedź. Laura ja chcę cie przepro…
-Daruj
sobie.- warknęła.
-Ale…
-Nie warto…
-Laura…
-Nienawidzę
cie.
-Wiem.
-Wyjdź.-
wyszedł.
Zamknęła
oczy. Śniła o wczorajszych wydarzeniach mając nadzieje,
że to tylko sen, który okazał się pieprzoną rzeczywistością.
Poczuła
szarpanie ramienia. Otworzyła gwałtownie. Przed nią stali mężczyźni. Przerażona
próbowała się odsunąć, lecz jeden z nich złapał ją za ramie. Drugi zaś ściągnął kajdanki, poczuła
niewyobrażającą ulgę. Niestety nie dano
jej długo się cieszyć bo złapali ją za łokcie i wyciągnęli ją z
pomieszczenia. Korytarzy były według
niej takie same. Otworzyli wrota, która przypominały drzwi od Wielkiej Sali. W
środku byli wszyscy śmierciożercy, na samym środku było pole w które została wrzucona. Na tronie
zasiadł Lord Voldemort. Reszta ukłoniła się i wróciła na swoje miejsce.
-Witajcie…-
zaczął, przestała go słuchać.
Wzrokiem odszukała jakiekolwiek ucieczki, lecz
szanse były znikome. Wszędzie byli
śmierciożercy, na dodatek była bez różdżki.
Została uderzona brzuch powiedziała zaskoczona „Auć”.
-Słuchaj się
pana- mruknął.
-Czy
jesteście gotowi na koniec ery Potterów!?- zabrzmiał głos Lorda, wszyscy
krzyknęli głośno „Tak panie”.- Powiedz mi Lauro Potter- wysyczał jej nazwisko z
nienawiścią- Jakie mas ostatnie życzenie.
Laura teraz aby nigdy!
-Nie jesteś godny tytułu Lorda, Lord stanął by w
uczciwej walce a nie zabijał bezbronnej osoby. To takie nie rycerskiej.
-Więc co
sugerujesz?- spytał zaciekawiony, kątem oka spojrzała na przerażone Dracona i
Zabiniego.
-Ja, ty
pojedynek przed Hogwartem. Jesteś tego
godzien Lordzie Voldemorcie?
-Wiesz, że mnie ze mną szans?- wybuchnął śmiechem.
-Jak nie mam
z tobą szans to czemu nie zawalczysz…?
-Zgadzam
się, jest jeden warunek.
- Jaki?-
przełknęła strach.
-Pojedynek będzie
dział się na oczach uczniów Hogwartu, niech patrzą na twoją porażkę Potter-
wysyczał.- Niech się uczą, że ze mną się nie zadziera.
-Dobrze-
uniosła dumnie głowę- Daj mi różdżkę.
* * *
Poczuła
znajome szarpnięcie brzucha. Czarna mgła pomiędzy nimi zabrała ich na znajome
tereny dziewczynę. Ciężko opisać to dziewczyna wtedy czuła, radość, radość i
radość. Uczniowie odbudowali mury
Hogwartu. Miała ochotę do nich pobiec lecz została zatrzymana. Pierwszy zobaczył ich Nevil, zaskoczony
krzyknął. Wszystkie głowy skierowały się stronę. Uczniowie tak samo jak
nauczyciele ruszyli biegiem w stronę dziewczyny. Lord złapał ją za szyje i
przyłożył magiczny patyk na obojczyk.
-Stójcie !-
wrzasnęła, zaskoczeni zatrzymali się- Nic proszę nie róbcie zaufajcie mi!
Proszę.
Rozejrzała
się po przyjaciołach, niektórych się
porządnie oberwało. George nie miał jednego ucha, Fred kulał, bliźniaczki miały rozcięte czoło, które było
zabandażowane. Na szczęście nie było więcej poważnych obrażeń.
-Witaj
Minerwo- przywitał się Tom Riddle, kobieta wzdrygnęła- Potter wyjaśnij czemu tu
jesteśmy.
-Na terenie
Hogwartu mamy stoczyć ostateczną walkę, wygrany bierze wszystko. Nikt zewnątrz
nie może rzucić żadnego zaklęcia bo ta osoba zginie, oznaczając koniec gry-
przełknęła ślinę.
Odepchnął
się od siebie, wyciągnął z szaty jej różdżkę i podał jej. Rzuciła ostatniej
spojrzenie przyjaciołom. Odebrała
magiczny patyk i cofnęła się o krok.
-Pojedynek
czas zacząć- powiedzieli jednocześnie.
Świat stanął
w miejscu. Wszyscy wstrzymali oddechy, teraz od niej zależało kto wygra. Nikt
nie mógł jej pomóc bo mogła umrzeć. Przed bitwą naciągnął na nią klątwę.
Przełknęła ślinę.
-Sectumsempra!-
krzyknął.
-Protego! Perrificus Totalus! – w ostatnim momencie
odskoczył.
Walka trwała
w najlepsze. Nikt nie odpuszczał, szanse były wyrównane. Uczniowie, nauczyciele mogli się tylko
przyglądać. Dziewczyna zaczynała się
męczyć, skakanie, odbijanie zaklęć zabierało wszystkie jej siły. Nie była
martwą istotą, która urodziła się z kości i krwi innych ludzi. Oddech urywany
zamieniał się w parę. Rozwiązane
trampki dały osobie znak. Gdy uciekała przez zaklęciem „Avade Kedavra” upadła.
Nastała cisza. Odebrał jej różdżkę. Przełknęła ślinę. Wszyscy wstrzymali
oddech. Wybuchnął śmiechem. Wypluwała ziemię, która dostała się do jej
ust.
-Taka
słaba. Era Potterów od dziś zostanie
usunięta z historii. Ava…!
-Avade
Kedavra! – z Zakazanego Lasu wybiegł Eryk Filch.
-Nie!-
krzyknęła.
Lord
Voldemort w ostatniej chwili odbił zaklęcie, lecz jeden ze strumień dotknął.
Upadł na ziemie. Wyglądał na martwego.
-Laura!-
wykrzyknął uradowany.
-Uciekaj
stąd!- wrzasnęła, zamarł zaskoczony.
Wstała. Mimo
prośby dziewczyny podbiegł do niej. Pomógł
jej wstać. Objął ją. Wybuchnął płaczem.
-To nie
byłem ja, nigdy bym cie nie skrzywdził- wtuliła się.
-Wiem,
tęskniłam.
-Boże, Laura
ja cię kocham. Zawsze kochałem, każdy dzień był torturą.
-Ja też cie
kocham.
Gdy wszyscy
byli zajęci spoglądaniem na dwójkę zakochanych. Lord uniósł się z ziemi i z
całą nienawiścią powiedział „ Avade Kedavra”.
-Au- szepnął
Eryk.
Spojrzała na
niego przerażona. Po policzku popłynęła
samotna łza. Upadł z łomotem na ziemie.
-Eryk…-
wybuchnęła płaczem.
-Miłość to
słabość.- podniosła się, wytarła łzy i uniosła głowę.
To właśnie miłość sprawia, że
człowiek jest silniejszy.
Pamiętaj Lauro.
Lauro Potter.
Ominęła
ciało chłopaka i powolnym krokiem podeszła do przeciwnika.
-Jesteś na
przegranej pozycji. Mam twoją różdżkę, ja swoją. Twój chłoptaś nie żyje.
-A właśnie,
że nie.- powiedziała z mocą.
Z jej
kieszeni wydobył się miecz rycerza z srebrnej zbroi, który zmienił się w rzeczywisty rozmiar. Zmrużył oczy. Poczuła potężną moc przepływającą jej
ciało. Szala zwycięstwa w ostatniej
minucie zostanie osądzona przez założycieli Hogwartu. Drugą ręką przywołała swoją różdżkę. Przyłożyła do miecza, którą czerwonym
strumieniem połączył wszystkie moce w jedności.
Dzierżyła wszystkie magiczne patyki w jednej ręce. Serce szalało jej z
radości. Wkurzony Voldemort rzucał
wszystkie znane mu zaklęcie z łatwością je
odbijała. Była coraz bliżej i
bliżej. Chciała wypowiedzieć mordercze
zaklęcie lecz gdy postawiła różdżkę pionowo to zamieniła się w szklany miecz,
który przebił na wylot martwą istotę.
Ciała padła z głuchym trzaskiem. Wiatr rozwiał niszczące kawałki ciała Lorda
Voldemorta. Nie popłynęła krew, nie wrzasnął, cisza.
Lord Voldemort nie żyje.
Laura Potter jest mordercą.
Powolnym
krokiem obróciła się do martwego ciała przyjaciela. Nowa partia łez wypłynęła na zewnątrz. Odrzuciła
magiczny patyk. Upadła na kolana i przytuliła się do Eryka. Jego zimno
przenikało ją.
-Czemu to
nie byłam ja? – wydusiła w końcu.- Zrobiłam bym wszystko abyś znowu oddychał,
powiedział moje imię.
Odrzucony
miecz wyłonił swoje prawdziwe postacie.
Założyciele Hogwartu po tylu latach. Wreszcie mogą zaznać spokoju. Żyli
w mroku, czekając na Laurę, która uwolni ich z nie woli. Spojrzeli na
zniszczony w połowie Hogwart. Do ich dusz powróciły wspomnienia. Wreszcie w
domu.
Potem skierowali
wzrok na płaczącą osóbkę, przytulającą się do przyjaciela, który ją ochronił.
Wiedzieli co zrobić. Unieśli ręce, z pod ich palców wydobyły się strumienie w
kolorów domów. Owinęły ciało chłopaka, dając nowe życie. Nowy początek.
Potem
zniknęli kłaniając się uczniom i nauczycielom życząc wspaniałego życia, które
jest krótkie, i kruche.